-A więc co jest nie tak?-rudowłosa od razu przechodziła do sedna, czym nie różniła się tak bardzo od Astrid.
-Nic. Po prostu mamy...-dziewczyna myślała przez chwilę-trudniejszy okres.
-Ale jesteście dalej razem?
-No...-blondynka sama nie wiedziała co ma o tym myśleć. Z jednej strony kochała wodza Berk (a raczej jego wcześniejszą odsłonę), ale z drugiej powiedziała mu, żeby dali sobie czas, więc...-Chyba już nie...
-Dlaczego?
-Mówiłam ci już co się stało przed tym porwaniem...-westchnęła z rezygnacją wojowniczka.
-No mówiłaś, ale kobieto! On ci życie uratował! Powinnaś mu wybaczyć!-przekonywała Kora.
-Nie wpadło ci do głowy, że to nie jest takie proste?!-zirytowała się Astrid-Jestem mu bardzo wdzięczna za ten ratunek...
-Mimo listu-wtrąciła rudowłosa., ale wojowniczka puściła tą uwagę mimo uszu.
-Ale to co powiedział...-zająknęła się-to...bardzo mnie zraniło...
-Nie dziwię się-stwierdziła Kora.-Więc już go nie kochasz?
-Tego nie powiedziałam-zaprotestowała niebieskooka-Ja po prostu....ach...sama nie wiem...
-Kochasz go czy nie?-nie odpuszczała rudowłosa.
-To nie takie proste...
-To jest proste-zaprzeczyła wojowniczka-Albo tak, albo nie.
-A jest odpowiedź nie wiem?!-cierpliwość Astrid, właściwie do samej siebie, już się wyczerpała. Teraz ostrzyła topór gniewnymi, zamaszystymi ruchami, starając się nie wybuchnąć.
-Spokojnie.-odezwała się rudowłosa, po dłuższym milczeniu. Odłożyła swój topór i wyjęła ostrze z rąk wojowniczki.-Bo zniszczysz...
-To mnie przerasta-westchnęła z rezygnacją blondynka.
-Wyrzuć to z siebie-zachęciła Kora, ponownie siadając.
Astrid klapnęła obok niej i ukryła twarz w dłoniach, po czym mruknęła.
-A żebym ja wiedziała co mam wyrzucić.
-Nie ufasz mi?
-Ufam.
-No to powiedz-zażądała była łupieżczyni.
-No bo...jakby to...-wojowniczka w końcu pękła- Po prostu mam dylemat. Z całego serca kocham Czkawkę. Ale nie tego.
-A jest jakiś drugi?-zdziwiła się Kora.
-Chodzi o to-wyjaśniała blondynka-,że zakochałam się w tym wolnym, upartym, porywczym, zabawnym i kochanym Czkawce. Kochałam go za te wszystkie cechy. Nawet te inne, gorsze...Ale on...-szukała przez chwilę słowa.
-Zmienił się-podpowiedziała rudowłosa.
Wojowniczka przytaknęła, czując jak ciężar samotnych rozterek ją opuszcza.
-Tak. I to bardzo. Teraz na miejsce tamtego, czarującego Czkawki, wkroczył ten...bardziej..wodzowaty Czkawka. Ten odpowiedzialny, planujący, roztargniony i stanowczy Czkawka. A ja...nie takiego chłopaka kocham.
-Czyli go nie kochasz-stwierdziła Kora, co znowu wprowadziło Astrid w złość.
-Kocham! Ale tą jego młodszą wersję. I mam nadzieję, że tamten Czkawka ciągle w nim siedzi.
-A co jak nie siedzi?-dociekała rudowłosa wojowniczka.
-Nie mam pojęcia-przyznała jeźdźczyni.-Chyba...nie jestem w stanie pokochać...tego Czkawki....ja....A zresztą, nie wiem!
Kora westchnęła głęboko i pokręciła głową.
-Trzeba coś z tym zrobić.-stwierdziła.
-Ale co?
-Trzeba wybadać, czy tamten Czkawka wciąż gdzieś tam jest.
-A jak chcesz to zrobić?
-No i tu jest właśnie problem...-dziewczyna zagryzła wargę w zamyśleniu-Nie mam pojęcia.
-Cudownie-parsknęła Astrid.
-Poczekaj. Rozumiem, że powiedziałaś to wszystko mnie i Czkawce. I nikomu więcej?
Blondynka zarumieniła się.
-Noo...nie całkiem.
-Ale powiedziałaś mu prawda?-rudowłosa otworzyła oczy ze zdumienia.
-No...yyy...może...nie.
-Jesteś niemożliwa!-wykrzyknęła Kora ze śmiechem-Jak ty możesz wymagać od gościa żeby się zmienił, żeby coś zrobił, jak nawet nie powiedziałaś mu co?!
-No bo...-Astrid nie wiedziała jak się tłumaczyć. W głębi serca czuła, że przyjaciółka ma trochę racji.-Ja nigdy jakoś, nie musiałam mu mówić o co chodzi. Sam to wiedział.
-A nie przyszło ci do głowy, że skoro się zmienił, to może nie mieć pojęcia?
-No..nie.
-Właśnie. Czyli możemy uderzyć od tej strony.
-Co?-nie zrozumiała blondynka.
-Trzeba mu to powiedzieć. Ale tak...delikatnie..zasugerować.
-Ja tego nie powiem. Nie mogę. Ja..
-Boisz się-stwierdziła Kora z uśmiechem-Nieustraszona Astrid Hofferson boi się rozmawiać z chłopakiem.
-To nie tak!-zaprotestowała wojowniczka-Ja po prostu nie umiałabym tak...
-Oj, dobra, dobra, nie tłumacz się tak-zaśmiała się rudowłosa-Nie będziesz musiała mu tego powiedzieć.
-No to jak się dowie?
-Ja mu powiem.
-Ty?
-Ja.
-Zrobiłabyś to dla mnie?-upewniła się Astrid.
-Czego się nie robi dla wybawców-Kora zaśmiała się konspiracyjnie-No to umowa?
-Umowa-blondynka uśmiechnęła się do przyjaciółki i uścisnęła jej rękę.
-No więc chodźmy. Muszę zdobyć zaufanie wodza.-rudowłosa podniosła się.
-Czekaj, czekaj, nie tak szybko-zaprotestowała wojowniczka i pociągnęła ją z powrotem na ziemię.
-Co znowu?
-Ja ci powiedziałam. Teraz ty.
-Ale co?
Astrid westchnęła teatralnie i przewróciła oczami.
-O Ianie. Co jest między wami?
-Jak to co?-Kora udała zdziwienie, ale blondynka zauważyła w jej oczach iskierkę niepewności.-No...nic.
-Nie ufasz mi?-blondynka powtórzyła wcześniejsze słowa byłej łupieżczyni.
-Ufam. Musisz być tak irytująca?
-Tak.
-No dobra-rudowłosa trąciła przyjaciółkę ramieniem i zarumieniła się-Jak byliśmy mali, to często się spotykaliśmy razem no i...byliśmy przyjaciółmi. A potem jakoś tak...rozpadło się.
-Na miłość Odyna Kora! Nie pytam się o wasz życiorys, tylko o to czy coś do niego czujesz?
-Kiedyś tak mi się wydawało, a teraz...sama nie wiem...chyba...-wojowniczka przerwała.
-Chyba co?-Astrid zachęcała ją do rozwinięcia tematu.
-No chyba...też-mruknęła cicho.
-Co tam mruczysz?- blondynka uśmiechnęła się złośliwie.
-No chyba też-powtórzyła trochę głośniej Kora.
-Chyba też co?-dopytywała Astrid śmiejąc się z zakłopotania przyjaciółki.
-No chyba dalej go kocham!-krzyknęła dziewczyna, po czym ukryła zaczerwienioną twarz w dłoniach.
-To mu to powiedz-zasugerowała wojowniczka, szczerząc lśniące, białe zęby.
-Amputowali ci mózg u tych Łupieżców?! W życiu mu nie powiem!
Blondynka roześmiała się na widok przerażenia na twarzy drugiej dziewczyny.
-Nie! Nie wierzę! Czyżby mnie oczy myliły?! Nieustraszona Kora Madinson się boi?
-Jesteś najbardziej wkurzającą osobą jaką znam-stwierdziła zdenerwowana rudowłosa jeźdźczyni.
-Dziękuję-odparła, uśmiechająca się słodko Astrid.
-Nie będziesz musiała mu mówić.
-No. Czyli nie jest z tobą tak źle.
-Ja mu powiem.
-Co?!
-Spokojnie. Nie denerwuj się. Zasugeruję mu to i wybadam czy on ciebie też, ale myślę, że tak.
-Na prawdę jesteś tak ślepa?-spytała ze smutkiem Kora.
-O co chodzi?-nie zrozumiała blondynka.
-Ian wpatruje się w ciebie jak w ósmy cud świata. Na pewno nie zwróci na mnie najmniejszej uwagi!
Astrid spojrzała na nią zaskoczona.
-On nic do mnie nie czuje.
-Nie widziałaś jak na ciebie patrzy.
-Jak na przyjaciółkę.
-Ja się tak na przyjaciół nie patrzę-parsknęła smutna dziewczyna.
Blondynka westchnęła i popatrzyła na przyjaciółkę.
-Kora. Zaświadczam ci, że ja i Ian jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Tia...
-Jesteś przewrażliwiona i tyle-stwierdziła Astrid-Po prostu boisz się zaangażować w związek z nim.
-Wcale nie!
-Intuicja mi podpowiada, że jednak tak.
-Najpierw wybadaj czy on coś do mnie czuje. a potem pogadamy.
-A ty pogadaj z Czkawką.
-Dobra.
-Ale nie tak od razu. Po kilku dniach...
-Ty też.
-Okej.
Obie dziewczyny uśmiechnęły się do siebie i wstały. Wsiadły, każda na swojego smoka, po czym odleciały śmiejąc się ze swojej dziwnej umowy.
Ian wszedł właśnie do domu, który wyznaczył mu Czkawka, zaraz po jego przybyciu na wyspę. Mieszkał w nim z młodszym bratem Chasem, ale młody radził sobie całkiem nieźle z nowym otoczeniem. Ciemnowłosy wiking poszedł do kuchni i zrobił jajecznicę. Kucharz był z niego marny, ale to jedyne danie które umiał zrobić, bez spalenia całej wioski. Stał właśnie za patelnią kiedy usłyszał donośne huknięcie drzwiami. W kuchni pojawił się wyraźnie zdenerwowany Chase. Z grymasem złości na twarzy rzucił topór na podłogę i głośno tupiąc ruszył po schodach na górę. Ian zmarszczył brwi. Nie chciał zgrywać rodzica swojego brata, ale nie mógł też tak tego zostawić. Westchnąwszy głęboko zgasił ogień pod niedokończonym daniem i ruszył na górę, do mniejszego z dwóch pokoi, które się tam znajdowały. Zastał swojego młodszego brata leżącego na łóżku i wpatrującego się wściekłym wzrokiem w sufit.
-Co się stało?
-Nic-odparł mały, patrząc buntowniczo na starszego brata.
-Nie rób sobie ze mnie jaj-warknął Ian. Na prawdę, nie nadawał się na ojca. Nie miał zbyt wielkiej cierpliwości...-Albo powiesz o co chodzi i ci pomogę, albo zostaniesz tu i będziesz ofermą.
-Zostaw mnie-fuknął Chase i odwrócił się plecami do ciemnowłosego.
Tamten, nie miał zamiaru przekonywać młodego, by pozwolił sobie pomóc. Wiedział, że jeśli sam sobie nie poradzi, prędzej czy później przyjdzie i sam poprosi o radę. Nie mylił się. Nie zdążył opuścić pokoju brata, kiedy ten powiedział cicho.
-Ian? Pomożesz mi?
Starszy z nich zawrócił i usiadł na łóżku Chase'a.
-No więc, o co ci chodzi?
-No bo wiesz...Mieliśmy przed chwilą lekcję walki no i...
-Nie poszło ci najlepiej?
-W ogóle mi nie poszło!-krzyknął chłopiec.
-Ale co się dokładnie stało?-dopytywał Ian.
-Rzucaliśmy toporem do celu. Ani razu nie trafiłem.
-Mogłeś mieć gorszy dzień-stwierdził wiking.
-Ale tak jest zawsze! Zaraz po rzucaniu toporami poszliśmy na walkę wręcz. Powaliła mnie dziewczyna!
Ciemnowłosy nie mógł pohamować śmiechu. Chase odwrócił się do niego i obrzucił go urażonym spojrzeniem i już miał coś powiedzieć, ale jego brat opanował śmiech i wytłumaczył.
-W tym wieku dziewczyny są tak samo silne jak chłopcy. A może nawet silniejsze. No bo wiesz....-trącił młodego ramieniem-Sprytniejsze na pewno.
-Fajnie, że się śmiejesz. Ciebie na pewno nigdy nie powaliła żadna dziewczyna!
-Nie prawda-zaprzeczył Ian, na co Chase posłał mu pełne niedowierzania spojrzenie.
-Serio? Która?
-Jak byłem w twoim wieku, bez przerwy powalała mnie Kora-uśmiechnął się na to wspomnienie po czym znów się roześmiał-A teraz robi to Astrid.
-Ale teraz? W ciągu ostatnich dni?
-Nawet dzisiaj-parsknął starszy z braci.-Dziewczyny mogą być tak samo dobrymi wojownikami jak mężczyźni. Radzę ci zapamiętaj to sobie.
-No ale to....taki...obciach...-westchnął zarumieniony Chase.
-Jak ma na imię ta wojowniczka?
-Gunilla.-parsknął młody chłopiec.
-Tylko ty sobie z nią nie radzisz?
-Nie no jest jeszcze taka jedna...Hazel. Ona też dostała niezły wycisk i na rzucaniu i na walce.
-A reszta?
-Resztę Gunilla lubi-mruknął Chase- A nas nie. Więc się na nas uwzięła, podobnie jak jej paczka...
-A czemu was nie lubi?-dopytywał Ian.
-Nie wiem. Z Hazel miała jakiś konflikt już wcześniej, a na mnie wyżywa się od kiedy powiedziałem jej i jej przyjaciołom, że może Hazel nie jest taka zła...
-Lubisz ją?
-Nie gadaliśmy nigdy, ale wydaje się miła.
-Umie dochować tajemnicy?
-No wydaje mi się, że tak....Ale o co chodzi?
Ian uśmiechnął się do młodszego brata i zmierzwił mu czuprynę. Nachylił się do niego i szepnął mu konspiracyjnie na ucho.
-Chcesz dać popalić tej Gunilli?
Młody odwzajemnił uśmiech i pokiwał głową ochoczo.
-Ale jak chcesz to zrobić?
-Przyprowadź tą Hazel dzisiaj wieczorem na Krucze Urwisko. Poproszę Astrid o pomoc. Pomożemy wam nauczyć się wszystkiego. Żadna głupia dziewucha nie będzie podskakiwać mojemu braciszkowi. A teraz chodź. Musisz mi pomóc dokończyć obiad.-po tych słowach wiking wstał i podszedł do drzwi.
-Ian?- Chase wyszczerzył zęby do starszego brata.
-Co?
-Dziękuję.

No więc pierwszy rozdział z perspektywy Iana i taki opisujący życie Chase'a i Iana. Mam plan zrobić takich więcej, zwłaszcza ze wzgl. na sprawę z Gunillą itp.
Mam też pomysł, żeby raz na jakiś czas zamiast scen z serialu i filmu, dodawać obrazki mojego autorstwa. Co o tym myślicie?
Nie będą może najlepsze, ale zawsze coś. I wtedy zobaczycie moje wyobrażenie Iana xd.
No więc tak...Następny rozdział będzie na weekend.
Dziękuję, że chce wam się czytać moje wypociny ;)
~Pass
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz