W końcu tak dawno nie była w przestworzach! Gdyby to od niej zależało wsiadłaby na smoka już dawno, ale przyjaciele, na czele z Czkawką i Gothi stanowczo jej tego zabraniali. Pomimo tego, po wielu prośbach, błaganiach, groźbach, kłótniach i prawie rękoczynach zgodzili się na jeden krótki lot. Ta.... Na pewno będzie krótki.... Astrid sama po sobie wiedziała ,że kiedy usiądzie na smoku i znów wzniesie się w powietrze, przez długi czas nie będzie w stanie z powrotem zejść na ziemię. Była pewna ,że reszta jeźdźców rozumiała ją dobrze, a wręcz popierała takie zachowanie. Jedynie Czkawka stanowił ciągły problem... Trząsł się nad wojowniczką jak Mieczyk nad swoją kurą. Z jednej strony dziewczyna uważała zachowanie chłopaka za słodkie, ale z drugiej irytowało ją to do granic możliwości. Przecież nie ma pięciu lat! Jest dorosła i sama dobrze wie co może zrobić a czego nie. Co innego Ian. Przyjaciel, choć martwił się o wojowniczkę jak wszyscy inni, nie zamartwiał się o nią ilekroć się potknęła. Rozumiał, jak mało kto- pewnie dzięki pobytowi u Łupieżców- ,że nad wojownikami nie można się zanadto rozczulać. Odpowiadało jej takie traktowanie. Nie ulgowe, a jednak nie całkiem normalne.
Myśli Astrid zaprzątała też inna kwestia. Wódz Berk mimo całej swojej wiedzy o wojowniczce, starał się cały czas robić tak ,żeby dziewczyna się na niego nie denerwowała. Inni wikingowie powiedzieliby pewnie ,że to świetnie ,że się stara, ale blondynka z jakiegoś powodu nie była z tego powodu zadowolona. Zawsze wydawało jej się ,że gdy jesteś z drugą osobą, którą kochasz, a ona kocha ciebie, nie musisz się starać by tamta się nie irytowała. Wydawało jej się ,że właśnie takie dwie osoby nie muszą dużo robić, aby partner nie był na nie zły. Oczywiście wciąż kochała Czkawkę i była pewna ,że on kocha ją, ale ostatnio zauważyła też, że wiking stara się dogodzić jej na wszelkie możliwe sposoby. Najpierw mówił ,że lepiej byłoby gdyby przenieść studnię bardziej do plaży, a gdy wojowniczka się z nim nie zgadzała, natychmiast przyznawał jej rację. Cieszyła się ,że to ona wygrywa te spory, no ale ileż można! Przecież tu nie chodzi o to ,by chłopak cały czas jej ustępował! Właściwie sama nie wiedziała już co ma o tym wszystkim myśleć, więc najzwyczajniej w świecie go unikała. Owszem. Rozmawiała z nim ilekroć do niej podchodził, albo oboje mieli czas, ale sama starała się uporządkować te myśli na osobności. No może nie całkiem na osobności...
Coraz częściej odwiedzała Iana, który mimo ,że nie znał jej długo, świetnie rozumiał wojowniczkę, a rozmowy z nim wydawały się jej bardzo wyluzowane, nie wymuszone... Takie....naturalne. Wciąż pogrążona w myślach szła przez cienką warstwę śniegu, która zakrywała już prawie całą wyspę. W końcu zaczynała się zima. Jeźdźczyni skierowała się wprost do domku Wichury i zręcznie ją osiodłała. Smoczyca wydawała się bardzo uradowana na myśl o przejażdżce wraz z przyjaciółką. Astrid wyprowadziła samicę Śmiertnika na zewnątrz i już miała na nią wskakiwać, gdy usłyszała znajomy głos.
-Już się wybierasz?
Odwróciła się niezadowolona, że musi odłożyć przejażdżkę i stanęła twarzą w twarz z Czkawką.
-Oczywiście.
U boku wodza stał Szczerbatek i patrzył na dziewczynę z dziwną tęsknotą, tak, że wojowniczka zaczęła zastanawiać się o co może mu chodzić.
-Tylko nie bądź tam za długo.
Blondynka przewróciła oczami
-Czkawka, nie jestem dzieckiem, czuję się świetnie, a poza tym będę latać ile mi się będzie podobało-fuknęła.
-Przepraszam-odparł natychmiast wódz Berk- Po prostu się o ciebie martwię.
-To przestań-rzuciła i kilka sprawnych ruchów później, siedziała już na Wichurze. Popatrzyła jeszcze w dół na wikinga, na którego twarzy malował się żal i uraza.-Nie traktuj mnie tak.
-To znaczy jak?-zapytał, odrzucając do tyłu włosy wpadające mu do oczu.
-Jakbym nie umiała się sama sobą zająć.
Po tych słowach zła blondynka dała smoczycy wyraźny....może zbyt wyraźny...sygnał do odlotu. Ach ten Czkawka, musiał zepsuć jej przyjemność ze startu... Wciąż nieźle wkurzona wojowniczka wykonała szaleńczy skręt i poleciała prosto do lasu, gdzie wraz z Śmiertnikiem ćwiczyły zwinność, omijając przeszkody w zawrotnym tempie nadawanym przez jeźdźczynię. Dziewczyna zorientowała się co robi, kiedy smoczyca zaczęła dyszeć. Niesprawiedliwie wyżyła się na smoku! Zrezygnowana, wylądowała na jakiejś polance i zsiadła ze smoka. Przytuliła się do mokrej szyi Wichury i wyszeptała
-Przepraszam, Wichurko, nie powinnam cię tak forsować.-samica trąciła głową, ramię wojowniczki, co tamta uznała jako wybaczenie i złożyła skrzydła. Astrid usiadła na śniegu, nie przejmując się zimnem i otuliła się futrem. Plecami oparła się o smoka, który również przycupnął na ziemi. Siedziały tak nie wiadomo ile czasu po czym blondynka wstała, upewniła się ,że Wichura odpoczęła i dosiadła smoka. Wzbiły się w powietrze i zaczęły robić leniwe beczki, przewroty, nurkowania i tym podobne. Podczas jednej z takich powietrznych akrobacji, przez przypadek natknęły się na Iana i Ogniomiota. Może natknęły się, nie jest o tyle adekwatnym do sytuacji słowem, jak wpadły. Otóż Astrid miała zamiar zobaczyć w ile sekund Wichura jest w stanie dolecieć do jeźdźczyni i ją złapać w powietrzu. Leciały właśnie nad urwiskiem, kiedy dziewczyna zsunęła się z grzbietu smoczycy i zaczęła spadać w kierunku ziemi. Śmiertnik Zębacz natychmiast pognał w jej kierunku. Na nieszczęście, blondynka zapomniała popatrzeć czy nikogo nie ma i lecąc z pełną prędkością wpadła przed siodło zupełnie zaskoczonego Iana. Chłopak zdążył jedynie ogarnąć wzrokiem Astrid leżącą przed nim, na szyi smoka, kiedy coś w nich wpadło. Jak się potem okazało Wichura, chcąc szybko złapać wojowniczkę rozpędziła się tak, że nie była w stanie wyhamować i zderzyła się z Ogniomiotem, wobec czego wszyscy czworo stracili panowanie nad lotem i spadali do morza. Na szczęście były Łupieżca ogarnął sytuację na tyle, by czym prędzej obmyślić jakiś plan. Spadając chwycił w talii Astrid i złapał się ogona Wichury. Dziewczyna również wykazała się orientacją w sytuacji i wrzasnęła do samicy
-Wichura, podrzut!
Smoczyca szybkim ruchem ogona podrzuciła gapowiczów na siodło i wyrównała lot. Ian wciąż trzymając w objęciach Astrid spojrzał w dół na wciąż nie mogącego opanować spadania Ogniomiota. Ukształtował już w myślach cały plan i miał wprowadzać go w realizację kiedy blondynka postanowiła wykonać sobie nadprogramowy rajd, napędzana tym swoim ADHD i zeskoczyła z Wichury. Ian krzyknął za nią, ale dziewczyna nie zareagowała. Wiking chwycił się szyi smoczycy i skierował ją tak, by w razie czego złapać wojowniczkę, co jednak nie okazało się potrzebne. Astrid wylądowałaby centralnie w siodle miotającego się bezradnie Ogniomiota i szybko pomogłaby mu opanować lot, gdyby nie Thor, który najwyraźniej uznał za zabawne w tym momencie wprowadzić do gry wiatr. Blondynka chwyciła się jednej z łap smoka i oboje niebezpiecznie zbliżali się do pełnego ostrych skał morza. Mimo wszystko, ku zdziwieniu Iana, dziewczyna nie straciła zimnej krwi i błyskawicznym ruchem chwyciła strzemię siodła Ogniomiota i podciągnęła się na jego grzbiet. Włożyła drugą stopę do strzemienia i zanim rozbili się o skały poderwała smoka w górę, ciągnąc ile sił za pasek od siodła. Smok wzleciał w górę i po chwili wyrównał lot. Astrid skierowała go ku Kruczemu Urwisku i tam zsiadła z niego nawet nie zziajana, ale za to z pełnym satysfakcji uśmiechem na ustach. Po chwili wylądował Ian z Wichurą i zdenerwowany zsiadł ze smoczycy.
-Albo jesteś przerażająco głupia, albo przerażająco genialna.-oznajmił dziewczynie podchodząc do swojego smoka.
-Głupia byłabym gdybym spadła-blondynka uśmiechnęła się słodko głaszcząc Wichurę po szyi.
Ian pokręcił głową i popatrzył na nią z niechętnym podziwem.
-No dobra-westchnął-To ci muszę przyznać. Dobre to było...
-Ba-wojowniczka wykrzywiła ironicznie twarz- Widziałam jak twoje szare komórki opracowują jakiś misterny plan, ale stwierdziłam ,że ja to zrobię, bo zanim ty się ruszysz....
-Ja w przeciwieństwie do niektórych czasami myślę zanim coś zrobię.
-Ale ileż można! Gdybym nie zeskoczyła to zarówno smok jak i my leżelibyśmy w tych skałach.
-Bez przesady. Już miałem skakać-zaprzeczył wiking, na co dziewczyna parsknęła kpiąco.
-Ta...Chyba w myślach.
-Astrid Hofferson, jeszcze jedno słowo, a osobiście zrzucę cię z tego urwiska.-zagroził ze śmiechem
-Spróbowałbyś-droczyła się z nim jeźdźczyni- Cała wioska by cię za to zabiła.
-Zapewniam cię, jeszcze by mi dziękowali.
-Och, przestań. Zabiłbyś się z tęsknoty za mną.
-Prędzej z radości, że nie słyszę tego irytującego głosu, gadającego mi bez opamiętania za uchem.
Uśmiechnęli się do siebie parskając. Gdyby ktoś przysłuchał się ich rozmowie z boku mógłby odnieść wrażenie ,że bardzo się nie lubią, ale w rzeczywistości było to jedynie przyjacielskie przekomarzanie. Astrid podeszła do wojownika i dźgnęła go palcem w tors.
-Nie zapominaj ,że ten irytujący głos przed chwilą uratował ciebie i twojego smoka przed śmiercią.
-Nie zapominaj-przedrzeźniał ją wiking- ,że to właśnie ten irytujący głos naraził mnie i mojego smoka na przymusowe nadzianie się na skały.
-Gdybyś patrzył do góry czy czasem ktoś nie usiłuje ćwiczyć w powietrzu nie byłoby problemu.
-Gdybyś patrzyła w dół, czy czasem ktoś nie usiłuje spokojnie przelecieć nad morzem, nie narażając się na trwałe urazy, nie byłoby problemu.
Astrid podeszła do irytującego ciemnowłosego chłopaka i zmrużyła oczy przystawiając mu na żarty topór do szyi.
-Jeszcze raz spróbujesz mnie przedrzeźnić to ostrze tego topora będzie ostatnim co zobaczysz w życiu.
-Przynajmniej nie będzie to twoja przerażająca twarz- zaśmiał się Ian. W głębi duszy jednak uważał ,że Astrid jest piękną dziewczyną, do której może, być może byłby skłonny poczuć coś więcej...Odepchnął od siebie tę myśl i skupił się na przekomarzaniu z dziewczyną. Wojowniczka właśnie unosiła topór by udać ,że chce wbić go w wikinga. Ian chwycił rękojeść broni i odrzucił ją na bok. Pochylił się nad dziewczyną którą przewyższał o całą głowę i zaczął łaskotać ją po brzuchu. Dziewczyna usiłowała się bronić, ale napady śmiechu przeszkadzały jej w podjęciu jakiegokolwiek rewanżu. Nie mogąc opanować salw śmiechu upadła na kolana, cały czas się śmiejąc. Ian stanął nad nią i nie przestawał jej łaskotać, sam śmiejąc się z jej reakcji. Nagle usłyszeli nieśmiałe chrząknięcie. Odwrócili głowę w stronę źródła dźwięku i ujrzeli jednocześnie zszokowanego i zawstydzonego Śledzika przypatrującego się tej dziwnej dla niego scenie. Wojowniczka i wiking zdali sobie sprawę z zapewne nie wyglądającej najlepiej sceny i natychmiast się ogarnęli. Astrid podniosła się z ziemi i otrzepała niebieskie leginsy ze śniegu. Stanęła wraz z Ianem przed wciąż niemogącym się wysłowić otyłym wikingiem i trąciła go w ramie.
-No mów Śledzik.
Blondyn zmierzył ją uważnie wzrokiem po czym powiedział.
-Czkawka cię szuka, powinien być w twierdzy, no i Ian. Ty też jesteś tam potrzebny. Nie wiem o co chodzi ale najwidoczniej Czkawce coś przeszkadza.-obrzucił ich podejrzliwym spojrzeniem i mruknął-Wcale mu się zresztą nie dziwie.
-Śledzik!-krzyknęła zbulwersowana Astrid- Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć ,że Ian i ja tylko się przyjaźnimy.
Mimo ,że Ian wiedział ,że dziewczyna nie chciała sprawić mu przykrości, poczuł całkiem niezamierzone ukłucie w miejscu, gdzie znajdować powinno się serce.
-Właśnie-poparł wojowniczkę, zastanawiając się nad swoją dziwną reakcją na słowa blondynki.
-Dobrze dobrze-westchnął Śledzik.- Tak czy inaczej przyjdźcie do twierdzy jak najszybciej.-powiedział po czym pospiesznie odszedł do czekającej na niego przy lesie Sztukamięs.
Chłopak i dziewczyna popatrzyli na siebie i roześmiali się z tej dziwnej sytuacji. Gdy już się uspokoili, bez słów wsiedli każdy na swojego smoka i polecieli na spotkanie z wodzem. Po niecałej minucie leniwego lotu wylądowali i podbiegli do obszernego budynku. Ian otworzył wielkie drzwi i przepuścił Astrid przodem. W środku czekał już na nich, stojący przy stole Czkawka ze Szczerbatkiem u boku. Oboje podeszli do wodza, zastanawiając się po co to spotkanie.
-Dobrze ,że jesteście oboje, na raz-stwierdził, a nowo przybyli popatrzyli na siebie i milcząco ustalili ,że nie ma potrzeby mówić Czkawce ,że byli razem-Musimy ustalić pewną kwestię.
-Słuchamy- powiedziała Astrid opierając się jedną ręką o blat stołu a drugą czule głaskając Szczerbatka po podbródku.
-Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę ,że nie możemy zostawić całej tej sytuacji u Łupieżców, prawda?
Oczy ciemnowłosego Iana zapłonęły, jakby ktoś zapalił niewidoczną lampę w jego źrenicach. Kiwnął głową zaciskając dłonie w pięści. Astrid natomiast niepewnie zerknęła na obydwu chłopaków.
-Ale dlaczego wezwałeś tylko nas?
-Bo tylko wy dochowacie tej tajemnicy.
-To ma być tajemnica?
Czkawka kiwnął głową wpatrując się pewnie w dziewczynę. W świetle świec wyglądał niemal jak Stoick i choć lubiła zmarłego ojca Czkawki to nie podobała jej się zmiana wolnego, upartego, nieokrzesanego chłopaka w rozsądnego, podstępnego i pewnego swoich planów wodza.
-Ale dlaczego?
-Ludzie nie mogą się dowiedzieć. Nikt poza nami przynajmniej na razie nie może wiedzieć. Planuję obalić rządy Albrechta-Astrid wzdrygnęła się na dźwięk tego imienia, co nie uszło uwadze Czkawki, ale mówił jednak dalej-Uważam ,że postępuje niesprawiedliwie i nie szanuje mieszkańców. Myślę ,że na razie lepiej dla ludzi by nic nie wiedzieli przynajmniej dopóki nie zorientujemy się dużo lepiej w sytuacji i nie rozpatrzymy potencjalnych możliwości.
-Czkawka-zaczęła Astrid-oczywiście nic nie powiemy, ale jesteś pewien ,że chcesz narazić siebie i innych na takie niebezpieczeństwo?
Ian i Czkawka wymienili zgodne spojrzenia.
-Jakkolwiek, okrutnie by to nie brzmiało, wódz musi czasem podjąć trudne decyzje dla dobra większości ludzi-powiedział z błyskiem w oku i popatrzył na ukochaną przez niego dziewczynę- Tak. Jestem pewien.

No więc kolejny next gotowy. Mam nadzieję ,że się podobał mimo tego ,że pisałam go jednocześnie jedząc obiad, rysując i bawiąc się z chomikiem. ;) Nie mogłam się powstrzymać przed napisaniem go teraz :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz