sobota, 16 lipca 2016

Zastępca

 Łzy ulgi spływały po policzkach wodza Berk. Trzymając ukochaną w ramionach myślał tylko o tym, że powiedziała "tak". Wokół nich stała cała załoga statku Łupieżców i wpatrywała się w swojego wodza z szokiem i niedowierzaniem. Znaczna ich część zapewne wciąż nie wiedziała co się przed chwilą stało.Po kilku chwilach Astrid odsunęła się od narzeczonego z uśmiechem. Rozglądnęła się po swoich wojownikach i zapytała wikinga.
-No i co teraz? Czkawka, co ja mam zrobić?-sprawiała wrażenie jednocześnie pełnej euforii jak i nieszczęśliwej.
Zanim brunet zdążył cokolwiek odpowiedzieć, do pary podszedł naczelny dowódca wojska, drugi pod względem ważności wojownik w klanie. Pierwszym oczywiście był sam wódz.
-Przepraszam, że się wtrącę-zwrócił się do Astrid z lekkim uśmiechem na ustach-Ale ta sytuacja jest nadzwyczajna. Zdajemy sobie sprawę, że nie chciała pani odpływać i jesteśmy wdzięczni, że jednak to pani zrobiła.
-Za wielkiej szansy na odmowę to ja nie miałam-burknęła, na co reszta  Łupieżców parsknęła śmiechem.
-Ale teraz nie mamy podstaw by zmusić panią do powrotu.-uśmiech zniknął z jego twarzy, zastąpiony niepewną miną-Tyle, że prawo nakazuje nam w między innymi takich sytuacjach zostać z naszym wodzem choćby nie wiem co. Ja oczywiście nie mam zamiaru niczego wodzowi, to znaczy pani narzucać, aczkolwiek chciałbym zwrócić uwagę, że większość z nas właśnie ze względu na rodziny nie chciała dłużej zostać. A teraz będzie musiała....
-Sugeruje pan, że moje oświadczyny komplikują wam sprawy?-zdenerwowała się blondynka mrużąc groźnie oczy.
Starszy wiking się zaczerwienił.
-Nie, oczywiście, że nie-cofnął się kilka kroków. Po jego postawie widać było, że doskonale zna możliwości wojowniczki i trochę się jej boi.-Chciałbym jedynie....zasugerować, żebyśmy wrócili na wyspę, a...
-Co to to nie!-krzyknęła dziewczyna opierając dłoń na rękojeści doczepionego do paska miecza-Właśnie przyjęłam oświadczyny mojego chłopaka-tu rzuciła radosne spojrzenie Czkawce-i nie zamierzam się teraz z nim rozstawać, zwłaszcza, że według prawa-znów zerknęła na przestraszonego wikinga-mogę właśnie w tej chwili wrócić tam skąd właśnie wypłynęliśmy. A wy nie możecie mi tego zabronić.
Mówiąc coraz bardziej podchodziła do dowódcy.
-Ale p...p....pani-zająknął się-To zupełnie nie o to chodzi. Ja po prostu chciałem..
-Żebym popłynęła na wyspę, tak?! O to ci chodziło?!
-N..n..nie...ja chciałem...
-Nie zasłaniaj się teraz.-warknęła zaciskając ozdobioną pierścionkiem dłoń w pięść-Jeżeli jeszcze raz usłyszę podobną sugestię osobiście pozbawię cię pełnionych przez ciebie funkcji!
-Ale ja chciałem żeby pani zawróciła!-krzyknął przyparty do muru naczelny.
-Nie obchodzi mnie, że.....-Astrid zamurowało i trochę łagodniej dodała-Zaraz...co?
Dowódca westchnął ciesząc się, że udało mu się w końcu powiedzieć to co miał zamiar zasugerować od początku.
-Chciałem, by pani wróciła z wodzem Berk na Berk i poczekała tam do ślubu, by potem rozważyć dalsze kroki.
-A wy?-założyła ręce na piersiach-Przecież nie możecie zostać bez wodza.
-Może pani mianować zastępcę-zasugerował wypinając dumnie pierś, jakby już wiedział kogo wytypuje.-Na ten okres. A między czasie przylatywać na wyspę doglądając naszych spraw jak przystało na wodza...
-Proszę mnie nie pouczać-mruknęła, po czym uniosła głowę-Powiedzmy, że zgodziłabym się na taki obrót sprawy, ale mam pytanie. Czy sama mogę wybrać zastępce?
Staruszek zmarszczył brwi, a jego duma wyraźnie sflaczała, podobnie jak jego wypięta wcześniej klatka piersiowa.
-Teoretycznie-zaznaczył-Ale w takiej sytuacji najrozsądniejszą decyzją byłby wybór kogoś, kto przynajmniej zajmuje się podobnymi sprawami co wódz i jest na dobrej pozycji społecznej. Przecież nie weźmie pani na zastępce wieśniaka-parsknął.
Astrid rozejrzała się po zgromadzonych.
-Wobec tego, mam już zastępce, o ile wyrazi zgodę...
Naczelny uśmiechnął się pełen samozadowolenia i rozejrzał się po zebranych.
-No, ja oczywiście...-zaczął.
-Fabien, mógłbyś?-spytała wojowniczka, całkowicie ignorując starszego wikinga i patrząc na zszokowanego rudzielca stojącego w pierwszym rzędzie.
-Znaczy.....się....ja?-jąkał się.
-Tak ty-potwierdziła z uśmiechem, czując jak dłoń Czkawki zaciska się na jej dłoni.
-To niedorzeczność!-krzyknął starzec cały czerwony ze złości-To jeszcze szczeniak! On nie ma zupełnego pojęcia o tak ważnej funkcji! Wnioskuję o zmianę decyzji!
Patrząc na rozbawionych wybuchem dziadka zgromadzonych, Astrid nabrała pewności, że nie jest on ani szanowany ani lubiany wśród społeczeństwa. Podeszła i stanęła tuż przed nim.
-Sprzeciwiasz mi się?
-Mam prawo. A pani wodzostwo trwa kilka tygodni....Proszę wybaczyć, ale moja opinia jest bardziej poważana.
Blondynka roześmiała się i wskazała na kpiących z dowódcy Łupieżców.
-Właśnie widzę. Czy ktoś oprócz naczelnego pragnie złożyć sprzeciw?
Rozejrzała się, ale nikt nie uniósł ręki. Zerknęła na starca z aprobatą.
-Jakoś nie widzę tego poparcia-dodała.
-Ty bezczelna....-zaczął.
-Mimo całego szacunku,-przerwała mu spokojnie blondynka-Ale proszę nie umniejszać moich praw. Mianuję Fabiena moim zastępcą na czas mojej nieobecności. Gdy znów obejmę urząd pomyślę dokładnie nad rozmieszczeniem stanowisk i nie obiecuję, że utrzyma się pan na swoim stołku-naczelnego wmurowało. Po jego minie dziewczyna widziała, że gdyby nie była wodzem udusiłby ją na miejscu-A tymczasem. Odwiedzę wyspę Łupieżców w najbliższym czasie i oczekuję zastać mojego zastępcę tam gdzie powinien się znajdować-mrugnęła do Fabiena po czym znowu spojrzała na starszego wikinga-A pana proszę o pomaganie z całych sił Fabienowi, bo może każe mi to zastanowić się czy nie należy pana utrzymać na stanowisku.
Mina dowódcy zelżała. Dziewczyna obróciła się do zebranych.
-Upoważniam zastępcę Fabiena do kierowania wojskiem.
Po tych słowach rudzielec podszedł do wodza i uściskał blondynkę z całej siły. Życzył jej szczęścia, po czym uścisnął Czkawce rękę. Astrid dała znak do innego statku, by wypuścili Wichurę. Smoczyca podleciała na główny okręt i wylądowała obok narzeczeństwa. Wojowniczka powiedziała Śmiertnikowi, że poleci z Czkawką i Szczerbatkiem, na co samica oderwała się od podłoża i wzbiła w powietrze. Astrid wśród radosnych okrzyków wskoczyła na grzbiet nocnej furii tuż za narzeczonym i wtuliła się w jego plecy. Szczerbatek wyraźnie zadowolony z powrotu blondynki wzniósł się w powietrze z radosnym rykiem.

                                


Będziecie musieli wybaczyć mi nieobecność, ale złapałam kompletnego wakacyjnego leniuchaaaa i najzwyczajniej w świecie nie miałam jak napisać fajnego rozdziału. Ale w końcu jest. Mam nadzieję, że ok. Do nna
~Pass

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz