czwartek, 7 lipca 2016

Pożegnania

Astrid płakała w ramionach Czkawki. Kompletnie nie wiedziała co ma zrobić. Kiedy rano, z bólem głowy wyszła z domu obskoczyli ją prawie wszyscy Łupieżcy będący na wyspie i zażądali natychmiastowego powrotu na wyspę. Mimo próśb, gróźb i tłumaczeń oni byli ukierunkowani na jedno. Chcieli wrócić. Blondynka nie miała innego wyjścia niż się zgodzić. Ustalili, że wypływają dzisiejszego popołudnia. Godzina wypłynięcia nieuchronnie się zbliżała, a wojowniczka gdy tylko znalazła chwilę popędziła do ukochanego. Wydawał się wstrząśnięty całym obrotem spraw. Po chwili puściła go.
-Czkawka, co teraz?-wyszeptała przez łzy.
Wódz Berk pokręcił głową starając się hamować łzy.
-Nie wiem-odszepnął.
W myślach był na siebie tak wściekły jak jeszcze nigdy. Gdyby miał ten zasrany pierścionek, mógłby oświadczyć się jej teraz! Ale nie, dlaczego, przecież musiał się zgubić. Jeśli myśleć o tym z perspektywy czasu, Czkawka sam przyznałby, że bez pierścionka i tak byłoby podobnie, ale według niego w tym właśnie pierścionku zawarta jest największa...magia chwili,,,,największy przekaz. Po prostu nie wyobrażał sobie oświadczyn bez tej małej ozdóbki mającej tak wielkie znaczenie.
-Poradzimy sobie. Nie pozwolę ci odpłynąć.
-Czkawka...ja nie mam wyjścia-szlochała.
-Zawsze jest jakieś wyjście-odparł przestając się powstrzymywać. Łzy kapały z jego policzków jak krople deszczu w zimny dzień. Nie wyobrażał sobie, by nie widzieć Astrid przez dzień, a co dopiero odwiedzać ją raz na tydzień, albo i znając obowiązki wodza na dwa tygodnie. Nie. Nie zostawi tak tego. Musi coś....
-Panno Astrid-rzekł czyjś tubalny głos za nimi.
Blondynka szybkim ruchem dłoni otarła łzy i odwróciła się do długowłosego starszego mężczyzny z toporem przy boku i wielką, bujną brodą.
-Tak, Wilhelmie?-spytała lekko zachrypniętym tonem.
-Nasi ludzie szykują łodzie. Odpływamy za pół godziny. Mamy nadzieję, że podtrzymuje pani to co powiedziała pani rano?
-Tak-wymamrotała i zerknęła na Czkawkę-Popłynę z wami na waszą wyspę.
-Naszą wyspę, pani-poprawił ją wiking, po czym odszedł powolnym krokiem w kierunku portu.
-Sam rozumiesz.-powiedziała do ukochanego.-Ja na prawdę muszę to zrobić. Postaram się wrócić jak najszybciej.
-Astrid...-zaczął brunet.
-Przepraszam-pokręciła głową i posłała mu spojrzenie pełne tęsknoty, po czym odeszła.
Czkawka nie próbował jej gonić. Misja znalezienia zguby stała się teraz jeszcze bardziej ponaglająca. Młody wódz poprzysiągł sobie to i nie zamierzał odpuścić. Choćby Thor skierował przeciw niemu wszystkie swoje burze i błyskawice nie podda się. Nie pozwoli Astrid odpłynąć. Nie pozwoli jej dłużej czekać. Musi, na prawdę musi to w końcu zrobić. Pełen goryczy, po rozmowie z ukochaną jeszcze raz pobiegł do domu. Tym razem przeszuka wszystkie miejsca gdzie mógł zgubić się pierścionek jeszcze raz i niech bogowie dopomogą, znajdzie go.
W tym samym czasie Astrid poszła do swojego domu. Nie przestając płakać pakowała wszystkie swoje rzeczy do torby. Przeglądała wszystkie szkicowniki jeszcze raz, kiedy do jej pokoju weszła Valka.
-Astrid...-zaczęła, ale blondynka jej przerwała.
-Przepraszam. Zrozum, ja na prawdę nie widzę innej opcji. Muszę tam popłynąć.
Mama wodza skinęła głową.
-Rozumiem, ale czy...nie dało się zatrzymać Łupieżców na nieco dłużej?
Wojowniczka pokręciła głową ocierając spływającą po policzku łzę. Valka podeszła do niej i przytuliła ją mocno.
-Mówiłaś Czkawce?
-Tak-odszepnęła dziewczyna.
-I?
-Wytłumaczyłam mu, że nie mam innej opcji.
-Och Astrid...-kobieta przytuliła ją mocniej po czym oddaliła się-Będzie nam cię tu brakować...
-A mi was-odparła po czym zgarnęła notatniki do torby. Valka wyszła. Blondynka jeszcze przez chwilę siedziała na swoim łóżku i wdychała zapach swojego pokoju. Podeszła też do półek na broń, którą spakowała wcześniej. Podejmując szybką decyzję wyjęła znów szkicownik i wydarła z niego jeden obrazek. Był wyjątkowo udany. Przedstawiał ją i Czkawkę i. Razem. Na wzgórzu. Śmiejących się do siebie i patrzących sobie w oczy. Zostawiła rysunek na półce i wyszła z domu nie oglądając się za siebie. Poszła do domku Wichury, by pójść z przyjaciółką do portu. Podjęła decyzję, że zabierze smoczycę ze sobą, a Łupieżcy z trudem, ale na to przystali. Z torbą zarzuconą na ramię i smokiem u boku dotarła do portu. Jej rzeczy władowano na statek, a ona sama zeszła znów do portu. Czekali tam na nią przyjaciele.
-Wracaj szybko -powiedział Śledzik kiedy się żegnali.
Szpadka płakała razem z Astrid. Dziewczyny przytuliły się a bliźniaczka wyszeptała jej do ucha.
-Spróbuj nie wrócić.
Blondynka uśmiechnęła się ze smutkiem i wymieniła uścisk z Mieczykiem. Bliźniak poklepał ją po ramieniu i oznajmił, że Berk nie będzie już takie samo. Potem podeszła do Smarka. Za dawnych, dziecięcych lat nie podejrzewała, że wyjeżdżając będzie za nim tęsknić, ba, była wręcz przekonana, że będzie się z tego powodu cieszyć. Ale teraz? Z płaczem przytuliła kuzyna Czkawki.
-Będzie mi brakować droczenia się z tobą-powiedziała mu do ucha.
-I znęcania się nade mną też?-spytał tłumiąc łzy.
Wojowniczka się zaśmiała i uścisnęła go. Następnie pożegnała się z Wymem i Jotem, Sztukamięs, Chmurą, Ogniomiotem oraz Hakokłem. Smoki najwidoczniej rozumiały, że nie prędko ją zobaczą. Następnie podeszła do Iana. Chłopak nie starał się nawet powstrzymywać łez.
-Więc?
-Więc co?-spytał patrząc na przyjaciółkę.
-Przytul mnie głąbie!-krzyknęła krztusząc się łzami i rzuciła się w wyciągnięte ramiona przyjaciela.
-Dziękuję za wszystko-powiedział.
-Ja też-odparła.
-Nigdy nie byłem na wyspie na której będzie tak smutno jak na tej po twoim wyjeździe.
-A ja nigdy nie czułam, że robię coś tak bardzo wbrew swojej woli-szepnęła.
Ian nie pytał czy na pewno nie może czegoś robić. Był Łupieżcą przez tyle lat i rozumiał doskonale, że w tym przypadku nawet wódz jest na straconej pozycji. Na prawdę nie było innej opcji. Potem nadszedł czas pożegnania z Korą. Obie dziewczyny padły sobie w ramiona z płaczem.
-Zabiję cię.-wyszlochała rudowłosa.
-Za co?
-Za to, że będę tak bardzo za tobą tęsknić-szepnęła i jeszcze raz przytuliła przyjaciółkę. Astrid oderwała się od niej i podeszła do Szczerbatka. Podrapała go po głowie.
-Przepraszam Mordko. Muszę.-powiedziała i przytuliła smoka. Szczerbek oparł pysk o jej ramię, zupełnie jakby oddawał uścisk po czym puścił i kiwnął głową. Blondynka kiwnęła mu i odeszła kilka kroków, ale usłyszała za sobą czyjś krzyk.
-Astrid!!!
Odwróciła się i ujrzała pędzących w jej stronę Chase'a i Hazel. Oboje dosłownie rzucili się na nią płacząc.
-Wrócisz?-spytał Chase patrząc na nią przez łzy.
-Wrócę.-obiecała przytulając jego i dziewczynkę.
-Już tęsknię-szepnęła ciemnowłosa.
-Ja za wami też.
-Musisz jechać?-zapytała.
Astrid odchyliła się i spojrzała na dzieci, które tak bardzo zdążyła polubić i które tak polubiły ją. Kiwnęła głową w ich kierunku i wstała. Rozejrzała się. Nigdzie nie było osoby na którą czekała najbardziej. Przystanęła, a wtedy Łupieżca ze statku zawołał.
-Pani, załoga jest już gotowa.
-Idę-odparła i rozejrzała się raz jeszcze. Nic. Stłumiła napad szlochu. Obrzuciła wzrokiem przyjaciół i widząc Szpadkę wtulającą głowę w pierś Smarka uśmiechnęła się. Przyjrzała się jeszcze jeden, ostatni raz wyspie na której żyła, na której dorastała, na której zostało tak wiele osób, które tak kochała. Poczuła tak wielki żal, że musi to wszystko zostawiać. Zanim wsiadła na pokład kucnęła i dotknęła twardych, mokrych desek portu. "Ostatni dotyk Berk" pomyślała i zostawiając na ukochanej wyspie wszystkie swoje marzenia i plany, dołączyła do klanu, klanu którego była wodzem, a którego nigdy nie potraktuje jako...swojego klanu.
           

                  


Z lekkim opóźnieniem no ale jest.
Następnego można spodziewać się pojutrze ;) Ach jak ja kocham wakacje :D.
~Pass

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz