Czkawka i Astrid zmierzali właśnie do plaży Thora, gdzie Sączysmark i Śledzik rozpalali ognisko. Bliźniaki niosły całe zgrzewki miodu i przekąsek kłócąc się zawzięcie. Na widok opatrunku i usztywnienia na ręce As, przyjaciele od razu zaczęli wypytywać co się stało. Na wzmiankę o pudełeczku Smark wbił dziwne spojrzenie w Czkawkę. Wódz Berk odwrócił wzrok, wyraźnie unikając jego naglącego spojrzenia. Kiedy wszystko było gotowe, jeźdźcy zasiedli przy ognisku i zaczęli żywo rozmawiać. Atmosfera była bardzo przyjemna, a każdy z nich nie mógł uwierzyć, że obyli się bez takich spotkań tak długo. W końcu, po kilku opróżnionych słoikach miodu Mieczyk zaproponował grę w pytanie i wyzwanie. Czkawka, na ogół przeciwny tego typu zabawom zgodził się bez wachania. Reszta także na to przystała, z nie małym entuzjazmem. Tego typu zabawy przypominały im o dzieciństwie i wczesnej młodości podczas której takie spotkania były na pożądku dziennym. Do rozpoczęcia zabawy pierwszy zgłosił się Śledzik.
-A więc...-blondyn zatarł ręce, spoglądając po twarzach wybranych, aż jego wzrok stanął na bliźniakach.-Mieczyk. Pytanie czy wyzwanie?
Chłopak zastanowił się przez chwilę, po czym popijając solidny łyk miodu odparł.
-Pytanie.
Jeździec Sztukamięs nie musiał się długo namyślać.
-Co byłbyś w stanie poświęcić za swoją siostrę?
-Za nią?-Mieczyk wskazał ze zdziwieniem na Szpadkę-Złamanego szylinga bym za to zło wcielone nie dał-roześmiał się.
Bliźniaczka ryknęła śmiechem i poczęstowała brata kuksańcem w żebra. Zebrani pokładali się ze śmiechu, a Mieczyk zastanowił się dobrze nad wyborem.
-Astrid-postanowił w końcu-Pytanie czy wyzwanie?
Jej odpowiedź była z góry przesądzona.
-Wyzwanie-odparła bez wachania z błyskiem w błękitnych oczach.
Bliźniak uśmiechnął się, ale po chwili jego wzrok spoczął na złamanej ręce przyjaciółki. Mina mu zżędła i postanowił wymyślić inne zadanie niż rzucanie się do mrowiska.
-Przebiegnij się po wiosce krzycząc, że jestem najlepszym jeźdźcem jakiego widziałaś-zdecydował ku radości innych.
Astrid zmrużyła oczy i wstała.
-Ale jutro-dodał Mieczyk-w samo południe.
Blondynka przewróciła oczami i usiadła spowrotem.
-Jeszcze mnie popamiętasz-syknęła. Po chwili rozejrzała się po przyjaciołach.
Rzuciła ukradkowe spojrzenie na Sączysmarka i zdecydowała.
-Szpadka. Pytanie czy wyzwanie?
Bliźniaczka wzruszyła ramionami.
-Niech będzie wyzwanie.
Na to właśnie wojowniczka liczyła. Zapewne po tym co teraz powie, narobi sobie dwóch wrogów, ale nie przejmowała się tym. Obiecała, że pomoże, więc to zrobi. Odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się słodko do przyjaciółki
-Pocałuj Smarka-powiedziała.
Jeźdźczyni Zębiroga spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Ale, że....w co?-spytała niepewnie spoglądając na jeźdźca.
Kuzyn wodza nie widział jej spojrzenia, bo był zbyt zajęty piorunowaniem Astrid wzrokiem. Dziewczyna roześmiała się.
-W co tylko chcesz Szpadka-odparła.
Bliźniaczka rzuciła jej złowróżbne spojrzenie i podeszła do Smarka. Przy ognisku zapanowała cisza, po czym blondynka wygięła szyję i cmoknęła wikinga w policzek, po czym usiadła na swoim miejscu. Jej policzki przybrały kolor krwisto czerwonej bluzki Astrid, a Smark wyglądał jakby usilnie chciał zapaść się pod ziemię. Pełną szoku ciszę przerwała w końcu bliźniaczka.
-No więc, Czkawka.-mruknęła.-Pytanie czy wyzwanie.
-Pytanie-zdecydował wódz.
-Co zrobisz jak Astrid popłynie na Wyspę Łupieżców?
-Nie wiadomo czy popłynie-odparł szybko, na co As położyła mu rękę na ramieniu.
-Chyba będę musiała-szepnęła.
-Mieliśmy coś wymyślić-odparł wpatrując się w nią uważnie.
-Ale nie wymyśliliśmy.
-Jeszcze mamy dużo czasu.
-Mniej niż ci się wydaje.
-Skąd ta pewność?
-Oni chcą już wrócić do rodzin...
-Nie zostawisz mnie tu.
-Chyba będę musiała.
Ich zażartą dyskusję przerwał w końcu Smark. Odchrząknął chcąc szybko ukrucić napiętą atmosferę i powiedział.
-To może idźmy dalej....
-Chyba straciłem ochotę na zabawę-stwierdził Czkawka, patrząc urażonym wzrokiem na Astrid.
Dziewczyna chciała móc jakoś rozwiązać ten problem i zostać z wikingiem na Berk ale nie widziała innego wyjścia niż opuszczenie ukochanej wyspy. Musiała popłynąć...
Miła atmosfera prysnęła jak bańka mydlana. Po chwili ciszy Smark wstał szybko i złapał Czkawkę za ramię, nakazując mu wstać.
-Przepraszamy na chwilę.-mruknął i odciągnął zaskoczonego wodza na bok. Astrid schowała twarz w dłoniach i głośno odetchnęła.
-No i co ja mam teraz zrobić?-zapytała jakby samą siebie, ale odpowiedział jej Mieczyk.
-Jak nie chcesz, nie płyń.
-Ona musi-zaoponowała Szpadka.
-Niby czemu?-zdziwił się jej brat.-Przecież jest wodzem Łupieżców, może zrobić co chce.
-No właśnie, nie mogę-westchnęła blondynka-Nie mogę im odmówić, bo uznają to za zniewagę, a poza tym, żeby móc zostać na Berk musiałabym mieć jakiś niepodważalny powód. A takiego nie mam.
-A co masz na myśli mówiąc, niepodważalny powód?-zainteresował się Śledzik.
-O Odynie, nie mam pojęcia.-mruknęła wojowniczka-Musiałaby być jakaś wojna, konflikt, pakt, uroczystość....cokolwiek....
-A ślub?-wypalił Mieczyk.
Blondynka spojrzała na niego zaskoczona.
-Niby czyj?
-Nooo...-zająknął się, ale Śledzik mu przerwał.
-Czyjkolwiek. Czy ślub byłby powodem?
-Nie mam pojęcia-przyznała Astrid-Ale myślę, że w ostateczności...
Mieczyk i Śledzik wymienili znaczące spojrzenia, a Szpadka spojrzała na nich nic nie rozumiejąc.
-Bierzecie ślub?-spytała zszokowana, wywołując ogólną wesołość.
-Oczywiście, że nie!-krzyknął Mieczyk-Ty to jednak jesteś głupia.
-Odezwał się ten mądry-żąchnęła się bliźniaczka.
Astrid uśmiechnęła się, słysząc przekomażanie bliźniąt, ale jedna sprawa nie dawała jej spokoju.
-O jaki ślub wam chodzi?
-Żaden konkretny-wypalił Śledzik szybko. Zbyt szybko...
-Jak to żaden konkretny?-wtrącił bliźniak.
Tęgi blondyn obrzucił go taksującym spojrzeniem.
-Żaden konkretny mówię.
-Ale przecież....
-OCh, zamkniesz się kiedyś?!-jeździec Szukamięs wyraźnie chciał urwać tą konwersację.
-Okej...-wymamrotała zdezorientowana Astrid-O co chodzi?
-O nic.-urwał Śledzik.
-Kto ma ochotę na ciastka?-spytał szybko Mieczyk gorączkowo szukając ich w torbie.
Wojowniczka popatrzyła dziwnie na uwijających się chłopaków. Tak...Ci dwaj zachowują się wyjątkowo dziwnie....Wtedy nie miała jeszcze pojęcia dlaczego...
W tym samym czasie Sączysmark odbywał z Czkawką wyjątkowo poważną jak na nich dwóch rozmowę. Po odciągnięciu wodza na bezpieczną odległość Smark wbił w niego uparte spojrzenie.
-Czy ty sobie jaja robisz?-warknął.
-O co ci chodzi?-zdenerwował się brunet.
-Robiłeś ten pierścionek tak długo, nie po to żeby teraz schować go pod łóżkiem i zapomnieć o sprawie!
-Ja wcale nie zapominam-zaoponował wódz-Ja po prostu...czekam na odpowiedni moment.
-Jak będziesz czekać dalej to ona popłynie na tą cholerną Wyspę Łupieżców i tyle ją widzieli-syknął rozzłoszczony do granic możliwości Smark.
Czkawka dawno nie widział go tak zaaferowanego czymś co nie tyczy się jego osoby.
-A czemu tak właściwie ty chcesz mi pomóc?-spytał podejrzliwie.
Jego kuzyn obrzucił go zdziwionym spojrzeniem.
-Zgłupiałeś? Jesteś moim przyjacielem, a As przyjaciółką. Poza tym ona mi pomaga, więc ja pomogę jej.
-Pomaga ci w....?-chciał wiedzieć wojownik.
-Nieważne-Smark lekko się zaczerwienił ale natychmiast zmienił temat.-Czy ty wreszcie weźmiesz się w garść i zapytasz ją?
-Smark...-westchnął Czkawka-Ja zapytam, tylko nie wiem jeszcze.....kiedy.
-To się sprecyzuj-wiking ściszył głos obawiając się czy nie słychać ich przy ognisku.-Rozmawiałem z Ianem. On też myśli podobnie. Powinieneś to zrobić jak najszybciej.
-Ale czemu tak bardzo ma mi zależeć na czasie?
-Czy ty na prawdę nie masz mózgu, czy tylko udajesz?-zdenerwował się Smark.
-Dotychczas to ty go nie miałeś więc dziwi mnie, że wreszcie się obiawił-odbił pałeczkę wódz.
-Dobra w każdym razie...-uciął tę rozmowę jeździec Hakokła-Ona musi wypłynąć. Wiesz to od samego początku, kiedy została tym zasranym wodzem.
-Ale może to się da jakoś...-plątał się wiking.
-Nie da się.-odparł pewnie jego kuzyn- Jedyne co może ją zatrzymać to jakaś wojna, podpisanie paktu, same ważne uroczystości...
-Mam rozpętać wojnę?-zdziwił się Czkawka.
Smark lekko trzepnął go w głowę.
-Ty myśl trochę po tym miodzie!-skarcił go. Sam miał dość mocną głowę, do alkoholu ale za wodza wolał nie ręczyć-Ważne uroczystości.
-Jakie?-nie zrozumiał wiking.
Sączysmark wywrócił oczami. Z pijanym Czkawką zdecydowanie zbyt ciężko się rozmawia...
-Ślub kretynie, ślub!
-Ślub..-powtórzył zataczając się lekko-Czyj ślub?
-Twój idioto!-wrzasnął jeździec.
Zebrani przy ognisku popatrzyli na niego dziwnie, ale on zbył ich machnięciem ręki i ściszył głos.
-Musisz się jej oświadczyć jak najszybciej rozumiesz?
-Teraz tak-bąknął wódz.
-A więc...kiedy?
-A żebym ja to na Thora wiedział...

No to następny...
Postaram się jeszcze dzisiaj dodać na Olimpijskich, ale z tą klawiaturą to zaraz mnie szlag jasny trafi xd.
Mam nadzieję, że taki lżejszy rozdział był spoko, bo później coś tam się będzie działo ;).
A więc żegnam na dziś.
~Pass
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz