niedziela, 10 lipca 2016

Starania

 Czkawka biegał po domu wciąż usiłując znaleźć pierścionek. W końcu, po przeszukaniu nawet kosza na śmieci stracił nadzieję, że zguba znajdzie się właśnie w jego domu. Gdyby miała tam być już dawno by ją znalazł. Zrozpaczony w końcu postanowił zapytać mamy gdzie ostatnio widziała ten nieszczęsny pierścionek. Na to pytanie Valka odpowiedziała zdziwieniem.
-Przecież sam mi go dałeś, żebyś nie wpadł na równie głupi pomysł-wytłumaczyła mu.
Wódz Berk odetchnął z ulgą, nie wierząc własnej głupocie i własnemu szczęściu.
-Kiedy ci go dałem?
-Po incydencie z Gretą-miała na myśli kobietę której o mało Czkawka nie oświadczył się poprzedniej nocy-Dałeś mi go przed pójściem do łóżka i kazałeś mieć go przy sobie.
Wiking złapał się za głowę.
-A ja przez ten cały, cholerny czas szukałem go w domu.-powiedział bardziej do siebie niż do matki.
Kobieta pokręciła głową z rozbawieniem.
-Najpierw trzeba było mnie zapytać.-po tych słowach wyciągnęła drewniane, zdobione pudełeczko z kieszeni kamizelki-Proszę, tylko nie zgub.
Po tych słowach odeszła. Chłopak wciąż nie dowierzając w swoje szczęście otworzył pudełko i na widok srebrnego pierścionka z niebieskimi i zielonymi kamieniami o mało nie rozpłakał się z ulgi. Natychmiast jednak przypomniał sobie, że Astrid niedługo wypływa. Gnany przerażeniem, że nie zdąży się z nią pożegnać i przy okazji poprosić ją o coś bardzo ważnego, pobiegł od razu do jej domu. Nawet nie pukając wbiegł po schodach i otworzył z rozmachem drzwi do jej pokoju. Okazał się on całkiem pusty. Czkawka z rozpaczą rozglądnął się po gołych ścianach, na których nie było już rysunków jego ukochanej, części do broni, nic. Puste półki wyraźnie wskazywały na to. że blondynka wychodząc z tego domu nie miała nadziei na rychły powrót. Brunet zrobił kilka kroków w głąb pokoju przyglądając się ze smutkiem pustej, otwartej szafie na ubrania, pustym ścianom i półkom, kiedy zauważył, że na jednej z nich coś leży. Podszedł do niej szybkim krokiem. Niegdyś jego ukochana kładła tam swoje topory, miecze, łuki i kołczany ze strzałami, ale teraz poza ziejącą pustką  znajdowała się tam jedynie pomięta, wyrwana ze szkicownika kartka. Czkawka wziął ją i od razu ujrzał jeden z najlepszych rysunków Astrid przedstawiających ich razem. Na widok porzuconego szkicu poczuł się jakby dziewczyna wraz z domem, pokojem, wioską, zostawiła na Berk wszystkie spędzone z Czkawką chwile. Zacisnął zęby. Może i nie zdążył zastać jej w pokoju, ale to nie znaczy, że nie zdąży dotrzeć do portu na czas. Chwycił rysunek i wepchnął go sobie do tej samej kieszeni kombinezonu w której miał pudełeczko z pierścionkiem, po czym gnany nadzieją wypadł z domu blondynki. Biegnąc jak szalony do portu nie reagował na zdumione spojrzenia mieszkańców i zapytania o samopoczucie. Dobiegając do portu widział wracających z niego Iana i Korę. Ian miał zaczerwienione oczy, a Kora szlochała w jego ramię. Na widok Czkawki w jej oczach błysnęła złość. Zatrzymała go jednym szarpnięciem i krzyknęła.
-Ty idioto! Jak mogłeś nie przyjść!-może gdyby nie zatkany nos brzmiałaby trochę groźniej, ale teraz jej głos przypominał beczenie najedzonej smoczymiętką kozy.
-Odpłynęli?-spytał, czując jak gula bezsilnej złości na siebie samego wybucha w jego piersi.
Ian kiwnął głową w odpowiedzi i obrzucił go taksującym spojrzeniem nie bacząc na wściekłą dziewczynę u jego boku.
-Dlaczego nie przyszedłeś? Astrid na prawdę chciała żebyś tam był.
-Szukałem tego zasranego pierścionka!-wykrzyknął zrozpaczony wódz.
-Jakiego pierścionka?-Kora najwidoczniej nie była zbyt dobrze zaznajomiona z sytuacją.
-Chciałem oświadczyć się Astrid-wykrztusił Czkawka pocierając ze złością czoło.
Rudowłosa wytrzeszczyła na niego oczy, ale zaraz potem zwróciła się do Iana.
-Wiedziałeś?-chłopakowi nie udało się umknąć przed jej czujnym spojrzeniem.-Wiedziałeś! Dlaczego mi nie powiedziałeś do jasnej cholery!-trzepnęła go w ramię i zanim zdążył się odezwać zwróciła się na powrót do Czkawki i warknęła-A ty co tu jeszcze robisz?! Masz pierścionek, wiesz gdzie płynie, masz smoka. Leć, oświadcz się i nie waż się wracać bez niej!
Czkawka czując się jak żołnierz na musztrze kiwnął szybko głową i pobiegł do portu by znaleźć Szczerbatka. Biegnąc zauważył też wracających w ciszy Smarka i Szpadkę oraz Śledzika i Mieczyka. Ich smoki wlekły się smutno za nimi. Wódz Berk przebiegł obok nich i zerknął z rozpaczą na znikające za horyzontem statki Łupieżców. W oka mgnieniu ujrzał równie smutnego i rozżalonego jak on sam Szczerbatka, leżącego na pomoście i patrzącego w dal na odpływające statki, na których były jego dwie przyjaciółki. Nocna furia machała smętnie ogonem, odganiając dokuczliwe owady i nie reagowała na wołanie Czkawki z daleka. Zareagował dopiero kiedy wiking podbiegł i krzyknął mu prosto do ucha.
-Szczerbek!
Nocna furia uniosła głowę i popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.
-Lecimy Mordko-powiedział wódz drżącym głosem i spojrzał w horyzont.
-Lecimy odzyskać Astrid


              

Znów przepraszam za opóźnienie i żałośnie króciutki rozdział, ale mogę wam obiecać, że w zamian następny będzie jutro ;)
~Pass

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz