W końcu po jeszcze kilku żartach i pytaniach do narzeczeństwa, oboje postanowili na chwilę opuścić towarzystwo i udać się na spacer. Sami! Wobec tego trzymając się za ręce i rozmawiając dotarli do tej samej doliny, w której Czkawka po raz pierwszy spotkał Szczerbatka, w której młodzi po raz pierwszy się pocałowali no i oczywiście w której Astrid po raz pierwszy zaufała brunetowi. Nie ma co...miejsce budzące wspomnienia. Tego im było trzeba. Blondynka usiadła wygodnie na kamieniu tak by mieć widok na jezioro, a jednocześnie opierać głowę na ramieniu Czkawki, który siedział obok. Chłopak wpatrywał się w swoją narzeczoną w świetle popołudniowego słońca i czuł, że jest na prawdę szczęśliwy. Objął jej plecy i razem wpatrywali się w wodę. W końcu brunet wstał i podał dłoń ukochanej.
-Chodź.
Dziewczyna uniosła brwi zastanawiając się gdzie też Czkawka może chcieć ją zaprowadzić. Nie musiała jednak długo czekać na odpowiedź, bo chłopakowi wystarczyło, że wstała. Jednym ruchem przerzucił ją sobie przez ramię i nie czekając na jej reakcję wskoczył do lodowatej wody. Kiedy blondynka wypłynęła poczęstowała narzeczonego chlapnięciem i udała obrażoną.
-Mogłeś chociaż powiedzieć, że chcesz wrzucić mnie do wody-mruknęła zrzędliwie-Zdążyłabym się chociaż przygotować psychicznie...
-Dawno razem nie pływaliśmy-przerwał jej rozpoczynający się dopiero monolog, bez większego poruszenia ocierając twarz.
-Dżentelmen by poprosił-żachnęła się odpływając kawałek.
Podpłynął do niej i zerknął na jej mokrą twarz z łobuzerskim uśmiechem.
-Gdybyś szukała dżentelmena, nigdy w życiu nie przyjęłabyś moich oświadczyn.
Zmrużyła oczy, po czym westchnęła, podpływając.
-Co racja, to racja-szepnęła wplatając palce w jego mokre włosy.
-Ale jeśli wolisz dżentelmena...-tym razem on odpłynął, drocząc się z nią. Po raz kolejny podpłynęła i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć rzekła.
-Och, zamknij się już- po czym pocałowała go namiętnie, skutecznie namawiając go do zaprzestania żartów. Machając nogami pod wodą, by się nie zanurzyć całowali się coraz namiętniej. W końcu podpłynęli do brzegu na tyle blisko, by Czkawka dostał do dna stopami. Szybkim ruchem przybliżył Astrid jeszcze bliżej, a blondynka, nie zaprzestając pocałunków, oplotła nogami jego talię. Chłopak przytrzymał ją za uda, by mu się nie wyślizgnęła i poczęstował ją jeszcze jednym pocałunkiem. Po dłuższej chwili oderwał się od ukochanej. Oboje dyszeli jakby przebiegli co najmniej 5 milowy maraton, a nie po prostu się całowali. Brunet uśmiechnął się zawadiacko i szepnął.
-Teraz zachowam się jak dżentelmen i sprawię ci komplement-popatrzył na nią z udawaną powagą po czym dodał-Fantastycznie całujesz.
Astrid roześmiała się perliście i wzruszyła ramionami.
-Co racja, to racja-powtórzyła swoją wcześniejszą kwestię, wywołując śmiech narzeczonego.-Już wiem po co chciałeś wejść do tej wody.-chlapnęła na niego wodą marszcząc nos.
-Nie mów, że nie chciałabyś częściej tak...pływać?-uniósł brwi w niemym pytaniu.
-Oj, chciałabym-mruknęła i spojrzała w jego cudownie zielone oczy-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Uśmiechnął się i znów ją pocałował. Tym razem było to tak delikatne, jak muśnięcie skrzydeł niewidzialnego motyla, albo mglisty dotyk wiatru. Po tym uśmiechnął się jeszcze raz do narzeczonej i powoli podpłynął do brzegu. Astrid wyszczerzyła zęby, wpatrując się w niebo i dziękując Odynowi, że postawił tego wątłego wtedy chłopaczka na jej drodze i co ważniejsze...nie pozwolił mu zejść z tej drogi. Po chwili opuściła głowę i również wyszła na brzeg. Była już końcówka lata, które w tym roku ciągnęło się wyjątkowo długo, lecz czuć było nieuchronnie zbliżającą się zimę. Astrid zadrżała, gdy powiew chłodnego wiatru zaszalał dookoła niej. Czkawka zerknął w zachmurzone już niebo, zastanawiając się kiedy takie chmury zdążyły przyjść. Po chwili zwrócił sobie uwagę, że podczas ich kąpieli miał ciekawsze rzeczy do roboty niż patrzenie w górę. Podszedł do blondynki i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć z góry spadł na nich drobny deszczyk.
-Wracajmy-powiedział do narzeczonej.
-Nie domyśliłam się-roześmiała się przewracając oczami.
Chłopak objął ją, starając się zapewnić jej choćby złudzenie ciepła, co w połączeniu z jak na złość, z każdą sekundą pogarszającą się pogodą, dało marny rezultat. Nie zdążyli znaleźć się w połowie drogi do domu, gdy rozpętała się prawdziwa burza. Czkawka zdjął rękę z pleców Astrid wiedząc, że i tak nie ma to większego sensu i szybko pobiegli do wioski. Wpadli do domu Czkawki, który znajdował się bliżej tej części lasu i zatrzasnęli za sobą drzwi. Szybko pozamykali wszystkie okna i dopiero wtedy odsapnęli po długim biegu. Matki Czkawki nie było w domu, ale chłopak nie zmartwił się tym zbytnio. Przy takiej pogodzie mogła zatrzymać się u którejkolwiek ze swoich przyjaciółek, lub chociażby w karczmie. Młody wódz natychmiast poszedł po suche ręczniki i wręczył dwa z nich Astrid. Oprócz tego dał jej też swoje suche ubrania, by mogła zdjąć z siebie mokre rzeczy. Kiedy on sam się przebrał, zabrał się za zaparzanie herbaty. Po chwili blondynka wyszła z łazienki ukazując się w zbyt dużej na siebie koszulce Czkawki i również za dużych spodniach. Mokre, rozpuszczone włosy okalały jej twarz. Gdy herbata była już gotowa usiedli na fotelu i okryli się obszernym kocem, pod same szyje. Trzymając gorące kubki w zmarzniętych dłoniach wolno pili rozgrzewający napój. Po chwili Astrid pociągnęła nosem.
-Jak nic będziemy chorzy przez te twoje pomysły.
-Za pogodę jeszcze nie odpowiadam-odparł uśmiechając się.-Sama przyznasz, że z początku było ciepło.
-Może i tak-przyznała, odkładając kubek. Wtuliła się w pierś wodza i oparła na niej głowę. Chłopak jeszcze ciaśniej otulił ich oboje kocem i pogładził dłonią jej mokre włosy. Oboje, mimo, że nie było nawet wieczoru czuli przemożne zmęczenie i mimo starań nie zdołali się mu oprzeć. Wtuleni w siebie nawzajem i okryci grubym kocem zasnęli głębokim, lecz spokojnym snem.
Liriana przechadzała się właśnie po jednym z płynących na Berk statku Rubieżców. Jej rodzice płynęli pierwszym z kolei, lecz ona postanowiła, że popłynie drugim, na którym byli jej przyjaciele, a zarówno ci którzy zamierzali trochę dłużej zostać na Berk. A jeżeli już nasunął się temat Berk, to dzisiaj statki klanu jej ojca miały dobić do brzegu przy porcie wyspy. Liriana niezmiernie cieszyła się na spotkanie ze wszystkimi z Berk...a w szczególności z jednym znajomym. Czkawką. Już kiedy oboje ustalili, że ich związek nie ma przyszłości i rozstali się w przyjaźni, dziewczyna wiedziała, że to był błąd. Przecież pasowali do siebie idealnie! Wyglądali nawet podobnie. No prawie...Co prawda kolor włosów i oczy mieli takie same, ale kształt twarzy i ogólny zarys ich obu postaci nie dawał złudzeń, że z pewnością nie są spokrewnieni. Lirianę, już w wieku trzynastu lat Czkawka bardzo intrygował, ale kiedy Valka pokazała mu jego szkic, narysowany przez jakąś Altri...czy coś takiego...nie słuchała uważnie po tym jak kobieta jej go pokazała. W każdy razie. Szkic w wykonaniu tajemniczej artystki był nad wyraz dokładny, ale co innego zafascynowało dziewczynę. Czkawka co prawda już wcześniej nie był brzydki, ale teraz? Dawała sobie głowę uciąć, że nie widziała przystojniejszego faceta! A zgodnie z jej przekonaniem każdy, dosłownie każdy, przystojniak musiał być jej. Oczywiście warunki do tego miała idealne. Była szczupła, ale nie zbyt szczupła. Krągłości miała, nie chwaląc się idealne, a twarz dopełniała uroku. Tego dnia ubrała czarne, obcisłe spodnie i szmaragdową bluzkę z niedyskretnym dekoltem. Włosy jak zwykle rozpuszczone, wyczesała dokładnie i podpięła kilka pasm z boku głowy. Reszta nie potrzebowała poprawek. Była przekonana, że Czkawka z pewnością zachwyci się jej wyglądem. Bo i owszem, było się czym zachwycać, przynajmniej według niej. Na chwilę musieli przycumować łódź do jakiejś mniejszej wyspeki by przeczekać gwałtowną burzę, ale niedługo potem ruszyli w dalszą drogę. Dotarli na Berk, na którym wciąż lekko siąpiło. Valka powitała ich bardzo ciepło i od razu zaprowadziła do twierdzy, gdzie czekała, przygotowana wcześniej uczta. Kobieta przeprosiła za nieobecność wodza i oznajmiła, że pójdzie go poszukać zostawiając Rubieżców w towarzystwie pozostałych Wandali. Liriana podbiegła do odchodzącej Valki.
-Czy ja również mogę iść?-spytała ze słodkim uśmiechem-Dawno nie widziałam Czkawki,
Matka wodza spojrzała na nią z wysoko uniesionymi brwiami, gdy usłyszała jej sugestywny ton, ale mimo to uśmiechnęła się nie pewnie, czując, że nie wypada odmawiać gościom.
-Oczywiście, że możesz-westchnęła więc i obie udały się do domu wodza. Weszły do cichego domu z początku sądząc, że nikogo w nim nie ma, ale kiedy poszły dalej i znalazły się w salonie przekonały się, że jednak ktoś jest. Na fotelu spał słodko Czkawka, którego widokiem Liriana była absolutnie zachwycona. Ale co gorsze. Obok niego, również na fotelu, leżał zwinięty jakiś kulfon z wystającymi blond włosami. Valka podeszła i potrząsnęła bruneta za ramię mówiąc mu żeby wstał. Po chwili ocknął się, podobnie jak to coś wyglądające jak gniazdo. Oboje wstali szybko i dopiero gdy się wyprostowali Liriana zorientowała się, że TO COŚ to dziewczyna. Ubrana była w za dużą niechlujnie wyglądającą koszulkę i również za duże spodnie. Z jednej strony głowy włosy całkiem jej oklapły, za to z drugiej były potargane i wyglądały jak druga głowa. Oprócz tego dziewczyna miała czerwony nos i przymrużone oczy. Może i byłaby ładna, gdyby się trochę ogarnęła, ale Liriana nie potrafiła tego stwierdzić. Przeniosła wzrok na Czkawkę wyglądającego tak przesłodko, że aż zaparło jej dech w piersiach. Brązowe włosy miał cudnie rozczochrane, aż proszące się by przeczesać je palcami, a zieleń jego oczu raziła ją nawet z odległości metra.
-Czkawka!-pisnęła. i rzuciła mu się na szyję. Na ten widok blondynka zrobiła zaskoczoną minę i spojrzała na Valkę oczekując wyjaśnienia. Tamta nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bo chłopak odsunął od siebie brunetkę i jeszcze raz na nią popatrzył próbując ją sobie przypomnieć. Po chwili jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu i radości.
-Liriana?

No więć jak obiecałam jest, a nawet trochę wcześniej xd, ale o to się chyba nie obrazicie? I jak, był ok?
Następny dopiero za dwa tygodnie, więc troszkę mnie nie będzie. W każdym razie mam nadzieję, że to co napiszę za te dwa tygodnie będzie zaczapiste.
Do następnego ;(
~Pass








~Pass