niedziela, 25 grudnia 2016

Podejrzenia

 Astrid Hofferson (już niedługo Haddock) była bardzo zadowolona z wizyty na wyspie Łupieżców...Do czasu...Rodzina Fabiena była bardzo miła, a Łupieżcy przyjaźnie nastawieni, jednak coś jej w tym wszystkim nie pasowało. Z początku nie zwracała uwagi na spojrzenia jakimi jest obrzucana przez naczelnego jak i przez matkę swojego zastępcy, jednak po dłuższym czasie spędzonym na wyspie zaczęło ją to zastanawiać, a może nawet...martwić. Jasne, oboje mieli dobre powody by nie darzyć jej miłością, jednak w ich spojrzeniach nie było zwykłego żalu, pogardy, nienawiści czy smutku. Było coś...zastanawiającego, niemal groźnego. Oboje ilekroć koło nic przechodziła mieli w oczach taki...dziwny błysk, zupełnie jak wygłodniałe wilki które dostrzegły bezbronnego, młodego jelonka na skraju lasu. Po wnikliwszych obserwacjach dziewczyna doszła nawet do wniosku, że mają oni niemal identyczny kolor oczu. Ciemno, ciemno brązowy niemal wpadający w czerń, który szczególnie wieczorem na prawdę mógł napawać przerażeniem. Prócz tych dziwnych spojrzeń zachowanie tej dwójki również budziło czujność wojowniczki. Szczególnie zapadła jej w pamięć sytuacja mająca miejsce późnym wieczorem, kiedy wódz wyszła na spacer. Idąc wzdłuż zatoki jej oczom ukazała się mała łódka z dwoma rosłymi mężczyznami w środku. Ukryła się za kamieniem i chodź nie mogła usłyszeć co mówią poszczególne osoby, przynajmniej popatrzyła na ich zachowanie. Do mężczyzn okrytych ciemnymi płaszczami podszedł spokojnie, w ogóle się nie maskując naczelnik Wilchelm, do którego po chwili dołączyła Ilgrid, mama Fabiena. Oboje przywitali się z przybyszami uściskami dłoni po czym zaczęli rozmowy, które wyglądały Astrid na swobodne pertraktacje pomieszane z żartami. Owszem mogłaby wparować tam i zażądać od tajemniczej czwórki wyjaśnień, jednak doszła do wniosku, że po pierwsze jeżeli są to zwykli morscy handlowcy jakich wiele na Archipelagu, tylko zrobiłaby z siebie pośmiewisko, czego nie chciała zwłaszcza w obecności mamy swego zastępcy, jeśli jednak w grę wchodziły mętne interesy stwierdziła, że najwięcej dowie się od szpiega (a w tym przypadku szpiegów), którzy nie wiedzą, że zostali zdemaskowani. Wobec tego wpatrywała się w stojącą na brzegu czwórkę i ich swobodne zachowanie podczas rozmowy i zaczynała już powoli tracić czujność, gdy nagle jeden z przybyszy sięgnął do wnętrza łódki i wyjął z niej jakiś papier oraz kałamarz z piórem. Zarówno Wilhelm jak i Ilgrid szczegółowo przeczytali jego treść po czym złożyli swe podpisy opierając kartkę o kamień leżący za nimi. Na koniec jedna z osób wyciągnęła spod płaszcza coś dziwnie wyglądającego jak zakrzywiony sztylet i lekko podrzuciła go, by po kilku podkręceniach móc na powrót złapać go za rękojeść. Cała czwórka obejrzała ostrze, o którym najwyraźniej jeden z przybyszów dużo mówił po czym pożegnała się. Dwójka przybyłych wsiadła do łódki i odpłynęła za najbliższym wybrzeżem natomiast wyraźnie zadowoleni naczelnik i matka zastępcy wodza oddalili się w dwie przeciwne strony. Astrid nie mając żadnych dowodów i masę podejrzeń udała się do pokoju Fabiena. Głupio było jej tak wchodzić bez zapowiedzi jednak uznała, że sprawa nie może czekać. Zapukała do mosiężnych drzwi, które po upływie dosłownie kilku sekund otworzyła jej Viera. Obie dziewczyny bardzo polubiły się od czasu przyjazdu As na wyspę, wobec tego matka Cedricka od razu ustąpiła jej miejsca i z szerokim uśmiechem zaprosiła do środka.
-Co cię sprowadza? Myślałam, że śpisz.-wyraziła swoje zaskoczenie, zbierając zabawki śpiącego już syna z podłogi.
-W moim przypadku sen o tej godzinie byłby wręcz niemożliwy-zaśmiała się Astrid-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
-Ależ skąd. Wiesz przecież, że zawsze jesteś mile widziana.-uśmiechnęła się ciemnowłosa.-Przyszłaś porozmawiać z Fabienem?
-W zasadzie to tak, ale chciałabym żebyś przy tym była. Chcę poznać twoje zdanie na temat moich przypuszczeń.
-No tak-roześmiała się Viera- Kobieca intuicja zawsze niezastąpiona.
Obie się do siebie uśmiechnęły, po czym żona zastępcy otworzyła kolejne drzwi prowadzące do mniejszego gabinetu jej męża. Fabien pochylony nad wielką mapą kreślarską obrócił się na pięcie i na widok dziewczyn jego twarz rozjaśnił uśmiech.
-Co cię sprowadza Astrid?-spytał pocierając ramię dłonią.
Blondynka uniosła ręce w górę,
-Że też wszyscy muszą o to pytać! Może w czymś przeszkodziłam?
-Przestań-machnął ręką Fabien-Niby w czym?
Wojowniczka uśmiechnęła się znacząco i szturchnęła lekko stojącą obok Vierę.
-No wiecie, młode małżeństwo...dziecko śpi...duży pokój...
Ciemnowłosa obrzuciła ją zabawnym spojrzeniem i zaczęła się śmiać, podobnie zresztą jak jej mąż.
-Nie martw. Tak fatalnego wyczucia czasu to nawet ty nie masz-zachichotał Fabien.
Chwilę jeszcze pożartowali po czym blondynka podeszła do czteroosobowego, małego stolika i usiadł na jednym z krzeseł, po czym zaprosiła małżeństwo na miejsca obok siebie, poważniejąc nagle.
-Przejdźmy może do rzeczy.
-Stało się coś?-zaniepokoił się Fabien.
-Tak...znaczy...nie-zmieniła zdanie wojowniczka, a po chwili zastanowienia dodała-Znaczy nie do końca. To wy musicie mi powiedzieć czy coś się stało, bo w sumie tak podejrzewam, ale nie mam pewności i nie chcę rzucać oskarżeń...
-Na miłość Thora Astrid-przewróciła oczami Viera po czym lekko przewróciła oczami uśmiechając się szelmowsko-Przestań gadać bez sensu i powiedz o co chodzi.
-Tak jest pani profesor-zaśmiała się dziewczyna. Obie kobiety zaczęły wymieniać się przyjacielskimi docinkami kiedy Fabien zwrócił im uwagę.
-Ale dziewczyny do rzeczy.
Blondynka odetchnęła głęboko i opowiedziała im czego świadkiem była w zatoce. Z każdą sekundą opowieści wzrok Viery robił się coraz bardziej zdenerwowany i pełen złości, a wzrok Fabiena pełen niedowierzania i zwątpienia.
-Nie znam ich tak dobrze jak wy, wobec tego chciałabym spytać was jak powinnam to interpretować...
-Nie możesz zarzucać mojej matce zdrady klanu!-oburzył się zastępca-Jest mu bardziej wierna niż ja kiedykolwiek będę w stanie!
-Ale ja wcale....-zaczęła Astrid, lecz przerwał jej.
-Poza tym na pewno da się to jakoś racjonalnie wytłumaczyć...-głos chłopaka drżał ze zdenerwowania.
-Fabien, do cholery!-nie wytrzymała jego żona.- Astrid nawet nic nie zasugerowała! Jedynie opowiedziała nam co widziała. Nie naskakuj na przełożoną jakby właśnie zarzuciła ci zdradę!-mówiąc to podkreśliła słowo "przełożona" jak gdyby chciała jeszcze dobitniej powiedzieć mężowi by nie przesadzał.
Fabien przeczesał ręką gęste rude włosy, po czym odetchnął głęboko i spojrzał blondynce w oczy.
-Przepraszam Astrid. Nie chciałem żeby to tak zabrzmiało. Po prostu wszystko w tym opisie wygląda dosyć podejrzanie, a ja na prawdę znam dobrze moją matkę i nigdy nie podejrzewałbym jej o coś takiego. Sama rozumiesz jaki wpływ ma szok na to co człowiek mówi.
Wojowniczka uśmiechnęła się półgębkiem do swojego zastępcy i kiwnęła głową, na znak, że nie ma do niego żalu, po czym odezwała się do małżeństwa.
-Rozumiem twoje zdenerwowanie Fabien, ale wciąż nie wiem co mam myśleć. Muszę cię jednak przeprosić, lecz to co widziałam trochę mówi samo za siebie...
Rudowłosy zastępca pokręcił energicznie głową, lecz nim zdążył się odezwać uprzedziła go Viera, jednocześnie kładąc dłoń na przedramieniu ukochanego.
-Niestety Fabien. Astrid ma rację. Fakty zdecydowanie działają na niekorzyść twojej matki. Nim coś powiesz wiedz, że pamiętam jak lojalna była twoja matka wobec klanu...jednak jak mogę ci przypomnieć było to za panowania Albrechta.
Fabien schował twarz w dłoniach.
-Na prawdę podejrzewasz moją matkę?-uraza i głęboki smutek w jego głosie spowodował, że Astrid natychmiast zapragnęła zmienić swoje podejrzenia, jednak Viera okazała się być nieugięta.
-Wybacz mi, jednak sam widzisz co się z nią dzieje. Odkąd dowiedziała się, że rządy w klanie przejmuje ktoś od Wandali mało jej piorun nie trzasnął. Nie pamiętasz jak zareagowała na przybycie Astrid? Oczywiście mam do twojej matki wielki szacunek, jednak nie ufam jej na tyle by móc w przyrzec na Odyna, że nie ma nic wspólnego z mętnymi interesami Wilhelma.
-Ja jej ufam-warknął Fabien- I jestem na milion procent pewien, że niema ona nic wspólnego ze spiskowaniem przeciw Astrid.
-Skąd wiecie, że Wilhelm spiskuje przeciw mnie?-wyraziła na głos swoje myśli blondynka.
-Nie wiemy-poprawiła się Viera.-Po prostu wszystko na to wskazuje, zupełnie jak w przypadku...-urwała patrząc na męża i po chwili taktownego milczenia zmieniła temat-Sama wiesz Astrid, że nie darzy cię on sympatią-mówiąc to lekko się zaśmiała-I po prawdzie nie byłoby to wielkie zaskoczenie gdyby rozmyślał głęboko jak zająć twój stołek.
Wódz Łupieżców kiwnęła głową i dodała
-To to on już od dawna robi. Jeżeli mam być szczera to nawet niezbyt mnie to interesuje jeżeli nie przenosi się to na bezpieczeństwo mieszkańców. Jednak niepokoi mnie wciąż cała ta sytuacja.
-Na Odyna- westchnął Fabien- Wy na prawdę podejrzewacie moją matkę.
-Fabien przykro mi...-zaczęła tłumaczyć się blondynka, jednak ciemnowłosa jej przerwała.
-A mi nie-odezwała się iście stalowym głosem. Wojowniczka spojrzała na nią zaskoczona.-Nie bądź dzieckiem. Nie żyjemy w świecie pozbawionym zdrajców, w którym wszyscy są dla wszystkich mili.
-Według ciebie moja matka to zdrajczyni?-naskoczył na żonę rudowłosy chłopak.
-Według mnie-zmierzyła go zimnym spojrzeniem-twoja matka zachowuje się jak zdrajczyni i jeżeli mam być szczera ma ku temu duży potencjał.
-A więc takie masz o niej zdanie? A myślałem, że się lubicie!-skrzywił się Fabien.
-Nie wpadło ci do głowy, że ja w przeciwieństwie do niektórych umiem odsunąć moje osobiste odczucia na bok, wziąć się do cholery w garść i przyjąć fakty?!
-Sugerujesz, że ja tego nie potrafię?!-krzyknął jej mąż.
-Najwyraźniej nie!-jej głos z każdym słowem stawał się coraz bardziej oziębły, a mina oznaczała ponurą determinacje do wygrania tej kłótni.
-Viera to moja matka na Odyna!
-A więc pozwolisz zagrażającej klanowi babie panoszyć się po wyspie tylko dlatego, że to twoja matka?!
-Ona nie zagraża klanowi!-wykrzyknął Fabien.
-Nie możesz mieć takiej pewności!-odwarknęła-To, że jesteś zwykłą pierdołą i nie potrafisz podjąć żadnej decyzji bez pomocy mamusi, to nie znaczy, że raz w życiu nie możesz przyznać mi racji bez konsultacji z nią!
-A więc teraz jestem pierdołą tak?!-doprowadzony do granic cierpliwości chłopak wstał gwałtownie od stołu przewracając krzesło w tył, nie zwracając nawet uwagi, że w pokoju obok śpi jego syn.-Powiem ci coś.-rozgniewany wzrok wbił w żonę.-Podjąłem już kilka decyzji bez wiedzy matki. I do tej pory myślałem, że są one dobre...
-Ciekawe jakie to decyzje-prychnęła ciemnowłosa z pogardą spoglądając na męża.
-Decyzja by się z tobą ożenić. Do tej pory uważałem ją za najlepszą jaką podjąłem w życiu-jego głos z donośnego krzyku przeszedł do cichego złowieszczego szeptu.
-A teraz za jaką ją uważasz?-syknęła.
-Na prawdę nie wiem.-po raz ostatni spojrzał żonie w oczy po czym wyszedł trzaskając drzwiami. Kiedy tylko się zamknęły, Viera zupełnie odrzuciła maskę stanowczej, nieugiętej uczestniczki poważnej kłótni i znacznie zgarbiła się na krześle i oparła czoło o dłoń. Oczy momentalnie zaszły jej łzami. Astrid która do tej pory patrzyła na kłótnie małżeństwa z rosnącym przerażeniem postanowiła odrzucić swoje przemyślenia na później i dotknęła ramienia przyjaciółki.
-Na prawdę nie wiem jak mam cię przepraszać.-westchnęła-Niepotrzebnie zaczynałam temat...
-To nie twoja wina-pociągnęła nosem ciemnowłosa potrząsając głową. W tym momencie rozległ się cichy płacz Cedricka dochodzący z pobliskiego pokoju. Viera głęboko odetchnęła po czym oparła dłonie o stół by się podnieść. Astrid widząc zmęczenie na zapłakanej twarzy nowej przyjaciółki powstrzymała ją przed wstawaniem i lekko pchnęła na krzesło.
-Siedź, ja pójdę-zapewniła, po czym szybko poszła do pokoju małego syna Viery i Fabiena. Chłopczyk leżał w drewnianym łóżeczku i cicho płakał, przytulając małego misia. Gdy tylko Astrid pojawiła się w pokoju wbił w nią spojrzenie wielkich, zapłakanych oczu. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
-Spokojnie mały. Nic się nie stało.
-Maaammaaa-zajęczał zanosząc się płaczem. Blondynka wyjęła go z łóżeczka i ułożyła sobie jego główkę na ramieniu.
-Ciiiiiichutkoo, mamusia przyjdzie do ciebie później. Na razie nie jest w zbyt dobrym stanie wiesz?
Po dosłownie minucie kołysania Cedrick przestał płakać i na powrót zaczął szykować się do snu. Astrid w tym samym czasie analizowała zdarzenia sprzed kilku minut. Kłótnia Viery i Fabiena nieodwracalnie zamazała jej obraz ich idealnego małżeństwa. Do tej pory uważała ich wręcz za parę bez żadnych wad, wręcz wzór do naśladowania. Tak na prawdę to głównie na nich ostatnio zbudowała sobie cały wygląd małżeństwa. Tak też od zawsze wyobrażała sobie związek swój i Czkawki. Praktycznie nie brała pod uwagę kłótni towarzyszących małżeństwu, dlatego tak bardzo przeraziły ją słowa i zachowanie obojga małżonków podczas sprzeczki. Dość już wiedziała o ich wzajemnych uczuciach i była wręcz pewna, że niedługo się pogodzą jednak na prawdę zaczęła się gruntownie zastanawiać, czy chciałaby kiedykolwiek usłyszeć od Czkawki, że decyzja o ślubie z nią uważa za złą decyzję. Wątpliwości co do ślubu zaczęły piętrzyć się w niej coraz bardziej. Wcześniej była pewna swego ale teraz? Z jednej strony chciała wyjść za Czkawkę tak bardzo. Miałaby poczucie, że na zawsze i nieodwracalnie ten urokliwy chłopak będzie jej partnerem. Do końca życia...Jednak każdy medal ma dwie strony. Przeraźliwie bała się, że z chwilą ślubu skończy się zakochanie, romantyzm, delikatne flirty i miłosne porywy, a zacznie się codzienna rutyna. Zamiast wspólnych śniadań i rozmów zacznie się jedzenie w biegu, szybkie pożegnanie i cały dzień rozłąki po którym jedyne co sobie powiedzą to to jak bardzo są zmęczeni i pójdą spać. Zaczęła zastanawiać się czy małżeństwo, które ma na celu jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyć, tylko ich od siebie nie oddali...
Po prawdzie istniała jeszcze jedna wątpliwość którą Astrid nosiła w sercu od chwili zaręczyn na statku. Zastanawiało ją bowiem to czy pomimo zapewnień Czkawki o wcześniejszych planach zaręczyny były w pełni planowane. Takie wątpliwości, które z czasem zaczęły blednąć, kłótnia Viery i Fabiena z nieznanych bondynce powodów rozbudziła. Martwiła się, że chłopak zaręczył się z nią nie z miłości, jednak po prostu ze zwykłego strachu przed jej odjazdem. Po tych rozmyślaniach wreszcie zwróciła uwagę na to, że Cedrick zasnął. Delikatnie włożyła go do łóżeczka i pogłaskała po gęstych włoskach gładząc po głowie. Patrząc na spokojną twarz dziecka uśmiechnęła się do siebie. W jej myślach zupełnie przeciwnie do wcześniejszych rozterek pojawiła się wizja jej i Czkawki pochylających się nad ich własnym dzieckiem. Jej uśmiech stał się szerszy, jednak tylko przez chwilkę, bowiem to marzenie było możliwe do zrealizowania jedynie, jeżeli faktycznie wyszłaby za Czkawkę, czego oczywiście bardzo chciała, lecz z drugiej strony....Ehhhh, Astrid szybko odepchnęła te myśli czując jak jej zwoje mózgowe zdecydowanie się przegrzewają pod natłokiem przeciwnych myśli. Jeszcze raz pogłaskała Cedricka po czym wyszła z pokoju.
-Znów śpi-poinformowała Vierę zamykając drzwi. Jednak kiedy się odwróciła zobaczyła przyjaciółkę spoczywającą twarzą na stole. Podeszła bliżej by przekonać się, że dziewczyna zasnęła, po czym wróciła do pokoju jej oraz Fabiena, by zabrać stamtąd koc i przykryć przyjaciółkę. Może nie będzie jej najwygodniej jeśli spędzi tę noc na stole lecz wojowniczka, mimo, że nie była słabeuszką była wręcz przekonana, że nie zdoła przenieść dziewczyny do łóżka, nie budząc jej przy tym. Wchodząc do ich pokoju zauważyła, że nie jest on pusty. Opierając się plecami o łóżko siedział Fabien z brodą podpartą ręką i wzrokiem wbitym w ścianę. Kiedy weszła jego wzrok na chwilę się na nią przeniósł. Blondynka zatrzymała się obok niego po czym odetchnęła głęboko i zaczęła.
-Fabien przepraszam. To ja zaczęłam tą rozmowę i ponoszę winę za waszą kłótnię. Przepraszam, po prostu musiałam się z kimś podzielić tym co widziałam.
-To nie twoja wina-powiedział szybko.-Nie masz za co przepraszać.
-Viera powiedziała mi to samo-uśmiechnęła się lekko-Jednak uważam, że niepotrzebnie zaczynałam o tym mówić.
-Cieszę się, że z tym tutaj przyszłaś.-wyznał rudowłosy-Przecież od czego ma się zastępców. A ja i Viera się dogadamy nie martw się.
-To wiem. Jesteście dla siebie stworzeni.
Fabien uśmiechnął się na samą myśl o ukochanej, po czym potarł czoło.
-Martwi mnie tylko to czy wybaczy mi to co powiedziałem. Bo widzisz, trochę się uniosłem. W gruncie rzeczy nigdy nie miałem wątpliwości co do tej decyzji ani jej wartości. Viera...ona na prawdę wynagradza mi każdą życiową porażkę. Nigdy w życiu bym jej nie skrzywdził, ani nie pozwolił by ją skrzywdzono.
-Wierzę ci Fabien. Widzę jak na nią patrzysz.-blondynka położyła dłoń na jego ramieniu.- Viera ci wybaczy nie martw się. Kocha cię.
Chłopak uśmiechnął się półgębkiem.
-A ja ją. I...-popatrzył na Astrid-Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem. Na prawdę cieszę się, że tu z tym przyszłaś i jeżeli mam być szczery na prawdę rozumiem wasz obecny niepewny stosunek do mojej matki. Po prostu z początku nie mogło mi się to pomieścić w głowie.-Prychnął śmiechem-Nie żeby teraz mogło. Ale faktycznie gdyby był to ktoś inny niż moja matka wydawałoby mi się to podejrzane. A tak w ogóle...gdzie jest Viera?
Blondynka roześmiała się cicho.
-Zasnęła w tym samym miejscu w którym siedziała. Poszłam uśpić Cedricka, a jak wróciłam, już spała.
-Cedrick się obudził?
-Tak ale spokojnie, opanowałam sytuację-znów się uśmiechnęła.
Fabien oddał uśmiech.
-Dziękuję Astrid.
-Nie ma za co, no co ty.
-Przecież wiesz, że jest. Z początku myślałem, że będziesz dla mnie jedynie przełożoną, której wizyt będę bał się jak ognia-zaśmiał się wstając z podłogi.-A stałaś się na prawdę bardzo dobrą przyjaciółką.
-Miło mi to słyszeć-blondynka wyszczerzyła zęby.
Pomożesz mi przenieść Vierę?-zapytał.
-Jasne-odparła wojowniczka i razem poszli do pokoju obok.
Astrid odsunęła krzesło i uniosła głowę ciemnowłosej by nie trzasnęła o kant stołu, podczas gdy Fabien z łatwością uniósł ją w górę. Blondynka oparła jej głowę o jego ramie i otworzyła im drzwi. Uśmiechnęła się na sam widok tego jak barczysty wysoki wiking z wielką delikatnością trzymał drobną żonę. Wyglądała w jego ramionach niczym jeden z małych misiów w rękach Cedricka. Wojowniczka minęła parę po czym odchyliła kołdrę, by Fabien mógł ułożyć żonę w łóżku. Kiedy dokładnie ją przykrył odprowadził Astrid do drzwi.
-Jeszcze raz dziękuję Astrid.
-To ja dziękuję.-odparła dziewczyna, po czym przyjacielsko przytuliła swojego zastępce i udała się do swojej komnaty. Niestety nie dane było jej przejść tej drogi, bez przeszkód. Tuż obok ostatniego zakrętu przed swoim pokojem usłyszała czyjeś ciche szepty dochodzące z pokoju obok. Pokoju Ilgrid


                                          Znalezione obrazy dla zapytania Astrid Hofferson gif

Juhuuu
Wróciłam! Wejście smoka! xDD
NA wstępie, albo raczej końcu ;) Chciałabym życzyć wam wszystkich wesołej pozostałości świąt, mam nadzieję, że dzisiejszy i wczorajszy dzień był spędzony w rodzinnej świetnej atmosferze ;) no i oczywiście względnie spokojnego sylwestra ;)
Co do nexta, już wy najlepiej ocenicie czy wyszłam z wprawy :D
Następny, ciężko mi powiedzieć, za tydzień? Jednak tak dużo już przegapiłam, że zastanawiam się czy nie napisać go wcześniej. Dla świętego spokoju możecie sprawdzić w czwartek ;)
Jesteście najlepsi
~Pass


czwartek, 22 grudnia 2016

#Powrót, na stałę

Na wstępie do tej notki chciałabym was z całego serca przeprosić.
Zachowałam się niedojrzale, samolubnie i bardzo nie w porządku nie informując was o mojej decyzji zaprzestania pisania na blogu.
Tak, nie przesłyszeliście się. Podjęłam decyzję o zamknięciu tego bloga....


Ale....no cóż.
Każdą decyzję można zmienić :D Mój kryzys twórczy, emocjonalny i uczuciowy minął, a przynajmniej taką mam nadzieję i postanowiłam kontynuować opowiadanie w które włożyłam już tak dużo wysiłku i na które w gruncie rzeczy mam pomysł.
Długo rozważałam czy nie powrócić do was pod...inną nazwą...z inną historią...no ale hej.
Miałam "odwagę" odejść bez słowa, to trzeba mieć odwagę powrócić z przeprosinami. Poza tym szczerze wątpię czy byłabym zdolna pisać z innego konta. Czułabym sie trochę.....zakłamana.
W każdym razie jeszcze raz z całego serca przepraszam. JEsteście najlepszymi czytelnikami pod słońcem. Przepraszam zarówno tych którzy odsunęli już tego bloga i uznali go za sprawę zamkniętą, tych którzy dopiero go poznali i mieli nadzieję na kontynuację, jak i tych moich najwierniejszych czytelników którzy wciąż wierzyli że wrócę i odświeżali archiwum codziennie :3.
Obiecuję na co tylko chcecie że już was nie zawiodę i proszę o wybaczenie za moje tchórzostwo.
Kocham was wszystkich.
~Pass


PS. next pojawi się na tym weekendzie idealnie na święta ;)

piątek, 16 września 2016

-Przerwa-

 Nie wiem jak mam was przepraszać za dotychczasową nieobecność ale chcę żebyście wiedzieli, że nie jest to spowodowane lenistwem, jak można się po mnie spodziewać xD.
 Cała ta nieobecność była uzasadniona tym, że w tamtym tygodniu w czwartek miałam wypadek, wobec którego, złamałam sobie dwa palce. Jak się domyślacie ciężko mi z nimi pisać ;). Zresztą ten tekst pisze za mnie koleżanka, a ja dyktuje xD. Z góry chciałabym przeprosić, ale będziecie musieli zrozumieć, że do conajmniej następnego tygodnia nie dam rady pisać nextów, chyba że uda mi się wykombinować kogoś kto napisze co dyktuje.
Jeszcze raz przepraszam i proszę o zrozumienie w takiej sytuacji...
Mam nadzieję, że wytrwacie ;)

niedziela, 4 września 2016

Zmiany u Łupieżców

  Astrid postanowiła zostać na wyspie Łupieżców jeszcze dwa dni. Fabien zaprowadził ją do pokoju, który do tej pory zajmował wódz. Obszerne, dwuosobowe łóżko stało na środku wielkiego pokoju. Po lewej stronie, tuż obok okna znajdowało się wielkie biurko z mapą całego Archipelagu wiszącą na ścianie. Cały pokój łącznie ze zwierzęcymi skórami wiszącymi na ścianach, perfekcyjnie naostrzonymi toporami zawieszonymi po przeciwległej stronie pokoju i różnymi innymi rodzajami broni wykonanej z najwyższej jakości materiałów z wysadzanymi klejnotami rękojeściami, sprawiał wrażenie urządzonego przez kogoś nie żałującego pieniędzy. Młoda Hofferson rozglądała się po pokoju z pewnym niepokojem, zupełnie jakby nie dowierzała, że od niedawna ten pokój i wszystko co w nim jest należy do niej. Podziękowała swojemu zastępcy i usiadła przy biurku, przejeżdżając dłonią po mahoniowym blacie. Odetchnęła głęboko i otworzyła wypchaną papierami szufladę. Wyjęła wszystkie dokumenty i poprosiła któregoś z żołnierzy o dostarczenie jej zbiorów archiwów z ówczesnych lat. Skoro od teraz miała przejąć obowiązki wodza, musiała choć trochę zorientować się w polityce jaką prowadzili jej poprzednicy. Zagłębiła się w różnorakie dokumenty i po chwili ze zdziwieniem stwierdziła, że choć jej ojciec, Albrecht Perfidny, był brutalnym, aroganckim i nie baczącym na ludzką krzywdę gnojkiem, to musiała przyznać, że był bardzo dobrym wodzem. Mimo tego, że kilka rzeczy zrobił na prawdę źle, między innymi sprawa z wojskiem, obowiązkami, zabijaniem smoków i całą resztą złych decyzji, to na prawdę dbał o klan. Nawiązał z odległymi na północ klanami bardzo korzystne pakty. Jako sprzymierzeńców zaskarbił sobie takie klany, o których blondynka nigdy wcześniej nie słyszała. Jego polityka wymiany surowców była na prawdę obiecująca i znacznie poprawiała majętność wyspy. Po długim rekonesansie wojowniczka postanowiła nie dokonywać żadnych zmian w gospodarce wyspy, która działała na prawdę prężnie. Jedyne zmiany dokona w sprawach związanych z wojskiem, smokami i godnym życiem zwykłych mieszkańców. Zmęczona dziewczyna poszła spać dopiero kilka godzin po północy, by na drugi dzień obudzić się przed szóstą. Rano zasiadła do śniadania z rodziną Fabiena. W pewnym momencie jego matka przerwała wesołą rozmowę wojowniczki i April pytaniem, które wydawało się całkiem wyjęte z kontekstu rozmowy.
-Powiedz mi dziewczyno. Czy dobrze wspominasz wodza Albrechta?
Tak właśnie...To był jedyny zwrot jakim zwracała się do Astrid. Nigdy nie powiedziała do niej po imieniu, czy też jakoś inaczej niż...dziewczyno. Zupełnie jakby blondynka według .... nie zasługiwała na to by zapamiętać jej imię. Natomiast gdy mówiła o Albrechcie wymawiała jego imię i tytuł, zupełnie jakby wciąż był wodzem. Astrid rozumiała, że do przyzwyczajenia się do tej diametralnej zmiany ludzie będą potrzebowali trochę czasu, ale sposób w jaki rozbiła to mama Fabiena wyraźnie sugerował dziewczynie, szybkie opuszczenie wyspy a najlepiej stanowiska. Blondynka jednak nie zamierzała dać się zdegradować i spojrzała pewnie w oczy kobiety.
-Nie, proszę pani. Wspominam go bardzo źle.
-To dziwne-rzekła nieprzyjemnym głosem Ilgrid-Większość mieszkańców wspomina go wspaniale. Wręcz CHCĄ by wrócił.
Blondynka zagryzła zęby i zacisnęła pięści pod stołem, lecz zdołała wydusić pozornie miłym głosem.
-Cóż. Na razie się chyba na to nie zapowiada.
-Dobry wódz to podstawa dziewczyno-warknęła matka Fabiena-Powinien dobrze rządzić i trzymać klan w ryzach, a wątpię byś ty nadawała się do tego...-zastanowiła się chwilę po czym dodała- do czegokolwiek poza lataniem na tych swoich jaszczurkach.
-To są smoki-syknęła nowa przywódczyni klanu Łupieżców- I postaram się żeby zmieniła pani o mnie zdanie.
-Wątpię bym kiedykolwiek zmieniła zdanie o kimkolwiek od Haddocka.
-Mamo przestań!-warknął Fabien.
Kobieta posłała mu jadowite spojrzenie i odsunęła się od stołu, po czym nie mówiąc nic odeszła od stołu, przy którym zapadła niezręczna cisza. Rudowłosy zastępca wodza odchrząknął i zwrócił się do blondynki.
-Przepraszam cię Astrid. Moja mama ma...-zawachał się.
-Uraz do rodziny mojego przyszłego męża-stwierdziła spokojnie-Rozumiem to i nie mam tego nikomu za złe.
-Nasz ojciec...-zaczęła Cassandra, ale przerwała pod karcącym spojrzeniem April
-Powiedz-zachęciła ją wojowniczka.
-Nasz ojciec...zginął z ręki...jednego z Haddocków.
Blondynka pokiwała spokojnie głową. Rozumiała ich żal wobec rodziny wodza Berk. Nie wykluczała też faktu, że tym który zabił ojca jej rozmówców mógł być nawet Czkawka. W końcu na wojnie...różnie się dzieje.
Resztę śniadania zjedli w milczeniu, a potem Fabien wraz z żoną i synem poszli na chwilę do siebie, a siostry zastępcy zaprowadziły wodza do byłej areny do walki ze smokami. Astrid oczywiście nie miała zamiaru od razu kazać Łupieżcom latać na smokach, ale póki co miała zamiar pokazać dzieciakom które do tej pory chodziły na szkółkę zabijania smoków, że można się z tymi gadami również zaprzyjaźnić. Wobec tego, podczas trwającej właśnie lekcji zabijania Astrid weszła na arenę w towarzystwie sióstr Fabiena.
-Dzień dobry-przywitała się wesoło.
-Witamy-odparł nauczyciel nie podzielając jej entuzjazmu-Co panią tu sprowadza?
-Chciałabym pokazać młodym coś nowego. Chyba nie będzie z tym problemu?-spytała.
-Właściwie to będzie-nauczyciel założył ręce na piersiach. Wojowniczka nie znała jego imienia. Był on krzepkim ciemnowłosym mężczyzną dobiegającym czterdziestki. Gdyby na Berk ktoś odpowiedział jej w taki sposób nie miała by mu tego za złe. Mógł mieć gorszy dzień. Aczkolwiek Fabien poinstruował ją wcześniej, by nie dała sobie wejść na głowę, czego nie zamierzała robić w żadnym wypadku. Wobec tego założyła ręce na piersiach i wbiła w nauczyciela surowe spojrzenie.
-Wydaje mi się, że jednak nie.-powiedziała stanowczo opierając dłoń na rękojeści topora.

Wiking wbił w nią zaskoczone spojrzenie, po czym odchrząknął i szybko wyszedł z areny. April popatrzyła na Astrid z uśmiechem i pokazała jej uniesiony ku górze kciuk. Dziewczyna odwróciła się do równie zaskoczonych jak nauczyciel dzieci. Miały one około 13 lat i była ich szóstka. Szybko się sobie przedstawili. Dziewczynka z ogniście rudymi włosami związanymi w warkocze nazywała się Fiona, dwóch chłopców o identycznie ostrzyżonych, czarnych włosach i łobuzerskich uśmiechach przedstawiono Astrid jako bliźniaków Gondala i Hanka. Kompletnie nie wiedziała który jest który. Następnie poznała nieśmiałą blondynkę o imieniu Reyna i jej kuzynkę Hernę. Jako ostatni przedstawił jej się Fren-brunet o bardzo ciemnych, prawie czarnych oczach i przyjaznym uśmiechu. Wojowniczka zapytała ich o to czego jak dotąd się nauczyli i pochwaliła za widoczny zapał. Następnie zapytała czy zgodzą się na krótką demonstrację tego, czego ona nauczyła się na Berk. Młodzi zgodzili się z zaciekawieniem i na polecenie wodza wyszli poza arenę, by oglądać widowisko z bezpiecznego miejsca. Kiedy przyszli wikingowie zgromadzili się przy kratach od zewnętrznej strony Astrid, ku ich zdziwieniu odpięła topór od paska i odrzuciła go na przeciwległą stronę areny, tak, by wbił się w sam środek będącej tam tarczy. Następnie odetchnęła głęboko i podeszła do opuszczonej klapy obok siebie. Złapała za wajchę i przekręciła ją tak, by klapa się uniosła, a wyjście z klatki smoka stanęło otworem. Jak na sygnał, po chwili wypadł z niej dorosły Koszmar Ponocnik, o pięknej, malinowo-fioletowej barwie z bardzo ciemną, wręcz czarną głową. Gdy tylko zobaczył wojowniczkę, odwrócił się w jej stronę rycząc przeraźliwie i otwierając paszczę. Dziewczyna stała spokojnie na przeciw szarżującego gada, a potem, z gracją torreadora z meksyku, odsunęła się na bok, tak, że rozwścieczony smok minął ją o milimetry i ledwo zatrzymał się, unikając bliższego spotkania ze ścianą. Blondynka, korzystając z jego chwilowej dezorientacji rozbiegła się i wskoczyła mu na głowę. Wściekły smok zionął ogniem, podpalając przy tym pustą beczkę w rogu pomieszczenia, lecz nie mógł trafić w stojącą na nim dziewczynę. Po chwili jednak wpadł na lepszy pomysł pozbycia się pasażera na gapę. Smok stanął jak wryty i jak na zawołanie cały wybuchnął szkarłatnymi płomieniami. Moment wcześniej Astrid złapała go za jak wiadomo nie zapalające się rogi i jednym szarpnięciem przyciągnęła jego głowę do ziemi. Dzieci, siostry Fabiena oraz przypadkowi ludzie zgromadzeni przy Arenie wpatrywali się w to wszystko z fascynacją. Po chwili ciało Ponocnika przestało płonąć, a on sam przestał się opierać. Blondynka puściła jego rogi i stanęła przed nim. Mieszkańcy wyspy Łupieżców po raz pierwszy widzieli coś takiego. Na ich oczach smok, który przed chwilą z całej siły pragnął zabić człowieka, teraz stał naprzeciw całkiem bezbronnej, pozbawionej broni dziewczyny. I co ich najbardziej zdziwiło-zaufał jej.

                                   Znalezione obrazy dla zapytania astrid gif

Next opóźniony, przez problemy z netemmm ;)
W każdym razie chciałabym jeszcze coś dodać. Mianowicie: bardzo martwi mnie to, że poza trzymającą rękę na pulsie Smile, nikt inny od kilku nextów nie komentuję. Dlatego bardzo proszę was o napisanie choćby jednego słowa. Będę przynajmniej wiedziała, że jesteście ;)
Do nna kochani <3
~Pass

środa, 31 sierpnia 2016

Nauka

 Jeżeli zapytalibyście Czkawkę o najbardziej żenującą scenę z jego życia, przedstawiłby właśnie "lekcje latania na smokach" z Lirianą, która przerodziła się w coś....innego. Ale zacznijmy od początku. Oboje znaleźli Szczerbatka w Smoczej Akademii, bawiącego się wesoło z Hakokłem. Nocna furia na widok swojego przyjaciela rzuciła się ku niemu z radością i przewracając na podłogę, poczęstowała porcją śliny, która nie dawała złudzeń co do tego, że ostatnim posiłkiem smoka była ryba. Lili, choć do tej pory zgrywała pewną siebie odsunęła się od smoka z oczami wielkimi z przerażenia. 
-On....cię...liże.-wyjąkała.
"Taak, dziękuję za spostrzeżenie. Nie domyśliłbym się" pomyślał wódz Berk z przekąsem i patrząc przepraszająco na przyjaciela wstał i kiwnął głową w stronę brunetki.
-Nie bój się. Nie zrobi ci krzywdy-po czym patrząc żartobliwie na nocną furię dodał-Chyba.
Liriana zerknęła na niego niespokojnie i podeszła nieco bliżej.
-N..n...na pewno?
Chłopak przewrócił oczami.
-Tak, na pewno.
-Ufam ci Czkawka-zapewniła go i obdarzyła jednym z tych swoich uroczo niewinnych uśmiechów które wyprowadzały wikinga z równowagi, nie mówiąc już o myśli, że miał to znosić jeszcze przez dwa ciężkie tygodnie. Już teraz zastanawiał się jak to wszystko zniesie, a nie wyobrażał sobie, żeby miała zostać choćby dzień dłużej. Dlatego też zignorował jej uroczy ton i uśmiech tylko szybko złapał za rękę i pociągnął w stronę smoka, po czym powoli położył jej dłoń na jego pysku. Szczerbatek odbierając negatywne nastawienie swojego jeźdźca do dziewczyny, patrzył na nią z podejrzliwością, lecz dał się pogłaskać, bez większych wybryków.
-No widzisz? Nic ci nie zrobi.
-W dotyku jest...niemal jak wąż.
-Jego łuski są znacznie twardsze od łusek węża-odezwał się głos za nimi. Szybko się odwrócili i ujrzeli dość hmmmm... puszystego chłopaka w wieku Czkawki o krótkich blond włosach i wielkiej księdze w ręce. Śledzik podszedł do nich i pogłaskał Szczerbatka po czym patrząc na Lirianę kontynuował wywód-Nocna furia, bo takiego gatunku jest Szczerbatek należy do klasy  uderzeniowej. Rozpiętość skrzydeł wynosi dokładnie 14 metrów, co jest idealne w stosunku do długości ciała 8 metrów. Waga stosunkowo niewielka jak na smoka. Jedynie 0,8 tony. Stworzony do szybkich lotów z przeszkodami. Maksymalna liczba splunięć wynosi oczywiście 6, lecz oprócz tego może bronić się zębami które wysuwają się na zawołanie, podobnie zresztą jak lotki na całej jego długości odpowiedzialne za zwrotność.
Czkawka słyszał to wszystko miliony razy i znał wszystkie wymiary smoka na pamięć, jednak Lili, dla której było to czymś nowym gapiła się na blondyna jak na ósmy cud świata. Mrugnęła kilka razy zanim wreszcie coś powiedziała. 
-Nie zrozumiałam nic z tego co powiedziałeś ale wydaje mi się, że jesteś mądry...
Wódz, gdy tylko to usłyszał miał ochotę plasnąć się mocno w czoło. Śledzikowi jednak to schlebiło. Wypiął dumnie pierś i kiwnął głową.
-Dziękuję bardzo. My się chyba jeszcze nie znamy.-wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny-Jestem Śledzik.
-Liriana-zarumieniła się brunetka i podała dłoń chłopakowi, który sprawnie ją ujął i szarmanckim gestem od którego Czkawka poczuł się jakby zaraz miał zwrócić obiad z dziewiątych urodzin, pocałował ją w dłoń. Dziewczyna zachichotała i odwróciła się do wodza.
-Widzisz? Tak należy obchodzić się z kobietą.-upomniała go patrząc na niego z pogardą.
Wiking już miał powiedzieć, że nie widzi w pobliżu żadnej prawdziwej kobiety, ale powstrzymał się ostatkiem sił, mając na uwadze dobre stosunki z drugim klanem. Zamiast tego zacisnął zęby i zaczął zaciskać paski od siodła Szczerbatka. Podczas gdy on to robił Śledzik i Liriana wdali się w rozmowę. A właściwie...to Śledzik mówił a Lili słuchała. Blondyn opowiadał jej o Sztukamięs, która zresztą zaraz do nich podeszła domagając się pieszczot. Za ten czas Czkawka przygotował Szczerbatka do lotu z brunetką, a kiedy skończył usiadł oparty o smoka i powiedział.
-Ja nie wiem Mordko. Jeżeli tak dalej pójdzie to Liriana przeprowadzi się tu na stałe. A tego, o Thorze broń, chyba nikt by nie chciał
Smok w odpowiedzi skinął głową w kierunku rozmawiających i znacząco spojrzał na swojego jeźdźca. Chłopak po chwili zrozumiał o co mu chodzi i zreflektował się.
-Przepraszam już się poprawiam. Nikt, oprócz Śledzika.
Szczerbek zarechotał i podniósł się widząc jak w ich kierunku zmierza Lili.
-To co? Zaczynamy?-uśmiechnęła się.
-Jeżeli chcesz.-wskazałem jej siodło i strzemiona i wyjaśniłem co ma zrobić żeby wsiąść. Pomijając fakt, że cztery razy wsiadła na smoka tak, że przed sobą widziała jego ogon i, że chyba z dziesięć razy upewniała się czy odcień jej bluzki pasuje do siodła i czy nie powinna go zmienić, to wsiadanie nie było nawet takie złe. W porównaniu z tym co stało się później wręcz....bajkowe.
Kiedy już siedziała na smoku i Czkawka wyjaśnił jej na czym polega kierowanie Szczerbatkiem wsiadł za nią na siodło z zamiarem wzbicia się w powietrze nie wyżej niż górne kraty Smoczej Akademii. Kiedy objął Lirianę w pasie z zamiarem złapania za siodło z przodu dziewczyna zachichotała i odwróciła się.
-To bardzo miłe Czkawka.
-Co?-nie zrozumiał.
-Ta twoja zazdrość o Śledzika. Zrozum, my tylko rozmawialiśmy.
Ze zdziwienia chłopak o mało co nie spadł z siodła zanim ruszyli. Skąd tej dziewczynie przyszedł do głowy tak bezdennie głupi pomysł?! 
-Lili, zrozum, że ja nie...
-Nie wymiguj się teraz. Ja tam wiem swoje.-odwróciła się i pocałowała go w policzek nim zdążył ją odepchnąć. Natychmiast zabrał ręce i postanowił, że sto razy bardziej woli spaść i połamać sobie kości niż pozostać w jakimkolwiek fizycznym kontakcie z tą chorą dziewczyną. Zastanawiał się właśnie czy Gothi w swoich usługach oferuje też leczenie psychiatryczne, gdy brunetka zapytała piskliwym głosem.
-To co, lecimy?
-Lekko przyłóż pięty do jego boków-poinstruował chłopak.
Dziewczyna ku jego wściekłości rozłożyła nogi na boki i kopnęła Szczerbatka prawie z całej siły. Biednemu smokowi niezbyt się to podobało. Wydał z siebie głośny ryk i ruszył tak gwałtownie, że Czkawka,  nie trzymając się niczego nijak nie był w stanie się utrzymać. Wobec tego gdy nocna furia z rozpaczliwie uczepioną siodła Lirianą poderwała się z ziemi jeździec przekoziołkował do tyłu i spadł dokładnie w beczkę z rybami, która pod jego ciężarem przewróciła się na bok i skąpała go w rybnym oleju. Dziewczyna widząc to, dłuższą chwilę majstrowała przy tylnej lotce Mordki, przez co kilka razy prawie wlecieli w ścianę i miotali się jakby nocna furia poczęstowała się solidną porcją miodu. Kiedy w końcu udało się jej wylądować podeszła do wściekłego, lecz stojącego już Czkawki. Chłopak był cały mokry, a jego ubranie i włosy przesiąknięte były zapachem ryb. Podczas gdy Szczerbatek rzucił się na rozsypane na posadzce ryby jego jeździec zwrócił się do Liriany. Obiecał mamie, że zadba o jak najlepsze relację między nimi a klanem Rubieżców ale w takiej sytuacji....Tego już po prostu było za wiele. 
-Coś ty sobie na Thora myślała?!-krzyknął.
-Ja tylko...kazałeś mi...-jąkała się.
-Kazałem ci go LEKKO DOTKNĄĆ, a nie kopać z całej siły!-wrzasnął tak, że dziewczyna aż się wzdrygnęła. Po chwili jednak odzyskała rezon i spojrzała na niego ze zmarszczonym nosem.
-Śmierdzisz rybami-oznajmiła.
-No co ty?-warknął zgryźliwie-Nie zdążyłem się zorientować. Ciekawe tylko przez kogo wpadłem do tej cholernej beczki?!
-No na pewno nie przeze mnie!-oburzyła się zakładając ręce na piersi.
Chłopak popatrzył na nią z niedowierzaniem.
-To niby przez kogo?!
-Sam jesteś sobie winny-oznajmiła.
Czkawka miał ochotę jeszcze coś dodać, ale zamknął usta i odwrócił się na pięcie. Gdy szedł przez wioskę ludzie mijali go szerokim łukiem. Nie chodziło tylko o to, że cały ociekał olejem, ani też o to, że śmierdział rybami. Najbardziej zdziwił ludzi jego wściekły wyraz twarzy. Nie odzywając się do nikogo dotarł do domu i wszedł do łazienki. Kiedy spojrzał w lustro zrozumiał dlaczego ludzie się odsuwali. Zaciśnięte usta. zmarszczone brwi, gniew w oczach. Nie, to nie był on....Spojrzał na siebie jeszcze raz i postanowił sobie, że choćby nie wiem co, nigdy nie doprowadzi się do takiego stanu.


       Znalezione obrazy dla zapytania Szczerbatek gif



Jest w terminie także jestem zadowolona.
Informuję, że w roku szkolnym dodawać będę w soboty, ale możecie sprawdzić też w niedzielę lub na tygodniu, bo istnieje możliwość, że dodam coś poza tą sobotą, kiedy to next będzie zawsze. O wyjątkach będę informować ;).
Do nna <3
~Pass

czwartek, 25 sierpnia 2016

Też chcę

 Czkawka stał na pomoście dopóki jego narzeczona i Wichura nie zniknęły na horyzoncie. Tęsknym wzrokiem odprowadzał je na wyspę Łupieżców. Tak żałował, że nie może lecieć z ukochaną. Z wielką chęcią spędziłby z nią te kilka dni sam na sam...z Łupieżcami. Właściwie zrobiłby wszystko byle nie musieć zostać na Berk....Łał...nigdy nie myślał, że kiedykolwiek będzie chciał opuścić Berk tak bardzo jak teraz. Powód dla którego miał ochotę to uczynić miał długie brązowe włosy, piękną twarzyczkę i wyzywające ubrania. Na imię mu było Liriana. Owszem kiedyś się przyjaźnili. Ba, nawet kiedyś byli razem. Ale to już przeszłość, bardzo, bardzo odległa przeszłość. Kiedy przybyła na wyspę, której był wodzem, nawet się ucieszył. Był zadowolony z tego spotkania po latach gdyż Liriana w gruncie rzeczy była kiedyś bardzo miłą i przyjacielską dziewczyną. Wręcz nie dającą się nie lubić. Nie wiedział jednak, jak bardzo ta dziewczyna się zmieniła. Szerokie, kolorowe spódniczki w kwiatki, sięgające do kolan i zazwyczaj fioletowe lub zielone (jej ulubione kolory) bluzeczki z długim rękawem, po upływie około 8 lat zamieniła na obcisłe króciutkie spódniczki i bluzki z gorsetem i wielgachnym dekoltem. Czkawka nie spodziewałby się, że tak skromna i zabawna dziewczyna może stać się tak wyzywająca. Ale cóż...Czas zmienia ludzi...W każdym razie, problemem wódz Berk nie nazywał jej ubrania, jej charakteru czy nawet jej sposobu bycia. Prawdziwy problem stanowiły uczucia dziewczyny do jeźdźca. Kiedy przyjechała, niemal od razu zaczęła tak misternie, jak tylko kobiety potrafią obmyślony plan jak na powrót zdobyć przyjaciela nocnej furii. Jedna osoba jak widać popsuła bardzo plan Liriany. Osoba, którą Czkawka Haddock kochał nad życie od 7 lat i niebawem zamierzał wziąć ją za żonę. Astrid. Wiking usiadł na pomoście i zamachał nogami, a właściwie...jedną nogą, nad powierzchnią zimnej, jak zawsze przed zimą wody. Zaczął rozmyślać nad tym jak bardzo Astrid i Liriana różniły się od siebie w chwili gdy chłopak się nimi zauroczył i jak bardzo różnią się teraz. Astrid. Długowłosa blondynka o opalizująco niebieskich oczach, o raczej niskim wzroście. Liriana. Długowłosa brunetka, o brązowych włosach i równie brązowych oczach i wyjątkowo wysokim wzroście. Z charakteru również różniły się diametralnie. Astrid, chociaż przez lata troszkę złagodniała i zrobiła się bardziej delikatna, wciąż była tą samą, upartą, waleczną, palącą się do walki dziewczyną o wielkim sercu. Oprócz twardego charakteru była przyjacielska i pomocna jak mało kto. Za przyjaciółmi skoczyłaby w ogień bez chwili namysłu. Liriana natomiast, była podobnie uparta, ale zawsze była raczej strachliwa, mało odważna i wycofująca się gdy przybywało niebezpieczeństwo. Prawdę mówiąc gdyby Czkawka znalazł się kiedyś na krawędzi przepaści, to o ile gdyby była tam Astrid byłby pewny, że zrobi wszystko żeby go uratować, to w przypadku Liriany był niemal tak samo pewny, że dziewczyna podejdzie do niego i jeszcze go kopnie, byleby tylko przestał krzyczeć. 
Nie wiedział ile tak siedział, kiedy poczuł mocne szturchnięcie w kręgosłup. Odwrócił się i zobaczył wyszczerzoną w uśmiechu twarz Sączysmarka i opierającą się o niego Szpadkę. Przyjaciele usiedli na pomoście obok niego.
-Jeżeli chowasz się przed Lirianą, to muszę cię zmartwić-powiedział Smark- Widać cię.
Wódz Berk przewrócił oczami i mimowolnie się uśmiechnął.
-Wątpię by chowanie się coś dało w tym przypadku.
-Gdzie byś się nie zaszył ona i tak cię znajdzie-zaśmiała się Szpadka, zarzucając włosami w tył. Odkąd związała się z kuzynem wodza, dużo częściej nosiła rozpuszczone włosy, lub luźnego warkocza, w którym wyglądała znacznie lepiej niż w dwóch krzywo zaplecionych grubych warkoczach i dwóch mniejszych sterczących na czubku głowy niczym owadzie czułka. 
-Astrid już odleciała?-zapytał ciemnowłosy wiking, obejmując blondynkę ramieniem.
Czkawka smutno kiwnął głową i westchnął.
-Wolałbym polecieć z nią...
-No co ty?! Jak śmiesz odrzucać towarzystwo Lili?!-krzyknęła teatralnie bliźniaczka.
-Lili?-zdziwił się jeździec Szczerbatka.
-Skrót od Liriana-wytłumaczyła Szpadka-Nie chcę mi się za każdym razem powtarzać Liiiriiaaanaaa, więc wymyśliłam jej skrót.
-Tak samo płytki i głupi jak ona-podsumował Smark, na co Czkawka wybuchnął głośnym śmiechem
-Chłopaki!-oburzyła się Szpadka.-Bądźcie mili! To moja nowa przyjaciółka!
Obaj wikingowie zamilkli i wbili pełne niedowierzania spojrzenia w bliźniaczkę. Dziewczyna próbowała jeszcze przez chwilę udawać powagę, ale nie wytrzymała długo i już po chwili blondynka zaśmiewała się razem z przyjaciółmi. Jeszcze chwilę żartowali sobie, aż usłyszeli szczebiotliwy głos tuż za plecami.
-O Czkawka! Tu jesteś! Tyle cię szukałam!-nie musieli nawet się odwracać by zrozumieć, że to Liriana. Wódz Berk wywrócił teatralnie oczami w kierunku pozostałych jeźdźców i odwrócił się z wymuszonym uśmiechem.
-Witaj Liriana!
-Cześć Lili!-zawołała Szpadka.
-Lili?-brunetka uniosła pytająco brwi.
-Skrót od Liriana.-wytłumaczyła po raz kolejny tego dnia bliźniaczka, po czym uśmiechnęła się przymilnie omal nie przyprawiając Smarka o skurcz twarzy, od ciągłego powstrzymywania śmiechu-Podoba ci się?
-Lili...-powtórzyła dziewczyna marszcząc brwi, po czym uśmiechnęła się-Bardzo mi się podoba! To takie...głębokie!
Tym razem Smark nie zdołał się powstrzymać. Wybuchł niekontrolowanym śmiechem, a Szpadka zaczęła szturchać go w ramię jak szalona, byle tylko się opanować. Czkawka odwrócił wzrok ledwo powstrzymując głośne parsknięcie śmiechem. 
-Powiedziałam coś nie tak?-zapytała zdezorientowana Liriana, na co Czkawka aż się zatrząsł od powstrzymywania napadu śmiechu, po czym gdy zdołał już się opanować szybko pokręcił głową.
-Nie, nie to nic. Chodźmy już...Lili-na te słowa dziewczyna się odwróciła, a wiking posłał zaśmiewającym się przyjaciołom zarówno rozbawione, jak i umęczone spojrzenie. Szpadka na chwilę się uspokoiła.
-Dobrej zabawy-powiedziała bezgłośnie, po czym razem z Sączysmarkiem wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem. Czkawka zmrużył oczy i pogroził jej żartobliwie palcem, po czym znów wrócił do swego upierdliwego gościa. Gdyby tak bardzo nie zależało mu na dobrych stosunkach z Rubieżcami, już dawno wytknąłby tej dziewczynie dosłownie wszystko. Szli przez wioskę, a dziewczyna co chwila zadawała pytania które na dobrą sprawę kompletnie nie miały sensu.
-Powiedz Czkawka....kto wykuwa u was tą wspaniałą broń?
-Kowal-odparł chłopak wzdychając cicho.
-Aaaa, zawsze się nad tym zastanawiałam. A te...no...smoki, kto szkoli?
-Ja i inni jeźdźcy.
-Astrid też?-zapytała brunetka.
-Tak-odpowiedział Czkawka, hamując zgryźliwą uwagę o tym, że dziewczyna jeszcze wczoraj widziała jak jego narzeczona lata na Wichurce.
-Ja też chcę-oznajmiła.
Wódz Berk obrzucił ją zaskoczonym spojrzeniem.
-Ty?
-A tak. Przecież mam tu zostać dwa tygodnie-wzruszyła ramionami-A poza tym, skoro ona to umie, nie może być to takie trudne.
-Ona umie wiele rzeczy, o których ty nie masz pojęcia-Czkawka zupełnie nie mógł się powstrzymać przed tym komentarzem. Liriana zachowywała się coraz bardziej jak rozkapryszone dziecko.
Brunetka parsknęła drwiąco.
-Tiaaaa, pewnie tak. Ale za to ja umiem inne rzeczy, o których ona może pomarzyć.
Wódz nie skomentował tego. 
-To co nauczysz mnie?-ciągnęła temat dziewczyna.
-Może...innym razem.
-Ale ja....chcę teraz!-zażądała Liriana.
Czkawka popatrzył na nią z niedowierzaniem. Już młodszy brat Iana, Chase był bardziej dojrzały niż ta dziewczyna.
-Ale ja..nie mam czasu-warknął brunet, na co dziewczyna uniosła ręce w górę i zrobiła pokrzywdzoną minę.
-Nie krzycz na mnie. Nie chciałam źle.
Chłopak nie zdążył już nic odpowiedzieć, bo zza rogu wyszła Valka i Elma, mama Liriany. Obie kobiety gdy tylko ich zobaczyły od razu podeszły bliżej. Po krótkiej rozmowie odezwała się przyjaciółka mamy wodza.
-Co na dzisiaj planujecie?-zapytała Elma poklepawszy córkę po ramieniu.
Dziewczyna posłała dyskretne spojrzenie Czkawce, po czym powiedziała cicho niewinnym głosikiem.
-Chciałam zacząć dziś naukę latania na smokach, ale...-pociągnęła nosem-Czkawka powiedział, że ma zbyt dużo pracy.
Valka natychmiast obrzuciła syna zaskoczonym spojrzeniem.
-Przecież Ian zaproponował ci, że przejmie twoje obowiązki na kilka dni. Kora mu pomaga, więc nie masz za bardzo nic do roboty.
Wiking nie odezwał się, tylko spuścił głowę i zacisnął pięść za plecami. Matka patrzyła na niego karcąco, aż nie wydusił.
-Zapomniałem.-zerknął na Lirianę-Chodźmy już. Znajdziemy ci smoka.
-Wolałabym...-zaczęła.-Szczerbatka.
Czkawka spojrzał na nią ze złością. Co to to nie. Ta dziewczyna ma tupet jak mało kto! Co za...arghhh...Na pewno nie da jej Szczerbka do treningu. Oooo, na pewno ni...
-Oczywiście kochanie-odezwała się Valka-Czkawka nauczy cię na nim latać. To prawdopodobnie jedyna nocna furia na całym Archipelagu!
-To fantastycznie!-krzyknęła Elma, a Liriana poparła jej entuzjazm, po czym chwyciła wodza Berk pod rękę.
-Chodźmy już.
Pociągnęła go w kierunku Smoczej Akademii, a brunet w tym czasie odwrócił się i rzucił matce wściekłe spojrzenie. Wzniósł oczy do nieba i pomyślał.
"Proszę cię Odynie...Niech As wraca jak najszybciej"


                Znalezione obrazy dla zapytania Czkawka gif


Juhuuu jest next, troszkę dłuższy i w miarę lekki.
Teraz by odetchnąć troszkę przed szkołą zrobię sobie krótką przerwę, ale nie bójcie się wrócę na pewno. Następny next zapowiadam na środę i zastrzegam, że gdybym jednak nie wytrzymała może pojawić się wcześniej ;) Zapraszam do komentowania. To bardzo podbudowuje.
Do nna kochani <3
~Pass

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Wizyta

 Fabien siedział na krześle po prawej stronie tego u szczytu stołu. Tak po prawdzie Astrid, mianując go swoim zastępcą dała mu prawo do korzystania z wszystkich przywilejów wodza. Chłopak jednak wciąż w to nie wierzył i wolał z nich nie korzystać. Jedyne co zmienił, to wykorzystując swoją nową pensję, kupił rodzinie nowy, ładniejszy dom, znacznie bliżej twierdzy. Siedząc przy stole przy którym zazwyczaj zasiadała szlachta i wyżej położeni przedstawiciele władzy, zarówno Fabien, jak i jego rodzina czuła się jednocześnie zaszczycona i trochę nieswoja. Jednak korzystając z udogodnień jakie zapewniały czekające na nich ciepłe posiłki mieli więcej czasu na wypełnianie obowiązków. Rudowłosy zastępca wodza, jedząc pyszne śniadanie składające się z jajecznicy i świeżego chleba, wpatrywał się w rodzinę. Na przeciwko niego siedziała Ilgrid, jego matka. Jak na swój podeszły już wiek wyglądała bardzo młodo. Nieliczne zmarszczki nie zdążyły jeszcze postarzyć znacznie jej pięknej twarzy, a siwe kosmyki w blond włosach były prawie nie widoczne. Tuż obok matki siedziała April. Jego bliźniacza siostra miała burzę kręconych rudych włosów, okalającą całą twarz i sięgającą za łopatki. Miała stalowoszare oczy i śliczną twarz. Z wyglądu nie byli do siebie podobni, ale charakter mieli taki sam. Oboje byli uparci, pracowici, pewni siebie i stale dążący do celu. Chociaż cele mieli różne. Fabien w wieku dwudziestu trzech lat miał już żonę, dziecko i w miarę ustatkowane życie, natomiast April? Wiecznie wolna duchem, nie szukająca miłości, wręcz w nią nie wierząca i ku zmartwieniu matki odrzucająca każdego nadarzającego się zalotnika. Nie widziała praktycznie nic poza swoim wielkim łukiem i kołczanem strzał, które niegdyś należały do ich ojca. Gingham zginął niestety niespełna trzy lata temu. Zabity przez żołnierzy Stoicka Ważkiego. Przez wzgląd na to jego rodzina krzywo patrzyła na to, że władzę nad wioską sprawowała teraz narzeczona jego syna. Nigdy nie widzieli dziewczyny, ale z tego powodu czuli do niej jawną niechęć. Oprócz April, Fabien posiadał jeszcze jedną siostrę. Cassandra miała szesnaście lat, długie, odziedziczone po ojcu brązowe włosy i piwne oczy matki. Proste jak struna włosy zawsze spięte w kok nadawały jej poważnego wyglądu który w ogóle nie oddawał jej charakteru. Dziewczyna wkraczała już w dorosłość, a jednak wciąż odznaczała się bardzo dziecięcym podejściem do życia. Była niezbyt pewna siebie, raczej wycofana i usłużna. Jej największą wadą, a może i zaletą...Nigdy nie wiadomo...była naiwność. Cass (jak nazywał ją Fabien) ślepo wierzyła w ludzi i wszystkie inne stworzenia. Żyła w przekonaniu, że świat jest piękny i prawdziwy, pozbawiony kłamstw i intryg. Był to wielki paradoks, jako, że żyła w klanie Łupieżców, jednak rodzina nie chciała wyzbywać jej tego przekonania. Po prawej stronie Fabiena, przy stole siedziała jego żona...Viera. Krótkie kruczoczarne włosy, nierówno ścięte mniej więcej na wysokości brody, okalały jej twarz w roztrzepanej czuprynie, nadającej jej niemal chłopięcego wyglądu. Jednak przy bliższym kontakcie każdy przekonywał się, że nie ma w niej nic chłopięcego. Delikatny nos, pełne usta i wielkie oczy nadawały jej uroku, który w porównaniu z jej charakterem był niemal mylący. Dziewczyna bowiem była twarda i nieugięta. Odwagą i ostrym językiem przerastała każdego Łupieżcę z klanu, co nieraz wpędzało ją w kłopoty, z których zazwyczaj wybawiał ją Fabien, co pozwoliło właściwie rozkwitnąć ich miłości, którą dopełniał Cedrik, ich roczny synek, którego pierwsze urodziny przypadały na ten właśnie dzień. Chłopczyk miał ciemno brązowe, kręcone włosy i brązowe, wpadające wręcz w miedziany kolor oczy. Jedząc śniadanie rodzina dużo rozmawiała, a wtedy do jadalni wpadł zziajany Romen, wojownik szczególnie znany z doskonałego władania toporem. Jego zazwyczaj pewny siebie wyraz twarzy przybrał teraz nieco niepewną stronę, a w oczach błyskało niezdecydowanie.
-Ona...-przełknął ślinę-Już tu leci.
Fabien zerwał się z krzesła i zaklął. Ona, czyli Astrid. Prawdziwy wódz Łupieżców. Pomimo, że chłopak wyłaził ze skóry, żeby poprawić warunki życia w klanie, bardzo bał się wizytacji dziewczyny, która mimo, że była miła, mogła uznać, że zrobił za mało i usunąć go ze stanowiska, co byłoby wielką ujmą na jego honorze i pośmiewiskiem dla całej wyspy. Widząc zdenerwowanie męża Viera, wycierając usta chusteczką podniosła się z krzesła, głaszcząc siedzącego Cedrika po głowie. Położyła dłoń na ramieniu Fabiena i powiedziała
-Spokojnie, nie denerwuj się tak. Jestem pewna, że będzie zadowolona.
-Mam nadzieję, że szybko odleci-warknęła jego matka. Mimo, że nie znała dziewczyny, szczerze zaczynała jej nienawidzić
-Przestań mamo-zirytował się zastępca wodza-Ona jest na prawdę bardzo miła. Jestem pewien, że ją polubisz.
-Wystarczy mi, że jej klan zabił twojego ojca!-wrzasnęła przez łzy i gwałtownie wstając, wyszła z sali. Fabien westchnął ciężko. Pocałował żonę w policzek i lekko klepnął syna w plecy. Posyłając siostrom niepewny uśmiech wyszedł z pomieszczenia kierując się do portu. Kiedy tam dobiegł, zobaczył szybko zbliżającą się sylwetkę wielkiego smoka przywódczyni klanu Łupieżców. Kiedy wielki Śmiertnik Zębacz o imieniu Wichura osiadł w porcie, oczom zastępcy wodza i wszystkich zgromadzonych ukazała się niewielka postać na jego grzbiecie. Astrid miała na sobie tradycyjny płaszcz wodza, pod którym oczom zebranych ukazywała się ogniście czerwona bluzka, ciemne spodnie i wysokie brązowe kozaki. Rozpuszczone, długie blond włosy, lekko potargane przez wiatr opadały jej za plecy. Szybko i sprawnie zsiadła z Wichury i poklepała ją po szyi. Dopiero teraz można było zauważyć przymocowany do pasa wojowniczki topór wojenny. Uśmiechnięta blondynka jeszcze raz pogłaskała smoczycę, która jak na komendę, po chwili wzbiła się znów w powietrze by szybować spokojnie wokół wyspy, by nie straszyć zbytnio jej mieszkańców. Dziewczyna, jako wódz Berk wyglądała nieco zabawnie. Płaszcz który powinien sięgać do kostek, ciągnął się kilkanaście centymetrów za nią, a futro jakie miał przy kołnierzu zdawało się nieco wojowniczkę przytłaczać swym ciężarem. Jednak mimo tych niedogodności dziewczyna uśmiechnęła się szerzej i swobodnym krokiem podeszła do Fabiena. Krótko go uściskała, zupełnie jakby witała się ze starym przyjacielem i przekrzywiła głowę.
-Przeszkodziłam w śniadaniu?-zapytała lekko się śmiejąc, po czym gdy dotarło do niej, że chłopak nie rozumie o co jej chodzi, ukradkiem postukała się w policzek. Rudowłosy zastępca szybko wytarł twarz i spostrzegł, że na policzku została mu mała plama po jajecznicy. Roześmiał się z zażenowaniem.
-Wybacz...
Wódz machnęła ręką i klepnęła go w ramię.
-Nic się nie stało. Chodźmy do jadalni. Musisz dokończyć śniadanie.
-Nie, nie-zaczął zaprzeczać chłopak, gwałtownie kręcąc głową-Ja już skończyłem...
-Wobec tego ja chętnie coś przegryzę-powiedziała blondynka ucinając rozmowę i popatrzyła na zebranych, którzy wpatrywali się w nią intensywnie
-Czy jest jakiś problem?-zapytała?
Wszyscy szybko pokręcili głowami i rozeszli się w swoje strony. Fabien roześmiał się.
-Większość z nich pierwszy raz widzi cię na oczy-wyznał i parsknął śmiechem-Wpatrywali się w ciebie jak w ósmy cud świata. Przynajmniej mężczyźni.
Dziewczyna pokręciła głową z rozbawieniem.
-Chyba będę musiała ogłosić publicznie, że nie poszukuję drugiego narzeczonego.
Oboje roześmiali się wesoło i skierowali do jadalni. Zastali tam wciąż jedzącą rodzinę zastępcy, który natychmiast się zaczerwienił.
-Przepraszam cię bardzo. Ja...mogę powiedzieć im, żeby dokończyli później...
Astrid spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-Chyba żartujesz-powiedziała karcąco-Chętnie poznam twoją rodzinę.
Fabien kiwnął głową i oboje podeszli do stołu. Viera podeszła pewnym siebie krokiem do wodza i uścisnęła jej dłoń.
-Jestem Viera-powiedziała-Żona Fabiena.
-Astrid-uśmiechnęła się blondynka i popatrzyła na siedzącego przy stole chłopczyka.-A to musi być Cedrick!-podeszła do chłopczyka i uśmiechnęła się do niego. Kiedy chłopiec oddał uśmiech, dziewczyna odwróciła się na powrót do Viery i Fabiena-Ostatnio kiedy się widzieliśmy mówiłeś, że ma niecały roczek. Skończył już?
Ciemnowłosa dziewczyna kiwnęła głową podchodząc bliżej.
-Tak, dzisiaj kończy rok.
-Dzisiaj?-zdziwiła się Astrid po czym przeniosła spojrzenie na Vierę-Ale się złożyło.
Mama Cedricka kiwnęła głową.
-A ty Astrid, masz dzieci?
Blondynka zaczerwieniła się niezręcznie.
-Jeszcze nie. Dopiero niedawno Czkawka mi się oświadczył, więc jeszcze o tym nie myśleliśmy.
-No tak... Słyszałam od Fabiena, że zrobił to dość...niespodziewanie.
Astrid roześmiała się wesoło.
-Bardzo niespodziewanie. Ale w sumie cieszę się, że się przemógł. 
-Zastanawia mnie jedna rzecz-powiedziała nagle Viera.-Dlaczego na zastępce wybrałaś akurat Fabiena?
-Viera-zaczął chłopak lekko się czerwieniąc.
-Spokojnie-uśmiechnęła się do niego Astrid odchodząc troszeczkę od Cedricka, który w tym momencie bawił się drewnianym widelcem.-Powiem jej.-zwróciła się do Viery-Po prostu wpadło mi to do głowy. Kiedy odpłynęliśmy z Berk, Fabien podszedł do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedział mi trochę o tobie, waszej rodzinie, Łupieżcach. Jako jedyny z nich wszystkich chociaż się do mnie odezwał. Poza tym, jak pewnie zauważyliście nie darzę większym szacunkiem Wilhelma-ciemnowłosa uśmiechnęła się półgębkiem na te słowa- i kiedy zaczął odwoływać się na urząd, by namówić mnie do mianowania go zastępcą, powiem szczerze. Lekko się zdenerwowałam.
-Lekko?-roześmiał się Fabien.
-Dobra-uśmiechnęła się-może trochę bardziej niż lekko. No i pomyślałam, że zrobię wszystko, byleby tylko on nie został tym zastępcą. Zastanawiałam się czy nie znając nikogo z nich mogę po prostu wskazać zastępce, a wtedy przypomniałam sobie o tobie i przyszło mi na myśl, że z naszej rozmowy można było wywnioskować, że jesteś odpowiedzialny i powinieneś sobie poradzić. Poza tym wydawało mi się, że nadajesz się na ten urząd. No i zapadło mi w myślach to jak rozprawialiśmy o tym co by było gdybyś zginął. No wiesz. Wydawałeś mi się w porządku i nie chciałam żebyś podczas kolejnej bitwy musiał znów zostawić rodzinę.
-Ale...-zająknął się Fabien. Czyli, że ja...zostaję na stanowisku?
Blondynka roześmiała się.
-Nie wyobrażam sobie, żebyś miał nie zostać. Chociaż sprawdzimy jeszcze co udało ci się zrobić.-mrugnęła do Viery-Wydaje mi się, że dużo.
-Dziękuję-powiedziała bezgłośnie ciemnowłosa, na co blondynka kiwnęła głową. Zapoznała się jeszcze z siostrami Fabiena, gdyż jego matka wciąż nie wróciła. 
Po śniadaniu Fabien przyniósł papiery i opisał jej wszystko nad czym pracował i pracuje podczas jej nieobecności. Astrid była pod wielkim wrażeniem jego planów i tego co zrobił. Wymieniali między sobą propozycje i kontrpropozycje ulepszeń, nie mając pojęcia, że w tej samej twierdzy, pod tym samym dachem, kilka pokoi dalej naczelny dowódca wojsk i matka zastępcy wodza kiwają sobie zgodnie głowami, pochyleni nad w połowie zapisaną kartką papieru.

                                         


No więc z opóźnieniem, ale jest.
Przepraszam was bardzo, ale wypadł mi spontaniczny wyjazd rodzinny i nie dałam rady opublikować wcześniej. Za to jest teraz!
I jak się podobał? ;)
~Pass

środa, 17 sierpnia 2016

List

   Astrid szła właśnie szybkim krokiem w stronę swojej smoczycy Wichury. Miała udać się na Wyspę Łupieżców i sprawdzić jak radzi sobie Fabien i sprawdzić stan wyspy. Swoje obowiązki traktowała poważnie dlatego nawet to, że Liriana przystawiała się do Czkawki coraz bardziej, nie mogło zmusić jej do zostania. Skoro już została wodzem, musi wypełniać obowiązki należycie, nawet jeśli miała zastępstwo. Właściwie już teraz zaczęła zastanawiać się co będzie...potem. Po ślubie...Myśli te odepchnął od niej krzyk Szpadki.
-Astrid!-blondynka odwróciła się na ten głos. Rozpędzona bliźniaczka prawie na nią wpadła.-Masz tę listę?
Wojowniczka roześmiała się i machnęła przyjaciółce zmiętą kartką przed nosem. Kartka ta zawierała składniki które były potrzebne Szpadce do....właściwie nie wiadomo do czego. 
-Oczywiście, że mam. Myślałaś, że zapomnę?
-Po prostu się upewniam-uśmiechnęła się długowłosa. Po chwili wahania szybko objęła Astrid i powiedziała-Uważaj tam na siebie.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i odeszła, a wiatr szargał jej długimi warkoczami. Wojowniczka stała przez chwilę, zszokowana tak żywiołowym przejawem emocji ze strony przyjaciółki, po czym odwróciła się i napotkała spojrzenie, czekającego na nią przy moście Iana. Podeszła do przyjaciela i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć wcisnął jej w dłoń jakiś pakunek. 
-Może się przydać-powiedział poważnie, patrząc jak blondynka rozpakowuje worek.
W środku znajdował się niewielki, lecz dobrze zaostrzony sztylet przypięty do paska, który sądząc po budowie był na łydkę. Astrid popatrzyła na przyjaciela nic nie rozumiejąc
-Dziękuję, ale....nie sądzę by był mi tam...
-Na wszelki wypadek-ciemnowłosy przełknął ślinę, po czym uśmiechnął się nerwowo.-Kora też by się pojawiła ale śpi jeszcze po wczorajszej imprezie.
-Ian.-zaczęła wojowniczka, ale chłopak ponownie nie dał jej dokończyć.
-Uwierz mi. Wychowywałem się tam i podejrzewam, że może ci być potrzebny-spojrzał na nią poważnie po czym krótko ją uścisnął i szepnął jej do ucha-Schowaj go.
Po czym odszedł. Dziewczyna nie wiedziała co o tym myśleć. I Szpadka i Ian? Czekając na Czkawkę podwinęła nogawkę legginsów przypięła sztylet do łydki. Pasował idealnie i kiedy opuściła materiał pozostał niewidoczny. Akurat w tym momencie zobaczyła biegnącego do niej Czkawkę. Uśmiechnął się promiennie na jej widok i podszedł do niej. 
-Myślałem, że już odleciałaś-powiedział biorąc ukochaną w ramiona.
-Nie mogłabym, bez pożegnania-uśmiechnęła się w odpowiedzi i poprawiła trzepoczący na wietrze płaszcz oznaczający wodzostwo. Czkawka przymknął oczy i pochylił się nad ukochaną.
-Wracaj szybko-szepnął składając na jej ustach czuły pocałunek. Kiedy się oddalił blondynka odeszła kawałek w stronę Wichury i wsiadła na smoczycę. Nim odleciała w świetle wschodzącego słońca, odwróciła się jeszcze do stojącego za nią wodza i uśmiechnęła się szeroko.
-Do ciebie zawsze.


  Wilhelm w czarnej, ciemnej szacie wykradł się z fortyfikacji Łupieżców nad ranem. Gdy słońce było już lekko nad horyzontem on stał już na brzegu z drugiej, niezamieszkałej strony wyspy. Czekał na coś. A raczej na kogoś. Wymknął się z domu już wcześniej i czekał na dogodną chwilę by wyjść. Wściekłość narastała w nim do granic możliwości, pomieszana ze wzbierającą się nienawiścią. Zwykle całe te negatywne emocje kierowały się ku jednej osobie. Astrid Hof...Perfi...ech, już sam nie wiedział. W każdym razie wszystkie te intrygi i podchody musiał organizować akurat przez nią. Przez nią i przez tego jej zastępce Fabiena. Chłopak traktował obowiązki niezwykle poważnie i od kiedy wrócili jeszcze bardziej wzmocnił zabezpieczenia co uniemożliwiało naczelnemu dowódcy większość korespondencji. Wobec tego przerzucił się na większą konspirację niż za czasów Albrechta, przy którym mógł knuć i spiskować prawie pod nosem żołnierzy jego honorowej gwardii. Niestety te wspaniałe czasy zniknęły wraz z odejściem dotychczasowego wodza. Teraz takie coś było gnębione i niedopuszczalne. Wobec tego trzeba było przerzucić się na dyskrecję. Wilhelm dostrzegł zbliżającą się łódkę już z oddali, a kiedy dobijała do brzegu stary wiking wyszedł na przeciw jej wioślarzowi. Był to ciemnoskóry mężczyzna w czerwonej tunice i ciemnych spodniach. Bez słów podszedł do Wilhelma i przekazał mu zapieczętowaną, wymiętą kopertę. Naczelny dowódca wyszarpnął mu kopertę z ręki i rzucił mu kilka szylingów w ramach zapłaty. Mężczyzna skinął szybko głową i wrócił do łódki. Wilhelm natomiast niespiesznie wrócił do granic ufortyfikowania i niepostrzeżenie dla strażników przemknął się do swej komnaty. Będąc już w środku podważył pieczęć sztyletem i rozdarł kopertę. Odchrząknął i rozłożył pozłacaną na brzegach kartkę papieru. List przeczytał po cichu i w pełnym skupieniu nad zawartymi w nim słowami.

            Drogi Wilhelmie...
   Twój plan spotkał się z moim obiecującym przyjęciem. Wciąż jestem zdumiony nierozważnym
   czynem Albrechta, jakim było przekazanie władzy córce. Rozumiem więc twoją irytację
   jako, że zdążyłem niemiło zapoznać się z panną Astrid, podobnie z jej konkubentem Czkawką 
   Haddockiem, który również, nierozważnie został wybrany na wodza. 
    Niniejszym uważam, że panna Hofferson nie nadaje się do tej roli tak jak Haddock, a może
   i bardziej. Toteż z góry chciałbym wyrazić moją przychylność pańskiej propozycji i doceniam
   pańską troskę o interesy klanu.
  Wyrażam swoje poparcie i udzielam wsparcia w wyposażeniu niezbędnym do tej misji. Czekam
   na list, z prośbami i wymaganiami dotyczącymi wyprawy wojennej. Moje armie są do naszej 
  dyspozycji. 
  Odpowiedni czas i miejsce określimy na osobistym spotkaniu.
                                                                                                          Z wyrazami szaleństwa
                                                                                                                           Dagur Szalony

                              


Przepraszam za opóźnienie (znowu),
ale wróciłam ze spotkania z nową klasą i tak jakoś mi nie pykło xD. Ale obiecuję poprawę. Next pojawi się w piątek. Tak wiem, że next króciutki, ale pierwotny pomysł musiałam rozdzielić na dwie części żeby to miało jakiś sens i przez to wyszło tak malutko :,(
Do nna mordki <3
~Pass

     

niedziela, 14 sierpnia 2016

Zazdrość

 Przy stercie powitań i radości związanej z przyjazdem Liriany, Astrid jako jedyna chyba była niezadowolona. Po raz pierwszy od nie wiadomo jak długiego czasu blondynka miała na prawdę ochotę dać swojemu narzeczonemu w pysk. Od pół godziny siedzieli już w Wielkiej Sali, na przyjęciu zorganizowanym na powitanie Rubieżców. I co? I nic! Nawet nie została przedstawiona dawnej przyjaciółeczce Czkawki i tylko siedziała obok niego słuchając nudnych wspominek z ich dzieciństwa które brzmiały mniej więcej tak:
-A pamiętasz jak wtedy, na drzewie....
-O jasne, że pamiętam....hihihih jakie to było zabawne. Albo jak wtedy....
Hahaha.
Faktycznie.
Przezabawne.
Wojowniczka siedziała po prawej stronie wodza Berk, zaś naprzeciw niego była Liriana wraz z rodzicami i Valką, którzy przysłuchiwali się ich przekomarzaniom i opowieściom z uśmiechami, które blondynce nie podobały się wcale. Czuła się jak piąte koło u wozu. Nie dość, że nikt, nawet Czkawka nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, to jeszcze z nikim nie zamieniła ani słowa. Kiedy Liriana i Valka porwały ich na przyjęcie dziewczyna miała czas jedynie związać włosy w niechlujnego kucyka, przebrać koszulkę na bardziej dopasowaną, choć wybór z ciuchów Czkawki nie był dobrany do niej rozmiarem, oraz przemyć twarz zimną wodą. Na przyjęciu czuła się okropnie. Owszem, wszyscy się cieszyli świętowali, ale ona czuła się po prostu chora. Co chwila pociągała nosem i pokasływała. Obecna w Wielkiej Sali Gothi dała jej kilka leczniczych ziółek do zaparzenia i obiecała, że jutro nie powinno być śladu po chorobie. To też blondynka wróciła do stołu ze świeżo przyrządzonym naparem by poddać się słuchaniu kolejnych idiotycznych historyjek. Jej narzeczony siedząc obok niej dosłownie zwijał się ze śmiechu dosłownie ze wszystkiego co powiedziała Liriana, co doprowadzało Astrid do szału. Po wypiciu całej herbaty i zjedzeniu kilku ciastek dziewczyna oparła głowę na dłoni i przysłuchała się rozmowie. Brunetka zarzucała akurat bujnymi włosami i wyprostowała się na krześle, by rozpocząć kolejną opowieść.
-Albo jak siedzieliśmy u mnie w pokoju i powiedziałeś, że jestem śliczna?-zarumieniła się i zachichotała.-Wtedy też po raz pierwszy się pocałowaliśmy...
Czkawka odchrząknął z zażenowaniem i spojrzał szybko na Astrid, która wielką wściekłość zamaskowała słodkim uśmiechem. Nawet na niego nie spoglądając odezwała się do brunetki.
-To..hmmm...miło.
-Baaardzo miło-Liriana znacząco uniosła brew-Nawet nie wiesz jakie masz szczęście, że go masz....
-Wyobraź sobie, że zdaję sobie sprawę-powiedziała szybko blondynka.
Córka wodza Rubieżców odpowiedziała na to słodkim uśmiechem i przeniosła wzrok na wodza Berk, wskazując przy tym na tańczących na środku sali wikingów.
-Chodźmy zatańczyć Czkawka. Tak dawno się nie widzieliśmy...-mówiąc to wstała, obeszła stół i bezczelnie złapała chłopaka za rękę, ciągnąc w stronę parkietu. Brunet spojrzał pytająco na swoją narzeczoną.
-Nie będziesz miała nic przeciwko?-spytał
-Oj, no weź to tylko taniec-zachichotała głupio Liriana-Chyba nie będziesz prosił o pozwolenie?
Oczy blondynki błysnęły groźnie w kierunku brunetki, po czym przeniosła zimne spojrzenie na ukochanego i uśmiechnęła się sztucznie.
-No właśnie. Nie będziesz przecież prosił. Idź.
Czkawka chyba chciał powiedzieć coś jeszcze, ale został odciągnięty przez bezczelną brunetkę wgłąb parkietu. Akurat gdy wyszli muzyka stała się wolniejsza. Liriana objęła Czkawkę za szyję, na co on z pewnym dystansem położył dłonie na jej talii. Astrid zmrużyła oczy. Ta wredna larwa wyraźnie przystawiała się do jej narzeczonego! Z każdym krokiem coraz bardziej się przysuwała uśmiechając się przy tym głupkowato i zagadując go. Kiedy była już bliżej wyprostowała się wypinając piersi do przodu na co blondynka siedząca przy stole zacisnęła dłoń na kubku. Wódz Berk wyraźnie próbował się odsunąć, ale dziewczyna mu na to nie pozwalała. W końcu Czkawka nie widząc innej drogi ucieczki okręcił dziewczynę wokół jej osi odsuwając ją trochę. Po czwartym kółku Liriana "potknęła się" o coś i przewróciłaby się gdyby nie złapał jej Czkawka. Brunetka roześmiała się i coś do niego powiedziała, na co on zareagował zmieszany uśmiechem. Astrid była coraz bliżej do wściekłej tyrrady skierowanej w stronę dziewczyny, aż usłyszała głos siedzącej na przeciwko matki brunetki.
-Jak oni pięknie razem wyglądają. Szkoda, że im nie wyszło.
Na to jej mąż odpowiedział z sugestywnym uśmiechem skierowanym w stronę Valki.
-Może jeszcze nie wszystko stracone...
Wtedy blondynka nie wytrzymała. Głośno odłożyła kubek na stół i szybko wstała, po czym nie reagując na zdziwione spojrzenia mijanych wikingów, wściekła jak osa opuściła imprezę, chcąc jak najszybciej dojść do swojego domu. Co za podła żmija! Głupia, cholerna franca! A jej rodzice wcale nie lepsi! Te wściekłe myśli przerwało jej dojście do domu. Weszła i trzasnęła drzwiami. Szybko zrzuciła z siebie ubrania Czkawki i założyła dużą koszulę nocną i weszła pod koc. Patrząc na zegar dostrzegła, że musiało być już sporo po północy. Leżąc na poduszce z założonymi rękami nie mogła zasnąć. Nie mogła przestać myśleć o tym co stało się na przyjęciu. A co jeśli Czkawka....
W tej chwili usłyszała trzask drzwi wejściowych do jej domu. Uniosła się do pozycji siedzącej, ale już po krokach poznała kto idzie i z powrotem opadła na poduszki. Ktoś wszedł do jej pokoju i usiadł na łóżku.
-Śpisz?-zapytał Czkawka kładąc rękę na jej plecach. Odtrąciła go.
-Wracaj do swojej Liriany. Pewnie czeka żeby z tobą zatańczyć. Może przy okazji drugi raz się potknie...-odparła zgryźliwie i zerknęła na narzeczonego, którego twarz wykrzywiał nawet w ciemności dobrze dostrzegalny uśmiech. Położył się obok niej na łóżku i odwrócił ją ku sobie.
-Po pierwsze to nie MOJA Liriana, a po drugie, wolę zostać tu z narzeczoną.
Blondynka spojrzała na niego zrezygnowana. Chciała, na prawdę chciała dalej być wściekła, ale sam widok ukochanego i tego jak się nią opiekował wystarczał by zniweczyć wszystkie złości.
-Narzeczona źle się czuje i chyba będzie chora więc śmiało możesz wracać.
Przez jego twarz przemknęła troska.
-Skoro źle się czujesz to tym bardziej zostanę.
-A Liriana?-dopytywała się Astrid, na co wódz Berk przewrócił oczami, złapał ją za ramiona i zmusił do popatrzenia sobie w oczy.
-As, zrozum, z Lirianą nic mnie nie łączy i łączyło nie będzie, wiec możesz już przestać się o to wypytywać.
-Dobrze-zgodziła się dziewczyna-Po prostu pytam czy nie chcesz wrócić?
-Nie nie chcę-odparł pewnie, po czym wstał-Zrobić ci naparu?
Blondynka pokręciła głową.
-Gothi dała mi jakieś ziółka i powiedziała, że jutro powinno być lepiej.
Jej narzeczony kiwnął głową i opadł na poduszki.
-I tak z tobą zostanę-powiedział mimochodem obejmując ją ramieniem.
Astrid uśmiechnęła się i położyła głowę na jego ramieniu, zarzucając rękę przez jego tors.
-A twoja mama?
-Co z moją mamą?-nie zrozumiał chłopak.
Dziewczyna uśmiechnęła się figlarnie na myśl o scenie która miała miejsce jeszcze nie tak dawno.
-No wiesz....Nigdy nie wiadomo co ona sobie pomyśli....
Czkawka również przypominając sobie o tej sytuacji roześmiał się głośno. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym oboje ułożyli się do snu. Po raz kolejny tego dnia, Astrid zasnęła na ramieniu Czkawki czując się zupełnie bezpiecznie. On za to, obejmując ukochaną ramieniem czuł, że ma blisko przy sobie kogoś, kto zdecydowanie był częścią jego życia.
Ważną częścią.

                              


Juhuuuu, wejście smoka, wielki powrót.
Jejjjjjj.
W każdym razie rozdzialik jest, Hicstrid jest, tytułowa zazdrość jest, wszystko co miało być jest.
No....prawie wszystko, ale o tym później. W każdym razie obóz był genialny i życzę wam moi drodzy udanej reszty wakacji :,( bo już niedługo (o zgrozo) SZKOŁAAA
No więc następny powinien pojawić się we wtoreeek
Do nna <3
~Pass

sobota, 30 lipca 2016

Liriana

 Cała wioska zdążyła dowiedzieć się już o zaręczynach wodza Berk i przywódczyni Łupieżców. Nie można było powiedzieć, że ktokolwiek jest z tego faktu niezadowolony. Co więcej, każdy napotkany przez Czkawkę lub Astrid przechodzień kiwał im z uśmiechem głową i wypytywał o datę ślubu. Może i było to miłe, ale po dziesięciu takich przypadkach w ciągu dnia mogło stać się męczące. A już zwłaszcza kiedy narzeczeństwo było widywane razem! To już była totalna katastrofa! Żartobliwe szturchanie łokciami, znaczące spojrzenia, szepty naokoło...Oboje wiedzieli, że lud Berk po prostu cieszy się z takiego rozwiązania spawy i po prostu tak ową radość okazuje. Jednak tym co pobijało wszelkie możliwe rekordy odnośnie rozbawiających historyjek, okazała się pamiętna rozmowa z Valką sprzed kilku dni, której zarówno blondynka jak i jej narzeczony nie omieszkali przytoczyć pozostałym jeźdźcom, Pyskaczowi, Wiadrze i Grubemu i tak właściwie wszystkim napotkanym z którymi akurat rozmawiali. Przez całą tą sytuację matka Czkawki stała się jedną z popularniejszych osób na Berk. Nawet jej serdeczne przyjaciółki zaśmiewały się z jej pomyłki, ale na szczęście Valka miała wyśmienite poczucie humoru i z dystansem do siebie traktowała wszystkie zabawne uwagi i żartu. Ba, nawet sama czasem sobie docinała.
W końcu po jeszcze kilku żartach i pytaniach do narzeczeństwa, oboje postanowili na chwilę opuścić towarzystwo i udać się na spacer. Sami! Wobec tego trzymając się za ręce i rozmawiając dotarli do tej samej doliny, w której Czkawka po raz pierwszy spotkał Szczerbatka, w której młodzi po raz pierwszy się pocałowali no i oczywiście w której Astrid po raz pierwszy zaufała brunetowi. Nie ma co...miejsce budzące wspomnienia. Tego im było trzeba. Blondynka usiadła wygodnie na kamieniu tak by mieć widok na jezioro, a jednocześnie opierać głowę na ramieniu Czkawki, który siedział obok. Chłopak wpatrywał się w swoją narzeczoną w świetle popołudniowego słońca i czuł, że jest na prawdę szczęśliwy. Objął jej plecy i razem wpatrywali się w wodę. W końcu brunet wstał i podał dłoń ukochanej.
-Chodź.
Dziewczyna uniosła brwi zastanawiając się gdzie też Czkawka może chcieć ją zaprowadzić. Nie musiała jednak długo czekać na odpowiedź, bo chłopakowi wystarczyło, że wstała. Jednym ruchem przerzucił ją sobie przez ramię i nie czekając na jej reakcję wskoczył do lodowatej wody. Kiedy blondynka wypłynęła poczęstowała narzeczonego chlapnięciem i udała obrażoną.
-Mogłeś chociaż powiedzieć, że chcesz wrzucić mnie do wody-mruknęła zrzędliwie-Zdążyłabym się chociaż przygotować psychicznie...
-Dawno razem nie pływaliśmy-przerwał jej rozpoczynający się dopiero monolog, bez większego poruszenia ocierając twarz.
-Dżentelmen by poprosił-żachnęła się odpływając kawałek.
Podpłynął do niej i zerknął na jej mokrą twarz z łobuzerskim uśmiechem.
-Gdybyś szukała dżentelmena, nigdy w życiu nie przyjęłabyś moich oświadczyn.
Zmrużyła oczy, po czym westchnęła, podpływając.
-Co racja, to racja-szepnęła wplatając palce w jego mokre włosy.
-Ale jeśli wolisz dżentelmena...-tym razem on odpłynął, drocząc się z nią. Po raz kolejny podpłynęła i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć rzekła.
-Och, zamknij się już- po czym pocałowała go namiętnie, skutecznie namawiając go do zaprzestania żartów. Machając nogami pod wodą, by się nie zanurzyć całowali się coraz namiętniej. W końcu podpłynęli do brzegu na tyle blisko, by Czkawka dostał do dna stopami. Szybkim ruchem przybliżył Astrid jeszcze bliżej, a blondynka, nie zaprzestając pocałunków, oplotła nogami jego talię. Chłopak przytrzymał ją za uda, by mu się nie wyślizgnęła i poczęstował ją jeszcze jednym pocałunkiem. Po dłuższej chwili oderwał się od ukochanej. Oboje dyszeli jakby przebiegli co najmniej 5 milowy maraton, a nie po prostu się całowali. Brunet uśmiechnął się zawadiacko i szepnął.
-Teraz zachowam się jak dżentelmen i sprawię ci komplement-popatrzył na nią z udawaną powagą po czym dodał-Fantastycznie całujesz.
Astrid roześmiała się perliście i wzruszyła ramionami.
-Co racja, to racja-powtórzyła swoją wcześniejszą kwestię, wywołując śmiech narzeczonego.-Już wiem po co chciałeś wejść do tej wody.-chlapnęła na niego wodą marszcząc nos.
-Nie mów, że nie chciałabyś częściej tak...pływać?-uniósł brwi w niemym pytaniu.
-Oj, chciałabym-mruknęła i spojrzała w jego cudownie zielone oczy-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Uśmiechnął się i znów ją pocałował. Tym razem było to tak delikatne, jak muśnięcie skrzydeł niewidzialnego motyla, albo mglisty dotyk wiatru. Po tym uśmiechnął się jeszcze raz do narzeczonej i powoli podpłynął do brzegu. Astrid wyszczerzyła zęby, wpatrując się w niebo i dziękując Odynowi, że postawił tego wątłego wtedy chłopaczka na jej drodze i co ważniejsze...nie pozwolił mu zejść z tej drogi. Po chwili opuściła głowę i również wyszła na brzeg. Była już końcówka lata, które w tym roku ciągnęło się wyjątkowo długo, lecz czuć było nieuchronnie zbliżającą się zimę. Astrid zadrżała, gdy powiew chłodnego wiatru zaszalał dookoła niej. Czkawka zerknął w zachmurzone już niebo, zastanawiając się kiedy takie chmury zdążyły przyjść. Po chwili zwrócił sobie uwagę, że podczas ich kąpieli miał ciekawsze rzeczy do roboty niż patrzenie w górę. Podszedł do blondynki i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć z góry spadł na nich drobny deszczyk.
-Wracajmy-powiedział do narzeczonej.
-Nie domyśliłam się-roześmiała się przewracając oczami.
Chłopak objął ją, starając się zapewnić jej choćby złudzenie ciepła, co w połączeniu z jak na złość, z każdą sekundą pogarszającą się pogodą, dało marny rezultat. Nie zdążyli znaleźć się w połowie drogi do domu, gdy rozpętała się prawdziwa burza. Czkawka zdjął rękę z pleców Astrid wiedząc, że i tak nie ma to większego sensu i szybko pobiegli do wioski. Wpadli do domu Czkawki, który znajdował się bliżej tej części lasu i zatrzasnęli za sobą drzwi. Szybko pozamykali wszystkie okna i dopiero wtedy odsapnęli po długim biegu. Matki Czkawki nie było w domu, ale chłopak nie zmartwił się tym zbytnio. Przy takiej pogodzie mogła zatrzymać się u którejkolwiek ze swoich przyjaciółek, lub chociażby w karczmie. Młody wódz natychmiast poszedł po suche ręczniki i wręczył dwa z nich Astrid. Oprócz tego dał jej też swoje suche ubrania, by mogła zdjąć z siebie mokre rzeczy. Kiedy on sam się przebrał, zabrał się za zaparzanie herbaty. Po chwili blondynka wyszła z łazienki ukazując się w zbyt dużej na siebie koszulce Czkawki i również za dużych spodniach. Mokre, rozpuszczone włosy okalały jej twarz. Gdy herbata była już gotowa usiedli na fotelu i okryli się obszernym kocem, pod same szyje. Trzymając gorące kubki w zmarzniętych dłoniach wolno pili rozgrzewający napój. Po chwili Astrid pociągnęła nosem.
-Jak nic będziemy chorzy przez te twoje pomysły.
-Za pogodę jeszcze nie odpowiadam-odparł uśmiechając się.-Sama przyznasz, że z początku było ciepło.
-Może i tak-przyznała, odkładając kubek. Wtuliła się w pierś wodza i oparła na niej głowę. Chłopak jeszcze ciaśniej otulił ich oboje kocem i pogładził dłonią jej mokre włosy. Oboje, mimo, że nie było nawet wieczoru czuli przemożne zmęczenie i mimo starań nie zdołali się mu oprzeć. Wtuleni w siebie nawzajem i okryci grubym kocem zasnęli głębokim, lecz spokojnym snem.


 Liriana przechadzała się właśnie po jednym z płynących na Berk statku Rubieżców. Jej rodzice płynęli pierwszym z kolei, lecz ona postanowiła, że popłynie drugim, na którym byli jej przyjaciele, a zarówno ci którzy zamierzali trochę dłużej zostać na Berk. A jeżeli już nasunął się temat Berk, to dzisiaj statki klanu jej ojca miały dobić do brzegu przy porcie wyspy. Liriana niezmiernie cieszyła się na spotkanie ze wszystkimi z Berk...a w szczególności z jednym znajomym. Czkawką. Już kiedy oboje ustalili, że ich związek nie ma przyszłości i rozstali się w przyjaźni, dziewczyna wiedziała, że to był błąd. Przecież pasowali do siebie idealnie! Wyglądali nawet podobnie. No prawie...Co prawda kolor włosów i oczy mieli takie same, ale kształt twarzy i ogólny zarys ich obu postaci nie dawał złudzeń, że z pewnością nie są spokrewnieni. Lirianę, już w wieku trzynastu lat Czkawka bardzo intrygował, ale kiedy Valka pokazała mu jego szkic, narysowany przez jakąś Altri...czy coś takiego...nie słuchała uważnie po tym jak kobieta jej go pokazała. W każdy razie. Szkic w wykonaniu tajemniczej artystki był nad wyraz dokładny, ale co innego zafascynowało dziewczynę. Czkawka co prawda już wcześniej nie był brzydki, ale teraz? Dawała sobie głowę uciąć, że nie widziała przystojniejszego faceta! A zgodnie z jej przekonaniem każdy, dosłownie każdy, przystojniak musiał być jej. Oczywiście warunki do tego miała idealne. Była szczupła, ale nie zbyt szczupła. Krągłości miała, nie chwaląc się idealne, a twarz dopełniała uroku. Tego dnia ubrała czarne, obcisłe spodnie i szmaragdową bluzkę z niedyskretnym dekoltem. Włosy jak zwykle rozpuszczone, wyczesała dokładnie i podpięła kilka pasm z boku głowy. Reszta nie potrzebowała poprawek. Była przekonana, że Czkawka z pewnością zachwyci się jej wyglądem. Bo i owszem, było się czym zachwycać, przynajmniej według niej. Na chwilę musieli przycumować łódź do jakiejś mniejszej wyspeki by przeczekać gwałtowną burzę, ale niedługo potem ruszyli w dalszą drogę. Dotarli na Berk, na którym wciąż lekko siąpiło. Valka powitała ich bardzo ciepło i od razu zaprowadziła do twierdzy, gdzie czekała, przygotowana wcześniej uczta. Kobieta przeprosiła za nieobecność wodza i oznajmiła, że pójdzie go poszukać zostawiając Rubieżców w towarzystwie pozostałych Wandali. Liriana podbiegła do odchodzącej Valki.
-Czy ja również mogę iść?-spytała ze słodkim uśmiechem-Dawno nie widziałam Czkawki,
Matka wodza spojrzała na nią z wysoko uniesionymi brwiami, gdy usłyszała jej sugestywny ton, ale mimo to uśmiechnęła się nie pewnie, czując, że nie wypada odmawiać gościom.
-Oczywiście, że możesz-westchnęła więc i obie udały się do domu wodza. Weszły do cichego domu z początku sądząc, że nikogo w nim nie ma, ale kiedy poszły dalej i znalazły się w salonie przekonały się, że jednak ktoś jest. Na fotelu spał słodko Czkawka, którego widokiem Liriana była absolutnie zachwycona. Ale co gorsze. Obok niego, również na fotelu, leżał zwinięty jakiś kulfon z wystającymi blond włosami. Valka podeszła i potrząsnęła bruneta za ramię mówiąc mu żeby wstał. Po chwili ocknął się, podobnie jak to coś wyglądające jak gniazdo. Oboje wstali szybko i dopiero gdy się wyprostowali Liriana zorientowała się, że TO COŚ to dziewczyna. Ubrana była w za dużą niechlujnie wyglądającą koszulkę i również za duże spodnie. Z jednej strony głowy włosy całkiem jej oklapły, za to z drugiej były potargane i wyglądały jak druga głowa. Oprócz tego dziewczyna miała czerwony nos i przymrużone oczy. Może i byłaby ładna, gdyby się trochę ogarnęła, ale Liriana nie potrafiła tego stwierdzić. Przeniosła wzrok na Czkawkę wyglądającego tak przesłodko, że aż zaparło jej dech w piersiach. Brązowe włosy miał cudnie rozczochrane, aż proszące się by przeczesać je palcami, a zieleń jego oczu raziła ją nawet z odległości metra.
-Czkawka!-pisnęła. i rzuciła mu się na szyję. Na ten widok blondynka zrobiła zaskoczoną minę i spojrzała na Valkę oczekując wyjaśnienia. Tamta nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bo chłopak odsunął od siebie brunetkę i jeszcze raz na nią popatrzył próbując ją sobie przypomnieć. Po chwili jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu i radości.
-Liriana?

                     


No więć jak obiecałam jest, a nawet trochę wcześniej xd, ale o to się chyba nie obrazicie? I jak, był ok? 
Następny dopiero za dwa tygodnie, więc troszkę mnie nie będzie. W każdym razie mam nadzieję, że to co napiszę za te dwa tygodnie będzie zaczapiste.
Do następnego ;(
~Pass



poniedziałek, 25 lipca 2016

Zrozumienie

 Valka wróciła na Berk późnym wieczorem, po kolejnej niespełna jednodniowej nieobecności. Starała się pomagać synowi w obowiązkach wodza i mimo jego usilnych sprzeciwów dzisiaj odwiedziła klan Rubieżców, by odnowić traktat pokojowy. Wódz klanu- Chwalipięt Paskudny powitał ją ciepło i po niecałej godzinie wszystkie formalności zostały załatwione. Zapewne wróciłaby na wyspę jeszcze wcześniej, ale Chwalipięt, dobry przyjaciel jej nieżyjącego męża zatrzymał ją na "króciutką rozmowę", która znacznie się przedłużyła, gdy do głównej sali dotarła jego żona Elma, wraz z córką Lirianą. Sama Elma była przysadzistą kobietą w wieku Valki, o krótko ostrzyżonych (co nie było zbyt częste u wikingów) czarnych włosach i okrągłej jak piłka twarzy, w czym przypominała nieco swojego męża. Chwalipięt, pomimo imienia był bardzo przyjacielskim człowiekiem z dystansem do siebie. Sam zaśmiewał się ze swojego odbicia w lustrze i żartował, że jego bujna blond broda pasuje do okrągłej twarzy jak piernik do wiatraka. Liriana jednak, mimo niespecjalnej urody rodziców była niezwykle piękną dziewczyną. Proste, wiecznie rozpuszczone włosy w odcieniu ciemnego brązu sięgające bioder w połączeniu z opalizująco zielonymi oczami i pociągłym kształtem twarzy, dawały łącznie efekt westchnień wielu wikingów. Szczerze mówiąc patrząc na wodza Rubieżców i jego żonę nie przyszłoby Valce na myśl, że mogą mieć ładną córkę, za to patrząc na Lirianę nie mogła uwierzyć, że jej rodzice mogą nie być urodziwi. Patrząc jednak na całą trójkę razem dało się dostrzec rodzinne podobieństwo. Matka wodza Berk przypomniała sobie nawet jakie plany snuła ze Stoickiem, gdy dowiedzieli się, że miesiąc po narodzinach Czkawki, na świat przyszła córka wodza Rubieżców. Oba klany jeszcze przed zniknięciem Valki wiązały wielkie nadzieje związane z młodymi. Jak się kobieta później dowiedziała, po jej porwaniu Stoick i Chwalipięt bardzo często odwiedzali się wzajemnie i dbali o pozytywne relacje swoich dzieci. Jak się później dowiedzieli Liriana i Czkawka w wieku trzynastu lat byli nawet ze sobą, ale po pół roku, postanowili pozostać przyjaciółmi i kontakt im się urwał. Być może nie przypadkowo. Do gry weszła wtedy teraźniejsza sympatia syna Valki-Astrid. Jeśli matka wodza miała być szczera z początku niezbyt polubiła blondynkę i nie chciała by między nią a Czkawką doszło do czegoś większego, lecz po bliższym poznaniu zaczęła traktować wojowniczkę niemal jak córkę której nigdy nie miała. Bardzo ją polubiła i miały ze sobą świetny kontakt. Valka co prawda czasem zastanawiała się co by się stało gdyby Czkawce i Lirianie wyszło ze sobą, ale w żadnym razie nie wymieniłaby Astrid na tamtą dziewczynę. Nigdy. Ciekawa też była jak zachowa się jej syn gdy Rubieżcy przyjadą w odwiedziny za niecałe trzy dni, których potrzebowali żeby się zebrać i przypłynąć. Wódz i jego żona mieli pozostać na Berk na tydzień, za to Liriana i trzech innych wikingów przedłużą swój pobyt o kolejny tydzień, by dowiedzieć się co nieco o smokach i nauczyć się z nimi obcować. Mógł to być całkiem niezły pomysł, bo gdyby kolejny klan zaczął praktykować loty na smokach, wraz z Wandalami mógłby się stać postrachem nie tylko na Archipelagu, lecz także poza jego granicami. Jednak te plany daleko wykraczały poza rzeczywistość. Zamyślona Valka nie odczuła nawet gdy Chmuroskok wylądował tuż obok domu który dzieliła z synem. Szybko zsiadła ze smoka zaskoczona, że podróż minęła jej tak szybko. Podeszła do drzwi i cicho je otworzyła. Od czasu Smoczej Świątyni wciąż nie wyzbyła się nawyku bezszelestnego poruszania się. Zdejmując buty usłyszała rozmowę prowadzoną w kuchni. Nigdy nie podsłuchiwała rozmów syna, ale tym razem jakoś nie mogła się powstrzymać. Przystanęła obok wejścia do pomieszczenia w którym siedział wraz z przyjaciółmi.
-Wiesz wreszcie trzeba było to zrobić...-parsknął jakiś głos, w którym Valka bez trudu rozpoznała Iana.
-Nie chcieliśmy tak długo zwlekać-odpowiedział mu jej syn.
Zaciekawiona rozmową brunetka cicho zrobiła jeszcze jeden krok, by lepiej słyszeć.
-A co powiedziała wam Gothi?-spytała również obecna w pomieszczeniu Kora.
Matka wodza zaniepokoiła się. Czyżby jej syn i Astrid mieli jakiś wypadek.
-Niezbyt była zadowolona. Powiedziała, że zrobiliśmy to w całkiem niewłaściwym czasie.
-A kiedy wyznaczyła wam prawdopodobny termin?-dopytał Ian.
Valkę aż zmroziło. Gothi? Termin? Prawdopodobny? Że niby....dziecko?! Poczuła, że puls ze spokojnego stępa przyspiesza do gwałtownego galopu. Świetnie, pomyślała. Dziecko. Bez ślubu. Może i zaręczył się z Astrid, ale cz to oznacza, że robili....TO jeszcze przed zaręczynami?! O na wielkiego Thora! Kobieta nie słuchała już dalszej rozmowy, tylko szybko ściągnęła buty nie kryjąc już swej obecności i wparowała do salonu, gdzie zastała siedzących obok siebie Iana i Korę, oraz Astrid siedzącą na kolanach Czkawki na fotelu. Ręka wodza Berk obejmowała szczupłą talię wojowniczki. Już niedługo, niezbyt szczupłą-pomyślała z przekąsem kobieta, po czym z lekkim westchnieniem i niepokojem rozpoczęła przemowę, zanim ktokolwiek zdołał powiedzieć "Dobry wieczór".
-Witam z góry was wszystkich. -rozpoczęła ogólnie po czym zwróciła się do syna i ukochanej- Oczywiście nie podsłuchiwałam waszej rozmowy, po prostu akurat weszłam gdy się toczyła i nie powiem, żebym nie usłyszała tej nowiny.
-Cieszysz się?-przerwał jej Czkawka.
Omiotła go spojrzeniem.
-Jeżeli chodzi o mnie, to nie mam z tym problemu. Pomogę wam jak będę mogła, z pewnością dacie sobie radę, ale zastanówcie się czy nie jesteście jeszcze za młodzi? A zresztą co tu się zastanawiać-machnęła rękami i skierowała surowe spojrzenie na syna-Ty już i tak zrobiłeś co chciałeś, podobnie zresztą Astrid. Ja z mojej strony mogę powiedzieć, że nie spodziewałam się tego tak szybko. I to w dodatku teraz. Nie powiem, że się tego obawiałam. Szczerze jestem kompletnie zszokowana waszym brakiem poczucia taktu...
-Mamo?-wódz Berk zdawał się być całą sytuacją szczerze zdumiony.
-Nie przerywaj mi-warknęła.
-To może my już...-Ian i Kora podnieśli się szybko z kanapy i wyszli rzucając przyjaciołom współczujące spojrzenia. Valka kontynuowała kazanie.
-W każdym razie, czy robiąc to zastanawialiście się w ogóle, co ludzie pomyślą? Żeby tak teraz, kompletnie bez niczego...Jesteście tacy młodzi...Dlaczego nie chcieliście poczekać jeszcze kilka lat?
-Że co przepraszam?-zirytowała się Astrid wstając i podchodząc do przyszłej teściowej.
-Właśnie to. Nie próbujcie mi teraz mydlić oczu. Słyszałam co zrobiliście. Mówię wam, to będzie największy skandal na całym Archipelagu-dramatyzowała.
-Mamo, chyba trochę przesadzasz-Czkawka już teraz całkiem poważny wstał i wziął Astrid za rękę, ciągnąc lekko w tył, by nie podeszła za blisko do matki i nie zaczęła się awantura.
-Ja przesadzam?!-wykrzyknęła Valka-A tak w ogóle, to gdzie wyście to zrobili i kiedy?
-Na statku Łupieżców-oznajmiła blondynka zakładając ręce na piersi.
-Na statku?!-kobieta złapała się za głowę-O moja matko...
-Co ci znowu nie pasuje? Przecież sama mnie namawiałaś-zdenerwował się Czkawka
-Że niby ja cię namawiałam?!-oburzyła się Valka-No wiesz! Przed ślubem?!
-No ślub powinien być dopiero po tym-powiedziała Astrid.
Valka popatrzyła na nią zirytowana.
-Co się z wami stało... A widział was ktoś?
-No oczywiście. Cały statek patrzył-rzekł jak gdyby nigdy nic Czkawka.
-Cały statek patrzył, jak wy się....
-Tak!-przerwała jej Astrid-Tak, cały statek na to patrzył. I wszyscy byli wzruszeni!
-Wzruszeni?! Już wam ludzie na Berk pokażą jacy są wzruszeni!
-Gratulowali nam!-krzyknęła Astrid.
-A za plecami nie dadzą wam do końca życia spokoju! Wam i dziecku!
Astrid i Czkawka popatrzyli po sobie, a potem spojrzeli z zaskoczeniem na Valkę.
-Dziecku?-powtórzyła blondynka-Jakiemu dziecku?
-No waszemu!-krzyknęła Valka.
-Mamo, o jakim do cholery ty mówisz dziecku?-spytał zdezorientowany Czkawka. Kobieta spojrzała na niego zaskoczona.
-No o tym dziecku które rzekomo zrobiliście na statku, a Gothi powiedziała, że w złym czasie i wyznaczyła prawdopodobną datę narodzin...
Młody wódz spojrzał na Astrid i oboje wybuchnęli śmiechem. Valka patrzyła zdezorientowana na ataki śmiechu syna i jego dziewczyny nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Czy źle coś powiedziała? Przecież to samo dali jej do zrozumienia kilka minut temu...
-Mamo.....-wysapał Czkawka, ale nie zdołał nic dodać bo roześmiał się jeszcze głośniej. Astrid kucała przy podłodze trzymając się za obolały od napadu śmiechu brzuch. Po kilku minutach śmiechu Valka wreszcie nie wytrzymała.
-Powiecie mi o co chodzi z tym dzieckiem?-warknęła.
Oboje w końcu się uspokoili i wyprostowali zipiąc ciężko.
-Nie ma żadnego dziecka-powiedziała wprost Astrid.
-To znaczy, że...że wy...-Valka wskazała na jej brzuch.
Rozumiejąc co kobieta ma na myśli blondynka od razu pokręciła szybko głową.
-Oczywiście, że nie!-wykrzyknęła-Nie ma żadnego dziecka i nigdy nie było.
-Jak to nie było. To co wy...
-To na statku-rozpoczął Czkawka tłumiąc chichot-Chodziło o to, że oświadczyłem się Astrid na statku Łupieżców. No i cała załoga patrzyła na nasze zaręczyny ze wzruszeniem.-Potem na Berk także gratulowali nam zaręczyn. Za namową Szpadki poszliśmy od razu do Gothi by powiedziała nam jaki byłby najodpowiedniejszy termin ślubu. Staruszka oznajmiła nam, że zaręczyliśmy się w nie najlepszym czasie z czego była niezadowolona, ale wyznaczyła nam najodpowiedniejszą datę ślubu, czyli za sześć miesięcy w święto Ferrina, boga lata. To tyle. Opacznie nas zrozumiałaś.
Valka przez chwilę analizowała co przed chwilą syn powiedział i zaraz zaniosła się histerycznym śmiechem.
-A ja myślałam-dyszała-Że wy na statku...na widoku...
Astrid i Czkawka lekko się zaczerwienili na ten temat ale oboje dołączyli do kobiety i już po chwili cała trójka pokładała się ze śmiechu z zabawnej sytuacji jaka miała tego dnia miejsce.

                                           

No next nie wyszedł zbyt długi ale jest.
W każdym razie, z góry uprzedzam, że mój ostatni przed przerwą next będzie w niedzielę, ale do tego czasu planuję napisać ich jak najwięcej. W poniedziałek jadę na obóz jazdy konnej ze skokami i woltyżerką, gdzie nie będzie internetuuu, więc raczej nie będę miała jak pisać. Wobec tego, chciałabym uroczyście ogłosić, że czeka mnie dwutygodniowa przerwa od 1-14 sierpnia, podczas której nie będę aktywna na blogu. Za to mogę obiecać, że postaram się to odrobić po powrocie. W każdym razie mam nadzieję, że next był spk.
Do środy ;*
~Pass