niedziela, 4 września 2016

Zmiany u Łupieżców

  Astrid postanowiła zostać na wyspie Łupieżców jeszcze dwa dni. Fabien zaprowadził ją do pokoju, który do tej pory zajmował wódz. Obszerne, dwuosobowe łóżko stało na środku wielkiego pokoju. Po lewej stronie, tuż obok okna znajdowało się wielkie biurko z mapą całego Archipelagu wiszącą na ścianie. Cały pokój łącznie ze zwierzęcymi skórami wiszącymi na ścianach, perfekcyjnie naostrzonymi toporami zawieszonymi po przeciwległej stronie pokoju i różnymi innymi rodzajami broni wykonanej z najwyższej jakości materiałów z wysadzanymi klejnotami rękojeściami, sprawiał wrażenie urządzonego przez kogoś nie żałującego pieniędzy. Młoda Hofferson rozglądała się po pokoju z pewnym niepokojem, zupełnie jakby nie dowierzała, że od niedawna ten pokój i wszystko co w nim jest należy do niej. Podziękowała swojemu zastępcy i usiadła przy biurku, przejeżdżając dłonią po mahoniowym blacie. Odetchnęła głęboko i otworzyła wypchaną papierami szufladę. Wyjęła wszystkie dokumenty i poprosiła któregoś z żołnierzy o dostarczenie jej zbiorów archiwów z ówczesnych lat. Skoro od teraz miała przejąć obowiązki wodza, musiała choć trochę zorientować się w polityce jaką prowadzili jej poprzednicy. Zagłębiła się w różnorakie dokumenty i po chwili ze zdziwieniem stwierdziła, że choć jej ojciec, Albrecht Perfidny, był brutalnym, aroganckim i nie baczącym na ludzką krzywdę gnojkiem, to musiała przyznać, że był bardzo dobrym wodzem. Mimo tego, że kilka rzeczy zrobił na prawdę źle, między innymi sprawa z wojskiem, obowiązkami, zabijaniem smoków i całą resztą złych decyzji, to na prawdę dbał o klan. Nawiązał z odległymi na północ klanami bardzo korzystne pakty. Jako sprzymierzeńców zaskarbił sobie takie klany, o których blondynka nigdy wcześniej nie słyszała. Jego polityka wymiany surowców była na prawdę obiecująca i znacznie poprawiała majętność wyspy. Po długim rekonesansie wojowniczka postanowiła nie dokonywać żadnych zmian w gospodarce wyspy, która działała na prawdę prężnie. Jedyne zmiany dokona w sprawach związanych z wojskiem, smokami i godnym życiem zwykłych mieszkańców. Zmęczona dziewczyna poszła spać dopiero kilka godzin po północy, by na drugi dzień obudzić się przed szóstą. Rano zasiadła do śniadania z rodziną Fabiena. W pewnym momencie jego matka przerwała wesołą rozmowę wojowniczki i April pytaniem, które wydawało się całkiem wyjęte z kontekstu rozmowy.
-Powiedz mi dziewczyno. Czy dobrze wspominasz wodza Albrechta?
Tak właśnie...To był jedyny zwrot jakim zwracała się do Astrid. Nigdy nie powiedziała do niej po imieniu, czy też jakoś inaczej niż...dziewczyno. Zupełnie jakby blondynka według .... nie zasługiwała na to by zapamiętać jej imię. Natomiast gdy mówiła o Albrechcie wymawiała jego imię i tytuł, zupełnie jakby wciąż był wodzem. Astrid rozumiała, że do przyzwyczajenia się do tej diametralnej zmiany ludzie będą potrzebowali trochę czasu, ale sposób w jaki rozbiła to mama Fabiena wyraźnie sugerował dziewczynie, szybkie opuszczenie wyspy a najlepiej stanowiska. Blondynka jednak nie zamierzała dać się zdegradować i spojrzała pewnie w oczy kobiety.
-Nie, proszę pani. Wspominam go bardzo źle.
-To dziwne-rzekła nieprzyjemnym głosem Ilgrid-Większość mieszkańców wspomina go wspaniale. Wręcz CHCĄ by wrócił.
Blondynka zagryzła zęby i zacisnęła pięści pod stołem, lecz zdołała wydusić pozornie miłym głosem.
-Cóż. Na razie się chyba na to nie zapowiada.
-Dobry wódz to podstawa dziewczyno-warknęła matka Fabiena-Powinien dobrze rządzić i trzymać klan w ryzach, a wątpię byś ty nadawała się do tego...-zastanowiła się chwilę po czym dodała- do czegokolwiek poza lataniem na tych swoich jaszczurkach.
-To są smoki-syknęła nowa przywódczyni klanu Łupieżców- I postaram się żeby zmieniła pani o mnie zdanie.
-Wątpię bym kiedykolwiek zmieniła zdanie o kimkolwiek od Haddocka.
-Mamo przestań!-warknął Fabien.
Kobieta posłała mu jadowite spojrzenie i odsunęła się od stołu, po czym nie mówiąc nic odeszła od stołu, przy którym zapadła niezręczna cisza. Rudowłosy zastępca wodza odchrząknął i zwrócił się do blondynki.
-Przepraszam cię Astrid. Moja mama ma...-zawachał się.
-Uraz do rodziny mojego przyszłego męża-stwierdziła spokojnie-Rozumiem to i nie mam tego nikomu za złe.
-Nasz ojciec...-zaczęła Cassandra, ale przerwała pod karcącym spojrzeniem April
-Powiedz-zachęciła ją wojowniczka.
-Nasz ojciec...zginął z ręki...jednego z Haddocków.
Blondynka pokiwała spokojnie głową. Rozumiała ich żal wobec rodziny wodza Berk. Nie wykluczała też faktu, że tym który zabił ojca jej rozmówców mógł być nawet Czkawka. W końcu na wojnie...różnie się dzieje.
Resztę śniadania zjedli w milczeniu, a potem Fabien wraz z żoną i synem poszli na chwilę do siebie, a siostry zastępcy zaprowadziły wodza do byłej areny do walki ze smokami. Astrid oczywiście nie miała zamiaru od razu kazać Łupieżcom latać na smokach, ale póki co miała zamiar pokazać dzieciakom które do tej pory chodziły na szkółkę zabijania smoków, że można się z tymi gadami również zaprzyjaźnić. Wobec tego, podczas trwającej właśnie lekcji zabijania Astrid weszła na arenę w towarzystwie sióstr Fabiena.
-Dzień dobry-przywitała się wesoło.
-Witamy-odparł nauczyciel nie podzielając jej entuzjazmu-Co panią tu sprowadza?
-Chciałabym pokazać młodym coś nowego. Chyba nie będzie z tym problemu?-spytała.
-Właściwie to będzie-nauczyciel założył ręce na piersiach. Wojowniczka nie znała jego imienia. Był on krzepkim ciemnowłosym mężczyzną dobiegającym czterdziestki. Gdyby na Berk ktoś odpowiedział jej w taki sposób nie miała by mu tego za złe. Mógł mieć gorszy dzień. Aczkolwiek Fabien poinstruował ją wcześniej, by nie dała sobie wejść na głowę, czego nie zamierzała robić w żadnym wypadku. Wobec tego założyła ręce na piersiach i wbiła w nauczyciela surowe spojrzenie.
-Wydaje mi się, że jednak nie.-powiedziała stanowczo opierając dłoń na rękojeści topora.

Wiking wbił w nią zaskoczone spojrzenie, po czym odchrząknął i szybko wyszedł z areny. April popatrzyła na Astrid z uśmiechem i pokazała jej uniesiony ku górze kciuk. Dziewczyna odwróciła się do równie zaskoczonych jak nauczyciel dzieci. Miały one około 13 lat i była ich szóstka. Szybko się sobie przedstawili. Dziewczynka z ogniście rudymi włosami związanymi w warkocze nazywała się Fiona, dwóch chłopców o identycznie ostrzyżonych, czarnych włosach i łobuzerskich uśmiechach przedstawiono Astrid jako bliźniaków Gondala i Hanka. Kompletnie nie wiedziała który jest który. Następnie poznała nieśmiałą blondynkę o imieniu Reyna i jej kuzynkę Hernę. Jako ostatni przedstawił jej się Fren-brunet o bardzo ciemnych, prawie czarnych oczach i przyjaznym uśmiechu. Wojowniczka zapytała ich o to czego jak dotąd się nauczyli i pochwaliła za widoczny zapał. Następnie zapytała czy zgodzą się na krótką demonstrację tego, czego ona nauczyła się na Berk. Młodzi zgodzili się z zaciekawieniem i na polecenie wodza wyszli poza arenę, by oglądać widowisko z bezpiecznego miejsca. Kiedy przyszli wikingowie zgromadzili się przy kratach od zewnętrznej strony Astrid, ku ich zdziwieniu odpięła topór od paska i odrzuciła go na przeciwległą stronę areny, tak, by wbił się w sam środek będącej tam tarczy. Następnie odetchnęła głęboko i podeszła do opuszczonej klapy obok siebie. Złapała za wajchę i przekręciła ją tak, by klapa się uniosła, a wyjście z klatki smoka stanęło otworem. Jak na sygnał, po chwili wypadł z niej dorosły Koszmar Ponocnik, o pięknej, malinowo-fioletowej barwie z bardzo ciemną, wręcz czarną głową. Gdy tylko zobaczył wojowniczkę, odwrócił się w jej stronę rycząc przeraźliwie i otwierając paszczę. Dziewczyna stała spokojnie na przeciw szarżującego gada, a potem, z gracją torreadora z meksyku, odsunęła się na bok, tak, że rozwścieczony smok minął ją o milimetry i ledwo zatrzymał się, unikając bliższego spotkania ze ścianą. Blondynka, korzystając z jego chwilowej dezorientacji rozbiegła się i wskoczyła mu na głowę. Wściekły smok zionął ogniem, podpalając przy tym pustą beczkę w rogu pomieszczenia, lecz nie mógł trafić w stojącą na nim dziewczynę. Po chwili jednak wpadł na lepszy pomysł pozbycia się pasażera na gapę. Smok stanął jak wryty i jak na zawołanie cały wybuchnął szkarłatnymi płomieniami. Moment wcześniej Astrid złapała go za jak wiadomo nie zapalające się rogi i jednym szarpnięciem przyciągnęła jego głowę do ziemi. Dzieci, siostry Fabiena oraz przypadkowi ludzie zgromadzeni przy Arenie wpatrywali się w to wszystko z fascynacją. Po chwili ciało Ponocnika przestało płonąć, a on sam przestał się opierać. Blondynka puściła jego rogi i stanęła przed nim. Mieszkańcy wyspy Łupieżców po raz pierwszy widzieli coś takiego. Na ich oczach smok, który przed chwilą z całej siły pragnął zabić człowieka, teraz stał naprzeciw całkiem bezbronnej, pozbawionej broni dziewczyny. I co ich najbardziej zdziwiło-zaufał jej.

                                   Znalezione obrazy dla zapytania astrid gif

Next opóźniony, przez problemy z netemmm ;)
W każdym razie chciałabym jeszcze coś dodać. Mianowicie: bardzo martwi mnie to, że poza trzymającą rękę na pulsie Smile, nikt inny od kilku nextów nie komentuję. Dlatego bardzo proszę was o napisanie choćby jednego słowa. Będę przynajmniej wiedziała, że jesteście ;)
Do nna kochani <3
~Pass

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz