-A pamiętasz jak wtedy, na drzewie....
-O jasne, że pamiętam....hihihih jakie to było zabawne. Albo jak wtedy....
Hahaha.
Faktycznie.
Przezabawne.
Wojowniczka siedziała po prawej stronie wodza Berk, zaś naprzeciw niego była Liriana wraz z rodzicami i Valką, którzy przysłuchiwali się ich przekomarzaniom i opowieściom z uśmiechami, które blondynce nie podobały się wcale. Czuła się jak piąte koło u wozu. Nie dość, że nikt, nawet Czkawka nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, to jeszcze z nikim nie zamieniła ani słowa. Kiedy Liriana i Valka porwały ich na przyjęcie dziewczyna miała czas jedynie związać włosy w niechlujnego kucyka, przebrać koszulkę na bardziej dopasowaną, choć wybór z ciuchów Czkawki nie był dobrany do niej rozmiarem, oraz przemyć twarz zimną wodą. Na przyjęciu czuła się okropnie. Owszem, wszyscy się cieszyli świętowali, ale ona czuła się po prostu chora. Co chwila pociągała nosem i pokasływała. Obecna w Wielkiej Sali Gothi dała jej kilka leczniczych ziółek do zaparzenia i obiecała, że jutro nie powinno być śladu po chorobie. To też blondynka wróciła do stołu ze świeżo przyrządzonym naparem by poddać się słuchaniu kolejnych idiotycznych historyjek. Jej narzeczony siedząc obok niej dosłownie zwijał się ze śmiechu dosłownie ze wszystkiego co powiedziała Liriana, co doprowadzało Astrid do szału. Po wypiciu całej herbaty i zjedzeniu kilku ciastek dziewczyna oparła głowę na dłoni i przysłuchała się rozmowie. Brunetka zarzucała akurat bujnymi włosami i wyprostowała się na krześle, by rozpocząć kolejną opowieść.
-Albo jak siedzieliśmy u mnie w pokoju i powiedziałeś, że jestem śliczna?-zarumieniła się i zachichotała.-Wtedy też po raz pierwszy się pocałowaliśmy...
Czkawka odchrząknął z zażenowaniem i spojrzał szybko na Astrid, która wielką wściekłość zamaskowała słodkim uśmiechem. Nawet na niego nie spoglądając odezwała się do brunetki.
-To..hmmm...miło.
-Baaardzo miło-Liriana znacząco uniosła brew-Nawet nie wiesz jakie masz szczęście, że go masz....
-Wyobraź sobie, że zdaję sobie sprawę-powiedziała szybko blondynka.
Córka wodza Rubieżców odpowiedziała na to słodkim uśmiechem i przeniosła wzrok na wodza Berk, wskazując przy tym na tańczących na środku sali wikingów.
-Chodźmy zatańczyć Czkawka. Tak dawno się nie widzieliśmy...-mówiąc to wstała, obeszła stół i bezczelnie złapała chłopaka za rękę, ciągnąc w stronę parkietu. Brunet spojrzał pytająco na swoją narzeczoną.
-Nie będziesz miała nic przeciwko?-spytał
-Oj, no weź to tylko taniec-zachichotała głupio Liriana-Chyba nie będziesz prosił o pozwolenie?
Oczy blondynki błysnęły groźnie w kierunku brunetki, po czym przeniosła zimne spojrzenie na ukochanego i uśmiechnęła się sztucznie.
-No właśnie. Nie będziesz przecież prosił. Idź.
Czkawka chyba chciał powiedzieć coś jeszcze, ale został odciągnięty przez bezczelną brunetkę wgłąb parkietu. Akurat gdy wyszli muzyka stała się wolniejsza. Liriana objęła Czkawkę za szyję, na co on z pewnym dystansem położył dłonie na jej talii. Astrid zmrużyła oczy. Ta wredna larwa wyraźnie przystawiała się do jej narzeczonego! Z każdym krokiem coraz bardziej się przysuwała uśmiechając się przy tym głupkowato i zagadując go. Kiedy była już bliżej wyprostowała się wypinając piersi do przodu na co blondynka siedząca przy stole zacisnęła dłoń na kubku. Wódz Berk wyraźnie próbował się odsunąć, ale dziewczyna mu na to nie pozwalała. W końcu Czkawka nie widząc innej drogi ucieczki okręcił dziewczynę wokół jej osi odsuwając ją trochę. Po czwartym kółku Liriana "potknęła się" o coś i przewróciłaby się gdyby nie złapał jej Czkawka. Brunetka roześmiała się i coś do niego powiedziała, na co on zareagował zmieszany uśmiechem. Astrid była coraz bliżej do wściekłej tyrrady skierowanej w stronę dziewczyny, aż usłyszała głos siedzącej na przeciwko matki brunetki.
-Jak oni pięknie razem wyglądają. Szkoda, że im nie wyszło.
Na to jej mąż odpowiedział z sugestywnym uśmiechem skierowanym w stronę Valki.
-Może jeszcze nie wszystko stracone...
Wtedy blondynka nie wytrzymała. Głośno odłożyła kubek na stół i szybko wstała, po czym nie reagując na zdziwione spojrzenia mijanych wikingów, wściekła jak osa opuściła imprezę, chcąc jak najszybciej dojść do swojego domu. Co za podła żmija! Głupia, cholerna franca! A jej rodzice wcale nie lepsi! Te wściekłe myśli przerwało jej dojście do domu. Weszła i trzasnęła drzwiami. Szybko zrzuciła z siebie ubrania Czkawki i założyła dużą koszulę nocną i weszła pod koc. Patrząc na zegar dostrzegła, że musiało być już sporo po północy. Leżąc na poduszce z założonymi rękami nie mogła zasnąć. Nie mogła przestać myśleć o tym co stało się na przyjęciu. A co jeśli Czkawka....
W tej chwili usłyszała trzask drzwi wejściowych do jej domu. Uniosła się do pozycji siedzącej, ale już po krokach poznała kto idzie i z powrotem opadła na poduszki. Ktoś wszedł do jej pokoju i usiadł na łóżku.
-Śpisz?-zapytał Czkawka kładąc rękę na jej plecach. Odtrąciła go.
-Wracaj do swojej Liriany. Pewnie czeka żeby z tobą zatańczyć. Może przy okazji drugi raz się potknie...-odparła zgryźliwie i zerknęła na narzeczonego, którego twarz wykrzywiał nawet w ciemności dobrze dostrzegalny uśmiech. Położył się obok niej na łóżku i odwrócił ją ku sobie.
-Po pierwsze to nie MOJA Liriana, a po drugie, wolę zostać tu z narzeczoną.
Blondynka spojrzała na niego zrezygnowana. Chciała, na prawdę chciała dalej być wściekła, ale sam widok ukochanego i tego jak się nią opiekował wystarczał by zniweczyć wszystkie złości.
-Narzeczona źle się czuje i chyba będzie chora więc śmiało możesz wracać.
Przez jego twarz przemknęła troska.
-Skoro źle się czujesz to tym bardziej zostanę.
-A Liriana?-dopytywała się Astrid, na co wódz Berk przewrócił oczami, złapał ją za ramiona i zmusił do popatrzenia sobie w oczy.
-As, zrozum, z Lirianą nic mnie nie łączy i łączyło nie będzie, wiec możesz już przestać się o to wypytywać.
-Dobrze-zgodziła się dziewczyna-Po prostu pytam czy nie chcesz wrócić?
-Nie nie chcę-odparł pewnie, po czym wstał-Zrobić ci naparu?
Blondynka pokręciła głową.
-Gothi dała mi jakieś ziółka i powiedziała, że jutro powinno być lepiej.
Jej narzeczony kiwnął głową i opadł na poduszki.
-I tak z tobą zostanę-powiedział mimochodem obejmując ją ramieniem.
Astrid uśmiechnęła się i położyła głowę na jego ramieniu, zarzucając rękę przez jego tors.
-A twoja mama?
-Co z moją mamą?-nie zrozumiał chłopak.
Dziewczyna uśmiechnęła się figlarnie na myśl o scenie która miała miejsce jeszcze nie tak dawno.
-No wiesz....Nigdy nie wiadomo co ona sobie pomyśli....
Czkawka również przypominając sobie o tej sytuacji roześmiał się głośno. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym oboje ułożyli się do snu. Po raz kolejny tego dnia, Astrid zasnęła na ramieniu Czkawki czując się zupełnie bezpiecznie. On za to, obejmując ukochaną ramieniem czuł, że ma blisko przy sobie kogoś, kto zdecydowanie był częścią jego życia.
Ważną częścią.

Juhuuuu, wejście smoka, wielki powrót.
Jejjjjjj.
W każdym razie rozdzialik jest, Hicstrid jest, tytułowa zazdrość jest, wszystko co miało być jest.
No....prawie wszystko, ale o tym później. W każdym razie obóz był genialny i życzę wam moi drodzy udanej reszty wakacji :,( bo już niedługo (o zgrozo) SZKOŁAAA
No więc następny powinien pojawić się we wtoreeek
Do nna <3
~Pass
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz