-Ona...-przełknął ślinę-Już tu leci.
Fabien zerwał się z krzesła i zaklął. Ona, czyli Astrid. Prawdziwy wódz Łupieżców. Pomimo, że chłopak wyłaził ze skóry, żeby poprawić warunki życia w klanie, bardzo bał się wizytacji dziewczyny, która mimo, że była miła, mogła uznać, że zrobił za mało i usunąć go ze stanowiska, co byłoby wielką ujmą na jego honorze i pośmiewiskiem dla całej wyspy. Widząc zdenerwowanie męża Viera, wycierając usta chusteczką podniosła się z krzesła, głaszcząc siedzącego Cedrika po głowie. Położyła dłoń na ramieniu Fabiena i powiedziała
-Spokojnie, nie denerwuj się tak. Jestem pewna, że będzie zadowolona.
-Mam nadzieję, że szybko odleci-warknęła jego matka. Mimo, że nie znała dziewczyny, szczerze zaczynała jej nienawidzić
-Przestań mamo-zirytował się zastępca wodza-Ona jest na prawdę bardzo miła. Jestem pewien, że ją polubisz.
-Wystarczy mi, że jej klan zabił twojego ojca!-wrzasnęła przez łzy i gwałtownie wstając, wyszła z sali. Fabien westchnął ciężko. Pocałował żonę w policzek i lekko klepnął syna w plecy. Posyłając siostrom niepewny uśmiech wyszedł z pomieszczenia kierując się do portu. Kiedy tam dobiegł, zobaczył szybko zbliżającą się sylwetkę wielkiego smoka przywódczyni klanu Łupieżców. Kiedy wielki Śmiertnik Zębacz o imieniu Wichura osiadł w porcie, oczom zastępcy wodza i wszystkich zgromadzonych ukazała się niewielka postać na jego grzbiecie. Astrid miała na sobie tradycyjny płaszcz wodza, pod którym oczom zebranych ukazywała się ogniście czerwona bluzka, ciemne spodnie i wysokie brązowe kozaki. Rozpuszczone, długie blond włosy, lekko potargane przez wiatr opadały jej za plecy. Szybko i sprawnie zsiadła z Wichury i poklepała ją po szyi. Dopiero teraz można było zauważyć przymocowany do pasa wojowniczki topór wojenny. Uśmiechnięta blondynka jeszcze raz pogłaskała smoczycę, która jak na komendę, po chwili wzbiła się znów w powietrze by szybować spokojnie wokół wyspy, by nie straszyć zbytnio jej mieszkańców. Dziewczyna, jako wódz Berk wyglądała nieco zabawnie. Płaszcz który powinien sięgać do kostek, ciągnął się kilkanaście centymetrów za nią, a futro jakie miał przy kołnierzu zdawało się nieco wojowniczkę przytłaczać swym ciężarem. Jednak mimo tych niedogodności dziewczyna uśmiechnęła się szerzej i swobodnym krokiem podeszła do Fabiena. Krótko go uściskała, zupełnie jakby witała się ze starym przyjacielem i przekrzywiła głowę.
-Przeszkodziłam w śniadaniu?-zapytała lekko się śmiejąc, po czym gdy dotarło do niej, że chłopak nie rozumie o co jej chodzi, ukradkiem postukała się w policzek. Rudowłosy zastępca szybko wytarł twarz i spostrzegł, że na policzku została mu mała plama po jajecznicy. Roześmiał się z zażenowaniem.
-Wybacz...
Wódz machnęła ręką i klepnęła go w ramię.
-Nic się nie stało. Chodźmy do jadalni. Musisz dokończyć śniadanie.
-Nie, nie-zaczął zaprzeczać chłopak, gwałtownie kręcąc głową-Ja już skończyłem...
-Wobec tego ja chętnie coś przegryzę-powiedziała blondynka ucinając rozmowę i popatrzyła na zebranych, którzy wpatrywali się w nią intensywnie
-Czy jest jakiś problem?-zapytała?
Wszyscy szybko pokręcili głowami i rozeszli się w swoje strony. Fabien roześmiał się.
-Większość z nich pierwszy raz widzi cię na oczy-wyznał i parsknął śmiechem-Wpatrywali się w ciebie jak w ósmy cud świata. Przynajmniej mężczyźni.
Dziewczyna pokręciła głową z rozbawieniem.
-Chyba będę musiała ogłosić publicznie, że nie poszukuję drugiego narzeczonego.
Oboje roześmiali się wesoło i skierowali do jadalni. Zastali tam wciąż jedzącą rodzinę zastępcy, który natychmiast się zaczerwienił.
-Przepraszam cię bardzo. Ja...mogę powiedzieć im, żeby dokończyli później...
Astrid spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-Chyba żartujesz-powiedziała karcąco-Chętnie poznam twoją rodzinę.
Fabien kiwnął głową i oboje podeszli do stołu. Viera podeszła pewnym siebie krokiem do wodza i uścisnęła jej dłoń.
-Jestem Viera-powiedziała-Żona Fabiena.
-Astrid-uśmiechnęła się blondynka i popatrzyła na siedzącego przy stole chłopczyka.-A to musi być Cedrick!-podeszła do chłopczyka i uśmiechnęła się do niego. Kiedy chłopiec oddał uśmiech, dziewczyna odwróciła się na powrót do Viery i Fabiena-Ostatnio kiedy się widzieliśmy mówiłeś, że ma niecały roczek. Skończył już?
Ciemnowłosa dziewczyna kiwnęła głową podchodząc bliżej.
-Tak, dzisiaj kończy rok.
-Dzisiaj?-zdziwiła się Astrid po czym przeniosła spojrzenie na Vierę-Ale się złożyło.
Mama Cedricka kiwnęła głową.
-A ty Astrid, masz dzieci?
Blondynka zaczerwieniła się niezręcznie.
-Jeszcze nie. Dopiero niedawno Czkawka mi się oświadczył, więc jeszcze o tym nie myśleliśmy.
-No tak... Słyszałam od Fabiena, że zrobił to dość...niespodziewanie.
Astrid roześmiała się wesoło.
-Bardzo niespodziewanie. Ale w sumie cieszę się, że się przemógł.
-Zastanawia mnie jedna rzecz-powiedziała nagle Viera.-Dlaczego na zastępce wybrałaś akurat Fabiena?
-Viera-zaczął chłopak lekko się czerwieniąc.
-Spokojnie-uśmiechnęła się do niego Astrid odchodząc troszeczkę od Cedricka, który w tym momencie bawił się drewnianym widelcem.-Powiem jej.-zwróciła się do Viery-Po prostu wpadło mi to do głowy. Kiedy odpłynęliśmy z Berk, Fabien podszedł do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedział mi trochę o tobie, waszej rodzinie, Łupieżcach. Jako jedyny z nich wszystkich chociaż się do mnie odezwał. Poza tym, jak pewnie zauważyliście nie darzę większym szacunkiem Wilhelma-ciemnowłosa uśmiechnęła się półgębkiem na te słowa- i kiedy zaczął odwoływać się na urząd, by namówić mnie do mianowania go zastępcą, powiem szczerze. Lekko się zdenerwowałam.
-Lekko?-roześmiał się Fabien.
-Dobra-uśmiechnęła się-może trochę bardziej niż lekko. No i pomyślałam, że zrobię wszystko, byleby tylko on nie został tym zastępcą. Zastanawiałam się czy nie znając nikogo z nich mogę po prostu wskazać zastępce, a wtedy przypomniałam sobie o tobie i przyszło mi na myśl, że z naszej rozmowy można było wywnioskować, że jesteś odpowiedzialny i powinieneś sobie poradzić. Poza tym wydawało mi się, że nadajesz się na ten urząd. No i zapadło mi w myślach to jak rozprawialiśmy o tym co by było gdybyś zginął. No wiesz. Wydawałeś mi się w porządku i nie chciałam żebyś podczas kolejnej bitwy musiał znów zostawić rodzinę.
-Ale...-zająknął się Fabien. Czyli, że ja...zostaję na stanowisku?
Blondynka roześmiała się.
-Nie wyobrażam sobie, żebyś miał nie zostać. Chociaż sprawdzimy jeszcze co udało ci się zrobić.-mrugnęła do Viery-Wydaje mi się, że dużo.
-Dziękuję-powiedziała bezgłośnie ciemnowłosa, na co blondynka kiwnęła głową. Zapoznała się jeszcze z siostrami Fabiena, gdyż jego matka wciąż nie wróciła.
Po śniadaniu Fabien przyniósł papiery i opisał jej wszystko nad czym pracował i pracuje podczas jej nieobecności. Astrid była pod wielkim wrażeniem jego planów i tego co zrobił. Wymieniali między sobą propozycje i kontrpropozycje ulepszeń, nie mając pojęcia, że w tej samej twierdzy, pod tym samym dachem, kilka pokoi dalej naczelny dowódca wojsk i matka zastępcy wodza kiwają sobie zgodnie głowami, pochyleni nad w połowie zapisaną kartką papieru.

No więc z opóźnieniem, ale jest.
Przepraszam was bardzo, ale wypadł mi spontaniczny wyjazd rodzinny i nie dałam rady opublikować wcześniej. Za to jest teraz!
I jak się podobał? ;)
~Pass
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz