środa, 31 sierpnia 2016

Nauka

 Jeżeli zapytalibyście Czkawkę o najbardziej żenującą scenę z jego życia, przedstawiłby właśnie "lekcje latania na smokach" z Lirianą, która przerodziła się w coś....innego. Ale zacznijmy od początku. Oboje znaleźli Szczerbatka w Smoczej Akademii, bawiącego się wesoło z Hakokłem. Nocna furia na widok swojego przyjaciela rzuciła się ku niemu z radością i przewracając na podłogę, poczęstowała porcją śliny, która nie dawała złudzeń co do tego, że ostatnim posiłkiem smoka była ryba. Lili, choć do tej pory zgrywała pewną siebie odsunęła się od smoka z oczami wielkimi z przerażenia. 
-On....cię...liże.-wyjąkała.
"Taak, dziękuję za spostrzeżenie. Nie domyśliłbym się" pomyślał wódz Berk z przekąsem i patrząc przepraszająco na przyjaciela wstał i kiwnął głową w stronę brunetki.
-Nie bój się. Nie zrobi ci krzywdy-po czym patrząc żartobliwie na nocną furię dodał-Chyba.
Liriana zerknęła na niego niespokojnie i podeszła nieco bliżej.
-N..n...na pewno?
Chłopak przewrócił oczami.
-Tak, na pewno.
-Ufam ci Czkawka-zapewniła go i obdarzyła jednym z tych swoich uroczo niewinnych uśmiechów które wyprowadzały wikinga z równowagi, nie mówiąc już o myśli, że miał to znosić jeszcze przez dwa ciężkie tygodnie. Już teraz zastanawiał się jak to wszystko zniesie, a nie wyobrażał sobie, żeby miała zostać choćby dzień dłużej. Dlatego też zignorował jej uroczy ton i uśmiech tylko szybko złapał za rękę i pociągnął w stronę smoka, po czym powoli położył jej dłoń na jego pysku. Szczerbatek odbierając negatywne nastawienie swojego jeźdźca do dziewczyny, patrzył na nią z podejrzliwością, lecz dał się pogłaskać, bez większych wybryków.
-No widzisz? Nic ci nie zrobi.
-W dotyku jest...niemal jak wąż.
-Jego łuski są znacznie twardsze od łusek węża-odezwał się głos za nimi. Szybko się odwrócili i ujrzeli dość hmmmm... puszystego chłopaka w wieku Czkawki o krótkich blond włosach i wielkiej księdze w ręce. Śledzik podszedł do nich i pogłaskał Szczerbatka po czym patrząc na Lirianę kontynuował wywód-Nocna furia, bo takiego gatunku jest Szczerbatek należy do klasy  uderzeniowej. Rozpiętość skrzydeł wynosi dokładnie 14 metrów, co jest idealne w stosunku do długości ciała 8 metrów. Waga stosunkowo niewielka jak na smoka. Jedynie 0,8 tony. Stworzony do szybkich lotów z przeszkodami. Maksymalna liczba splunięć wynosi oczywiście 6, lecz oprócz tego może bronić się zębami które wysuwają się na zawołanie, podobnie zresztą jak lotki na całej jego długości odpowiedzialne za zwrotność.
Czkawka słyszał to wszystko miliony razy i znał wszystkie wymiary smoka na pamięć, jednak Lili, dla której było to czymś nowym gapiła się na blondyna jak na ósmy cud świata. Mrugnęła kilka razy zanim wreszcie coś powiedziała. 
-Nie zrozumiałam nic z tego co powiedziałeś ale wydaje mi się, że jesteś mądry...
Wódz, gdy tylko to usłyszał miał ochotę plasnąć się mocno w czoło. Śledzikowi jednak to schlebiło. Wypiął dumnie pierś i kiwnął głową.
-Dziękuję bardzo. My się chyba jeszcze nie znamy.-wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny-Jestem Śledzik.
-Liriana-zarumieniła się brunetka i podała dłoń chłopakowi, który sprawnie ją ujął i szarmanckim gestem od którego Czkawka poczuł się jakby zaraz miał zwrócić obiad z dziewiątych urodzin, pocałował ją w dłoń. Dziewczyna zachichotała i odwróciła się do wodza.
-Widzisz? Tak należy obchodzić się z kobietą.-upomniała go patrząc na niego z pogardą.
Wiking już miał powiedzieć, że nie widzi w pobliżu żadnej prawdziwej kobiety, ale powstrzymał się ostatkiem sił, mając na uwadze dobre stosunki z drugim klanem. Zamiast tego zacisnął zęby i zaczął zaciskać paski od siodła Szczerbatka. Podczas gdy on to robił Śledzik i Liriana wdali się w rozmowę. A właściwie...to Śledzik mówił a Lili słuchała. Blondyn opowiadał jej o Sztukamięs, która zresztą zaraz do nich podeszła domagając się pieszczot. Za ten czas Czkawka przygotował Szczerbatka do lotu z brunetką, a kiedy skończył usiadł oparty o smoka i powiedział.
-Ja nie wiem Mordko. Jeżeli tak dalej pójdzie to Liriana przeprowadzi się tu na stałe. A tego, o Thorze broń, chyba nikt by nie chciał
Smok w odpowiedzi skinął głową w kierunku rozmawiających i znacząco spojrzał na swojego jeźdźca. Chłopak po chwili zrozumiał o co mu chodzi i zreflektował się.
-Przepraszam już się poprawiam. Nikt, oprócz Śledzika.
Szczerbek zarechotał i podniósł się widząc jak w ich kierunku zmierza Lili.
-To co? Zaczynamy?-uśmiechnęła się.
-Jeżeli chcesz.-wskazałem jej siodło i strzemiona i wyjaśniłem co ma zrobić żeby wsiąść. Pomijając fakt, że cztery razy wsiadła na smoka tak, że przed sobą widziała jego ogon i, że chyba z dziesięć razy upewniała się czy odcień jej bluzki pasuje do siodła i czy nie powinna go zmienić, to wsiadanie nie było nawet takie złe. W porównaniu z tym co stało się później wręcz....bajkowe.
Kiedy już siedziała na smoku i Czkawka wyjaśnił jej na czym polega kierowanie Szczerbatkiem wsiadł za nią na siodło z zamiarem wzbicia się w powietrze nie wyżej niż górne kraty Smoczej Akademii. Kiedy objął Lirianę w pasie z zamiarem złapania za siodło z przodu dziewczyna zachichotała i odwróciła się.
-To bardzo miłe Czkawka.
-Co?-nie zrozumiał.
-Ta twoja zazdrość o Śledzika. Zrozum, my tylko rozmawialiśmy.
Ze zdziwienia chłopak o mało co nie spadł z siodła zanim ruszyli. Skąd tej dziewczynie przyszedł do głowy tak bezdennie głupi pomysł?! 
-Lili, zrozum, że ja nie...
-Nie wymiguj się teraz. Ja tam wiem swoje.-odwróciła się i pocałowała go w policzek nim zdążył ją odepchnąć. Natychmiast zabrał ręce i postanowił, że sto razy bardziej woli spaść i połamać sobie kości niż pozostać w jakimkolwiek fizycznym kontakcie z tą chorą dziewczyną. Zastanawiał się właśnie czy Gothi w swoich usługach oferuje też leczenie psychiatryczne, gdy brunetka zapytała piskliwym głosem.
-To co, lecimy?
-Lekko przyłóż pięty do jego boków-poinstruował chłopak.
Dziewczyna ku jego wściekłości rozłożyła nogi na boki i kopnęła Szczerbatka prawie z całej siły. Biednemu smokowi niezbyt się to podobało. Wydał z siebie głośny ryk i ruszył tak gwałtownie, że Czkawka,  nie trzymając się niczego nijak nie był w stanie się utrzymać. Wobec tego gdy nocna furia z rozpaczliwie uczepioną siodła Lirianą poderwała się z ziemi jeździec przekoziołkował do tyłu i spadł dokładnie w beczkę z rybami, która pod jego ciężarem przewróciła się na bok i skąpała go w rybnym oleju. Dziewczyna widząc to, dłuższą chwilę majstrowała przy tylnej lotce Mordki, przez co kilka razy prawie wlecieli w ścianę i miotali się jakby nocna furia poczęstowała się solidną porcją miodu. Kiedy w końcu udało się jej wylądować podeszła do wściekłego, lecz stojącego już Czkawki. Chłopak był cały mokry, a jego ubranie i włosy przesiąknięte były zapachem ryb. Podczas gdy Szczerbatek rzucił się na rozsypane na posadzce ryby jego jeździec zwrócił się do Liriany. Obiecał mamie, że zadba o jak najlepsze relację między nimi a klanem Rubieżców ale w takiej sytuacji....Tego już po prostu było za wiele. 
-Coś ty sobie na Thora myślała?!-krzyknął.
-Ja tylko...kazałeś mi...-jąkała się.
-Kazałem ci go LEKKO DOTKNĄĆ, a nie kopać z całej siły!-wrzasnął tak, że dziewczyna aż się wzdrygnęła. Po chwili jednak odzyskała rezon i spojrzała na niego ze zmarszczonym nosem.
-Śmierdzisz rybami-oznajmiła.
-No co ty?-warknął zgryźliwie-Nie zdążyłem się zorientować. Ciekawe tylko przez kogo wpadłem do tej cholernej beczki?!
-No na pewno nie przeze mnie!-oburzyła się zakładając ręce na piersi.
Chłopak popatrzył na nią z niedowierzaniem.
-To niby przez kogo?!
-Sam jesteś sobie winny-oznajmiła.
Czkawka miał ochotę jeszcze coś dodać, ale zamknął usta i odwrócił się na pięcie. Gdy szedł przez wioskę ludzie mijali go szerokim łukiem. Nie chodziło tylko o to, że cały ociekał olejem, ani też o to, że śmierdział rybami. Najbardziej zdziwił ludzi jego wściekły wyraz twarzy. Nie odzywając się do nikogo dotarł do domu i wszedł do łazienki. Kiedy spojrzał w lustro zrozumiał dlaczego ludzie się odsuwali. Zaciśnięte usta. zmarszczone brwi, gniew w oczach. Nie, to nie był on....Spojrzał na siebie jeszcze raz i postanowił sobie, że choćby nie wiem co, nigdy nie doprowadzi się do takiego stanu.


       Znalezione obrazy dla zapytania Szczerbatek gif



Jest w terminie także jestem zadowolona.
Informuję, że w roku szkolnym dodawać będę w soboty, ale możecie sprawdzić też w niedzielę lub na tygodniu, bo istnieje możliwość, że dodam coś poza tą sobotą, kiedy to next będzie zawsze. O wyjątkach będę informować ;).
Do nna <3
~Pass

czwartek, 25 sierpnia 2016

Też chcę

 Czkawka stał na pomoście dopóki jego narzeczona i Wichura nie zniknęły na horyzoncie. Tęsknym wzrokiem odprowadzał je na wyspę Łupieżców. Tak żałował, że nie może lecieć z ukochaną. Z wielką chęcią spędziłby z nią te kilka dni sam na sam...z Łupieżcami. Właściwie zrobiłby wszystko byle nie musieć zostać na Berk....Łał...nigdy nie myślał, że kiedykolwiek będzie chciał opuścić Berk tak bardzo jak teraz. Powód dla którego miał ochotę to uczynić miał długie brązowe włosy, piękną twarzyczkę i wyzywające ubrania. Na imię mu było Liriana. Owszem kiedyś się przyjaźnili. Ba, nawet kiedyś byli razem. Ale to już przeszłość, bardzo, bardzo odległa przeszłość. Kiedy przybyła na wyspę, której był wodzem, nawet się ucieszył. Był zadowolony z tego spotkania po latach gdyż Liriana w gruncie rzeczy była kiedyś bardzo miłą i przyjacielską dziewczyną. Wręcz nie dającą się nie lubić. Nie wiedział jednak, jak bardzo ta dziewczyna się zmieniła. Szerokie, kolorowe spódniczki w kwiatki, sięgające do kolan i zazwyczaj fioletowe lub zielone (jej ulubione kolory) bluzeczki z długim rękawem, po upływie około 8 lat zamieniła na obcisłe króciutkie spódniczki i bluzki z gorsetem i wielgachnym dekoltem. Czkawka nie spodziewałby się, że tak skromna i zabawna dziewczyna może stać się tak wyzywająca. Ale cóż...Czas zmienia ludzi...W każdym razie, problemem wódz Berk nie nazywał jej ubrania, jej charakteru czy nawet jej sposobu bycia. Prawdziwy problem stanowiły uczucia dziewczyny do jeźdźca. Kiedy przyjechała, niemal od razu zaczęła tak misternie, jak tylko kobiety potrafią obmyślony plan jak na powrót zdobyć przyjaciela nocnej furii. Jedna osoba jak widać popsuła bardzo plan Liriany. Osoba, którą Czkawka Haddock kochał nad życie od 7 lat i niebawem zamierzał wziąć ją za żonę. Astrid. Wiking usiadł na pomoście i zamachał nogami, a właściwie...jedną nogą, nad powierzchnią zimnej, jak zawsze przed zimą wody. Zaczął rozmyślać nad tym jak bardzo Astrid i Liriana różniły się od siebie w chwili gdy chłopak się nimi zauroczył i jak bardzo różnią się teraz. Astrid. Długowłosa blondynka o opalizująco niebieskich oczach, o raczej niskim wzroście. Liriana. Długowłosa brunetka, o brązowych włosach i równie brązowych oczach i wyjątkowo wysokim wzroście. Z charakteru również różniły się diametralnie. Astrid, chociaż przez lata troszkę złagodniała i zrobiła się bardziej delikatna, wciąż była tą samą, upartą, waleczną, palącą się do walki dziewczyną o wielkim sercu. Oprócz twardego charakteru była przyjacielska i pomocna jak mało kto. Za przyjaciółmi skoczyłaby w ogień bez chwili namysłu. Liriana natomiast, była podobnie uparta, ale zawsze była raczej strachliwa, mało odważna i wycofująca się gdy przybywało niebezpieczeństwo. Prawdę mówiąc gdyby Czkawka znalazł się kiedyś na krawędzi przepaści, to o ile gdyby była tam Astrid byłby pewny, że zrobi wszystko żeby go uratować, to w przypadku Liriany był niemal tak samo pewny, że dziewczyna podejdzie do niego i jeszcze go kopnie, byleby tylko przestał krzyczeć. 
Nie wiedział ile tak siedział, kiedy poczuł mocne szturchnięcie w kręgosłup. Odwrócił się i zobaczył wyszczerzoną w uśmiechu twarz Sączysmarka i opierającą się o niego Szpadkę. Przyjaciele usiedli na pomoście obok niego.
-Jeżeli chowasz się przed Lirianą, to muszę cię zmartwić-powiedział Smark- Widać cię.
Wódz Berk przewrócił oczami i mimowolnie się uśmiechnął.
-Wątpię by chowanie się coś dało w tym przypadku.
-Gdzie byś się nie zaszył ona i tak cię znajdzie-zaśmiała się Szpadka, zarzucając włosami w tył. Odkąd związała się z kuzynem wodza, dużo częściej nosiła rozpuszczone włosy, lub luźnego warkocza, w którym wyglądała znacznie lepiej niż w dwóch krzywo zaplecionych grubych warkoczach i dwóch mniejszych sterczących na czubku głowy niczym owadzie czułka. 
-Astrid już odleciała?-zapytał ciemnowłosy wiking, obejmując blondynkę ramieniem.
Czkawka smutno kiwnął głową i westchnął.
-Wolałbym polecieć z nią...
-No co ty?! Jak śmiesz odrzucać towarzystwo Lili?!-krzyknęła teatralnie bliźniaczka.
-Lili?-zdziwił się jeździec Szczerbatka.
-Skrót od Liriana-wytłumaczyła Szpadka-Nie chcę mi się za każdym razem powtarzać Liiiriiaaanaaa, więc wymyśliłam jej skrót.
-Tak samo płytki i głupi jak ona-podsumował Smark, na co Czkawka wybuchnął głośnym śmiechem
-Chłopaki!-oburzyła się Szpadka.-Bądźcie mili! To moja nowa przyjaciółka!
Obaj wikingowie zamilkli i wbili pełne niedowierzania spojrzenia w bliźniaczkę. Dziewczyna próbowała jeszcze przez chwilę udawać powagę, ale nie wytrzymała długo i już po chwili blondynka zaśmiewała się razem z przyjaciółmi. Jeszcze chwilę żartowali sobie, aż usłyszeli szczebiotliwy głos tuż za plecami.
-O Czkawka! Tu jesteś! Tyle cię szukałam!-nie musieli nawet się odwracać by zrozumieć, że to Liriana. Wódz Berk wywrócił teatralnie oczami w kierunku pozostałych jeźdźców i odwrócił się z wymuszonym uśmiechem.
-Witaj Liriana!
-Cześć Lili!-zawołała Szpadka.
-Lili?-brunetka uniosła pytająco brwi.
-Skrót od Liriana.-wytłumaczyła po raz kolejny tego dnia bliźniaczka, po czym uśmiechnęła się przymilnie omal nie przyprawiając Smarka o skurcz twarzy, od ciągłego powstrzymywania śmiechu-Podoba ci się?
-Lili...-powtórzyła dziewczyna marszcząc brwi, po czym uśmiechnęła się-Bardzo mi się podoba! To takie...głębokie!
Tym razem Smark nie zdołał się powstrzymać. Wybuchł niekontrolowanym śmiechem, a Szpadka zaczęła szturchać go w ramię jak szalona, byle tylko się opanować. Czkawka odwrócił wzrok ledwo powstrzymując głośne parsknięcie śmiechem. 
-Powiedziałam coś nie tak?-zapytała zdezorientowana Liriana, na co Czkawka aż się zatrząsł od powstrzymywania napadu śmiechu, po czym gdy zdołał już się opanować szybko pokręcił głową.
-Nie, nie to nic. Chodźmy już...Lili-na te słowa dziewczyna się odwróciła, a wiking posłał zaśmiewającym się przyjaciołom zarówno rozbawione, jak i umęczone spojrzenie. Szpadka na chwilę się uspokoiła.
-Dobrej zabawy-powiedziała bezgłośnie, po czym razem z Sączysmarkiem wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem. Czkawka zmrużył oczy i pogroził jej żartobliwie palcem, po czym znów wrócił do swego upierdliwego gościa. Gdyby tak bardzo nie zależało mu na dobrych stosunkach z Rubieżcami, już dawno wytknąłby tej dziewczynie dosłownie wszystko. Szli przez wioskę, a dziewczyna co chwila zadawała pytania które na dobrą sprawę kompletnie nie miały sensu.
-Powiedz Czkawka....kto wykuwa u was tą wspaniałą broń?
-Kowal-odparł chłopak wzdychając cicho.
-Aaaa, zawsze się nad tym zastanawiałam. A te...no...smoki, kto szkoli?
-Ja i inni jeźdźcy.
-Astrid też?-zapytała brunetka.
-Tak-odpowiedział Czkawka, hamując zgryźliwą uwagę o tym, że dziewczyna jeszcze wczoraj widziała jak jego narzeczona lata na Wichurce.
-Ja też chcę-oznajmiła.
Wódz Berk obrzucił ją zaskoczonym spojrzeniem.
-Ty?
-A tak. Przecież mam tu zostać dwa tygodnie-wzruszyła ramionami-A poza tym, skoro ona to umie, nie może być to takie trudne.
-Ona umie wiele rzeczy, o których ty nie masz pojęcia-Czkawka zupełnie nie mógł się powstrzymać przed tym komentarzem. Liriana zachowywała się coraz bardziej jak rozkapryszone dziecko.
Brunetka parsknęła drwiąco.
-Tiaaaa, pewnie tak. Ale za to ja umiem inne rzeczy, o których ona może pomarzyć.
Wódz nie skomentował tego. 
-To co nauczysz mnie?-ciągnęła temat dziewczyna.
-Może...innym razem.
-Ale ja....chcę teraz!-zażądała Liriana.
Czkawka popatrzył na nią z niedowierzaniem. Już młodszy brat Iana, Chase był bardziej dojrzały niż ta dziewczyna.
-Ale ja..nie mam czasu-warknął brunet, na co dziewczyna uniosła ręce w górę i zrobiła pokrzywdzoną minę.
-Nie krzycz na mnie. Nie chciałam źle.
Chłopak nie zdążył już nic odpowiedzieć, bo zza rogu wyszła Valka i Elma, mama Liriany. Obie kobiety gdy tylko ich zobaczyły od razu podeszły bliżej. Po krótkiej rozmowie odezwała się przyjaciółka mamy wodza.
-Co na dzisiaj planujecie?-zapytała Elma poklepawszy córkę po ramieniu.
Dziewczyna posłała dyskretne spojrzenie Czkawce, po czym powiedziała cicho niewinnym głosikiem.
-Chciałam zacząć dziś naukę latania na smokach, ale...-pociągnęła nosem-Czkawka powiedział, że ma zbyt dużo pracy.
Valka natychmiast obrzuciła syna zaskoczonym spojrzeniem.
-Przecież Ian zaproponował ci, że przejmie twoje obowiązki na kilka dni. Kora mu pomaga, więc nie masz za bardzo nic do roboty.
Wiking nie odezwał się, tylko spuścił głowę i zacisnął pięść za plecami. Matka patrzyła na niego karcąco, aż nie wydusił.
-Zapomniałem.-zerknął na Lirianę-Chodźmy już. Znajdziemy ci smoka.
-Wolałabym...-zaczęła.-Szczerbatka.
Czkawka spojrzał na nią ze złością. Co to to nie. Ta dziewczyna ma tupet jak mało kto! Co za...arghhh...Na pewno nie da jej Szczerbka do treningu. Oooo, na pewno ni...
-Oczywiście kochanie-odezwała się Valka-Czkawka nauczy cię na nim latać. To prawdopodobnie jedyna nocna furia na całym Archipelagu!
-To fantastycznie!-krzyknęła Elma, a Liriana poparła jej entuzjazm, po czym chwyciła wodza Berk pod rękę.
-Chodźmy już.
Pociągnęła go w kierunku Smoczej Akademii, a brunet w tym czasie odwrócił się i rzucił matce wściekłe spojrzenie. Wzniósł oczy do nieba i pomyślał.
"Proszę cię Odynie...Niech As wraca jak najszybciej"


                Znalezione obrazy dla zapytania Czkawka gif


Juhuuu jest next, troszkę dłuższy i w miarę lekki.
Teraz by odetchnąć troszkę przed szkołą zrobię sobie krótką przerwę, ale nie bójcie się wrócę na pewno. Następny next zapowiadam na środę i zastrzegam, że gdybym jednak nie wytrzymała może pojawić się wcześniej ;) Zapraszam do komentowania. To bardzo podbudowuje.
Do nna kochani <3
~Pass

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Wizyta

 Fabien siedział na krześle po prawej stronie tego u szczytu stołu. Tak po prawdzie Astrid, mianując go swoim zastępcą dała mu prawo do korzystania z wszystkich przywilejów wodza. Chłopak jednak wciąż w to nie wierzył i wolał z nich nie korzystać. Jedyne co zmienił, to wykorzystując swoją nową pensję, kupił rodzinie nowy, ładniejszy dom, znacznie bliżej twierdzy. Siedząc przy stole przy którym zazwyczaj zasiadała szlachta i wyżej położeni przedstawiciele władzy, zarówno Fabien, jak i jego rodzina czuła się jednocześnie zaszczycona i trochę nieswoja. Jednak korzystając z udogodnień jakie zapewniały czekające na nich ciepłe posiłki mieli więcej czasu na wypełnianie obowiązków. Rudowłosy zastępca wodza, jedząc pyszne śniadanie składające się z jajecznicy i świeżego chleba, wpatrywał się w rodzinę. Na przeciwko niego siedziała Ilgrid, jego matka. Jak na swój podeszły już wiek wyglądała bardzo młodo. Nieliczne zmarszczki nie zdążyły jeszcze postarzyć znacznie jej pięknej twarzy, a siwe kosmyki w blond włosach były prawie nie widoczne. Tuż obok matki siedziała April. Jego bliźniacza siostra miała burzę kręconych rudych włosów, okalającą całą twarz i sięgającą za łopatki. Miała stalowoszare oczy i śliczną twarz. Z wyglądu nie byli do siebie podobni, ale charakter mieli taki sam. Oboje byli uparci, pracowici, pewni siebie i stale dążący do celu. Chociaż cele mieli różne. Fabien w wieku dwudziestu trzech lat miał już żonę, dziecko i w miarę ustatkowane życie, natomiast April? Wiecznie wolna duchem, nie szukająca miłości, wręcz w nią nie wierząca i ku zmartwieniu matki odrzucająca każdego nadarzającego się zalotnika. Nie widziała praktycznie nic poza swoim wielkim łukiem i kołczanem strzał, które niegdyś należały do ich ojca. Gingham zginął niestety niespełna trzy lata temu. Zabity przez żołnierzy Stoicka Ważkiego. Przez wzgląd na to jego rodzina krzywo patrzyła na to, że władzę nad wioską sprawowała teraz narzeczona jego syna. Nigdy nie widzieli dziewczyny, ale z tego powodu czuli do niej jawną niechęć. Oprócz April, Fabien posiadał jeszcze jedną siostrę. Cassandra miała szesnaście lat, długie, odziedziczone po ojcu brązowe włosy i piwne oczy matki. Proste jak struna włosy zawsze spięte w kok nadawały jej poważnego wyglądu który w ogóle nie oddawał jej charakteru. Dziewczyna wkraczała już w dorosłość, a jednak wciąż odznaczała się bardzo dziecięcym podejściem do życia. Była niezbyt pewna siebie, raczej wycofana i usłużna. Jej największą wadą, a może i zaletą...Nigdy nie wiadomo...była naiwność. Cass (jak nazywał ją Fabien) ślepo wierzyła w ludzi i wszystkie inne stworzenia. Żyła w przekonaniu, że świat jest piękny i prawdziwy, pozbawiony kłamstw i intryg. Był to wielki paradoks, jako, że żyła w klanie Łupieżców, jednak rodzina nie chciała wyzbywać jej tego przekonania. Po prawej stronie Fabiena, przy stole siedziała jego żona...Viera. Krótkie kruczoczarne włosy, nierówno ścięte mniej więcej na wysokości brody, okalały jej twarz w roztrzepanej czuprynie, nadającej jej niemal chłopięcego wyglądu. Jednak przy bliższym kontakcie każdy przekonywał się, że nie ma w niej nic chłopięcego. Delikatny nos, pełne usta i wielkie oczy nadawały jej uroku, który w porównaniu z jej charakterem był niemal mylący. Dziewczyna bowiem była twarda i nieugięta. Odwagą i ostrym językiem przerastała każdego Łupieżcę z klanu, co nieraz wpędzało ją w kłopoty, z których zazwyczaj wybawiał ją Fabien, co pozwoliło właściwie rozkwitnąć ich miłości, którą dopełniał Cedrik, ich roczny synek, którego pierwsze urodziny przypadały na ten właśnie dzień. Chłopczyk miał ciemno brązowe, kręcone włosy i brązowe, wpadające wręcz w miedziany kolor oczy. Jedząc śniadanie rodzina dużo rozmawiała, a wtedy do jadalni wpadł zziajany Romen, wojownik szczególnie znany z doskonałego władania toporem. Jego zazwyczaj pewny siebie wyraz twarzy przybrał teraz nieco niepewną stronę, a w oczach błyskało niezdecydowanie.
-Ona...-przełknął ślinę-Już tu leci.
Fabien zerwał się z krzesła i zaklął. Ona, czyli Astrid. Prawdziwy wódz Łupieżców. Pomimo, że chłopak wyłaził ze skóry, żeby poprawić warunki życia w klanie, bardzo bał się wizytacji dziewczyny, która mimo, że była miła, mogła uznać, że zrobił za mało i usunąć go ze stanowiska, co byłoby wielką ujmą na jego honorze i pośmiewiskiem dla całej wyspy. Widząc zdenerwowanie męża Viera, wycierając usta chusteczką podniosła się z krzesła, głaszcząc siedzącego Cedrika po głowie. Położyła dłoń na ramieniu Fabiena i powiedziała
-Spokojnie, nie denerwuj się tak. Jestem pewna, że będzie zadowolona.
-Mam nadzieję, że szybko odleci-warknęła jego matka. Mimo, że nie znała dziewczyny, szczerze zaczynała jej nienawidzić
-Przestań mamo-zirytował się zastępca wodza-Ona jest na prawdę bardzo miła. Jestem pewien, że ją polubisz.
-Wystarczy mi, że jej klan zabił twojego ojca!-wrzasnęła przez łzy i gwałtownie wstając, wyszła z sali. Fabien westchnął ciężko. Pocałował żonę w policzek i lekko klepnął syna w plecy. Posyłając siostrom niepewny uśmiech wyszedł z pomieszczenia kierując się do portu. Kiedy tam dobiegł, zobaczył szybko zbliżającą się sylwetkę wielkiego smoka przywódczyni klanu Łupieżców. Kiedy wielki Śmiertnik Zębacz o imieniu Wichura osiadł w porcie, oczom zastępcy wodza i wszystkich zgromadzonych ukazała się niewielka postać na jego grzbiecie. Astrid miała na sobie tradycyjny płaszcz wodza, pod którym oczom zebranych ukazywała się ogniście czerwona bluzka, ciemne spodnie i wysokie brązowe kozaki. Rozpuszczone, długie blond włosy, lekko potargane przez wiatr opadały jej za plecy. Szybko i sprawnie zsiadła z Wichury i poklepała ją po szyi. Dopiero teraz można było zauważyć przymocowany do pasa wojowniczki topór wojenny. Uśmiechnięta blondynka jeszcze raz pogłaskała smoczycę, która jak na komendę, po chwili wzbiła się znów w powietrze by szybować spokojnie wokół wyspy, by nie straszyć zbytnio jej mieszkańców. Dziewczyna, jako wódz Berk wyglądała nieco zabawnie. Płaszcz który powinien sięgać do kostek, ciągnął się kilkanaście centymetrów za nią, a futro jakie miał przy kołnierzu zdawało się nieco wojowniczkę przytłaczać swym ciężarem. Jednak mimo tych niedogodności dziewczyna uśmiechnęła się szerzej i swobodnym krokiem podeszła do Fabiena. Krótko go uściskała, zupełnie jakby witała się ze starym przyjacielem i przekrzywiła głowę.
-Przeszkodziłam w śniadaniu?-zapytała lekko się śmiejąc, po czym gdy dotarło do niej, że chłopak nie rozumie o co jej chodzi, ukradkiem postukała się w policzek. Rudowłosy zastępca szybko wytarł twarz i spostrzegł, że na policzku została mu mała plama po jajecznicy. Roześmiał się z zażenowaniem.
-Wybacz...
Wódz machnęła ręką i klepnęła go w ramię.
-Nic się nie stało. Chodźmy do jadalni. Musisz dokończyć śniadanie.
-Nie, nie-zaczął zaprzeczać chłopak, gwałtownie kręcąc głową-Ja już skończyłem...
-Wobec tego ja chętnie coś przegryzę-powiedziała blondynka ucinając rozmowę i popatrzyła na zebranych, którzy wpatrywali się w nią intensywnie
-Czy jest jakiś problem?-zapytała?
Wszyscy szybko pokręcili głowami i rozeszli się w swoje strony. Fabien roześmiał się.
-Większość z nich pierwszy raz widzi cię na oczy-wyznał i parsknął śmiechem-Wpatrywali się w ciebie jak w ósmy cud świata. Przynajmniej mężczyźni.
Dziewczyna pokręciła głową z rozbawieniem.
-Chyba będę musiała ogłosić publicznie, że nie poszukuję drugiego narzeczonego.
Oboje roześmiali się wesoło i skierowali do jadalni. Zastali tam wciąż jedzącą rodzinę zastępcy, który natychmiast się zaczerwienił.
-Przepraszam cię bardzo. Ja...mogę powiedzieć im, żeby dokończyli później...
Astrid spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-Chyba żartujesz-powiedziała karcąco-Chętnie poznam twoją rodzinę.
Fabien kiwnął głową i oboje podeszli do stołu. Viera podeszła pewnym siebie krokiem do wodza i uścisnęła jej dłoń.
-Jestem Viera-powiedziała-Żona Fabiena.
-Astrid-uśmiechnęła się blondynka i popatrzyła na siedzącego przy stole chłopczyka.-A to musi być Cedrick!-podeszła do chłopczyka i uśmiechnęła się do niego. Kiedy chłopiec oddał uśmiech, dziewczyna odwróciła się na powrót do Viery i Fabiena-Ostatnio kiedy się widzieliśmy mówiłeś, że ma niecały roczek. Skończył już?
Ciemnowłosa dziewczyna kiwnęła głową podchodząc bliżej.
-Tak, dzisiaj kończy rok.
-Dzisiaj?-zdziwiła się Astrid po czym przeniosła spojrzenie na Vierę-Ale się złożyło.
Mama Cedricka kiwnęła głową.
-A ty Astrid, masz dzieci?
Blondynka zaczerwieniła się niezręcznie.
-Jeszcze nie. Dopiero niedawno Czkawka mi się oświadczył, więc jeszcze o tym nie myśleliśmy.
-No tak... Słyszałam od Fabiena, że zrobił to dość...niespodziewanie.
Astrid roześmiała się wesoło.
-Bardzo niespodziewanie. Ale w sumie cieszę się, że się przemógł. 
-Zastanawia mnie jedna rzecz-powiedziała nagle Viera.-Dlaczego na zastępce wybrałaś akurat Fabiena?
-Viera-zaczął chłopak lekko się czerwieniąc.
-Spokojnie-uśmiechnęła się do niego Astrid odchodząc troszeczkę od Cedricka, który w tym momencie bawił się drewnianym widelcem.-Powiem jej.-zwróciła się do Viery-Po prostu wpadło mi to do głowy. Kiedy odpłynęliśmy z Berk, Fabien podszedł do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedział mi trochę o tobie, waszej rodzinie, Łupieżcach. Jako jedyny z nich wszystkich chociaż się do mnie odezwał. Poza tym, jak pewnie zauważyliście nie darzę większym szacunkiem Wilhelma-ciemnowłosa uśmiechnęła się półgębkiem na te słowa- i kiedy zaczął odwoływać się na urząd, by namówić mnie do mianowania go zastępcą, powiem szczerze. Lekko się zdenerwowałam.
-Lekko?-roześmiał się Fabien.
-Dobra-uśmiechnęła się-może trochę bardziej niż lekko. No i pomyślałam, że zrobię wszystko, byleby tylko on nie został tym zastępcą. Zastanawiałam się czy nie znając nikogo z nich mogę po prostu wskazać zastępce, a wtedy przypomniałam sobie o tobie i przyszło mi na myśl, że z naszej rozmowy można było wywnioskować, że jesteś odpowiedzialny i powinieneś sobie poradzić. Poza tym wydawało mi się, że nadajesz się na ten urząd. No i zapadło mi w myślach to jak rozprawialiśmy o tym co by było gdybyś zginął. No wiesz. Wydawałeś mi się w porządku i nie chciałam żebyś podczas kolejnej bitwy musiał znów zostawić rodzinę.
-Ale...-zająknął się Fabien. Czyli, że ja...zostaję na stanowisku?
Blondynka roześmiała się.
-Nie wyobrażam sobie, żebyś miał nie zostać. Chociaż sprawdzimy jeszcze co udało ci się zrobić.-mrugnęła do Viery-Wydaje mi się, że dużo.
-Dziękuję-powiedziała bezgłośnie ciemnowłosa, na co blondynka kiwnęła głową. Zapoznała się jeszcze z siostrami Fabiena, gdyż jego matka wciąż nie wróciła. 
Po śniadaniu Fabien przyniósł papiery i opisał jej wszystko nad czym pracował i pracuje podczas jej nieobecności. Astrid była pod wielkim wrażeniem jego planów i tego co zrobił. Wymieniali między sobą propozycje i kontrpropozycje ulepszeń, nie mając pojęcia, że w tej samej twierdzy, pod tym samym dachem, kilka pokoi dalej naczelny dowódca wojsk i matka zastępcy wodza kiwają sobie zgodnie głowami, pochyleni nad w połowie zapisaną kartką papieru.

                                         


No więc z opóźnieniem, ale jest.
Przepraszam was bardzo, ale wypadł mi spontaniczny wyjazd rodzinny i nie dałam rady opublikować wcześniej. Za to jest teraz!
I jak się podobał? ;)
~Pass

środa, 17 sierpnia 2016

List

   Astrid szła właśnie szybkim krokiem w stronę swojej smoczycy Wichury. Miała udać się na Wyspę Łupieżców i sprawdzić jak radzi sobie Fabien i sprawdzić stan wyspy. Swoje obowiązki traktowała poważnie dlatego nawet to, że Liriana przystawiała się do Czkawki coraz bardziej, nie mogło zmusić jej do zostania. Skoro już została wodzem, musi wypełniać obowiązki należycie, nawet jeśli miała zastępstwo. Właściwie już teraz zaczęła zastanawiać się co będzie...potem. Po ślubie...Myśli te odepchnął od niej krzyk Szpadki.
-Astrid!-blondynka odwróciła się na ten głos. Rozpędzona bliźniaczka prawie na nią wpadła.-Masz tę listę?
Wojowniczka roześmiała się i machnęła przyjaciółce zmiętą kartką przed nosem. Kartka ta zawierała składniki które były potrzebne Szpadce do....właściwie nie wiadomo do czego. 
-Oczywiście, że mam. Myślałaś, że zapomnę?
-Po prostu się upewniam-uśmiechnęła się długowłosa. Po chwili wahania szybko objęła Astrid i powiedziała-Uważaj tam na siebie.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i odeszła, a wiatr szargał jej długimi warkoczami. Wojowniczka stała przez chwilę, zszokowana tak żywiołowym przejawem emocji ze strony przyjaciółki, po czym odwróciła się i napotkała spojrzenie, czekającego na nią przy moście Iana. Podeszła do przyjaciela i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć wcisnął jej w dłoń jakiś pakunek. 
-Może się przydać-powiedział poważnie, patrząc jak blondynka rozpakowuje worek.
W środku znajdował się niewielki, lecz dobrze zaostrzony sztylet przypięty do paska, który sądząc po budowie był na łydkę. Astrid popatrzyła na przyjaciela nic nie rozumiejąc
-Dziękuję, ale....nie sądzę by był mi tam...
-Na wszelki wypadek-ciemnowłosy przełknął ślinę, po czym uśmiechnął się nerwowo.-Kora też by się pojawiła ale śpi jeszcze po wczorajszej imprezie.
-Ian.-zaczęła wojowniczka, ale chłopak ponownie nie dał jej dokończyć.
-Uwierz mi. Wychowywałem się tam i podejrzewam, że może ci być potrzebny-spojrzał na nią poważnie po czym krótko ją uścisnął i szepnął jej do ucha-Schowaj go.
Po czym odszedł. Dziewczyna nie wiedziała co o tym myśleć. I Szpadka i Ian? Czekając na Czkawkę podwinęła nogawkę legginsów przypięła sztylet do łydki. Pasował idealnie i kiedy opuściła materiał pozostał niewidoczny. Akurat w tym momencie zobaczyła biegnącego do niej Czkawkę. Uśmiechnął się promiennie na jej widok i podszedł do niej. 
-Myślałem, że już odleciałaś-powiedział biorąc ukochaną w ramiona.
-Nie mogłabym, bez pożegnania-uśmiechnęła się w odpowiedzi i poprawiła trzepoczący na wietrze płaszcz oznaczający wodzostwo. Czkawka przymknął oczy i pochylił się nad ukochaną.
-Wracaj szybko-szepnął składając na jej ustach czuły pocałunek. Kiedy się oddalił blondynka odeszła kawałek w stronę Wichury i wsiadła na smoczycę. Nim odleciała w świetle wschodzącego słońca, odwróciła się jeszcze do stojącego za nią wodza i uśmiechnęła się szeroko.
-Do ciebie zawsze.


  Wilhelm w czarnej, ciemnej szacie wykradł się z fortyfikacji Łupieżców nad ranem. Gdy słońce było już lekko nad horyzontem on stał już na brzegu z drugiej, niezamieszkałej strony wyspy. Czekał na coś. A raczej na kogoś. Wymknął się z domu już wcześniej i czekał na dogodną chwilę by wyjść. Wściekłość narastała w nim do granic możliwości, pomieszana ze wzbierającą się nienawiścią. Zwykle całe te negatywne emocje kierowały się ku jednej osobie. Astrid Hof...Perfi...ech, już sam nie wiedział. W każdym razie wszystkie te intrygi i podchody musiał organizować akurat przez nią. Przez nią i przez tego jej zastępce Fabiena. Chłopak traktował obowiązki niezwykle poważnie i od kiedy wrócili jeszcze bardziej wzmocnił zabezpieczenia co uniemożliwiało naczelnemu dowódcy większość korespondencji. Wobec tego przerzucił się na większą konspirację niż za czasów Albrechta, przy którym mógł knuć i spiskować prawie pod nosem żołnierzy jego honorowej gwardii. Niestety te wspaniałe czasy zniknęły wraz z odejściem dotychczasowego wodza. Teraz takie coś było gnębione i niedopuszczalne. Wobec tego trzeba było przerzucić się na dyskrecję. Wilhelm dostrzegł zbliżającą się łódkę już z oddali, a kiedy dobijała do brzegu stary wiking wyszedł na przeciw jej wioślarzowi. Był to ciemnoskóry mężczyzna w czerwonej tunice i ciemnych spodniach. Bez słów podszedł do Wilhelma i przekazał mu zapieczętowaną, wymiętą kopertę. Naczelny dowódca wyszarpnął mu kopertę z ręki i rzucił mu kilka szylingów w ramach zapłaty. Mężczyzna skinął szybko głową i wrócił do łódki. Wilhelm natomiast niespiesznie wrócił do granic ufortyfikowania i niepostrzeżenie dla strażników przemknął się do swej komnaty. Będąc już w środku podważył pieczęć sztyletem i rozdarł kopertę. Odchrząknął i rozłożył pozłacaną na brzegach kartkę papieru. List przeczytał po cichu i w pełnym skupieniu nad zawartymi w nim słowami.

            Drogi Wilhelmie...
   Twój plan spotkał się z moim obiecującym przyjęciem. Wciąż jestem zdumiony nierozważnym
   czynem Albrechta, jakim było przekazanie władzy córce. Rozumiem więc twoją irytację
   jako, że zdążyłem niemiło zapoznać się z panną Astrid, podobnie z jej konkubentem Czkawką 
   Haddockiem, który również, nierozważnie został wybrany na wodza. 
    Niniejszym uważam, że panna Hofferson nie nadaje się do tej roli tak jak Haddock, a może
   i bardziej. Toteż z góry chciałbym wyrazić moją przychylność pańskiej propozycji i doceniam
   pańską troskę o interesy klanu.
  Wyrażam swoje poparcie i udzielam wsparcia w wyposażeniu niezbędnym do tej misji. Czekam
   na list, z prośbami i wymaganiami dotyczącymi wyprawy wojennej. Moje armie są do naszej 
  dyspozycji. 
  Odpowiedni czas i miejsce określimy na osobistym spotkaniu.
                                                                                                          Z wyrazami szaleństwa
                                                                                                                           Dagur Szalony

                              


Przepraszam za opóźnienie (znowu),
ale wróciłam ze spotkania z nową klasą i tak jakoś mi nie pykło xD. Ale obiecuję poprawę. Next pojawi się w piątek. Tak wiem, że next króciutki, ale pierwotny pomysł musiałam rozdzielić na dwie części żeby to miało jakiś sens i przez to wyszło tak malutko :,(
Do nna mordki <3
~Pass

     

niedziela, 14 sierpnia 2016

Zazdrość

 Przy stercie powitań i radości związanej z przyjazdem Liriany, Astrid jako jedyna chyba była niezadowolona. Po raz pierwszy od nie wiadomo jak długiego czasu blondynka miała na prawdę ochotę dać swojemu narzeczonemu w pysk. Od pół godziny siedzieli już w Wielkiej Sali, na przyjęciu zorganizowanym na powitanie Rubieżców. I co? I nic! Nawet nie została przedstawiona dawnej przyjaciółeczce Czkawki i tylko siedziała obok niego słuchając nudnych wspominek z ich dzieciństwa które brzmiały mniej więcej tak:
-A pamiętasz jak wtedy, na drzewie....
-O jasne, że pamiętam....hihihih jakie to było zabawne. Albo jak wtedy....
Hahaha.
Faktycznie.
Przezabawne.
Wojowniczka siedziała po prawej stronie wodza Berk, zaś naprzeciw niego była Liriana wraz z rodzicami i Valką, którzy przysłuchiwali się ich przekomarzaniom i opowieściom z uśmiechami, które blondynce nie podobały się wcale. Czuła się jak piąte koło u wozu. Nie dość, że nikt, nawet Czkawka nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, to jeszcze z nikim nie zamieniła ani słowa. Kiedy Liriana i Valka porwały ich na przyjęcie dziewczyna miała czas jedynie związać włosy w niechlujnego kucyka, przebrać koszulkę na bardziej dopasowaną, choć wybór z ciuchów Czkawki nie był dobrany do niej rozmiarem, oraz przemyć twarz zimną wodą. Na przyjęciu czuła się okropnie. Owszem, wszyscy się cieszyli świętowali, ale ona czuła się po prostu chora. Co chwila pociągała nosem i pokasływała. Obecna w Wielkiej Sali Gothi dała jej kilka leczniczych ziółek do zaparzenia i obiecała, że jutro nie powinno być śladu po chorobie. To też blondynka wróciła do stołu ze świeżo przyrządzonym naparem by poddać się słuchaniu kolejnych idiotycznych historyjek. Jej narzeczony siedząc obok niej dosłownie zwijał się ze śmiechu dosłownie ze wszystkiego co powiedziała Liriana, co doprowadzało Astrid do szału. Po wypiciu całej herbaty i zjedzeniu kilku ciastek dziewczyna oparła głowę na dłoni i przysłuchała się rozmowie. Brunetka zarzucała akurat bujnymi włosami i wyprostowała się na krześle, by rozpocząć kolejną opowieść.
-Albo jak siedzieliśmy u mnie w pokoju i powiedziałeś, że jestem śliczna?-zarumieniła się i zachichotała.-Wtedy też po raz pierwszy się pocałowaliśmy...
Czkawka odchrząknął z zażenowaniem i spojrzał szybko na Astrid, która wielką wściekłość zamaskowała słodkim uśmiechem. Nawet na niego nie spoglądając odezwała się do brunetki.
-To..hmmm...miło.
-Baaardzo miło-Liriana znacząco uniosła brew-Nawet nie wiesz jakie masz szczęście, że go masz....
-Wyobraź sobie, że zdaję sobie sprawę-powiedziała szybko blondynka.
Córka wodza Rubieżców odpowiedziała na to słodkim uśmiechem i przeniosła wzrok na wodza Berk, wskazując przy tym na tańczących na środku sali wikingów.
-Chodźmy zatańczyć Czkawka. Tak dawno się nie widzieliśmy...-mówiąc to wstała, obeszła stół i bezczelnie złapała chłopaka za rękę, ciągnąc w stronę parkietu. Brunet spojrzał pytająco na swoją narzeczoną.
-Nie będziesz miała nic przeciwko?-spytał
-Oj, no weź to tylko taniec-zachichotała głupio Liriana-Chyba nie będziesz prosił o pozwolenie?
Oczy blondynki błysnęły groźnie w kierunku brunetki, po czym przeniosła zimne spojrzenie na ukochanego i uśmiechnęła się sztucznie.
-No właśnie. Nie będziesz przecież prosił. Idź.
Czkawka chyba chciał powiedzieć coś jeszcze, ale został odciągnięty przez bezczelną brunetkę wgłąb parkietu. Akurat gdy wyszli muzyka stała się wolniejsza. Liriana objęła Czkawkę za szyję, na co on z pewnym dystansem położył dłonie na jej talii. Astrid zmrużyła oczy. Ta wredna larwa wyraźnie przystawiała się do jej narzeczonego! Z każdym krokiem coraz bardziej się przysuwała uśmiechając się przy tym głupkowato i zagadując go. Kiedy była już bliżej wyprostowała się wypinając piersi do przodu na co blondynka siedząca przy stole zacisnęła dłoń na kubku. Wódz Berk wyraźnie próbował się odsunąć, ale dziewczyna mu na to nie pozwalała. W końcu Czkawka nie widząc innej drogi ucieczki okręcił dziewczynę wokół jej osi odsuwając ją trochę. Po czwartym kółku Liriana "potknęła się" o coś i przewróciłaby się gdyby nie złapał jej Czkawka. Brunetka roześmiała się i coś do niego powiedziała, na co on zareagował zmieszany uśmiechem. Astrid była coraz bliżej do wściekłej tyrrady skierowanej w stronę dziewczyny, aż usłyszała głos siedzącej na przeciwko matki brunetki.
-Jak oni pięknie razem wyglądają. Szkoda, że im nie wyszło.
Na to jej mąż odpowiedział z sugestywnym uśmiechem skierowanym w stronę Valki.
-Może jeszcze nie wszystko stracone...
Wtedy blondynka nie wytrzymała. Głośno odłożyła kubek na stół i szybko wstała, po czym nie reagując na zdziwione spojrzenia mijanych wikingów, wściekła jak osa opuściła imprezę, chcąc jak najszybciej dojść do swojego domu. Co za podła żmija! Głupia, cholerna franca! A jej rodzice wcale nie lepsi! Te wściekłe myśli przerwało jej dojście do domu. Weszła i trzasnęła drzwiami. Szybko zrzuciła z siebie ubrania Czkawki i założyła dużą koszulę nocną i weszła pod koc. Patrząc na zegar dostrzegła, że musiało być już sporo po północy. Leżąc na poduszce z założonymi rękami nie mogła zasnąć. Nie mogła przestać myśleć o tym co stało się na przyjęciu. A co jeśli Czkawka....
W tej chwili usłyszała trzask drzwi wejściowych do jej domu. Uniosła się do pozycji siedzącej, ale już po krokach poznała kto idzie i z powrotem opadła na poduszki. Ktoś wszedł do jej pokoju i usiadł na łóżku.
-Śpisz?-zapytał Czkawka kładąc rękę na jej plecach. Odtrąciła go.
-Wracaj do swojej Liriany. Pewnie czeka żeby z tobą zatańczyć. Może przy okazji drugi raz się potknie...-odparła zgryźliwie i zerknęła na narzeczonego, którego twarz wykrzywiał nawet w ciemności dobrze dostrzegalny uśmiech. Położył się obok niej na łóżku i odwrócił ją ku sobie.
-Po pierwsze to nie MOJA Liriana, a po drugie, wolę zostać tu z narzeczoną.
Blondynka spojrzała na niego zrezygnowana. Chciała, na prawdę chciała dalej być wściekła, ale sam widok ukochanego i tego jak się nią opiekował wystarczał by zniweczyć wszystkie złości.
-Narzeczona źle się czuje i chyba będzie chora więc śmiało możesz wracać.
Przez jego twarz przemknęła troska.
-Skoro źle się czujesz to tym bardziej zostanę.
-A Liriana?-dopytywała się Astrid, na co wódz Berk przewrócił oczami, złapał ją za ramiona i zmusił do popatrzenia sobie w oczy.
-As, zrozum, z Lirianą nic mnie nie łączy i łączyło nie będzie, wiec możesz już przestać się o to wypytywać.
-Dobrze-zgodziła się dziewczyna-Po prostu pytam czy nie chcesz wrócić?
-Nie nie chcę-odparł pewnie, po czym wstał-Zrobić ci naparu?
Blondynka pokręciła głową.
-Gothi dała mi jakieś ziółka i powiedziała, że jutro powinno być lepiej.
Jej narzeczony kiwnął głową i opadł na poduszki.
-I tak z tobą zostanę-powiedział mimochodem obejmując ją ramieniem.
Astrid uśmiechnęła się i położyła głowę na jego ramieniu, zarzucając rękę przez jego tors.
-A twoja mama?
-Co z moją mamą?-nie zrozumiał chłopak.
Dziewczyna uśmiechnęła się figlarnie na myśl o scenie która miała miejsce jeszcze nie tak dawno.
-No wiesz....Nigdy nie wiadomo co ona sobie pomyśli....
Czkawka również przypominając sobie o tej sytuacji roześmiał się głośno. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, po czym oboje ułożyli się do snu. Po raz kolejny tego dnia, Astrid zasnęła na ramieniu Czkawki czując się zupełnie bezpiecznie. On za to, obejmując ukochaną ramieniem czuł, że ma blisko przy sobie kogoś, kto zdecydowanie był częścią jego życia.
Ważną częścią.

                              


Juhuuuu, wejście smoka, wielki powrót.
Jejjjjjj.
W każdym razie rozdzialik jest, Hicstrid jest, tytułowa zazdrość jest, wszystko co miało być jest.
No....prawie wszystko, ale o tym później. W każdym razie obóz był genialny i życzę wam moi drodzy udanej reszty wakacji :,( bo już niedługo (o zgrozo) SZKOŁAAA
No więc następny powinien pojawić się we wtoreeek
Do nna <3
~Pass