czwartek, 26 stycznia 2017

Poszukiwany

 Następnego dnia rano Ian i Kora siedzieli w pokoju chłopaka i zaśmiewali się do upadłego z rysunków jakie zrobili gdy byli mali na książeczce z obrazkami, która teraz należała do brata Iana. Ciemnowłosy przez cały czas obejmował ręką dziewczynę, której głowa spoczywała na jego ramieniu. Ian w tamtej chwili nie potrzebował do szczęścia praktycznie nic innego. Odkąd są z Korą razem wszystko jakby zaczęło wydawać się prostsze. Dziewczyna, choć nie pozbawiona trudnego charakteru była najlepszą rzeczą jaka trafiła się byłemu Łupieżcowi w życiu. Rudowłosa w końcu zauważyła, że przestał się śmiać i wpatruje się w nią teraz jak w ósmy cud świata.
-Na co tak patrzysz?-spytała cicho z lekkim uśmiechem.
Chłopak delikatnie dotknął jej policzka i oparł czoło o jej głowę.
-Zastanawiam się tylko-wyjaśnił patrząc dziewczynie prosto w oczy. Jego słowa nieco zaniepokoiły Korę, ale i tak nie dała zbić się z tropu.
-A mogę wiedzieć nad czym?
Ian roześmiał się. Dziewczyna zadała to pytanie bardzo spokojnie jednak w jej tonie głosu można było doszukać się zdenerwowania. Postanowił nie trzymać jej w niepewności i zbliżając twarz do jej twarzy szepnął, nie tracąc przy tym kontaktu wzrokowego.
-Nad tym co bym zrobił gdybyś nigdy nie pojawiła się w moim życiu.
-I do jakich doszedłeś wniosków?-spytała nie bez drżenia w głosie. 
Ciemnowłosy wiking uśmiechnął się jeszcze szerzej i powoli zbliżając twarz pocałował ukochaną w usta. Oboje zatopili się w tym pocałunku przymykając nieco oczy, po czym Ian delikatnie oderwał się od wojowniczki i szepnął jej wprost do ucha.
-Że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, że cię spotkałem.
Kiedy troszkę się odsunął dostrzegł łzy wzruszenia wstępujące w jej piękne oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i wtuliła się w jego muskularną klatkę piersiową i powiedziała.
-To najpiękniejsze co w życiu od ciebie usłyszałam-wyznała przytulając się jeszcze mocniej.
Ian uśmiechnął się do siebie w duchu dziękując Odynowi że wpadł na pomysł powiedzenia tego ukochanej. Po dłuższej chwili, Kora odezwała się.
-Jak myślisz, kiedy As wróci?
Ciemnowłosy wiking westchnął głęboko i oparł się brodą o czubek głowy dziewczyny.
-Nie mam pojęcia. Znając ją to, jeżeli ma tam jakieś niedokończone sprawy, to nie odleci dopóki ich nie załatwi...
-Im dłużej jej nie ma tym bardziej wszystko się sypie.-stwierdziła wojowniczka, czym zaszokowała ukochanego.
-Niby czemu?
-No wiesz...dopiero kiedy odpłynęła okazało się ile ona tu rzeczy robi. Zajęcie w Smoczej Akademii. Wiesz dobrze, że miała najwięcej godzin z nas wszystkich-przypomniała mu-Co prawda dzielimy się tymi zajęciami z Czkawką, Szpadką i Śledzikiem, ale i tak ledwo wyrabiamy. Oprócz tego odpowiadała za trening nowych smoków na spółkę z Czkawką. Kiedy jej zabrakło te obowiązki oprócz niego przejęliśmy my.
-Co prawda to prawda. Czasem przychodzę do domu, już myślę o położeniu się spać i nagle przypominam sobie, że nie pracowałem z Groźnym od dwóch dni, a Burza ostatni raz latała pod siodłem tydzień temu. A Astrid pracowała z nimi codziennie. Po prawdzie to czasami czuję się jakbym jej nie dorównywał...wiesz jakbym ją zawodził.
-Nie ty jeden-wyznała rudowłosa-Oprócz tego przecież prawie zawsze ona organizowała spotkania rady Berk. Wcześniej były co tydzień a od jej wyjazdu nie było ani jednego. Spotkania z resztą też ograniczyły się do przypadkowych spotkań-przewróciła oczami mając na myśli ich spotkania z Czkawką, Śledzikiem Smarkiem i bliźniakami.-No i oprócz tego przecież oboje często widujemy wodza. Zauważyłeś jak wygląda?
-Faktycznie-przyznał jej rację Ian-Chodzi jakiś taki ponury, zmartwiony...Wiesz co? Może przejdziemy się do niego i spróbujemy mu poprawić humor?-zaproponował ku uciesze Kory.
-Z wielką chęcią-uśmiechnęła się do niego. Wiking sprawnie wstał i założył buty, po czym spojrzał na wciąż leżącą i przeciągającą się wojowniczkę. W jego oczach mignęły iskierki rozbawienia, po czym roześmiał się cicho.-Zamierzasz w ogóle wstać?
Dziewczyna tylko wyciągnęła w jego stronę wyprostowane ręce. Kręcąc z rozbawieniem głową były Łupieżca chwycił je i podźwignął swoją dziewczynę na nogi, równocześnie całując ją mocno. Kiedy się od niej oderwał niemal pozbawił ją tchu.
-Tak mogłabym wstawać codziennie-wymruczała ściskając jego dłoń i wtulając się w ramię. Patrząc z boku mogłoby się wydawać że dziewczyna klei się do niego niemiłosiernie, jednak wprost nie mogła się temu oprzeć. Ten wysoki, przystojny wiking dawał jej niewyobrażalne wręcz poczucie bezpieczeństwa. Sam on też musiał przyznać, że kiedy urocza wojowniczka przytulała go, natychmiastowo poprawiał mu się humor. Czuł się równocześnie dla kogoś innego niż brat, bardzo ważny co potęgowało jego chęć opieki nad dziewczyną. Nie żeby takowej potrzebowała...
Kiedy oboje opatulili się już w kożuchy chroniące ich przed kapryśną w tym miesiącu pogodą i zjedli śniadanie....no...może nie koniecznie w tej kolejności, trzymając się za ręce, wyszli z domu Iana i ruszyli wydrążoną w śniegu ścieżką do pobliskiego domu wodza. Zapukali do niego kilkanaście razy, jednak gdy nikt ze środka nie odpowiadał stwierdzili, że może już dawno wstał i ruszyli poszukać go w innych częściach wioski. Najpierw sprawdzili Twierdzę, w której o dziwo znalazł się już pokaźny tłumek Wandali przekrzykujących się na wzajem i usiłujący im to wszystko wytłumaczyć, bliski już płaczu Śledzik.
-Co się tu dzieje?-zdziwiła się Kora, kiedy zamknęli za sobą drzwi.
-Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że zaraz się tego dowiemy-ciemnowłosy puścił jej rękę po czym udał się w sam środek zgromadzenia. Przez chwilę rozmawiał ze Śledzikiem, po czym wyraźnie zdenerwowany wyszedł na ławę znajdującą się obok, w skutek czego stał się punktem centralnym Sali na którym wszyscy skupili uwagę.
-Cisza!-wrzasnął co ku przemożnym zaskoczeniu Śledzika i Kory faktycznie zdołało uciszyć wikingów.-Z góry przepraszam za zaistniały problem-kontynuował nadal stanowczym, jednak już nie tak głośnym tonem- jednak wszelakie konsultacje z wodzem musimy przełożyć na najpóźniej jutro.
Gdy tylko to powiedział wybuchła wrzawa. Co jeden wiking to bardziej zdenerwowany zaistniałą sytuacją.
-A to niby dlaczego, he?-krzyknął Enar, podchodząc bliżej stojącego na podwyższeniu chłopaka i przeszywając go wzrokiem. Ian zachował zimną krew i odetchnął głęboko przed rozpoczęciem tłumaczenia.
-Niestety w tej chwili wódz...eee...nie może zająć się państwa z pewnością.....nie cierpiącymi zwłoki sprawami.
-Bo co?-nie odpuszczał Enar podejrzliwie unosząc brew.-A właściwie to gdzie on jest? Co najmniej od wczoraj go nie widziałem, a zapewniam, że bardzo chciałem się na niego natknąć w związku z tegorocznymi połowami i ilością beczek do wybicia...Wie pan już nie tak...
-Zdaje sobie z tego sprawę, jednak te sprawy jak powiedziałem z Czkawką.
-Który zaginął-dopowiedział starszy wiking, na co reszta obecnych w pomieszczeniu znów podniosła głosy spekulując jak i gdzie zaginął wódz. Ian czując, że sprawa wymyka się z pod kontroli gwizdnął przeciągle w palce, znów skupiając uwagę obecnych w pomieszczeniu.
-Proszę posłuchać. Czkawka Haddock wcale nie...
-No więc gdzie jest?!-krzyknęła starsza kobieta stojąca w rogu sali i wymachująca jakimś pismem.
-Musimy wiedzieć jeśli coś mu się stało-poparł ją Enar.
Ciemnowłosy prawie rozpłakał się w duchu z bezsilności. Przecież nie mógł powiedzieć im, że on sam nie wie gdzie jest Czkawka! Owszem, normalnie może i by to zrobił, miał w końcu zaufanie do ludzi z Berk a z ich pomocą poszukiwania, nie wiadomo czy w końcu zaginionego wodza mogłyby pójść szybciej, jednak obecnie na wyspie znajdowali się również Rubieżcy. Ian, obeznany z wcześniejszą polityką Łupieżców i z ogólnymi stosunkami innych klanów do takich spraw...Był pewien, że jeżeli wieść o Czkawce rozniosła by się po Archipelagu, sytuacja odbiłaby się na dobrej do tej pory opinii Berk, która mogłaby dostać łatkę niezorganizowanej wyspy na której mieszkańcy kompletnie nie mają pojęcia o poczynaniach wodza, a taka opinia nie sprzyjałaby za bardzo nowym sojuszom jak i odnowieniom paktów pomiędzy Wandalami a starymi sojusznikami. Wobec tego zmuszony do podjęcia natychmiastowej decyzji zdecydował, że przynajmniej na razie nie powie nikomu, poza najbardziej zaufanym przyjaciołom, o prawdopodobnym zniknięciu bruneta.
-Zapewniam was, że nic mu nie jest. Osobiście się z nim dzisiaj widziałem-skłamał-Czkawka nie czuje się zbyt dobrze więc poprosił mnie bym póki co odłożył wszystko na jutro.
-Widziałeś się z nim?-upewniła się ta sama kobieta która zabrała głos chwilkę wcześniej.
-Tak widziałem się-zapewnił ją pewnym siebie głosem-Kazał mi przeprosić za kłopot i obiecać, że niedługo załatwi z wami wszystkie sprawy na jakich wam zależy.
Po kilkunastu minutach odpowiadania na pytania o stan zdrowia wodza i wymyślania coraz to nowych faktów i okoliczności zebrana w Twierdzy ludność nareszcie dała się przekonać co do stanu wodza i rozeszła się do innych obowiązków. Chłopak odetchnął głęboko i zszedł z ławki, podczas gdy Kora i Śledzik podeszli do niego. Ta pierwsza wydawała się być wyraźnie zdenerwowana.
-Coś ty im na złociste majtki Odyna nagadał? Ty mózgu nie masz?!-krzyczała wymachując rękami-Przecież to wszystko zaraz się wyda bezmózgi baranie! Jak można być takim....
-Pozwól, że ci prze...
-Stop!-Śledzikowi wyraźnie skończyła się już cierpliwość do kłótni pary.-Wytłumaczycie mi łaskawie o co chodzi czy najpierw wolicie się pozabijać?
-Mam przemożną chęć na tę drugą opcję-warknęła Kora zaplatając ręce na piersi.
-Poczekajmy z tym trochę-uspokoił ją Ian i zwrócił się do przyjaciela.-Bo widzisz Śledzik...to jak mówiłem tym ludziom, że Czkawka jest chory to...nie była to do końca prawda...
-To znaczy, że on czuje się dobrze?
Ian zaczerwienił się. Nie lubił kłamać, ale jeszcze bardziej nie lubił przyznawać się do tego kłamstwa. Co nie znaczyło, że nie zamierzał tego zrobić.
-No...problem w tym, że właśnie tego nie wiemy-odparł niejednoznacznie, na co blondyn zmarszczył brwi nie rozumiejąc. Po chwili jednak w jego oczach pojawił się rozbłysk zrozumienia.
-Aaa to o to chodzi-podrapał się w zamyśleniu po brodzie-Ale czemu od razu nie powiedziałeś tego tym ludziom?
-No właśnie?-dołączyła się Kora.
Ciemnowłosy chłopak odetchnął głęboko i po zebraniu myśli wytłumaczył przyjaciołom na czym polegał jego tok rozumowania. Na szczęście zarówno Śledzik jak i Kora ostatecznie przyznali mu rację i we trójkę postanowili po cichu nadal szukać Czkawki. Poszukiwania zarówno z ziemi jak i z powietrza przy wsparciu Chmury, Ogniomiota i Sztukamięs przeciągnęły się się do wieczora. Na sam koniec poważnie już zaniepokojeni postanowili ostatni raz dokładnie sprawdzić wszystkie miejsca. Śledzik udał się jeszcze raz do knajpy by w miarę możliwości jak najmniej podejrzanie wypytać się ludzi o to kiedy ostatnio widzieli wodza Berk. Kora i Ian natomiast chcieli jeszcze raz sprawdzić jego dom. Po drodze spekulowali co też mogło stać się z ich przyjacielem.
-Może postanowił odwiedzić As?-zastanawiał się chłopak na co rudowłosa pokręciła przecząco głową.
-Wydaje mi się, że wtedy poprosiłby cię o zastępstwo. A poza tym Szczerbatek przecież jest na miejscu w Akademii.
-Ale przyznasz, że on też się tym martwi.
Kora przytaknęła po czym energicznie pomachała ramionami usiłując się rozgrzać po całym dniu spędzonym na zewnątrz.
-Martwi się, martwi, jednak sprawia wrażenie jakby sam nie wiedział gdzie szukać swojego jeźdźca. A przecież bez niego nie może latać.
-A może...-Ian potarł głowę i przygryzł w wargę.-Może po prostu chciał o czymś...pomyśleć.
-Ciekawe gdzie chciał myśleć skoro przelecieliśmy całą wyspę chyba z dwadzieścia razy i sprawdziliśmy dosłownie każdy zakątek wioski.-przypomniała mu z przekąsem-Musiał się chyba pod ziemią schować!
-No to już nie wiem....
-Dalej coś mi tu nie gra. Nie sądzisz, że jeżeli Czkawka faktycznie zamierzałby zniknąć nawet na kilka godzin, uważam, że na pewno by nam o tym powiedział. I nie kazałby się nam o niego martwić. Przecież jest wodzem i dobrze wie o obowiązkach wobec obywateli z których do tej pory przecież wywiązywał się bez zarzutu. Nie wydaje mi się żeby o nich zapomniał.
-Też wydaje mi się, że to niemożliwe. On jest zbyt odpowiedzialny, żeby o tym zapomnieć.
-To prawda.
-Nie musisz aż tak tego podkreślać-westchnął Ian z nutką zazdrości w głosie. Kora postanowiła nie reagować, jednak nie mogła powstrzymać cisnącego się na usta uśmieszku. Na szczęście nim chłopak to zauważył dotarli do domu wodza. Pukali, lecz tym razem gdy nie usłyszeli odpowiedzi postanowili po prostu tam wejść. Jako, że nie zastali mamy wodza, wprosili się sami do jego pokoju. Czuli się trochę skrępowani w związku ze szperaniem po pokoju przyjaciela, jednak starali się znaleźć coś co mogłoby wskazywać na miejsce jego pobytu. Poszukiwania okazały się nieowocne. Kora opadła na jego łóżko zrezygnowana.
-Gdzie on do cholery jest...
-Też chciałbym wiedzieć-odparł Ian siadając koło dziewczyny

     
Znalezione obrazy dla zapytania merida gif


Jeszcze raz przepraszam za nieobecność. Choroba nie wybiera xD Dziękuję że czytacie i jesteście. Dajcie znać jak się podobało. Do nna <3
~Pass

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz