niedziela, 1 stycznia 2017

Szach...

 Noce na Berk zawsze były wyjątkowo urodziwe. Księżyc, jeśli akurat był w pełni oświetlał wszystko łagodnym blaskiem, rzucając lekką poświatę na drzewa i odbijając się w wodzie. Wszyscy którzy tego dnia wyszliby z domu, na pewno zachwyciliby się jego urodziwym wyglądem na tle rozległych klifów. Wszyscy...poza Czkawką. Wiking, chodź z grzbietu Szczerbatka wszystko wyglądało jeszcze piękniej, wcale nie zwracał uwagi na wspaniałość natury rozciągającą się wokół. Kiedy po kilku dniach zwłoki przyszedł do niego Straszliwiec z wiadomością od Astrid o mały włos nie wrzasnął na całe gardło z bezsilnej złości. Wizyta którą blondynka jako wódz Łupieżców miała złożyć tamtejszemu klanowi miała trwać zaledwie kilka dni. Kiedy one minęły, a potem kolejne i kolejne Czkawka zaczął się martwić. Wtedy właśnie, gdy był wręcz gotowy polecieć ze Szczerbatkiem na wyspę Łupieżców i sprawdzić co się dzieje z jego narzeczoną, tuż obok domu znalazł niebieskiego Straszliwca, który miał dla niego wiadomość. Wiadomość o następującej treści:
           Drogi Czkawko!
     Niestety nie uda mi się wrócić na Berk w przeciągu najbliższych dni. Tydzień który spędziłam na          wyspie Łupieżców dał mi wiele do myślenia. Zbyt dużo spraw jest tu nie załatwionych bym mogła        spokojnie wrócić. Fabien sprawuje się dobrze, nie mam co do niego zastrzeżeń, jednak ta wyspa          jest tak przesiąknięta tradycjami jeszcze z czasów mojego ojca, że nie wyobrażam sobie wrócić,          przed rozwiązaniem pewnych niejasności. Mam też pewne podejrzenia w związku z naczelnym             Wilhelmem jednak w moim rozumieniu nie jest to nic czym mógłbyś się martwić. Zostanę tu jeszcze     co najmniej  tydzień. 
                                                                                                                              Kocham cię,
                                                                                                                                            Astrid
Prócz tego ostatniego sformułowania na końcu ten list wydawał się Czkawce tak boleśnie oficjalny, że rozważał wysłanie odpowiedzi z pytaniem czy nic się nie stało. Byli narzeczeństwem stosunkowo krótko i brunet obawiał się, że Astrid mogła...zmienić swoje nastawienie co do ślubu z nim. Wódz Berk pokręcił głową i odepchnął od siebie te myśl. Szczerbatek jakby w odpowiedzi na zły nastrój swojego jeźdźca postanowił nie dać mu chwili na myślenie o tej sytuacji. Z szybkością nocnej furii zapikował ku spokojnemu morzu. W ostatniej chwili z właściwą sobie zwrotnością zmienił kierunek i wznosili się w górę. Brunet nie wziął tym razem stroju do szybowania, lecz i bez tego wiedział, że jeżeli obok jest Szczerbatek nie ma powodu bać się niczego. Wyjął więc protezę ze strzemienia i płynnym ruchem wyskoczył z siodła, opadając coraz szybciej w dół. Rozłożył ręce by względnie panować nad lotem i uśmiechnął się szeroko gdy usłyszał radosny ryk nocnej furii, która udała się za nim w pogoń. Dogonienie go nie zajęło smokowi wiele czasu, więc potem mogli spadać obok siebie, by na samym końcu wiking mógł złapać się siodła Szczerbatka i wraz ze smokiem szybować tuż nad powierzchnią morza. Czkawka czuł jak całkowicie opuszcza go zły nastrój. Takie latanie zawsze wprawiało go w dobre samopoczucie i nieraz poprawiało humor. Obecność przyjaciela była również w dużej mierze kojąca.
-Wiesz co się dzieje, nie Mordko?-brunet szepnął do smoka klepiąc go po tułowiu. 
Czarny jak smoła smok pokiwał energicznie głową i z rykiem radości rozpoczął slalom między skałami wystającymi z wody. Po niecałej godzinie manewrów, które bez niesamowitej zwinności i szybkości nocnej furii pewnie skończyłyby się bolesną śmiercią Czkawki, obaj przyjaciele w końcu wylądowali na stałym lądzie.
-Dzięki Szczerbatek-powiedział wódz Berk, gdy znaleźli się już pod swoim domem-Zawsze wiedziałeś jak poprawić mi humor.
Smok uśmiechnął się bezzębnie po czym ruszył w stronę swojego legowiska.

Następny dzień nie mógł  oczywiście być dniem wolnym więc zmęczony po nocnych eskapadach wiking ledwo zwlekł się z ciepłego i wygodnego łóżka. Pierwszym co zrobił po zejściu na dół było zaparzenie kawy. W kuchni spotkał Valkę.
-Dzień dobry mamo-mruknął przechodząc obok.
-Dzień dobry-odparła kobieta, po czym popatrzyła na syna-Ktoś tu się chyba nie wyspał co?
-Latałem w nocy ze Szczerbatkiem-rzucił nie chcąc wspominać o liście od Astrid. Jednak Valka jak to matka wszystko już wiedziała.
-Widziałam list od Astrid w salonie.-powiedziała bez zbędnego kluczenia-Wraca dopiero za tydzień?
-Z nią nigdy nie wiadomo-wódz Berk pociągnął nosem mieszając kawę-Jeżeli sprawy u Łupieżców nie będą się zgadzały z jej planami pewnie zostanie tam na dłużej.
-A co z waszymi zaręczynami?-rzuciła Valka.
-Jak to co?-nie zrozumiał brunet-Nic się raczej w tej sprawie nie zmieniło o ile mi wiadomo.
-No nic, nic, ale jednak...-starsza kobieta westchnęła głęboko-Narzeczeni nie powinni być zbyt długo daleko od siebie...
-Mi to mówisz?
-Ja z twoim ojcem świata poza sobą nie widzieliśmy w tamtym czasie...-uśmiechnęła się na to wspomnienie, a Czkawka pilnie nadstawił ucha, ponieważ od śmierci taty, mimo, że nie był to temat zakazany wolał nie wpędzać mamy w złe samopoczucie i nie przypominać jej o mężu. Jednak lubił o nim słuchać gdy Valka sama go wspominała, lub gdy porównywała ich obu.
-Ja i Astrid mamy nieco inną sytuację-wódz zacisnął palce na kubku.
-No tak...Ja nie byłam przecież wodzem innego klanu. Zastanawia mnie jak wy rozwiążecie ten problem po weselu. Przecież Łupieżcy jasno się wyrazili, że do tego czasu Astrid może przebywać na Berk na codzień, jednak ich prawo nakazuje wyraźnie by wódz mieszkał tam gdzie jego ludzie.
-Rozwiążemy ten problem-zapewnił mamę wiking biorąc kolejny wielki łyk kawy.
-Ciekawa jestem jak...Swoją drogą rodzice Liriany postanowili, że zostaną z córką jeszcze przez co najmniej tydzień. Pomyślałam, że moglibyście z Astrid zaprosić ich na ślub...Przecież to w końcu przyjaciele....
-Zależy czyi mamo-westchnął Czkawka.
-Przecież bardzo się lubicie z Lirianą-zdziwiła się Valka.
-Lubiliśmy. Czas przeszły-wyjaśnił wódz.-Nie chodzi o to,  że się jakoś kłócimy, ale ona jest po prostu...
-Zbyt uporczywa?-dokończyła matka bruneta.
-Dokładnie.
-No cóż-Valka uścisnęła syna za ramię i ruszyła w stronę drzwi-Jeszcze tydzień musisz wytrzymać. Nie spóźnij się na lekcje w Akademii-przypomniała mama-I zjedz śniadanie!-krzyknęła zanim zatrzasnęły się za nią drzwi.
Czkawka zaśmiał się sam do siebie. Valka na zawsze pozostanie tą samą troskliwą mamą nie ważne ile lat będzie miał. Zdał sobie sprawę jak bardzo cieszy się z jej odnalezienia. Nie mógł jednak długo się nad tym wywodzić, ponieważ jako wódz Berk miał bardzo mało czasu wolnego. Zrobił sobie szybkie śniadanie i z kanapką w zębach niczym pirat z nożem wyszedł z domu. Kiedy spełnił już większą część obowiązków miał czas by zjeść późny obiad. Wybrał się do gospody jednej z przyjaciółek jego matki i zamówił tam mały kufel miodu i mięso z ogniska. Ucieszył się bardzo kiedy zobaczył kto siedzi przy stole na przeciwko lady. Kora, Szpadka, Ian i Mieczyk machali mu, żeby się do nich dołączył.
-Dawno się nie widzieliśmy-rzekł dosiadając się do nich.
-Trochę to dziwne jak na tak małą wyspę-stwierdził Ian-Ale wszyscy mamy obowiązki.
-A gdzie Śledzik i Smark?-Czkawka rozglądnął się w poszukiwaniu przyjaciół jednak nigdzie ich nie znalazł.
-Smark kończy zajęcia w Akademii-odpowiedziała natychmiast Szpadka co spotkało się z porozumiewawczymi uśmieszkami jej przyjaciół.-No co?
-Nie no nic, nic-zaśmiała się Kora-Tylko tak się wyrwałaś do odpowiedzi...
-Po prostu to wiedziałam-zaczęła się tłumaczyć Szpadka czerwieniąc się coraz bardziej.
-A Śledzik rozmawia z Lirianą-powiedział Mieczyk.
-To dlatego dzisiaj nie odczułem tak jej towarzystwa-roześmiał się Czkawka,
-I ty się cieszysz?-udała oburzenie bliźniaczka-Ja to bym płakała z rozpaczy.
-Masz rację, może powinienem.
-Uważaj bo jak cię Lili zacznie pocieszać-Szpadka i wódz zaśmiewali się z tego typu żartów podczas gdy reszta kompletnie nie wiedziała o co chodzi. Po chwili blondynka to zauważyła-Czemu wy nie...Aaaa nie było was wtedy!
-Kiedy?-dopytała Kora.
-Za dużo by wyjaśniać. Po prostu dostaliśmy małej głupawki po żartach na temat-popatrzył porozumiewawczo na Szpadkę-Lili.
-Małej?-prychnęła blondynka.
-A tak w ogóle masz jakieś wieści od Astrid?-zaciekawił się Ian.
Fakt, że akurat on o to zapytał wzbudził w Czkawce mimowolne uczucie zazdrości, które natychmiast postanowił w sobie zdusić.
-Przysłała wczoraj list-powiedział tonem całkowicie bez wyrazu-Będzie dopiero za co najmniej tydzień.
-Co ona tam tyle robi-zdenerwowała się Kora-Przecież miała wrócić po kilku dniach.
-Stwierdziła, że musi dopilnować pewnych spraw na wyspie.
-Fabien zawalił?-zainteresowała się Szpadka.
-Nie w tym rzecz-zaprzeczył wódz-Napisała, że na wyspie pozostały stare tradycje jeszcze z czasów jej ojca, które kompletnie jej się nie podobają i takie tam. Napisała jednak żebym się nie martwił.
-Ehee-rudowłosa pokiwała głową z dezaprobatą-Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale jeśli tak napisała to jawny powód dla którego powinieneś się martwić.
Wszyscy obecni mężczyźni popatrzyli na nią z nic nierozumiejącym wzrokiem, jedynie Szpadka zrozumiała o co chodzi.
-No tak-potaknęła-Ja na twoim miejscu Czkawka poważnie zastanowiłbym się czy nie napisać jej czy nic się nie stało, lub nawet czy nie polecieć osobiście.
-Niby czemu?-zdziwił się wódz.
-Przecież napisała żeby się nie martwił-powiedział zbity z tropu Mieczyk
-No właśnie w tym rzecz!-zaznaczyła jego siostra.
-Nie pisałaby ci żebyś się nie martwił, gdyby nie było o co się martwić!-wyjaśniła Kora
-Ale ci to napisała czyli uważa, że jest się czym martwić, ale nie chce żebyś ty się martwił i uważa, że da sobie radę z problemami o które niby nie, ale jednak powinieneś się martwić-dodała Szpadka plącząc wszystko jeszcze bardziej.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet-stwierdził Ian.
-Nawet nie próbuj-roześmiała się jego dziewczyna kładąc mu głowę na ramieniu, po czym zwróciła się do Czkawki-Radzę ci szybciutko napisać jakiś list i przekonać ją żeby powiedziała ci o co chodzi.
-Albo leć tam-zasugerowała blondynka.
-Nie uważasz, że to już lekka przesada?-skrzywiła się Kora-Moim zdaniem lepiej napisać.
-Może i tak-Szpadka wzruszyła ramionami, po czym mrugnęła do Czkawki-Tylko wiesz, tak sprytnie.
-Jak znowu sprytnie?-załamał ręce wiking-Ja chciałem zapytać co się dzieje.
Dziewczyny wymieniły spojrzenia.
-Faceci-westchnęła rudowłosa.-Czkawka. Żeby ona napisała ci o co tak na prawdę chodzi możesz zrobić wszystko, na prawdę wszystko ale na młot Thora nie pytaj jej co się dzieje!
-No to co on ma napisać?-zdezorientował się Mieczyk.
-Wiecie co...Może po prostu pomożecie mi przy pisaniu tego cholernego listu. Bo wydaje mi się, że nie jestem w stanie pojąć waszej pokręconej logiki-westchnął wódz.-Pomożecie mi?
-Zdecydowanie-odparły dziewczęta na raz.

Kiedy Czkawka wracał z knajpy czuł jakby mózg rozsadzały mu sprzeczne informacje. Nigdy więcej nie będzie nawet próbował zrozumieć logiki kobiet. Postanowił to sobie, po tym jak Szpadka i Kora pomagały mu przycisnąć Astrid, żeby powiedziała co się dzieje. Myślał, że jeżeli najzwyczajniej dopyta, to blondynka mu odpowie, ale nie...Według przyjaciółek musiał napisać coś zupełnie odwrotnego i wtedy, być może dziewczyna napisze mu prawdę. Wracał więc z gospody z listem który wyrażał jego bagatelizację spraw na wyspie Łupieżców i szukał Straszliwca który mógłby zanieść go z powrotem. Co prawda Czkawka ani trochę nie rozumiał sensu pisania czegoś takiego, jednak postanowił zawierzyć przyjaciółkom i poczekać na odpowiedź od Astrid. Po wysłaniu smoka z wiadomością miał zamiar wrócić do gospody, jednak spotkała go niemiła niespodzianka. Zza rogu wyszła nagle Liriana z tym swoim głupkowatym uśmiechem i księgą smoków pod pachą.
-Witaj Czkawka-zaśmiała się piskliwie-W ogóle się dzisiaj nie widzieliśmy. Co porabiałeś?
-Pracowałem-odparł zdawkowo i chciał wyminąć nachalną dziewczynę, jednak nie dała się tak łatwo spławić. Jednym ruchem wzięła wodza pod rękę i zaczęła ciągnąć go w stronę lasu.
-Może się przejdziemy, mam ci tyle do opowiedzenia...
-Liriana, jestem zajęty-rzekł przez zaciśnięte zęby.
-Na krótki spacerek na pewno znajdziesz czas-bardziej stwierdziła niż spytała co tylko jeszcze bardziej zirytowało wikinga. Jednak w myślach wciąż powtarzał sobie, że musi to wytrzymać. Jakby nie było Rubieżcy byli jednymi z największych sojuszników Berk. Gdyby Wandale stracili takich przyjaciół, mogłoby się na prawdę skończyć źle. Choć ich wyspa była bardzo oddalona od Berk, to wymiany handlowe i różnorakie transakcje działały bardzo prężnie. W razie jakiegokolwiek konfliktu klan Czkawki mógł liczyć na zbrojną pomoc od przyjaciół z zachodu. Nie stać ich było na tracenie takich sprzymierzeńców nawet jeśli sytuacja z Łupieżcami znacznie się poprawiła.
-Ale bardzo krótki-uległ dziewczynie brunet. Dziewczyna spojrzała na miecz zwisający mu u pasa i wyciągnęła go z pochwy odrzucając na bok.
-Nie lubię kiedy broń znajduje się zbyt blisko mnie-wyjaśniła niewinnie-To co, idziemy?
Czkawka skinął głową.
-Cudownie-obdarzyła go jednym z ładniejszych uśmiechów jakie Czkawka widział w życiu. Mimo iście szatańskiego charakteru nie mógł odmówić dziewczynie niebywałej urody jaką się odznaczała.-Spędzałam dzisiaj czas ze Śledzikiem-poinformowała-Wiesz co? W sumie troszkę przynudzał ale muszę powiedzieć, że na prawdę dobrze mi się z nim rozmawiało. A raczej....słuchało go. W każdym razie dostałam od niego taką książkę-pomachała mu najpilniej strzeżoną księgą smoków na Berk, tuż przed nosem.
-Jak to dostałaś?-zdziwił się wódz. Co prawda wiedział, że Śledzik mógł chcieć podzielić się z kimś wiedzą, jednak Smocza Księga była czymś czego Berk nie udostępniało tak pochopnie. Czkawka właśnie tego otyłego chłopaka uczynił jej strażnikiem z nadzieją, że okaże się on bardziej rozsądny. Oczywiście wódz Berk był jak najbardziej za tym, żeby jak najwięcej klanów podjęło współpracę ze smokami jednak był zdania, że nie powinni dzielić się nawet z największymi sprzymierzeńcami, tak wnikliwymi informacjami jakie znajdowały się w księdze. Bo w końcu, gdyby pakt między nimi został zerwany, plułby sobie w brodę, że pozwolił im dobrać się do tak tajnych informacji. Odyn jeden wie co mogłoby się stać i czy inne klany wykorzystałyby te informacje w szczytnych czy niecnych celach. Im mniej ludzi wie o smokach tak dużo tym lepiej...i dla ludzi i dla smoków.
-No normalnie, spytałam Śledzika czy mogę wziąć jedną z tych jego książek o smokach. Zgodził się i kazał mi sobie wybrać. Więc wybrałam tę.
-I Śledzik ci ją DAŁ?-Czkawka był coraz bardziej zszokowany lekkomyślnością przyjaciela i jednocześnie coraz bardziej na niego wściekły.
-Nie no coś tam mówił, że nie powinien-napomknęła cicho, po czym dodała-Ale ostatecznie się zgodził.
-Obawiam się Liriana, że musisz mi ją oddać-wódz Berk trzymał nerwy dosłownie na ostatnim sznurku.
-Co to to nie-sprzeciwiła się ciemnowłosa-To mój prezent, a prezentów się nie oddaje.
-Liriana, Śledzik popełnił wielki błąd dając ci te księgę. Oddaj mi ją.-zażądał.
Nagle dziewczyna stanęła w miejscu, obróciła się na pięcie i wpiła w niego spojrzenie, które kompletnie nie pasowało do jej dotychczasowego zachowania niemyślącej idiotki. W jej ciemnych oczach zagościł teraz złowrogi błysk, a one same napełniły się jadem.
-A co jak nie?-spytała zniżając głos do złowieszczego szeptu, który całkiem zbił Czkawkę z pantałyku. Nie spodziewał się takiego zachowania po byłej przyjaciółce.
-Liriana, nie rozumiesz. Ja muszę mieć ją z powrotem-tłumaczył brunet.
-To spróbuj mi ją zabrać-odparła niedbale opierając rękę na biodrze.
Jej zachowanie coraz bardziej niepokoiło wodza Berk i jednocześnie wydawało się bardzo podejrzane. Nagle wszystko stało się jakby bardziej przejrzyste. Rubieżcy przyjechali odnowić pakt kompletnie niespodziewanie. Do tego wybrali sobie na wizytę moment tuż po tym jak Astrid została wodzem Łupieżców. Zupełnie jakby...chcieli odciągnąć uwagę wodza Berk od narzeczonej. Wszystko nagle stało się jasne. Próbująca go uwieść Liriana, jej rodzice cały czas wymyślający zajęcia dla niej, których nie mogła wykonywać bez pomocy wodza. Zabieganie i sztuczny chaos który wywoływali miał na celu jedynie odciągnąć uwagę wodza od Astrid. A kiedy plan się nie powiódł postanowili przejść do ofensywy. Liriana była częścią planu. Niewątpliwie ważną częścią, jednak Czkawka odnosił wrażenie, że w tej dyplomatycznej potyczce była jedynie...pionkiem. Niby nic nie znaczącym pionkiem na szachownicy pełnej innych mocniejszych figur. Wszystko zaczęło się układać. Liriana jako pionek skorzystała z pozbycia się królowej...czyli Astrid. Jak zdał sobie sprawę Czkawka, blondynka mogła być jedyną osobą, która była na tyle nieufna w stosunku do nowo przybyłej, że mogłaby jej faktycznie zagrozić. Dlatego za pomocą pewnie innego pionka najpewniej znajdującego się aktualnie u Łupieżców, zlikwidowali Astrid z tarczy wysyłając ją na drugą stronę barykady. Ten pionek...był nim oczywiście Wilhelm! Przecież to on nalegał na prędką wizytę dziewczyny na wyspie. A więc kiedy tamten pionek pozbył się Astrid, Liriana mogła próbować szybko zniszczyć przeciwnika uwodząc króla, czyli Czkawkę, jednak gdy to się nie udało przeszła do tego o co od początku jej chodziło. O Smoczą Księgę! Powiedzmy, że jako ochroniarz, Śledzik byłby wieżą. Korzystając z tego, że Śledzik faktycznie miał tylko dwie drogi, Liriana skutecznie zablokowała mu tą w której nie pozwoliłby jej wziąć księgi, po czym skorzystała z okazji i tak na prawdę wykradła chyba najpilniej strzeżone sekrety dotyczące smoków. Wszystko się zgadzało. Teraz miała za zadanie zlikwidować króla...Jednak kto był jej królem? Myśli Czkawki pędziły jak Szczerbatek przy rozwinięciu największej możliwej prędkości. Szybko kalkulował i osadzał poszczególne osoby na poszczególnych pozycjach. Potem wyeliminował rodziców Liriany jako króla i królową tego misternego planu. Uznał, że choć wiedzą o co toczy się stawka z pewnością nie wymyśliliby tego tak dobrze i z taką precyzją. Wtem do głowy przyszła mu jedyna osoba, która byłaby na tyle szalona by coś takiego wymyślić i na tyle zdeterminowana doprowadzić Czkawkę do upadku by przekupić jego sojuszników.
-Jesteś pachołkiem Dagura-warknął, po czym sięgnął po miecz...którego jak się okazało...nie miał. Przeklął na siebie w myślach za to, że dał się tak łatwo wyprowadzić do lasu, pozbawiony wszelakiej broni.
-Błagam cię-parsknęła chowając księgę do torby przyczepionej do pasa.-Nie mów, że dopiero teraz się zorientowałeś? Dagur miał rację. Faktycznie bez tej twojej blondyny nie potrafisz nic zrobić porządnie. Jak się okazuje, ona bez ciebie też nie-roześmiała się perfidnie- Jednak spokojnie, tobie damy pożyć trochę dłużej.
-Co jej zrobiliście?-Czkawka poczuł jak serce staje mu w gardle na myśl o tym, że ukochanej mogła stać się krzywda.
-Jeszcze nic-odparła Liriana-Poza tym, że praktycznie połowa jej doradców to ludzie Dagura, a z każdej strony na wyspę Łupieżców napływają wojska Berserków, to nic absolutnie nic jej nie zagraża.
Wściekłość w Czkawce eksplodowała. Rzucił się na dziewczynę nie myśląc na swoje nieszczęście za wiele, z zamiarem odebrania jej księgi i natychmiastowego wsadzenia do lochu. Jednak zapomniał, że prawdziwa twarz ciemnowłosej jest zupełnie nie podobna do słodkiej, nic nie umiejącej Lili. Jednym płynnym ruchem, chwyciła Czkawkę za nadgarstek i przerzuciła go sobie przez ramię. Wódz Berk chciał wykorzystać przewagę siły jaką miał nad dziewczyną i po prostu ją staranować, jednak ta ustąpiła mu miejsca i praktycznie bez większego wysiłku wbiła go głową w drzewo. Mroczki pojawiły się przed oczami bruneta, a on sam padł na ziemię. Był ledwo przytomny, jednak zdążył zobaczyć jeszcze jedną rzecz. Liriana wyjęła z kieszeni jakąś kartkę...nie. Nie kartkę. List...jego list do Astrid, po czym pochyliła się nad nim i wyszeptała
-Twoja narzeczona już raczej nie będzie miała okazji, podzielić się z tobą informacjami.
Rozdarła list na dwie części po czym wyrzuciła je w krzaki
-Miłej drzemki-roześmiała się jak wariatka i z całej siły kopnęła Czkawkę w tył głowy. Ostatnie co widział, to kawałek białej kartki wystającej zza krzaków i napisane u dołu
Kocham cię Astrid,
Potem zemdlał.

                                    Znalezione obrazy dla zapytania angry Hiccup gif

No to pierwszy rozdział w Nowym Roku.
Życzę wam wszystkim radości, szczęścia, dużo uśmiechu i zdrowia w 2017, no i mam nadzieję, że rozdział był w miarę ok jak na to, że pisałam go po przespaniu może z 3 godzin xDD No i jako, że niedługo wyświetlenia dobiją 10 000 to chciałabym wam bardzo za to podziękować, jesteście świetni <3 no i szykuję małą niespodziankę ;)
Do następnego
~Pass

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz