-Chcesz, żeby Cedrick był sierotą?! Na prawdę chcesz tam z góry patrząc na płaczącą Vierę i siostry z poczuciem, że to twoja wina?! Fabien jeśli się nie podporządkujesz zginiesz!
-Myślałem, że pokładasz większą wiarę w moje możliwości...-stwierdził oschle.-Przecież sama masz nadzieję ,że przeżyjesz i tak obstawiasz. Przecież sama będziesz w wielkim niebezpieczeństwie i sama nie wiesz ile ludzi stanie po twojej stronie. Jeden wojownik więcej może być na wagę złota...
-Fabien, bez ogródek, chcesz żebym przeżyła?
-Oczywiście-odparł bez wahania.
-Więc błagam cię usuń się z pola bitwy. Nie dość, że będzie tam April, to gdybyś był jeszcze ty Viera czy Cassandra na pewno bym zginęła.
-Niby czemu?
-Będziecie mnie rozpraszali. Martwiąc się o was...przestanę uważać na siebie, więc wybacz mi, tak jak ty nie chcesz mieć poczucia winy, że zostawiłeś żonę i rodzinę, tak samo ja nie chcę zostawić Czkawki, przyjaciół...
Fabien odetchnął głęboko.
-Na Odyna, chyba rozumiem.
Później ustalili już tylko szczegóły planu w których założyli, że przy kolacji powiedzą matce, że Cassandra zostaje tego wieczoru z Cedrick'iem, ponieważ zarówno Fabien jak i Viera spotykają się z Astrid. April podczas tego miała kompletnie zniknąć zaszywając się w lesie i mimo ostrych sprzeciwów wypatrywać obcych wojsk. Resztę pozostawią inwencji twórczej Ilgrid. Według ich założeń matka zastępcy wodza skorzysta z okazji i uprowadzi zarówno wnuka jak i córkę, wtedy Fabien oraz Viera postarają się go odnaleźć i zapewne trafią w to samo miejsce gdzie młody wraz z Cass. Co do April wszyscy zgodnie stwierdzili, że Ilgird z pewnością zechce odszukać córkę, jednak sama nie będzie się narażać. Wobec tego ustalili, że April będzie niczym cień podążała w ślad za Astrid nie afiszując się przy tym zbytnio, jednak ubezpieczając jej tyły. Późniejsze wydarzenia pozostawili losowi, jednak wiedzieli, że czeka ich pracowity dzień. Wszyscy musieli wybadać w najbliższym środowisku jakie są nastroje polityczne. Wiadomo było, że jeśli naczelny dowódca się zbuntuje każdy wykwalifikowany żołnierz nawet mimo własnej woli będzie zmuszony do opowiedzenia się po stronie dowódcy. Astrid przypuszczała jednak, że Wilhelm choć nie lubiany, ma na tyle poważania, że wikingowie uwierzą mu we wszystko. Za pewne uważa on, że wzięta z zaskoczenia, osaczona Astrid zostanie zapędzona w pułapkę zanim jej obrońcy zdążą się zorientować. Zakładała ona, że naczelny dowódca wmówi żołnierzom, że muszą walczyć przeciwko niej, ponieważ zbuntowała się, przyprowadziła wojska Dagura czy podobne głupoty. Uważała że jego plan zakładał, że zanim jego wojownicy zorientują się, że walczą ramię w ramię z wojskami Dagura, które zapewne skieruje w całkiem inne miejsca, będzie już za późno. Astrid całą wiarę pokładała w miejscową ludność którą zamierzała prosić o pomoc w razie potrzeby. Chciała tego bardzo, jednak nie mogła poinformować żołnierzy, gdyż nie miała stuprocentowej pewności ilu z nich tak na prawdę jest chłopcami na posyłki Wilhelma, wtajemniczonymi w ten plan. Zakładała w końcu, że muszą tacy być, gdyż jeżeli byłby sam wraz z Ilgrid nie dali by rady kompletnie nie wzbudzając podejrzeń aranżować bitwy. Blondynka wchodząc do swojego pokoju by przebrać się i nałożyć oficjalny płaszcz, czuła, że coraz bardziej brakuje jej Czkawki. On wiedziałby co robić, wsparłby ją i zdjął chociaż trochę ciężaru z jej barków. Równocześnie odbierała bardzo sprzeczne emocje. Brakowało jej chłopaka, jednak wiedziała, że gdyby faktycznie tu był robiłaby wszystko by odciągnąć go od bitwy. On zapewne próbowałby osiągnąć to samo w jej przypadku. Uśmiechnęła się pod nosem gdy w pamięci ujrzała jego szelmowski, zawadiacki uśmiech i ogniki błyszczące w jego zielonych oczach. Jej błogość zniknęła niemal tak szybko jak się pojawiła. Otworzyła szafę z ubraniami, za której tylnymi drzwiami znajdowała się broń wojowniczki. Zdjęła płaszcz oznaczający jej rangę i zawiązała go sobie na ramionach. Pod nim, nieco z tyłu przyczepiła małą saksę i niemal odruchowo sięgnęła do sztyletu otrzymanego od Iana, który wciąż był uwiązany przy jej łydce. Podrapała się po kostce, którą ocierała jej końcówka ostrza, robiąc przy tym delikatną płytką rankę. Po raz setny od przybycia tutaj poczuła przemożną chęć odczepienia ukrytej pod spodniami broni i kolejny raz w jej głowie pojawiły się słowa Iana:
"Nie rozstawaj się z nim. Choćby nie wiem co. To może uratować ci życie"
Słowa te wracały do niej z jeszcze większą siłą za każdym razem gdy próbowała się go pozbyć i za każdym razem się powstrzymywała czując, że jej przyjaciel może mieć rację. Westchnęła i wyprostowała się zostawiając w spokoju ukryty sztylet by zająć się rozważaniem czy powinna brać ze sobą topór. Z jeden strony stanowił on jeden z jej atrybutów, z kolejnej każdy z wikingów zdążył już przyzwyczaić się do widoku wodza z toporem, który jeszcze dodatkowo budził przed nią respekt. Z kolejnej jednak strony wiedziała, że respekt w przypadku proszenia o pomoc może nie działać na jej korzyść. Po dłuższej chwili namysłu zostawiła topór w pokoju i wyszła powiewając za sobą szatą. Wyszła z twierdzy sama, wiedząc, że prawdopodobnie właśnie w tej chwili z różnych wyjść wychodzą Fabien, April oraz Viera mający za zadanie wybadać poparcie dla Astrid w innych częściach kraju. Wiedzieli, że nie zdołają zawiadomić wszystkich jednak po części wierzyli też w siłę plotki.
Pierwszym miejscem gdzie blondynka się udała była mniej znana karczma. Ustalili, że Astrid nie będzie odwiedzać miejsc tak obficie zalegających w ludzi, ze zwykłych pobudek, jakimi są ludzka podejrzliwość. Dziewczyna udała się więc prosto do małej knajpki na obrzeżach. Idąc przez wioskę czuła na sobie spojrzenia Łupieżców. Niektóre przychylne i miłe którym towarzyszyły uśmiechy i skinięcia głowami, inne, których było jednak znacznie mniej: złowrogie i podejrzliwe. Nie przejmowała się tym jednak. Odpowiadała każdemu kto tylko miał ochotę powiedzieć jej
-Dzień dobry.
W końcu doszła na miejsce i lekko pchnęła drzwi prowadzące do sieni. Spodziewała się zastać tam kilku ludzi stanowiących mieszankę towarzyską okolicy oraz ich żony, oraz kilku przypadkowych zmęczonych Łupieżców. Dlatego też stanęła jak wryta, gdy zobaczyła siedzącego przy barze człowieka, którego tak usilnie starała się nie spotkać....Wilhelma
Spóźnienie....
Spóźnienie....
Spóźnienie....
Znowu xD Przepraszam, że raczę was tak krótkim nextem jednak liceum to masakraaa. Nauka jest praktycznie non stop i zwyczajnie nie mam czasu. Mimo to postaram się dodać nexta jak najszybciej. Dajcie znać jak się podobało, zapraszam na mojego drugiego bloga ;)
http://dzieckoolimpuolimpijscyherosi.blogspot.com/
Do nna kochani <3
~Pass
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz