-Nie powinnam cię ratować-rzekła twardo.
-Alee dlaczego? Zrobiłam coś nie tak?-spytała niby zdziwiona, ale w jej oczach widać było wyrachowanie i twardy jak stal hard ducha
-Osiedliłaś się nie tam gdzie trzeba-warknęła Astrid unosząc topór nad głowę
-I co?-parsknęła drwiąco Kora-Zabijesz mnie? Wal tą siekierą, mnie tam wszystko jedno...
Dawna Astrid być może nie zawahałaby się ani chwili, ale ta zaczęła mieć wątpliwości. Czy na prawdę byłaby w stanie zabić kogoś komu z własnej woli uratowała tyłek? Puściła topór, który z głuchym brzdękiem uderzył o ziemie.
-Wiedziałam- właścicielka Chmury uśmiechnęła się drwiąco, na co w Astrid aż się zagotowało
-Mogę jeszcze podnieść ten topór-zagroziła
-Chyba podziękuję. A ty skąd jesteś?
-Nie powinnam....
-No przestań. Ja ci powiedziałam.
-Właśnie dlatego nie powinnam ci nic mówić. Odejdź puki jeszcze cię nie przepołowiłam.
-Nie jesteś taka-stwierdziła Kora-Jesteś w porządku.
-Nie znasz mnie-odparła blondynka odwracając się do smoków.
-Jesteś z Berk!-krzyknęła rudowłosa.
Astrid odwróciła się gwałtownie, a na jej twarzy malował się szok
-Skąd wiesz?
-Mam radę. Następnym razem nie graweruj herbu swojego klanu na toporze- wskazała ruchem głowy, na leżące na ziemi ostrze. Faktycznie, na rączce malował się herb Berk. Astrid przeklęła się w duchu za taką niedyskrecję. Kora spojrzała na nią uważnie-Powinnam powiedzieć wodzowi kogo spotkałam.
-Nie mów-odparła szybko wojowniczka, podnosząc topór i mocując go do siodła Wichury- Nikt nie może się dowiedzieć o naszym spotkaniu. Czkawka by mnie rozszarpał jakby się dowiedział, że zmarnowałam okazję na zaszkodzenie wrogowi.
-Tylko się zgrywałam-zapewniła-Wódz na pewno nie byłby zadowolony.
-Kto nim jest jeśli mogę wiedzieć?
-Powiem tylko jeśli ty powiesz.-odrzekła
-Naszym wodzem jest Czkawka, mój chłopak-Astrid uniosła wysoko głowę. Mogła skłamać, ale nie widziała większego sensu w nie powiedzeniu prawdy. I tak wszyscy o tym wiedzieli.
-Dziewczyna wodza-wymamrotała z uznaniem-Nieźle się ustawiłaś.
-Nie powiedziałaś jeszcze o twoim wodzu.-przypomniała blondynka
-Fakt. To Albrecht Perf....
-On żyje?!-wrzasnęła
-Tak. Z tego co wiem od wczoraj to żyje-odparła
-O nie....
-Co o nie?-pogubiła się rudowłosa dziewczyna.
-Nic takiego. A więc to spotkanie nigdy nie miało miejsca-rzekła Astrid wsiadając na Wichurę
-Zgoda-potwierdziła Kora głaszcząc Chmurę-Ale bądźmy w kontakcie
-Dobrze-zgodziła się jeźdźczyni - Będę wysyłać Straszliwce.
-Yyy...co przepraszam?
-Takie małe smoki. Wysyłamy nimi wiadomości. Nieważne...
-Okej. Tak w ogóle to oficjalnie jestem Kora Madinson
-Astrid Hofferson.
-Hofferson?!-Kora otworzyła szeroko oczy
-Tak-potwierdziła z wahaniem wojowniczka.-Coś nie tak?
-Nic takiego-odparła szybko dziewczyna, kręcąc głową, ale ewidentnie była w szoku.
-A więc żegnaj. Pamiętaj nic nie mów-przypomniała Astrid i wzbiła się w powietrze. Zdążyła jeszcze pochwycić ostatnie słowa Kory
-Żegnaj, nieznajoma.
Po czym odleciała. Smoki uformowały szyk po obu jej stronach i już po chwili pędzili na Berk. Astrid postanowiła nie mówić Czkawce o nowo poznanej, ale postanowiła zmodyfikować prawdę i uświadomić go ,że ich najgorszy wróg Albrecht żyje...Może kiedyś powiedziałaby mu wszystko, ale w głębi serca, nadal była zraniona i pełna żalu dla ukochanego, za jego bezczelną, obcą do tej pory ignorancję. Wciąż rozmyślając o tej rozmowie pruła przez wiatr, prosto na Berk.
W tym czasie Czkawka i inni odchodzili od zmysłów z tęsknoty za smokami i ze złości na Astrid. W głębi duszy młody wódz wciąż nie dowierzał ,że dziewczyna mogłaby uprowadzić smoki, ale w tamtym czasie wydawałoby się to najprawdopodobniejsze z różnych wersji, a jego zdaniem dobry wódz powinien myśleć logicznie, co sprowadzało się do tego ,że po prostu musiał oskarżyć ukochaną. Nie miał wyboru. Wszyscy jeźdźcy siedzieli w twierdzy bezskutecznie usiłując wydedukować gdzie mogła polecieć, gdy przez wrota wpadł poinformowany o wszystkim wcześniej Pyskacz.
-Wracają!-sapnął i oparł się o stół-Już nie te lata...
Jeźdźcy nie zwrócili na to uwagi i z prędkością cztery razy większą od nocnej furii pognali do portu. Astrid wraz z wszystkimi smokami ku ich zdziwieniu wylądowała gdzieś w okolicach Kruczego Urwiska. Popędzili tam i zastali ją ściągającą sprzęt z Wyma i Jota, gdy Czkawka podbiegł do niej i chwycił za ramie odwracając. Oszołomiona dziewczyna wyrwała mu się, ale wódz i tak krzyknął
-Gdzieś ty na Thora była?!
-Uspokój się. Postanowiłam polatać.-odparła
-Przez siedem godzin?-spytał podejrzliwie Sączysmark.
-O co wam chodzi? Zabrałam wasze smoki na lot a wy się jeszcze rzucacie?!
-Raczej je porwałaś!- zawołał Czkawka oskarżycielskim tonem
Astrid wmurowało. Spojrzała na swojego chłopaka z niedowierzaniem.
-Że co proszę?! Najadłeś się za dużo ziółek Gothi, czy po prostu zgłupiałeś?
-Wszystko wskazuje na porwanie. A poza tym jak chciałaś przelecieć się na naszych smokach mogłaś zapytać!
-Ty chyba żartujesz! Kiedy ostatni raz na nich lataliście?!
Jeźdźcy spuścili głowy, ale po chwili Mieczyk się odezwał
-To nie twoja sprawa.
-Właśnie-zawtórowała mu siostra.
-Upadliście na głowę?!-wykrzyknęła z niedowierzaniem Astrid-Trenowałam z nimi! Gdyby nie ja gniłyby w Smoczej Akademii, odwiedzani marny raz dziennie przez zadufanych w sobie właścicieli!
-Ale to nasze smoki-przypomniał Śledzik-Powinnaś chociaż zapytać.
-Pleśniak wam zrobił pranie mózgu i tyle! Nie poznaje was!
-A my nie poznajemy ciebie-odrzekła Szpadka
Astrid zaszkliły się oczy. Smoki wpatrywały się w wymianę zdań jeźdźców jak w mecz tenisa. Jedynie Wichura stanęła za Astrid i najeżyła kolce w stronę pozostałych. Szczerbatek z wahaniem mierzył wzrokiem Czkawkę i swoją ostatnią jeźdźczynię. Wojowniczka ogarnęła wzrokiem całą grupę.
-Nie poznajecie mnie bo jako jedyna zajęłam się smokami?
-Nie. To dlatego, że nikogo nie zapytałaś o pozwolenie na latanie z nimi-powiedział Sączysmark
-Możecie przestać traktować te smoki jak swoją zakichaną własność?!-wrzasnęła Astrid, a po jej policzkach spływały łzy
-To nasze smoki Astrid. My jesteśmy ich właścicielami-rzekł poważnie wódz.
-Nigdy bym nie pomyślała ,że to powiesz.... Przecież sam nauczyłeś nas ,że nie są naszą własnością! Mówiłeś ,że są przyjaciółmi!
-I dalej tak uważam, ale mimo to nie powinnaś brać ich bez pozwolenia...
-Bez jakiego pozwolenia?!-wrzasnęła-To nie są rzeczy Czkawka! To smoki!
-Oddaj mojego smoka-powiedział z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Nie poznaje cię-wyszeptała dziewczyna.
-Po prostu oddaj nam je i skończmy ten cyrk.
-Cyrk?-warknęła wojowniczka-Co nazywasz cyrkiem?!
-Twoje zachowanie.
-Idiota!-wrzasnęła, po czym otrząsnęła się i powiedziała grobowym tonem-Nikogo wam nie oddam. Niech same zdecydują.
Jeźdźcy spojrzeli na nią z dezaprobatą na twarzach, ale ona wpatrywała się w smoki, trzymając rękę na grzbiecie Wichury, która przysunęła się bliżej wojowniczki. Szczerbatek popatrzył najpierw na nią, potem na Czkawkę. Chłopak syknął
-Idziemy Szczerbatek.
Wtedy właśnie stało się coś czego dosłownie nikt się nie spodziewał. Nocna furia warknęła na swojego jeźdźca i odwróciła się. Stanęła po lewej stronie Astrid i wbiła spojrzenie urażonych zielonych oczu wprost w Czkawkę. Wódz Berk stał jak oniemiały, gdy reszta smoków również stanęła za Astrid. Jeźdźcy spojrzeli na nią z wściekłością, a Czkawka warknął
-Nie jesteś już taka jak kiedyś. Zmieniłaś się.
-Nie Czkawka-odparła wojowniczka unosząc podbródek- To ty się zmieniłeś.
-Czasami żałuję ,że w ogóle kiedykolwiek cię pokochałem.
Astrid zatoczyła się w tył jakby otrzymała fizyczny cios prosto w tors. Wódz jakby dopiero zadał sobie sprawę co powiedział, popatrzył na dziewczynę z przeprosinami w oczach
-As...ja....
-Dość-przerwała mu drżącym głosem-Skoro żałujesz, to ja też zaczynam. Koniec z tym. Żegnaj Czkawka
Po tych słowach wsiadła na Wichurę i poderwała się do lotu. Wszystkie smoki poderwały się wraz z nią patrząc ze smutkiem i urażeniem na swoich jeźdźców. Czkawka zaczął na prawdę nienawidzić się za to co zrobił przed chwilą i nie widząc kompletnie innego rozwiązania, chwycił się ostatniej deski ratunku.
-Astrid Hofferson!-krzyknął-Jako twój wódz rozkazuje ci zostać!
Wojowniczka popatrzyła na niego załzawionymi oczami
-Nie jestem już tą samą Astrid. A ty nie jesteś moim wodzem. Odchodzę.
Po tych zimnych jak stal słowach odwróciła smoka i wraz z innymi odlecieli.
Czkawka stał i w bezbrzeżnym smutku wpatrywał się na znikającą w oddali swoją jedyną miłość. Po policzku spływała mu duża łza. Dopiero teraz zaczął na prawdę zdawać sobie sprawę ze swojego idiotycznego zachowania i z tego co i kogo przez to stracił.

Taki tam smutaśny rozdzialik. Mam nadzieję ,że mimo uwierającego mnie zachowania Czkawki podobał się. Huhuhuhuh. Chyba z dwadzieścia razy już miałam przepraszać As no ale się powstrzymałam huhuhuhuh. Nie martwcie się . Niedługo (albo długo ;) ) już wszystko się wyprostuje xd. Jak się podobał? Chcecie żebym coś zmieniła? Albo coś dodała? Jakieś sugestie?
Odpowiedzi na te pytanka mile widziane hihihihihi :D
Ja płaczeee :'( Czkawka dalej mnie wkurza a next super strasznie mi się podoba i wogóle szybko te nexty nie spodziewałam się xD
OdpowiedzUsuńmnie też bardzo wkurza xd. Ale mój chory mózg tak wymyślił, to tak piszę ;) Ja też się nie spodziewałam ,że będę miała tak często takie pomysły i wenę , ale to chyba dobrze xd
Usuń