niedziela, 24 kwietnia 2016

List

 Astrid wpatrywała się w potężnego Łupieżcę z przerażeniem. Z jednej strony chciała wierzyć ,że on kłamie, ale z drugiej strony miała całkowitą pewność ,że mówi prawdę. Teraz wszystko stało się jasne. Dziwne zachowania wujka Fina...Nie...To nie był wujek... Jego ciągła czujność, szkolenie mnie, nieugiętość w tym ,że mam być najlepszą wojowniczką na Berk. To po to było to wszystko...Astrid mimo tych myśli wiedziała ,że mimo pochodzenia ona sama nigdy nie będzie i nie była Łupieżcą.
-Nie uznaje cię jako ojca-warknęła. Chciała udawać ,że nic ją nie obeszła informacja ,że wódz Łupieżców to jej ojciec, ale zdradziło ją drżenie w głosie.
-Musisz-odparł, błyskając zębami w złośliwym uśmiechu-Czy chcesz czy nie, jesteś moją córką. Jesteś prawowitą wojowniczką Łupieżców. Prawie jak matka...
-Matka?
-Marion Perfidna-rzekł dumnie-Najwspanialsza kobieta jaką spotkałem, bez wahania zabiłaby wszystkich moich wrogów.
-Wiesz, jakoś nie mam ochoty jej poznać...
-Będziesz musiała. Chłopcy. Zabrać ją na statek-rozkazał swoim żołnierzom. Astrid najchętniej pozabijałaby ich wszystkich, ale po pierwsze nie miała już broni, po drugie było ich za dużo i po trzecie na pewno by ją znaleźli nawet gdyby uciekła. Poza tym nie miałaby gdzie wrócić. Była degenerantką. Nie miała swojego klanu, swojej rodziny, nic. Oczywiście na myśli miała prawdziwą rodzinę, nie taką jak Albrecht... Trzej wojownicy chwycili ją w żelaznym uścisku i wnieśli na dość duży statek z banderą Łupieżców. Została wtrącona do lochu pod pokładem, gdzie za jedyne towarzystwo miała dwa wielkie i wygłodzone szczury.  Nie wiedząc co innego może zrobić podciągnęła się na kratach i wystawiła głowę na pokład.
-Możecie mnie wypuścić i tak nie ucieknę!-krzyknęła.
Strażnik, stojący tuż nad nią prychnął
-To ,że umiemy walczyć, nie oznacza ,że jesteśmy głupi. Jesteś sprytną dziewuchą i na pewno znalazłabyś sposób...
-Czyli to rozsądek nakazuje ci bać się młodej dziewczyny?-podpuszczała go Astrid.
-To nie rozsądek. To strach przed twoim ojcem.
-Nie nazywaj go moim ojcem!-krzyknęła-Nigdy nim nie będzie!
Strażnik przewrócił oczami i wpatrzył się w punkt na horyzoncie, nie odpowiadając.
-Aha...Czyli teraz mnie ignorujesz?-pytała Astrid-Haloo!! Bezmózgu!
Nie uzyskawszy odpowiedzi westchnęła i stanęła z powrotem w lochu.
-Do widzenia wolności-wymamrotała z utęsknieniem wpatrując się w wieczorne niebo, na którym widać było już pierwsze gwiazdy. Wojowniczka usiadła i oparła się o ścianę celi, rozmyślając jak łatwo jest utracić te rzeczy które przez długi czas wydawały się zupełnie naturalne i niedoceniane. Ze smutkiem uniosła głowę i tuż przed zapadnięciem w niespokojny sen wyszeptała ostatni raz- Gwiazdy...


 Czkawka był na skraju załamania nerwowego. Po raz kolejny... Usiłował przez cały ranek wymyślić coś...cokolwiek...co pozwoliłoby mu odzyskać smoki i Astrid. Pozostali jeźdźcy byli jeszcze bardziej cisi niż zazwyczaj. Cała piątka siedziała w Smoczej Akademii i spędzała czas na bezskutecznej burzy mózgów.
-A gdyby tak wysłać Straszliwca?-kolejny beznadziejny pomysł tym razem wypadł z ust Sączysmarka
-I co napiszesz w tym liście?-zdenerwował się Śledzik-Sorry Astrid za ignorowanie cię przez te miesiące. Wróciłabyś ze smokami i załatwiła coś do jedzenia, bo zgłodnieliśmy?
-A poza tym ona się pewnie cały czas przemieszcza. Straszliwiec może nie dolecieć-zauważył Szpadka
-Albo Astrid może go zignorować-dodał Czkawka
-Wiecie co?-zaczął Mieczyk- Ja mam dość. Chcę odzyskać Jota, ale mogę to zrobić jedynie jak sam przyleci.....A wszyscy wiemy ,że nie przyleci...
-No bez Wyma nie...-przytaknęła Szpadka, na co jej brat przewrócił oczami
-Miałem na myśli ,że nie będzie chciał jaczy łbie!
-Jak mnie nazwałeś gronkielowa kupo?!
Bliźniaki standardowo zaczęły okładać się pięściami, a cała reszta nawet nie próbowała ich rozdzielać. Takie sprawy najlepiej załatwiali sami. Nagle oboje oderwali się od siebie wpatrzeni z nadzieją w jakiś punkt za plecami pozostałych jeźdźców.
-Wracają!-krzyknęli i pognali przed siebie.
Czkawka, Śledzik i Smark zdezorientowani odwrócili się i ujrzeli najpiękniejszy widok w ich życiu. Na niebie widoczne były sylwetki sześciu znajomych smoków, które w zastraszającym tempie zbliżały się do Berk. Wszyscy rozpoznali te sylwetki.
-Smoki!-krzyknął Czkawka, a w myślach zagościła mu jeszcze jedna słodka jak miód Gothi, myśli: Astrid.
Jeźdźcy ruszyli przed siebie i w mgnieniu oka dobiegli do plaży, by tam poczekać na smoki. Nie spędzili tam dużo czasu, bo już po chwili wszystkie wylądowały. Czkawka dotąd szczęśliwy i pełen nadziei poczuł smutek, na widok pustego siodła Wichury. Jego ukochana nie przybyła wraz ze smokami. Została tam sama, nie wiadomo gdzie. Nawet jej smoczyca wróciła, a ona tam...Zaraz zaraz...
-Co tu robi Wichura?-spytał wódz-Astrid nie ma.
Nagle zobaczył pewien czarny kształt wpatrujący się w niego zielonymi oczami wpatrującymi się w niego z nieufnością
-Szczerbatek-powiedział czując jak mięknie mu serce i ruszył do przyjaciela ze łzami w oczach-Przepraszam cię bardzo. Wybacz mi proszę.
Po tych słowach niepewność zniknęła z oczu nocnej furii i pełen radości smok rzucił się na swojego pana, liżąc go po twarzy.
-Szczerbatek, Szczerbatek!-zaśmiał się wódz i już po chwili oderwał się od przyjaciela. Radość na twarzy Czkawki ustąpiła miejsca trosce i zmartwieniu-Gdzie jest Astrid?
Wszyscy jeźdźcy spuścili głowy, a Wichura zaryczała przerażająco. Wódz podbiegł do niej i pogłaskał ja po szyi. Śmiertnik Zębacz jakby nie zauważając tego gestu szybko podbiegł do Szczerbatka i wskazał jego ogon
-Astrid go zrobiła-powiedziała Szpadka, a Wichura pokręciła głową i zaczęła szarpać za ogon.
-Ona chce go ściągnąć-zrozumiał przytulony do Sztukamięs Śledzik.
Czkawka podszedł do ogona Szczerbatka i ściągnął iście mistrzowsko wykonaną, protezę lotki. Wypadła z niej jakaś pomięta kartka. Wódz rozłożył ją i zamarł. Jeźdźcy zgromadzili się wokół niego i wszyscy przeczytali wiadomość
         

                Drogi Czkawko!
          Może nie powinnam pisać ale to ważne. Dowiedziałam się ostatnio ,że odwieczny wróg twojego klanu żyje. Tak właśnie. Albrecht Perfidny żyje. Złapał smoki, a ja spróbuję je odbić. Wyślę 
 je prosto do Berk, jeśli sama nie dam rady uciec. Łupieżcy są na małej wyspie na północnym 
       zachodzie. Szczerbatek i Wichura będą wiedzieć gdzie to jest. Jeśli chcesz atakować zrób to 
       szybko i z zaskoczenia. Jeśli tam ich nie będzie ruszcie na Wyspę Łupieżców. Na waszym miejscu
       śledziłabym ich z ukrycia i dowiedziała się czy zamierzają zaatakować Berk. Jeśli nie, pod żadnym
       pozorem nie podejmujcie żadnych działań, tym bardziej gdybym się nie wydostała. Poradzę sobie 
      sama. Bez wyrazów szacunku...
                                                                                                                         Astrid Hofferson.


Czkawkę aż ścisnęło serce gdy przeczytał tą wiadomość. Smoki przyleciały same, co znaczyło ,że Astrid została pojmana. Mimo jej wyraźnego sprzeciwu nie wyobrażał sobie by mogli zostawić ją samą na pastwę Albrechta. No właśnie.. Albrechta...Wciąż nie dochodziła do niego myśl ,że jego wróg dalej żyje i teraz pojmał najważniejszą osobę w życiu młodego wodza. Z pewnością trzeba coś z tym zrobić.
-Nie możemy jej tam zostawić całkiem samej-powiedział z przekonaniem, wpatrując się tęsknie w znajome mu lekko pochyłe, zgrzebne pismo ukochanej, którą stracił przez swoją, własną, osobistą głupotę.
Szpadka popatrzyła na niego ze zdziwieniem
-Myślisz ,że zamierzaliśmy ją tam zostawić?
Czkawka odetchnął z ulgą i usiłował się uśmiechnąć, z czego wyszedł tylko skwaszony grymas.
-Dziękuję.
-Nie musisz dziękować-zapewnił Śledzik-To nasza przyjaciółka. Nigdy byśmy jej nie zostawili.
-Trzeba tylko wymyślić jak ją ocalić.... Szybko....-dodał Smark.
Czkawka popatrzył ze wzruszeniem na przyjaciół.
-Jesteście najlepsi.
-Och przestań Czkawka.-przewrócił oczami Mieczyk-Na serio myślałeś ,że ty jeden chcesz ją ratować?
-Nie oczywiście ,że nie....na prawdę-przekonywał podejrzliwie spoglądających na niego jeźdźców, choć w duchu pluł sobie w brodę za takie kłamstwa. Ze wstydem stwierdził ,że faktycznie w głębi serca tak uważał.
-Skończmy ten temat.-przerwała jego tłumaczenia Szpadka-Trzeba porozmawiać o taktyce.
Czkawkę zdziwiły bardzo te słowa wypowiedziane z ust bliźniaczki której ulubionym zajęciem było wpychanie Mieczyka do owczych odchodów.
-Musimy coś zrobić jak najszybciej-poparł ją drugi Thorston.
Wódz Berk kiwnął głową i szybkim ruchem zgarnął list
-Muszę porozmawiać z mamą. To ważne
-Leć...-westchnął Smark.-Spotkamy się jutro z samego rana.
Czkawka pognał sprintem do domu Valki, a Szczerbatek był tuż za nim. Oboje, zdyszani wpadli do domu matki wodza i zastali ją gotującą jakąś zupę. Odwróciła się zdziwiona nagłym najściem zziajanego syna. Na widok Szczerbatka na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
-Szczerbatek!-przytuliła nocną furię i spojrzała z radością na syna- Wróciły..
-Niestety tylko one...
-Astrid?-jej łagodny uśmiech zmienił się w zmartwiony grymas
Młody wódz pokręcił głową ze smutkiem, dając do zrozumienia ,że wojowniczka nie wróciła.
-Szukajcie jej-odparła ze zdecydowaniem, na co Czkawka spojrzał na nią z melancholią
-Wiemy gdzie jest...
-To dlaczego nic nie robicie?!-zdenerwowała się Valka.
Syn podał jej list od Astrid, który kobieta pośpiesznie przebiegła wzrokiem i z troską na twarzy, zakryła usta dłonią.
-No właśnie...-westchnął wiking-Planujemy ją odbić najszybciej jak się da, ale to nie będzie proste.
-Byleby nie było za późno.
-Nawet tak nie mów-pokręcił głową wódz, jakby odpychając od siebie tę myśl.
-Nie chcę tego mówić, ale musisz pamiętać ,że każdy jeden dzień który ona tam spędzi...
-Może prowadzić do śmierci-dokończył Czkawka w głowie cały czas mając jego ostatnią feralną rozmowę z Astrid.
Wraz ze zmartwionym w równym stopniu jak on sam Szczerbatkiem wyszedł powoli z domu matki i spojrzał w nocne już niebo. Ten dzień minął tak szybko....Wódz Berk mimowolnie poszedł na Krucze Urwisko, na którym tak często przebywała niegdyś jego ukochana. Zadarł głowę do góry wpatrując się w gwiazdy. Nawiedziła go przerażająca myśl ,że Astrid może ich już nigdy nie zobaczyć. Przez niego...Po jego policzku spłynęła łza. Pomyślał o tym wszystkim co wydarzyło się podczas ostatnich dni i czemu tak łatwo było zapobiec. Oparł głowę o tułów leżącej za nim nocnej furii i poczuł ,że wreszcie został sam ze sobą i swoim poczuciem winy. Poddźwignął się na nogi i podszedł do samej krawędzi urwiska. Spojrzał w dół, na wielką przepaść, skały, roztrzaskujące się o nie fale, które były jak rozpędzone rumaki, które ktoś jednym dmuchnięciem przewraca. Jak jego własne marzenia i nadzieje roztrzaskujące się w drobny mak. Jeszcze raz popatrzył na gwiazdy, które tej nocy świeciły niemal tak jasno, jak kiedyś, gdy stał w tym samym miejscu razem z piękną, blondwłosą wojowniczką. Kolejna łza spłynęła po jego twarzy, dołączając do spienionej wody, na samym dole przepaści.
-Przepraszam Astrid-wyszeptał wódz Berk, opuszczając głowę.
                                             Znalezione obrazy dla zapytania czkawka w nocy jak wytresować smoka gif
Miałam dzisiaj nie dodawać nexta, ale odwołano mi spotkanie do bierzmowania, także akurat miałam troszkę czasu ;) Następny next postaram się dodać w środę, ale może pojawić się później xd Ach szkoła....
Czkawka już chyba tak nie wkurza nie? Mi się osobiście, trochę go szkoda zrobiło xd

2 komentarze:

  1. :'( smuteczek. No teraz tez mi sie go szkoda zrobilo ale zasluzyl sobie xD. Cuuuuuuudooooownyy <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo ;) Niech się jeszcze pomęczy xd Musi jakoś odpokutować :D

      Usuń