czwartek, 23 lutego 2017

Spowiedź

 Czkawka obudził się z głębokim bólem na całym ciele. Chciał rozciągnąć sztywne ramiona, jednak coś stawiło mu opór. Po krótkiej jak mrugnięcie okiem chwili zorientował się, że siedzi w ciemnym pomieszczeniu, które oświetlała małą lampka, odwrócony plecami do czegoś w rodzaju słupa, czy wąskiego mebla z rękami mocno przywiązanymi za tym właśnie przedmiotem. Nogi miał związane w kostkach, a usta zakneblowane czymś w rodzaju kuchennej szmatki. Na raz przypomniał sobie co się stało i niemal zapominając o ograniczeniach szarpnął się w górę. Sznur oplatający mu ręce wytrzymał i boleśnie otarł mu nadgarstki.
-Nie szarp się, to nic nie da -rozległ się dobrze znany wikingowi głos, który gdy tylko się odezwał już wywołał w oczach Czkawki groźny błysk. Z ciemności przed nim wyłoniła się Liriana ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Przeszła obok uważnie obserwującego każdy jej krok wodza Berk i zdjęła lampę z prowizorycznego haczyka i postawiła ją przed chłopakiem. Ku jego zdziwieniu znowu odeszła w cień i wróciła z dwoma kuflami miodu oraz talerzami z jakimś mięsem. Dopiero teraz wiking poczuł dokuczający mu głód.
-Głodny jesteś nie?-popatrzyła na niego kpiąco i zaszła od tyłu. Jedną z jego rąk przywiązała jeszcze mocniej, na granicy porażającego bólu, a drugą ku jego uldze uwolniła. Natychmiast wyjął sobie szmatkę z ust i z szybkością światła rzucił się by rozwiązać węzły na nogach. Liriana jednak nie była głupia. Równie szybkim ruchem wyjęła nóż z pochwy i przyłożyła go do szyi wojownika. Czując lodowate gronkielowe żelazo tuż przy tchawicy odruchowo zastygł w bezruchu. Ciemnowłosa pochyliła się nad nim i szepnęła mu do ucha mocniej przykładając ostrze do jego szyi.
-Jeszcze jeden taki numer i zabiję cie bez najmniejszych obiekcji. 
Uwolniła przełyk wodza i usiadła przed nim podsuwając mu jedzenie.
-Przecież i tak mnie zabijesz, czyż nie?-spytał zgryźliwie.
Liriana z jedzeniem w ustach pokiwała przecząco głową.
-Jeszcze nie teraz, póki co jesteś nam potrzebny.
-Niby do czego?-chłopak powstrzymywał się przed rzuceniem się na jedzenie i na Lirianę przy okazji.
Dziewczyna wzruszyła ramionami z niemalże kpiącą niewinnością. i przełknęła jedzenie. Mimo nienawiści kierowanej do byłej przyjaciółki Czkawka musiał przyznać, że choć nie widział w niej nikogo innego niż tylko wroga, to w półmroku i padającym  dołu świetle lampy wyglądała wyjątkowo pociągająco. Te myśli przerwał mu chytry ton głosu dziewczyny.
-Potrzebujemy zakładnika. Myślisz, że mamy ochotę na walkę z Wandalami? Proszę cię... Nie jesteśmy głupi. Po co mamy tracić ludzi skoro możemy lekko ich postraszyć twoją krzywdą i bez większego oporu zająć Berk?
-Wandale nigdy nie dadzą sobie odebrać wyspy na rzecz jednostki.-stwierdził
-Zależy jaka to jednostka-zwróciła mu uwagę-Myślisz, że Jeźdźcy zaryzykują twoją śmierć?
Po rozważeniu Czkawka stwierdził, że chociaż chciałby odpowiedzieć Tak, to nie mógł. Przyjaźnili się od lat i wiedział, że jeżeli którekolwiek z nich byłoby w niebezpieczeństwie podobnym do jego sytuacji oddałby wszystko by ratować taką osobę.  Liriana uśmiechnęła się z satysfakcją na widok jego zrezygnowanej miny.
-No właśnie-uśmiechnęła się upijając łyk miodu, po czym wskazała na jego nietknięty posiłek-Jedz, nie wiadomo kiedy trafi ci się następny.
-Skąd mam mieć pewność, że nie jest zatruty?-parsknął wódz, czym spowodował wybuch sarkastycznego śmiechu dziewczyny.
-Ruszyłbyś czasem głową. Jesteś związany i właściwie bezbronny. Na prawdę uważasz, że siliłabym się na zdobycie i dodanie do jedzenia trucizny skoro mogę po prostu poderżnąć ci gardło?
Wódz musiał przyznać, że jednak faktycznie coś w tym było. Niepewnym ruchem sięgnął po kawałek chleba i włożył do ust. Jasne miał kwaskowaty posmak, jednak tym charakteryzowało się każde pieczywo na Berk. Choć wysilił wszystkie kubki smakowe do zidentyfikowania trucizny nie znalazł nic poza smakiem zwykłego chleba.
-I co, czujesz się zatruty? Trucizna pulsuje ci w żyłach? Czujesz ja odpływasz?-parsknęła dziewczyna.
Chłopak zignorował to i przełknął jeszcze jeden kęs. Jedli i pili w milczeniu, do póki nie przerwała go Liriana.
-Pewnie zastanawiasz się co teraz z tobą będzie...
-Jakoś nie bardzo....-odparł obrzucając ją złym spojrzeniem- Skupiam się głównie na tym jak pozbawić cię przytomności.
-Nie sądzę by z twojej strony cokolwiek mi zagrażało. -odpowiedziała mu identycznym spojrzeniem- Czy związany, czy nie...nie stanowisz takiego zagrożenia jakiego się spodziewałam.
Owszem, chłopak mógł zareagować, obrzucać ją wyzwiskami, grozić, zaprzeczać, jednak...właściwie po co. Doszło do niego, że gdyby zaprzeczył temu co powiedziała byłby jeszcze bardziej żałosny. Doskonale pamiętał jak Liriana właściwie bez wysiłku doprowadziła go do utraty przytomności w mniej niż pięć minut więc zdecydował się na milczenie. Dziewczyna wobec tego kontynuowała wywód. 
-Właściwie to nikt na tej wyspie nie jest taki jak się spodziewała. Płynęłam tu ze strachem, że nie uda mi się nawet zdobyć księgi. Na szczęście okazało się to dziecinnie proste. Niby wielcy, nieustraszeni, najlepsi w boju Wandale, a jak przychodzi co do czego...ehhh tak samo zresztą Łupieżcy, oczywiście, niektórzy...
-Po co ty mi to właściwie mówisz?-zadał wreszcie nurtujące go pytanie- Opowiadasz wszystkie wasze plany? A może, kłamstwa? Po co to robisz?
-To nie są kłamstwa-prychnęła ciemnowłosa-To nawet nie jest gra. Robię to z nudów...
-Ale przecież....
-Na prawdę łudzisz się, że mógłbyś uciec?-roześmiała się-Błagam...przecież ty nawet nie wiesz gdzie jesteś. Po drugie zanim zdążyłbyś komukolwiek, cokolwiek powiedzieć byłoby już dawno po wszystkim. Jedyne czego ci nie powiem, to miejsce w którym się znajdujemy. Mogłoby to....hmmm zaszkodzić naszym kontaktom.
-Nasze kontakty są już wystarczająco spaczone....Nie wyobrażam sobie, żeby cokolwiek mogło je jeszcze bardziej zepsuć.- dziewczyna roześmiała się i widząc, że skończył jeść podeszła i z powrotem spętała jego obie ręce za plecami. Po chwili wróciła na swoje miejsce i znowu usiadła
-Wracając...o czym to ja...a o Łupieżcach. Jeżeli cię to interesuje...to twoja dziewczyna-to słowo wypowiedziała z pewnym przekąsem-radzi sobie niewiele lepiej niż ty...Jedyna jej przewaga to to, że nie została porwana... Właściwie to nawet nie byłoby to takie złe, jednak doszliśmy do wniosku, że nie będziemy zawracać sobie głowy porwaniami skoro nie ma to sensu. Właściwie nawet zabawniej jest patrzeć jak usiłuje spiskować, zwłaszcza, że w grupie z nią spiskującej mamy całkiem zaufanego informatora. Nie powiem, żebyśmy znali wszystkie jej plany i pomysły ale z tego co wiem nawet nieźle sobie to małpa wymyśliła-Czkawka skrzywił się na obrazę jego dziewczyny, jednak zagryzł zęby i dał dziewczynie rozwinąć wypowiedź mając nadzieję, że uda mu się wyciągnąć od dziewczyny więcej informacji.-Szkoda tylko, że jej pan spali na panewce. Właściwie nawet rozważam czy nie powinniśmy sobie tego oglądnąć. Chciałabym zobaczyć twoją minę na widok ukochanej przebijanej włócznią-chłopak zmroził ją spojrzeniem, jednak zdawała się go nie zauważać- A potem wrócimy sobie na Berk. Będziesz przybity, jak nigdy, a lud Berk z miłą chęcią odda nam wodzostwo w zamian za ciebie. Po kilku publicznych...albo i nie...wyrokach w końcu ktoś z nas obejmie stanowisko wodza.
-Ktoś,...z was? A co ty z tego będziesz mieć?
-Ja? Satysfakcję, pieniądze, własny kąt..wybieraj.
-I robisz to tylko dla satysfakcji?
-Podałam zdaje się jeszcze dwa powody...
-Proszę cię- przewrócił oczami naśladując rozmówczynię- Pieniędzy twoi rodzice mają wystarczająco, własny kąt masz zarówno u siebie jak i właściwie....gdzie tylko chcesz..więc o co tak na prawdę chodzi?
Pierwszy raz podczas tej rozmowy zobaczył w jej oczach przebłysk roztargnienia, idąc tym tropem kontynuował, aż wreszcie nasunął mu się jasny powód dla którego ciemnowłosa może to robić.
-O uznanie? O zastraszanie, o władzę? Czy może o...miłość?-w duchu uśmiechał się coraz szerzej widząc jak wyprowadza dziewczynę z równowagi.-Czyżby Dagur? To on aż tak zawrócił ci w głowie? Przecież nigdy nie zwróci na ciebie uwagi-z premedytacją robił wszystko by dziewczyna wreszcie nie wytrzymała-Jesteś dla niego pionkiem, marnym pionkiem takim samym jak reszta, którego jest gotów poświęcić w każdej nawet najgłupszej sprawie...
-Przestań-zaczęła ostrzegawczo, czym tylko zmotywowała chłopaka do kontynuacji.
-Zrozum wreszcie, że się dla niego nie liczysz. W świecie Dagura liczy się tylko Dagur. Jesteś dla niego warta tyle co stary płaszcz, czyli nic...Nigdy cię nie pokocha...
-Zamknij się w końcu!!!
-Myślisz, że czemu wysłał cię tak daleko od siebie? Żeby nie musieć cię oglądać! I nawet nie przywołał z powrotem do siebie. Dalej jesteś daleko...Nawet z nim nie porozmawiasz....
-Właśnie, że porozmawiam!!-wrzasnęła wyprowadzona z równowagi-Mogę nawet teraz!!
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego co powiedziała. Chwilowy szok na jej twarzy zastąpiła wściekłość, gdy tylko ujrzała uśmiech Czkawki. Wstała i z całej siły kopnęła go w bok, po czym wyszła trzaskając drzwiami. Zdradziła się pod wpływem emocji. To było to na co liczył chłopak. Tym, że w każdej chwili może porozmawiać z Dagurem dała do zrozumienia, że znajdują się tam gdzie on. Czyli bardzo blisko wyspy Łupieżców, co napawało Czkawkę jednocześnie niepokojem, co nadzieją, że zdoła się wyrwać i ostrzec ukochaną na czas. Nie próbując już kryć uśmiechu, wyszczerzył zęby patrząc w ciemność i powiedział w ślad za zdrajczynią.
-Dziękuję za szczerą spowiedź.

           Znalezione obrazy dla zapytania heathera dragon riders gif

Hejo hejo, poślizg czterodniowy był za co przepraszam ale mam nadzieję, że wynagrodziłam ;) Next już niedługo, pewnie nawet w ten weekend. Póki co zastanawia mnie czy domyślacie się już kim może być ten tajemniczy informator znajdujący się w zaufanej (jakby się mogło wydawać) grupie Astrid? Proszę o wasze propozycje i domysły? Ciekawa jestem czy jestem tak nieprzewidywalna jak mi się wydaje xD :DD
DO NNA KOCHANI <3
~Pass

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz