czwartek, 26 stycznia 2017

Poszukiwany

 Następnego dnia rano Ian i Kora siedzieli w pokoju chłopaka i zaśmiewali się do upadłego z rysunków jakie zrobili gdy byli mali na książeczce z obrazkami, która teraz należała do brata Iana. Ciemnowłosy przez cały czas obejmował ręką dziewczynę, której głowa spoczywała na jego ramieniu. Ian w tamtej chwili nie potrzebował do szczęścia praktycznie nic innego. Odkąd są z Korą razem wszystko jakby zaczęło wydawać się prostsze. Dziewczyna, choć nie pozbawiona trudnego charakteru była najlepszą rzeczą jaka trafiła się byłemu Łupieżcowi w życiu. Rudowłosa w końcu zauważyła, że przestał się śmiać i wpatruje się w nią teraz jak w ósmy cud świata.
-Na co tak patrzysz?-spytała cicho z lekkim uśmiechem.
Chłopak delikatnie dotknął jej policzka i oparł czoło o jej głowę.
-Zastanawiam się tylko-wyjaśnił patrząc dziewczynie prosto w oczy. Jego słowa nieco zaniepokoiły Korę, ale i tak nie dała zbić się z tropu.
-A mogę wiedzieć nad czym?
Ian roześmiał się. Dziewczyna zadała to pytanie bardzo spokojnie jednak w jej tonie głosu można było doszukać się zdenerwowania. Postanowił nie trzymać jej w niepewności i zbliżając twarz do jej twarzy szepnął, nie tracąc przy tym kontaktu wzrokowego.
-Nad tym co bym zrobił gdybyś nigdy nie pojawiła się w moim życiu.
-I do jakich doszedłeś wniosków?-spytała nie bez drżenia w głosie. 
Ciemnowłosy wiking uśmiechnął się jeszcze szerzej i powoli zbliżając twarz pocałował ukochaną w usta. Oboje zatopili się w tym pocałunku przymykając nieco oczy, po czym Ian delikatnie oderwał się od wojowniczki i szepnął jej wprost do ucha.
-Że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, że cię spotkałem.
Kiedy troszkę się odsunął dostrzegł łzy wzruszenia wstępujące w jej piękne oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i wtuliła się w jego muskularną klatkę piersiową i powiedziała.
-To najpiękniejsze co w życiu od ciebie usłyszałam-wyznała przytulając się jeszcze mocniej.
Ian uśmiechnął się do siebie w duchu dziękując Odynowi że wpadł na pomysł powiedzenia tego ukochanej. Po dłuższej chwili, Kora odezwała się.
-Jak myślisz, kiedy As wróci?
Ciemnowłosy wiking westchnął głęboko i oparł się brodą o czubek głowy dziewczyny.
-Nie mam pojęcia. Znając ją to, jeżeli ma tam jakieś niedokończone sprawy, to nie odleci dopóki ich nie załatwi...
-Im dłużej jej nie ma tym bardziej wszystko się sypie.-stwierdziła wojowniczka, czym zaszokowała ukochanego.
-Niby czemu?
-No wiesz...dopiero kiedy odpłynęła okazało się ile ona tu rzeczy robi. Zajęcie w Smoczej Akademii. Wiesz dobrze, że miała najwięcej godzin z nas wszystkich-przypomniała mu-Co prawda dzielimy się tymi zajęciami z Czkawką, Szpadką i Śledzikiem, ale i tak ledwo wyrabiamy. Oprócz tego odpowiadała za trening nowych smoków na spółkę z Czkawką. Kiedy jej zabrakło te obowiązki oprócz niego przejęliśmy my.
-Co prawda to prawda. Czasem przychodzę do domu, już myślę o położeniu się spać i nagle przypominam sobie, że nie pracowałem z Groźnym od dwóch dni, a Burza ostatni raz latała pod siodłem tydzień temu. A Astrid pracowała z nimi codziennie. Po prawdzie to czasami czuję się jakbym jej nie dorównywał...wiesz jakbym ją zawodził.
-Nie ty jeden-wyznała rudowłosa-Oprócz tego przecież prawie zawsze ona organizowała spotkania rady Berk. Wcześniej były co tydzień a od jej wyjazdu nie było ani jednego. Spotkania z resztą też ograniczyły się do przypadkowych spotkań-przewróciła oczami mając na myśli ich spotkania z Czkawką, Śledzikiem Smarkiem i bliźniakami.-No i oprócz tego przecież oboje często widujemy wodza. Zauważyłeś jak wygląda?
-Faktycznie-przyznał jej rację Ian-Chodzi jakiś taki ponury, zmartwiony...Wiesz co? Może przejdziemy się do niego i spróbujemy mu poprawić humor?-zaproponował ku uciesze Kory.
-Z wielką chęcią-uśmiechnęła się do niego. Wiking sprawnie wstał i założył buty, po czym spojrzał na wciąż leżącą i przeciągającą się wojowniczkę. W jego oczach mignęły iskierki rozbawienia, po czym roześmiał się cicho.-Zamierzasz w ogóle wstać?
Dziewczyna tylko wyciągnęła w jego stronę wyprostowane ręce. Kręcąc z rozbawieniem głową były Łupieżca chwycił je i podźwignął swoją dziewczynę na nogi, równocześnie całując ją mocno. Kiedy się od niej oderwał niemal pozbawił ją tchu.
-Tak mogłabym wstawać codziennie-wymruczała ściskając jego dłoń i wtulając się w ramię. Patrząc z boku mogłoby się wydawać że dziewczyna klei się do niego niemiłosiernie, jednak wprost nie mogła się temu oprzeć. Ten wysoki, przystojny wiking dawał jej niewyobrażalne wręcz poczucie bezpieczeństwa. Sam on też musiał przyznać, że kiedy urocza wojowniczka przytulała go, natychmiastowo poprawiał mu się humor. Czuł się równocześnie dla kogoś innego niż brat, bardzo ważny co potęgowało jego chęć opieki nad dziewczyną. Nie żeby takowej potrzebowała...
Kiedy oboje opatulili się już w kożuchy chroniące ich przed kapryśną w tym miesiącu pogodą i zjedli śniadanie....no...może nie koniecznie w tej kolejności, trzymając się za ręce, wyszli z domu Iana i ruszyli wydrążoną w śniegu ścieżką do pobliskiego domu wodza. Zapukali do niego kilkanaście razy, jednak gdy nikt ze środka nie odpowiadał stwierdzili, że może już dawno wstał i ruszyli poszukać go w innych częściach wioski. Najpierw sprawdzili Twierdzę, w której o dziwo znalazł się już pokaźny tłumek Wandali przekrzykujących się na wzajem i usiłujący im to wszystko wytłumaczyć, bliski już płaczu Śledzik.
-Co się tu dzieje?-zdziwiła się Kora, kiedy zamknęli za sobą drzwi.
-Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że zaraz się tego dowiemy-ciemnowłosy puścił jej rękę po czym udał się w sam środek zgromadzenia. Przez chwilę rozmawiał ze Śledzikiem, po czym wyraźnie zdenerwowany wyszedł na ławę znajdującą się obok, w skutek czego stał się punktem centralnym Sali na którym wszyscy skupili uwagę.
-Cisza!-wrzasnął co ku przemożnym zaskoczeniu Śledzika i Kory faktycznie zdołało uciszyć wikingów.-Z góry przepraszam za zaistniały problem-kontynuował nadal stanowczym, jednak już nie tak głośnym tonem- jednak wszelakie konsultacje z wodzem musimy przełożyć na najpóźniej jutro.
Gdy tylko to powiedział wybuchła wrzawa. Co jeden wiking to bardziej zdenerwowany zaistniałą sytuacją.
-A to niby dlaczego, he?-krzyknął Enar, podchodząc bliżej stojącego na podwyższeniu chłopaka i przeszywając go wzrokiem. Ian zachował zimną krew i odetchnął głęboko przed rozpoczęciem tłumaczenia.
-Niestety w tej chwili wódz...eee...nie może zająć się państwa z pewnością.....nie cierpiącymi zwłoki sprawami.
-Bo co?-nie odpuszczał Enar podejrzliwie unosząc brew.-A właściwie to gdzie on jest? Co najmniej od wczoraj go nie widziałem, a zapewniam, że bardzo chciałem się na niego natknąć w związku z tegorocznymi połowami i ilością beczek do wybicia...Wie pan już nie tak...
-Zdaje sobie z tego sprawę, jednak te sprawy jak powiedziałem z Czkawką.
-Który zaginął-dopowiedział starszy wiking, na co reszta obecnych w pomieszczeniu znów podniosła głosy spekulując jak i gdzie zaginął wódz. Ian czując, że sprawa wymyka się z pod kontroli gwizdnął przeciągle w palce, znów skupiając uwagę obecnych w pomieszczeniu.
-Proszę posłuchać. Czkawka Haddock wcale nie...
-No więc gdzie jest?!-krzyknęła starsza kobieta stojąca w rogu sali i wymachująca jakimś pismem.
-Musimy wiedzieć jeśli coś mu się stało-poparł ją Enar.
Ciemnowłosy prawie rozpłakał się w duchu z bezsilności. Przecież nie mógł powiedzieć im, że on sam nie wie gdzie jest Czkawka! Owszem, normalnie może i by to zrobił, miał w końcu zaufanie do ludzi z Berk a z ich pomocą poszukiwania, nie wiadomo czy w końcu zaginionego wodza mogłyby pójść szybciej, jednak obecnie na wyspie znajdowali się również Rubieżcy. Ian, obeznany z wcześniejszą polityką Łupieżców i z ogólnymi stosunkami innych klanów do takich spraw...Był pewien, że jeżeli wieść o Czkawce rozniosła by się po Archipelagu, sytuacja odbiłaby się na dobrej do tej pory opinii Berk, która mogłaby dostać łatkę niezorganizowanej wyspy na której mieszkańcy kompletnie nie mają pojęcia o poczynaniach wodza, a taka opinia nie sprzyjałaby za bardzo nowym sojuszom jak i odnowieniom paktów pomiędzy Wandalami a starymi sojusznikami. Wobec tego zmuszony do podjęcia natychmiastowej decyzji zdecydował, że przynajmniej na razie nie powie nikomu, poza najbardziej zaufanym przyjaciołom, o prawdopodobnym zniknięciu bruneta.
-Zapewniam was, że nic mu nie jest. Osobiście się z nim dzisiaj widziałem-skłamał-Czkawka nie czuje się zbyt dobrze więc poprosił mnie bym póki co odłożył wszystko na jutro.
-Widziałeś się z nim?-upewniła się ta sama kobieta która zabrała głos chwilkę wcześniej.
-Tak widziałem się-zapewnił ją pewnym siebie głosem-Kazał mi przeprosić za kłopot i obiecać, że niedługo załatwi z wami wszystkie sprawy na jakich wam zależy.
Po kilkunastu minutach odpowiadania na pytania o stan zdrowia wodza i wymyślania coraz to nowych faktów i okoliczności zebrana w Twierdzy ludność nareszcie dała się przekonać co do stanu wodza i rozeszła się do innych obowiązków. Chłopak odetchnął głęboko i zszedł z ławki, podczas gdy Kora i Śledzik podeszli do niego. Ta pierwsza wydawała się być wyraźnie zdenerwowana.
-Coś ty im na złociste majtki Odyna nagadał? Ty mózgu nie masz?!-krzyczała wymachując rękami-Przecież to wszystko zaraz się wyda bezmózgi baranie! Jak można być takim....
-Pozwól, że ci prze...
-Stop!-Śledzikowi wyraźnie skończyła się już cierpliwość do kłótni pary.-Wytłumaczycie mi łaskawie o co chodzi czy najpierw wolicie się pozabijać?
-Mam przemożną chęć na tę drugą opcję-warknęła Kora zaplatając ręce na piersi.
-Poczekajmy z tym trochę-uspokoił ją Ian i zwrócił się do przyjaciela.-Bo widzisz Śledzik...to jak mówiłem tym ludziom, że Czkawka jest chory to...nie była to do końca prawda...
-To znaczy, że on czuje się dobrze?
Ian zaczerwienił się. Nie lubił kłamać, ale jeszcze bardziej nie lubił przyznawać się do tego kłamstwa. Co nie znaczyło, że nie zamierzał tego zrobić.
-No...problem w tym, że właśnie tego nie wiemy-odparł niejednoznacznie, na co blondyn zmarszczył brwi nie rozumiejąc. Po chwili jednak w jego oczach pojawił się rozbłysk zrozumienia.
-Aaa to o to chodzi-podrapał się w zamyśleniu po brodzie-Ale czemu od razu nie powiedziałeś tego tym ludziom?
-No właśnie?-dołączyła się Kora.
Ciemnowłosy chłopak odetchnął głęboko i po zebraniu myśli wytłumaczył przyjaciołom na czym polegał jego tok rozumowania. Na szczęście zarówno Śledzik jak i Kora ostatecznie przyznali mu rację i we trójkę postanowili po cichu nadal szukać Czkawki. Poszukiwania zarówno z ziemi jak i z powietrza przy wsparciu Chmury, Ogniomiota i Sztukamięs przeciągnęły się się do wieczora. Na sam koniec poważnie już zaniepokojeni postanowili ostatni raz dokładnie sprawdzić wszystkie miejsca. Śledzik udał się jeszcze raz do knajpy by w miarę możliwości jak najmniej podejrzanie wypytać się ludzi o to kiedy ostatnio widzieli wodza Berk. Kora i Ian natomiast chcieli jeszcze raz sprawdzić jego dom. Po drodze spekulowali co też mogło stać się z ich przyjacielem.
-Może postanowił odwiedzić As?-zastanawiał się chłopak na co rudowłosa pokręciła przecząco głową.
-Wydaje mi się, że wtedy poprosiłby cię o zastępstwo. A poza tym Szczerbatek przecież jest na miejscu w Akademii.
-Ale przyznasz, że on też się tym martwi.
Kora przytaknęła po czym energicznie pomachała ramionami usiłując się rozgrzać po całym dniu spędzonym na zewnątrz.
-Martwi się, martwi, jednak sprawia wrażenie jakby sam nie wiedział gdzie szukać swojego jeźdźca. A przecież bez niego nie może latać.
-A może...-Ian potarł głowę i przygryzł w wargę.-Może po prostu chciał o czymś...pomyśleć.
-Ciekawe gdzie chciał myśleć skoro przelecieliśmy całą wyspę chyba z dwadzieścia razy i sprawdziliśmy dosłownie każdy zakątek wioski.-przypomniała mu z przekąsem-Musiał się chyba pod ziemią schować!
-No to już nie wiem....
-Dalej coś mi tu nie gra. Nie sądzisz, że jeżeli Czkawka faktycznie zamierzałby zniknąć nawet na kilka godzin, uważam, że na pewno by nam o tym powiedział. I nie kazałby się nam o niego martwić. Przecież jest wodzem i dobrze wie o obowiązkach wobec obywateli z których do tej pory przecież wywiązywał się bez zarzutu. Nie wydaje mi się żeby o nich zapomniał.
-Też wydaje mi się, że to niemożliwe. On jest zbyt odpowiedzialny, żeby o tym zapomnieć.
-To prawda.
-Nie musisz aż tak tego podkreślać-westchnął Ian z nutką zazdrości w głosie. Kora postanowiła nie reagować, jednak nie mogła powstrzymać cisnącego się na usta uśmieszku. Na szczęście nim chłopak to zauważył dotarli do domu wodza. Pukali, lecz tym razem gdy nie usłyszeli odpowiedzi postanowili po prostu tam wejść. Jako, że nie zastali mamy wodza, wprosili się sami do jego pokoju. Czuli się trochę skrępowani w związku ze szperaniem po pokoju przyjaciela, jednak starali się znaleźć coś co mogłoby wskazywać na miejsce jego pobytu. Poszukiwania okazały się nieowocne. Kora opadła na jego łóżko zrezygnowana.
-Gdzie on do cholery jest...
-Też chciałbym wiedzieć-odparł Ian siadając koło dziewczyny

     
Znalezione obrazy dla zapytania merida gif


Jeszcze raz przepraszam za nieobecność. Choroba nie wybiera xD Dziękuję że czytacie i jesteście. Dajcie znać jak się podobało. Do nna <3
~Pass

wtorek, 10 stycznia 2017

Przed starciem

 Przechodząc obok pokoju Ilgrid, mamy swojego zastępcy, Astrid usłyszała dziwne szepty dochodzące zza drzwi. W normalnej sytuacji dziewczyna poważnie by się zawahała przed podsłuchaniem rozmowy i prawie na pewno by do tego nie doszło. Jednak po wszystkich podejrzeniach, spojrzeniach i myślach o sytuacji w jakiej się znalazła była przed własnym sumieniem w pełni usprawiedliwiona. Wobec tego nie czekała ani sekundy dłużej. Natychmiast przyparła całym ciałem do ściany i cichutko wypuściła powietrze z płuc, jednocześnie podchodząc bliżej. Stała przy leciutko uchylonych drzwiach starając się nie poruszać ani nie wydawać żadnych dźwięków. Co prawda nie zdołała usłyszeć wszystkiego ale na pewno rozpoznała osobę z którą rozmawiała Ilgrid. A mianowicie Wilhelma. Wyrażali się bardzo ogólnikowo zupełnie jakby sami obawiali się podsłuchu z każdej strony.
-Myślisz, że na prawdę przypłyną?-głos naczelnika aż drżał z podenerwowania.
-Jestem tego pewna-odparła ze stoickim spokojem Ilgrid-On może i nie jest do końca zrównoważony ale tej obietnicy dotrzyma na pewno.
-Skąd możesz to wiedzieć?!-Astrid była pewna, że gdyby nie musiał szeptać w tamtej chwili na pewno by krzyczał.
-Nawet dziecko by się zorientowało, że nie przepuści takiej okazji.
-Chyba, że gra na dwa fronty-Wilhelm wciąż pałał wątpliwościami do tajemniczego człowieka o którym rozmawiali.
-Błagam cię...-odparła z politowaniem w głosie starsza kobieta-Nie jest aż tak sprytny. Mogę zaprzysiądz na moją duszę, że na taki przebieg wydarzeń na jaki się umówiliśmy możemy przynajmniej z jego strony liczyć.
-Obyś się nie myliła. Teraz musimy tylko doskonale obmyślić plan ewakuacji.
-Niby czyjej?-Ilgrid wydawała się zaskoczona podjętym przez naczelnego tematem.
Stojąca za drzwiami Astrid zmarszczyła brwi. Różne myśli i przypuszczenia wirowały jej w głowie jak wiatraki przy najbardziej wzburzonym wietrze. Jedno pytanie pojawiało się coraz częściej. O kim do cholery ci dwoje rozmawiają...Wiedziała, że najlepiej byłoby gdyby przyprowadziła Fabiena i posłuchaliby tego wszystkiego razem, a może wtedy młody zastępca by jej uwierzył. Z drugiej strony nie mogła sobie pozwolić na opuszczenie posterunku. Mogłaby przeoczyć ważne informacje. Wobec tego stojąc w korytarzu wyłożonym ciemnymi deskami przywarta plecami do ściany nasłuchiwała dalszej części rozmowy.
-Jak to czyjej?-tym razem to Wilhelm wydawał się oburzony jej niewiedzą-Przecież kiedy przyjdzie pora na kulminacyjne działania nie możemy znajdować się w centrum tych wydarzeń! To chyba jasne, że my jako koordynatorzy planu będziemy nadzorować...że tak się wyrażę z odległości.
-Ale Wilhelmie-kobieta ściszyła głos-A twoja żona, nasze rodziny?
-Naturalnie też-zapewnił kobietę-Moja żona już o wszystkim wie.
Ilgrid westchnęła głośno.
-Ale jak ja namówię moje dzieci? Fabien jest zbyt honorowy żeby tak postąpić-po chwili jej ton zmienił się na znacznie bardziej nieprzyjemny-Po tym jak ta pożal się Odynie blondyna namieszała w głowie moim dzieciom, żadne się nie ruszy.
-Trzeba będzie je jakoś przekonać-zastanowił się Wilhelm, po czym delikatnie klasnął w dłonie-Mam! Przecież Fabien i ta jego żoneczka mają syna prawda?
-Tak, Cedricka, ale co z nim?
-Przecież dużo ważniejsze jest dla niego zdrowie i życie syna niż jakaś tam wojna-słysząc ten głos Astrid była wręcz pewna, że uśmiecha się w tej chwili niczym geniusz zbrodni, a ona miała coraz większą ochotę wparować do pokoju i go udusić. Wiedziała jednak, że nawet gdyby chciała aresztować tą dwójkę pozostanie jako jedyny świadek zdarzenia a prócz Viery raczej nikt nie poprze jej w tej sprawie. Zarówno Wilhelm, choć nie lubiany, jak i Ilgrid cieszyli się doskonałą reputacją i zdrada według większości mieszkańców w ich przypadku nie wchodziła w grę.
-Nie narażę życia wnuka-zaoponowała poważnie matka Fabiena.
-Nie będziesz musiała narażać niczyjego życia-uspokoił ją naczelny wojsk-Wystarczy, że Cedrick znajdzie się w bezpiecznym miejscu, a zarówno Fabien jak i Viera z pewnością nie wiedząc nic o jego losie będą go szukać. Ważne żeby oni myśleli, że jest zagrożony.
-Myślisz, że on mógłby chwilę go przetrzymać i upozorować porwanie?-zamyśliła się Ilgrid.
-Wydaje mi się, że ty znasz jego techniki lepiej, jednak jeśli zrobi to o co go prosimy, to poświęcenie jednego człowieka, czy góra dwóch na opiekę nad dzieckiem  nie będzie stanowić dla niego problemu. A im więcej kłamstw tym będzie bardziej zadowolony.
-Co racja to racja-przyznała kobieta-Musimy napisać do Dagura.
Blondynka stojąca za drzwiami poczuła jak tempo bicia jej serca zwalnia, a krew w żyłach zaczyna wolniej płynąć na dźwięk tego imienia. W jednej chwili pojęła plany tej dwójki i nie dbając już w ogóle o ciche zachowywanie się odwróciła się na pięcie i pobiegła z powrotem w stronę pokoju swojego zastępcy. Tym razem nawet nie pukała. Wparowała do pokoju przyjaciół bez chwili wahania i używając krzesiwa szybko odpaliła pochodnię zawieszoną na ścianie nie dbając o to, że zachowuje się głośno. Nagłe przerwanie ciszy, oraz zapalenie się światła obudziło małżonków, którzy mrużąc oczy unieśli się na łokciach kierując przebudzone spojrzenia na rozczochraną blondynkę stojącą na środku ich pokoju.
-Dagur to płynie-powiedziała bez ogródek.

-Jak to moja matka?-zapytał po raz kolejny zszokowany Fabien. Para wstała już z łóżka i teraz wraz z blondynką siedzieli w tym samym pokoju co wcześniej. Pomimo, że Viera i jej mąż zostali wyrwani ze snu po żywej relacji z rozmowy Wilhelma i Ilgrid, jakiej udzieliła im blondynka, wszelka ochota na odpoczynek minęła.
-Fabien nie żartuję-zapewniła go Astrid-Nie budziłabym was gdyby sprawa nie była tak poważna. W dodatku sprawa z Cedrickiem...
-Niech spróbuje go tknąć-warknęła Viera z groźnym błyskiem w ciemnych oczach.
-Nadal w to nie wierzę-stwierdził rudowłosy. Z całej trójki to właśnie on miał największe powody do szoku. W końcu nie codziennie dowiadywał się, że jego matka ma konsztachty z największym wrogiem klanu, a w dodatku najwidoczniej zdradza ten klan.
Jego żona uścisnęła jego przedramię.
-Wiem kochany, wiem. Ale sam pewnie zauważyłeś jak to wygląda. Astrid mówi prawdę. Jestem tego pewna.
-Wierzę Astrid-zapewnił blado uśmiechając się do wojowniczki-Po prostu nie wierzę, że moja matka mogła posunąć się do czegoś tak okropnego. Jak ona mogła...
Na to pytanie nie było już jednoznacznej odpowiedzi. Astrid splotła dłonie na stole. Ciemnowłosa dziewczyna westchnęła
-W każdym razie musimy teraz pilnować Cedricka jeszcze bardziej niż zwykle.
Jej mąż kiwnął głową na znak zgody i już miał potwierdzić słowa żony, gdy blondynka stanowczo pokręciła głową i wbiła spojrzenie w parę.
-O nie-powiedziała z całkowitą stanowczością.
-Niby co nie?-zdezorientowany Fabien nie wiedział jeszcze co knuje jego przełożona ani jak bardzo mu się to nie spodoba.-Przecież nie możemy doprowadzić do jego porwania!
-Wręcz przeciwnie-odparła blondynka ze stoickim spokojem-Musicie doprowadzić do jego porwania. A nawet więcej. Musicie iść z nim.
-Co?!-krzyknęło małżeństwo w jednej chwili, po czym natychmiast ucichło, przypominając sobie o śpiącym w pokoju obok obiekcie rozmowy.
-Nie zostawimy cię Astrid-rzekła poważnie Viera. Dziewczyny przez chwilę mierzyły się wzrokiem jednak nieubłagany wzrok wojowniczki z Berk wygrał.
-Musicie. Słuchajcie wiem i dziękuję wam, że chcecie zostać. Nigdy wam tego nie zapomnę. Jednak bezpieczeństwo wasze i Cedricka jest dużo ważniejsze niż pomoc mi tutaj.
-Wobec tego jedno z nas pójdzie z Cedrickiem, a drugie...
-Nie-znów przerwała dziewczynie Astrid-Słuchajcie. Gdyby coś wam się stało...-zmierzyła młode małżeństwo wzrokiem-któremukolwiek z was...nigdy bym sobie nie wybaczyła. Bardzo polubiłam waszego syna-wyznała-Nie pozwolę, żeby stracił jednego z rodziców.
-A my nie pozwolimy byś sama mierzyła się z przeciwnikiem pokroju Dagura!-stanowczo rzekł Fabien
-Fabien, musicie na to pozwolić!-warknęła tracąc cierpliwość-I musicie zabrać ze sobą Cassandrę i April! Na prawdę bardzo was lubię i nie pozwolę, żeby komuś z waszej rodziny stało się coś złego.
-Stanie się mojej matce, jak ją zobaczę-warknął rudowłosy.
-Och...przestań. Musicie tak zrobić i już-postanowiła-Koniec dyskusji!
-Nie przemyślałaś kilku rzeczy w tym swoim...misternym planie-zwróciła jej uwagę Viera.
-Niby jakich?
-April na pewno nie pójdzie z nami. Uwierz mi znam ją i prędzej strzeliła by sobie w stopę niż uciekła od tak ważnej bitwy o losy klanu. Przecież ich ojciec był ważnym żołnierzem! Nigdy nie przystanie na ten plan.
-Ja też-zapewnił Fabien.
Blondynka rzuciła im obojgu niepewne spojrzenie, po czym westchnęła.
-Okej, jeżeli April nie da się przekonać, może zostać, ale ty Fabien, nie!
-Niby czemu w bitwie ma brać udział moja siostra a ja nie?
-Eh...mówisz jak rozpieszczony bachor-warknęła  wojowniczka, po czym wbiła spojrzenie w mężczyznę- Nie rozumiesz, że właśnie próbuję spełnić obietnicę?
-Ciekawe jaką...
-Nie pozwolę żeby coś się stało tobie albo twojej rodzinie-stanowczym głosem oznajmiła Astrid-Wbij to sobie do tej durnej głowy, bo zdania nie zmienię.
Po tej wypowiedzi wstała i skierowała się do drzwi
-A ty gdzie?-zdziwiła się Viera.
-Spać-oznajmiła Astrid nie do końca zgodnie z prawdą po czym wskazała palcem na tę dwójkę-Wy też powinniście. O 7:00 spotkajmy się tutaj. Postarajcie się w miarę możliwości jak najmniej podejrzanie sprowadzić tu Cass i April, musimy wszystko omówić.
-Astrid wciąż uważam, że...
-Skończyłam rozmowę!-warknęła blondynka po czym łagodnie zerknęła na małżeństwo.-Wyśpijcie się. Dobranoc.
Nie czekając na odpowiedź wyszła z pokoju pary i skierowała się do swojego. Przechodząc obok pokoju Ilgrid, wyjątkowo wytężyła słuch, jednak nie dochodził stamtąd nawet najcichszy dźwięk. Blondynka weszła do swojej sypialni i usiadła na krześle tuż przy oknie opierając głowę na dłoniach i wzdychając ciężko. W tej sytuacji nie miała już kompletnego pojęcia co robić. Pluła sobie w brodę, że nie sterczała pod tamtym pokojem tak długo aż dowiedziałaby się kiedy dokładnie napadają Berserkowie. Głęboko westchnęła. Na Berk nie było takich problemów. Jeżeli ktoś napadał to się walczyło. Bez żadnych wewnętrznych zdrad, infiltracji, ukrywania się i decydowania samemu o losach innych. Jeżeli Astrid miałaby wybierać najchętniej ewakuowałaby teraz wszystkich ludzi, przyskrzyniła zdrajców i zawiadomiła Czkawkę. Jednak nie było możliwości zrobić nic. Nie miałaby pewności, czy ludzie poszliby za nią, czy jeszcze donieśli Ilgrid i Wilhelmowi. Poza tym nie miała pojęcia gdzie znajdują się wojska wroga. Po drugie, zdrajców nie dało sie przyskrzynić ponieważ mają zbyt wielkie poważanie. Zawiadomić narzeczonego również nie miała jak, gdyż zanim wiadomość dotarłaby do Berk i spotkała się z odzewem mogłoby już dawno być po sprawie. Blondynka złożyła dłonie w pięści i z całej siły rąbnęła nimi o blat. Wzniosła oczy ku niebu.
-Sytuacja bez wyjścia-warknęła do siebie-Gdzie się nie odwrócę, dupa z tyłu...


                                Znalezione obrazy dla zapytania Astrid gif


No i koniec.
Next troszkę krótszy niż ostatnio ale nie chciałam zbytnio przedłużać ze szkodą dla reszty xD. 
Proszę was o opinię na temat zarówno nexta jak i całego bloga. Chciałabym usłyszeć ją i spróbować naprawić wszelakie błędy. Dlatego proszę o szczerość. Jesteście najlepszymi czytelnikami jakich mogłam sobie wymarzyć! Dziękuję wam za wszystko <3 :*
Hahaha i nie to nie jest pożegnanie...na nie jeszcze dużo za wcześnie ;)
~Pass


niedziela, 1 stycznia 2017

Szach...

 Noce na Berk zawsze były wyjątkowo urodziwe. Księżyc, jeśli akurat był w pełni oświetlał wszystko łagodnym blaskiem, rzucając lekką poświatę na drzewa i odbijając się w wodzie. Wszyscy którzy tego dnia wyszliby z domu, na pewno zachwyciliby się jego urodziwym wyglądem na tle rozległych klifów. Wszyscy...poza Czkawką. Wiking, chodź z grzbietu Szczerbatka wszystko wyglądało jeszcze piękniej, wcale nie zwracał uwagi na wspaniałość natury rozciągającą się wokół. Kiedy po kilku dniach zwłoki przyszedł do niego Straszliwiec z wiadomością od Astrid o mały włos nie wrzasnął na całe gardło z bezsilnej złości. Wizyta którą blondynka jako wódz Łupieżców miała złożyć tamtejszemu klanowi miała trwać zaledwie kilka dni. Kiedy one minęły, a potem kolejne i kolejne Czkawka zaczął się martwić. Wtedy właśnie, gdy był wręcz gotowy polecieć ze Szczerbatkiem na wyspę Łupieżców i sprawdzić co się dzieje z jego narzeczoną, tuż obok domu znalazł niebieskiego Straszliwca, który miał dla niego wiadomość. Wiadomość o następującej treści:
           Drogi Czkawko!
     Niestety nie uda mi się wrócić na Berk w przeciągu najbliższych dni. Tydzień który spędziłam na          wyspie Łupieżców dał mi wiele do myślenia. Zbyt dużo spraw jest tu nie załatwionych bym mogła        spokojnie wrócić. Fabien sprawuje się dobrze, nie mam co do niego zastrzeżeń, jednak ta wyspa          jest tak przesiąknięta tradycjami jeszcze z czasów mojego ojca, że nie wyobrażam sobie wrócić,          przed rozwiązaniem pewnych niejasności. Mam też pewne podejrzenia w związku z naczelnym             Wilhelmem jednak w moim rozumieniu nie jest to nic czym mógłbyś się martwić. Zostanę tu jeszcze     co najmniej  tydzień. 
                                                                                                                              Kocham cię,
                                                                                                                                            Astrid
Prócz tego ostatniego sformułowania na końcu ten list wydawał się Czkawce tak boleśnie oficjalny, że rozważał wysłanie odpowiedzi z pytaniem czy nic się nie stało. Byli narzeczeństwem stosunkowo krótko i brunet obawiał się, że Astrid mogła...zmienić swoje nastawienie co do ślubu z nim. Wódz Berk pokręcił głową i odepchnął od siebie te myśl. Szczerbatek jakby w odpowiedzi na zły nastrój swojego jeźdźca postanowił nie dać mu chwili na myślenie o tej sytuacji. Z szybkością nocnej furii zapikował ku spokojnemu morzu. W ostatniej chwili z właściwą sobie zwrotnością zmienił kierunek i wznosili się w górę. Brunet nie wziął tym razem stroju do szybowania, lecz i bez tego wiedział, że jeżeli obok jest Szczerbatek nie ma powodu bać się niczego. Wyjął więc protezę ze strzemienia i płynnym ruchem wyskoczył z siodła, opadając coraz szybciej w dół. Rozłożył ręce by względnie panować nad lotem i uśmiechnął się szeroko gdy usłyszał radosny ryk nocnej furii, która udała się za nim w pogoń. Dogonienie go nie zajęło smokowi wiele czasu, więc potem mogli spadać obok siebie, by na samym końcu wiking mógł złapać się siodła Szczerbatka i wraz ze smokiem szybować tuż nad powierzchnią morza. Czkawka czuł jak całkowicie opuszcza go zły nastrój. Takie latanie zawsze wprawiało go w dobre samopoczucie i nieraz poprawiało humor. Obecność przyjaciela była również w dużej mierze kojąca.
-Wiesz co się dzieje, nie Mordko?-brunet szepnął do smoka klepiąc go po tułowiu. 
Czarny jak smoła smok pokiwał energicznie głową i z rykiem radości rozpoczął slalom między skałami wystającymi z wody. Po niecałej godzinie manewrów, które bez niesamowitej zwinności i szybkości nocnej furii pewnie skończyłyby się bolesną śmiercią Czkawki, obaj przyjaciele w końcu wylądowali na stałym lądzie.
-Dzięki Szczerbatek-powiedział wódz Berk, gdy znaleźli się już pod swoim domem-Zawsze wiedziałeś jak poprawić mi humor.
Smok uśmiechnął się bezzębnie po czym ruszył w stronę swojego legowiska.

Następny dzień nie mógł  oczywiście być dniem wolnym więc zmęczony po nocnych eskapadach wiking ledwo zwlekł się z ciepłego i wygodnego łóżka. Pierwszym co zrobił po zejściu na dół było zaparzenie kawy. W kuchni spotkał Valkę.
-Dzień dobry mamo-mruknął przechodząc obok.
-Dzień dobry-odparła kobieta, po czym popatrzyła na syna-Ktoś tu się chyba nie wyspał co?
-Latałem w nocy ze Szczerbatkiem-rzucił nie chcąc wspominać o liście od Astrid. Jednak Valka jak to matka wszystko już wiedziała.
-Widziałam list od Astrid w salonie.-powiedziała bez zbędnego kluczenia-Wraca dopiero za tydzień?
-Z nią nigdy nie wiadomo-wódz Berk pociągnął nosem mieszając kawę-Jeżeli sprawy u Łupieżców nie będą się zgadzały z jej planami pewnie zostanie tam na dłużej.
-A co z waszymi zaręczynami?-rzuciła Valka.
-Jak to co?-nie zrozumiał brunet-Nic się raczej w tej sprawie nie zmieniło o ile mi wiadomo.
-No nic, nic, ale jednak...-starsza kobieta westchnęła głęboko-Narzeczeni nie powinni być zbyt długo daleko od siebie...
-Mi to mówisz?
-Ja z twoim ojcem świata poza sobą nie widzieliśmy w tamtym czasie...-uśmiechnęła się na to wspomnienie, a Czkawka pilnie nadstawił ucha, ponieważ od śmierci taty, mimo, że nie był to temat zakazany wolał nie wpędzać mamy w złe samopoczucie i nie przypominać jej o mężu. Jednak lubił o nim słuchać gdy Valka sama go wspominała, lub gdy porównywała ich obu.
-Ja i Astrid mamy nieco inną sytuację-wódz zacisnął palce na kubku.
-No tak...Ja nie byłam przecież wodzem innego klanu. Zastanawia mnie jak wy rozwiążecie ten problem po weselu. Przecież Łupieżcy jasno się wyrazili, że do tego czasu Astrid może przebywać na Berk na codzień, jednak ich prawo nakazuje wyraźnie by wódz mieszkał tam gdzie jego ludzie.
-Rozwiążemy ten problem-zapewnił mamę wiking biorąc kolejny wielki łyk kawy.
-Ciekawa jestem jak...Swoją drogą rodzice Liriany postanowili, że zostaną z córką jeszcze przez co najmniej tydzień. Pomyślałam, że moglibyście z Astrid zaprosić ich na ślub...Przecież to w końcu przyjaciele....
-Zależy czyi mamo-westchnął Czkawka.
-Przecież bardzo się lubicie z Lirianą-zdziwiła się Valka.
-Lubiliśmy. Czas przeszły-wyjaśnił wódz.-Nie chodzi o to,  że się jakoś kłócimy, ale ona jest po prostu...
-Zbyt uporczywa?-dokończyła matka bruneta.
-Dokładnie.
-No cóż-Valka uścisnęła syna za ramię i ruszyła w stronę drzwi-Jeszcze tydzień musisz wytrzymać. Nie spóźnij się na lekcje w Akademii-przypomniała mama-I zjedz śniadanie!-krzyknęła zanim zatrzasnęły się za nią drzwi.
Czkawka zaśmiał się sam do siebie. Valka na zawsze pozostanie tą samą troskliwą mamą nie ważne ile lat będzie miał. Zdał sobie sprawę jak bardzo cieszy się z jej odnalezienia. Nie mógł jednak długo się nad tym wywodzić, ponieważ jako wódz Berk miał bardzo mało czasu wolnego. Zrobił sobie szybkie śniadanie i z kanapką w zębach niczym pirat z nożem wyszedł z domu. Kiedy spełnił już większą część obowiązków miał czas by zjeść późny obiad. Wybrał się do gospody jednej z przyjaciółek jego matki i zamówił tam mały kufel miodu i mięso z ogniska. Ucieszył się bardzo kiedy zobaczył kto siedzi przy stole na przeciwko lady. Kora, Szpadka, Ian i Mieczyk machali mu, żeby się do nich dołączył.
-Dawno się nie widzieliśmy-rzekł dosiadając się do nich.
-Trochę to dziwne jak na tak małą wyspę-stwierdził Ian-Ale wszyscy mamy obowiązki.
-A gdzie Śledzik i Smark?-Czkawka rozglądnął się w poszukiwaniu przyjaciół jednak nigdzie ich nie znalazł.
-Smark kończy zajęcia w Akademii-odpowiedziała natychmiast Szpadka co spotkało się z porozumiewawczymi uśmieszkami jej przyjaciół.-No co?
-Nie no nic, nic-zaśmiała się Kora-Tylko tak się wyrwałaś do odpowiedzi...
-Po prostu to wiedziałam-zaczęła się tłumaczyć Szpadka czerwieniąc się coraz bardziej.
-A Śledzik rozmawia z Lirianą-powiedział Mieczyk.
-To dlatego dzisiaj nie odczułem tak jej towarzystwa-roześmiał się Czkawka,
-I ty się cieszysz?-udała oburzenie bliźniaczka-Ja to bym płakała z rozpaczy.
-Masz rację, może powinienem.
-Uważaj bo jak cię Lili zacznie pocieszać-Szpadka i wódz zaśmiewali się z tego typu żartów podczas gdy reszta kompletnie nie wiedziała o co chodzi. Po chwili blondynka to zauważyła-Czemu wy nie...Aaaa nie było was wtedy!
-Kiedy?-dopytała Kora.
-Za dużo by wyjaśniać. Po prostu dostaliśmy małej głupawki po żartach na temat-popatrzył porozumiewawczo na Szpadkę-Lili.
-Małej?-prychnęła blondynka.
-A tak w ogóle masz jakieś wieści od Astrid?-zaciekawił się Ian.
Fakt, że akurat on o to zapytał wzbudził w Czkawce mimowolne uczucie zazdrości, które natychmiast postanowił w sobie zdusić.
-Przysłała wczoraj list-powiedział tonem całkowicie bez wyrazu-Będzie dopiero za co najmniej tydzień.
-Co ona tam tyle robi-zdenerwowała się Kora-Przecież miała wrócić po kilku dniach.
-Stwierdziła, że musi dopilnować pewnych spraw na wyspie.
-Fabien zawalił?-zainteresowała się Szpadka.
-Nie w tym rzecz-zaprzeczył wódz-Napisała, że na wyspie pozostały stare tradycje jeszcze z czasów jej ojca, które kompletnie jej się nie podobają i takie tam. Napisała jednak żebym się nie martwił.
-Ehee-rudowłosa pokiwała głową z dezaprobatą-Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale jeśli tak napisała to jawny powód dla którego powinieneś się martwić.
Wszyscy obecni mężczyźni popatrzyli na nią z nic nierozumiejącym wzrokiem, jedynie Szpadka zrozumiała o co chodzi.
-No tak-potaknęła-Ja na twoim miejscu Czkawka poważnie zastanowiłbym się czy nie napisać jej czy nic się nie stało, lub nawet czy nie polecieć osobiście.
-Niby czemu?-zdziwił się wódz.
-Przecież napisała żeby się nie martwił-powiedział zbity z tropu Mieczyk
-No właśnie w tym rzecz!-zaznaczyła jego siostra.
-Nie pisałaby ci żebyś się nie martwił, gdyby nie było o co się martwić!-wyjaśniła Kora
-Ale ci to napisała czyli uważa, że jest się czym martwić, ale nie chce żebyś ty się martwił i uważa, że da sobie radę z problemami o które niby nie, ale jednak powinieneś się martwić-dodała Szpadka plącząc wszystko jeszcze bardziej.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet-stwierdził Ian.
-Nawet nie próbuj-roześmiała się jego dziewczyna kładąc mu głowę na ramieniu, po czym zwróciła się do Czkawki-Radzę ci szybciutko napisać jakiś list i przekonać ją żeby powiedziała ci o co chodzi.
-Albo leć tam-zasugerowała blondynka.
-Nie uważasz, że to już lekka przesada?-skrzywiła się Kora-Moim zdaniem lepiej napisać.
-Może i tak-Szpadka wzruszyła ramionami, po czym mrugnęła do Czkawki-Tylko wiesz, tak sprytnie.
-Jak znowu sprytnie?-załamał ręce wiking-Ja chciałem zapytać co się dzieje.
Dziewczyny wymieniły spojrzenia.
-Faceci-westchnęła rudowłosa.-Czkawka. Żeby ona napisała ci o co tak na prawdę chodzi możesz zrobić wszystko, na prawdę wszystko ale na młot Thora nie pytaj jej co się dzieje!
-No to co on ma napisać?-zdezorientował się Mieczyk.
-Wiecie co...Może po prostu pomożecie mi przy pisaniu tego cholernego listu. Bo wydaje mi się, że nie jestem w stanie pojąć waszej pokręconej logiki-westchnął wódz.-Pomożecie mi?
-Zdecydowanie-odparły dziewczęta na raz.

Kiedy Czkawka wracał z knajpy czuł jakby mózg rozsadzały mu sprzeczne informacje. Nigdy więcej nie będzie nawet próbował zrozumieć logiki kobiet. Postanowił to sobie, po tym jak Szpadka i Kora pomagały mu przycisnąć Astrid, żeby powiedziała co się dzieje. Myślał, że jeżeli najzwyczajniej dopyta, to blondynka mu odpowie, ale nie...Według przyjaciółek musiał napisać coś zupełnie odwrotnego i wtedy, być może dziewczyna napisze mu prawdę. Wracał więc z gospody z listem który wyrażał jego bagatelizację spraw na wyspie Łupieżców i szukał Straszliwca który mógłby zanieść go z powrotem. Co prawda Czkawka ani trochę nie rozumiał sensu pisania czegoś takiego, jednak postanowił zawierzyć przyjaciółkom i poczekać na odpowiedź od Astrid. Po wysłaniu smoka z wiadomością miał zamiar wrócić do gospody, jednak spotkała go niemiła niespodzianka. Zza rogu wyszła nagle Liriana z tym swoim głupkowatym uśmiechem i księgą smoków pod pachą.
-Witaj Czkawka-zaśmiała się piskliwie-W ogóle się dzisiaj nie widzieliśmy. Co porabiałeś?
-Pracowałem-odparł zdawkowo i chciał wyminąć nachalną dziewczynę, jednak nie dała się tak łatwo spławić. Jednym ruchem wzięła wodza pod rękę i zaczęła ciągnąć go w stronę lasu.
-Może się przejdziemy, mam ci tyle do opowiedzenia...
-Liriana, jestem zajęty-rzekł przez zaciśnięte zęby.
-Na krótki spacerek na pewno znajdziesz czas-bardziej stwierdziła niż spytała co tylko jeszcze bardziej zirytowało wikinga. Jednak w myślach wciąż powtarzał sobie, że musi to wytrzymać. Jakby nie było Rubieżcy byli jednymi z największych sojuszników Berk. Gdyby Wandale stracili takich przyjaciół, mogłoby się na prawdę skończyć źle. Choć ich wyspa była bardzo oddalona od Berk, to wymiany handlowe i różnorakie transakcje działały bardzo prężnie. W razie jakiegokolwiek konfliktu klan Czkawki mógł liczyć na zbrojną pomoc od przyjaciół z zachodu. Nie stać ich było na tracenie takich sprzymierzeńców nawet jeśli sytuacja z Łupieżcami znacznie się poprawiła.
-Ale bardzo krótki-uległ dziewczynie brunet. Dziewczyna spojrzała na miecz zwisający mu u pasa i wyciągnęła go z pochwy odrzucając na bok.
-Nie lubię kiedy broń znajduje się zbyt blisko mnie-wyjaśniła niewinnie-To co, idziemy?
Czkawka skinął głową.
-Cudownie-obdarzyła go jednym z ładniejszych uśmiechów jakie Czkawka widział w życiu. Mimo iście szatańskiego charakteru nie mógł odmówić dziewczynie niebywałej urody jaką się odznaczała.-Spędzałam dzisiaj czas ze Śledzikiem-poinformowała-Wiesz co? W sumie troszkę przynudzał ale muszę powiedzieć, że na prawdę dobrze mi się z nim rozmawiało. A raczej....słuchało go. W każdym razie dostałam od niego taką książkę-pomachała mu najpilniej strzeżoną księgą smoków na Berk, tuż przed nosem.
-Jak to dostałaś?-zdziwił się wódz. Co prawda wiedział, że Śledzik mógł chcieć podzielić się z kimś wiedzą, jednak Smocza Księga była czymś czego Berk nie udostępniało tak pochopnie. Czkawka właśnie tego otyłego chłopaka uczynił jej strażnikiem z nadzieją, że okaże się on bardziej rozsądny. Oczywiście wódz Berk był jak najbardziej za tym, żeby jak najwięcej klanów podjęło współpracę ze smokami jednak był zdania, że nie powinni dzielić się nawet z największymi sprzymierzeńcami, tak wnikliwymi informacjami jakie znajdowały się w księdze. Bo w końcu, gdyby pakt między nimi został zerwany, plułby sobie w brodę, że pozwolił im dobrać się do tak tajnych informacji. Odyn jeden wie co mogłoby się stać i czy inne klany wykorzystałyby te informacje w szczytnych czy niecnych celach. Im mniej ludzi wie o smokach tak dużo tym lepiej...i dla ludzi i dla smoków.
-No normalnie, spytałam Śledzika czy mogę wziąć jedną z tych jego książek o smokach. Zgodził się i kazał mi sobie wybrać. Więc wybrałam tę.
-I Śledzik ci ją DAŁ?-Czkawka był coraz bardziej zszokowany lekkomyślnością przyjaciela i jednocześnie coraz bardziej na niego wściekły.
-Nie no coś tam mówił, że nie powinien-napomknęła cicho, po czym dodała-Ale ostatecznie się zgodził.
-Obawiam się Liriana, że musisz mi ją oddać-wódz Berk trzymał nerwy dosłownie na ostatnim sznurku.
-Co to to nie-sprzeciwiła się ciemnowłosa-To mój prezent, a prezentów się nie oddaje.
-Liriana, Śledzik popełnił wielki błąd dając ci te księgę. Oddaj mi ją.-zażądał.
Nagle dziewczyna stanęła w miejscu, obróciła się na pięcie i wpiła w niego spojrzenie, które kompletnie nie pasowało do jej dotychczasowego zachowania niemyślącej idiotki. W jej ciemnych oczach zagościł teraz złowrogi błysk, a one same napełniły się jadem.
-A co jak nie?-spytała zniżając głos do złowieszczego szeptu, który całkiem zbił Czkawkę z pantałyku. Nie spodziewał się takiego zachowania po byłej przyjaciółce.
-Liriana, nie rozumiesz. Ja muszę mieć ją z powrotem-tłumaczył brunet.
-To spróbuj mi ją zabrać-odparła niedbale opierając rękę na biodrze.
Jej zachowanie coraz bardziej niepokoiło wodza Berk i jednocześnie wydawało się bardzo podejrzane. Nagle wszystko stało się jakby bardziej przejrzyste. Rubieżcy przyjechali odnowić pakt kompletnie niespodziewanie. Do tego wybrali sobie na wizytę moment tuż po tym jak Astrid została wodzem Łupieżców. Zupełnie jakby...chcieli odciągnąć uwagę wodza Berk od narzeczonej. Wszystko nagle stało się jasne. Próbująca go uwieść Liriana, jej rodzice cały czas wymyślający zajęcia dla niej, których nie mogła wykonywać bez pomocy wodza. Zabieganie i sztuczny chaos który wywoływali miał na celu jedynie odciągnąć uwagę wodza od Astrid. A kiedy plan się nie powiódł postanowili przejść do ofensywy. Liriana była częścią planu. Niewątpliwie ważną częścią, jednak Czkawka odnosił wrażenie, że w tej dyplomatycznej potyczce była jedynie...pionkiem. Niby nic nie znaczącym pionkiem na szachownicy pełnej innych mocniejszych figur. Wszystko zaczęło się układać. Liriana jako pionek skorzystała z pozbycia się królowej...czyli Astrid. Jak zdał sobie sprawę Czkawka, blondynka mogła być jedyną osobą, która była na tyle nieufna w stosunku do nowo przybyłej, że mogłaby jej faktycznie zagrozić. Dlatego za pomocą pewnie innego pionka najpewniej znajdującego się aktualnie u Łupieżców, zlikwidowali Astrid z tarczy wysyłając ją na drugą stronę barykady. Ten pionek...był nim oczywiście Wilhelm! Przecież to on nalegał na prędką wizytę dziewczyny na wyspie. A więc kiedy tamten pionek pozbył się Astrid, Liriana mogła próbować szybko zniszczyć przeciwnika uwodząc króla, czyli Czkawkę, jednak gdy to się nie udało przeszła do tego o co od początku jej chodziło. O Smoczą Księgę! Powiedzmy, że jako ochroniarz, Śledzik byłby wieżą. Korzystając z tego, że Śledzik faktycznie miał tylko dwie drogi, Liriana skutecznie zablokowała mu tą w której nie pozwoliłby jej wziąć księgi, po czym skorzystała z okazji i tak na prawdę wykradła chyba najpilniej strzeżone sekrety dotyczące smoków. Wszystko się zgadzało. Teraz miała za zadanie zlikwidować króla...Jednak kto był jej królem? Myśli Czkawki pędziły jak Szczerbatek przy rozwinięciu największej możliwej prędkości. Szybko kalkulował i osadzał poszczególne osoby na poszczególnych pozycjach. Potem wyeliminował rodziców Liriany jako króla i królową tego misternego planu. Uznał, że choć wiedzą o co toczy się stawka z pewnością nie wymyśliliby tego tak dobrze i z taką precyzją. Wtem do głowy przyszła mu jedyna osoba, która byłaby na tyle szalona by coś takiego wymyślić i na tyle zdeterminowana doprowadzić Czkawkę do upadku by przekupić jego sojuszników.
-Jesteś pachołkiem Dagura-warknął, po czym sięgnął po miecz...którego jak się okazało...nie miał. Przeklął na siebie w myślach za to, że dał się tak łatwo wyprowadzić do lasu, pozbawiony wszelakiej broni.
-Błagam cię-parsknęła chowając księgę do torby przyczepionej do pasa.-Nie mów, że dopiero teraz się zorientowałeś? Dagur miał rację. Faktycznie bez tej twojej blondyny nie potrafisz nic zrobić porządnie. Jak się okazuje, ona bez ciebie też nie-roześmiała się perfidnie- Jednak spokojnie, tobie damy pożyć trochę dłużej.
-Co jej zrobiliście?-Czkawka poczuł jak serce staje mu w gardle na myśl o tym, że ukochanej mogła stać się krzywda.
-Jeszcze nic-odparła Liriana-Poza tym, że praktycznie połowa jej doradców to ludzie Dagura, a z każdej strony na wyspę Łupieżców napływają wojska Berserków, to nic absolutnie nic jej nie zagraża.
Wściekłość w Czkawce eksplodowała. Rzucił się na dziewczynę nie myśląc na swoje nieszczęście za wiele, z zamiarem odebrania jej księgi i natychmiastowego wsadzenia do lochu. Jednak zapomniał, że prawdziwa twarz ciemnowłosej jest zupełnie nie podobna do słodkiej, nic nie umiejącej Lili. Jednym płynnym ruchem, chwyciła Czkawkę za nadgarstek i przerzuciła go sobie przez ramię. Wódz Berk chciał wykorzystać przewagę siły jaką miał nad dziewczyną i po prostu ją staranować, jednak ta ustąpiła mu miejsca i praktycznie bez większego wysiłku wbiła go głową w drzewo. Mroczki pojawiły się przed oczami bruneta, a on sam padł na ziemię. Był ledwo przytomny, jednak zdążył zobaczyć jeszcze jedną rzecz. Liriana wyjęła z kieszeni jakąś kartkę...nie. Nie kartkę. List...jego list do Astrid, po czym pochyliła się nad nim i wyszeptała
-Twoja narzeczona już raczej nie będzie miała okazji, podzielić się z tobą informacjami.
Rozdarła list na dwie części po czym wyrzuciła je w krzaki
-Miłej drzemki-roześmiała się jak wariatka i z całej siły kopnęła Czkawkę w tył głowy. Ostatnie co widział, to kawałek białej kartki wystającej zza krzaków i napisane u dołu
Kocham cię Astrid,
Potem zemdlał.

                                    Znalezione obrazy dla zapytania angry Hiccup gif

No to pierwszy rozdział w Nowym Roku.
Życzę wam wszystkim radości, szczęścia, dużo uśmiechu i zdrowia w 2017, no i mam nadzieję, że rozdział był w miarę ok jak na to, że pisałam go po przespaniu może z 3 godzin xDD No i jako, że niedługo wyświetlenia dobiją 10 000 to chciałabym wam bardzo za to podziękować, jesteście świetni <3 no i szykuję małą niespodziankę ;)
Do następnego
~Pass