wtorek, 26 maja 2020

Wattpad

Mój stary powrót ,powrotem nazwać nie można było, wobec czego wreszcie jakaś logiczna obietnica.
W komentarzu pod poprzednim postem podałam skrócony powód, jednak nie będę się tu nad nim rozwodzić. Jestem tu po to by zaprosić wszystkich starych jak i nowych czytelników na poprawioną wersję opowiadania! Poprawki dodaję w terminach dość szybkich. Najszybciej jak tylko mogę. Planuję zwolnić w niektórych momentach akcję, poprawić spójność historii, ulepszyć dialogi i opisy bohaterów, gdyż uważam, że za przybyciem większego kunsztu pisarskiego idzie poprawa dawnych wypocin. Mam nadzieję, że poprawiona opowieść spodoba się i wciągnie was bardziej niż zrobiła to ta. Jestem przeszczęśliwa mogąc opublikować tego posta, wiedząc, że już dziś na wattpadzie pojawi się nowy 1 rozdział.
Tytuł pozostaje bez zmian. A moja otwartość na komentarze i sugestie również (nawet jeśli tyczyłyby się zmiany fabuły opowiadania). Razem możemy stworzyć historię nadającą się na idealną alternatywę 3 części "Jak wytresować smoka"

wtorek, 4 grudnia 2018

POWRÓT

ROK PONAD ROK ZAJĘŁO MI DOJŚCIE DO ŁADU.  Ale jest i ona. Motywacja powróciła. Mam nadzieje że ktokolwiek z was to zobaczy. Nie potrafie wyrazić jak bardzo przepraszam za odejście bez napisania słowa. Na prawdę to było słabsze niż zachowanie Czkawki na początku. Przepraszam was. Bardzo, najbardziej jak tylko mogę. I obiecuję poprawę. Postaram się by kolejny post wyszedł w tym tygodniu. Ze wzgl na maturę którą piszę w tym roku posty będą pojawiać się co tydzień/ dwa. Ale nie zniknę już, to mogę obiecać

sobota, 6 maja 2017

Spotkanie

  Czkawka biegł skulony przez cały czas w obawie, że obława ludzi Dagura mogłaby się powieść. Nie rozglądał się zbytnio skupiony tylko i wyłącznie na tym by gnać przed siebie. Udawało mu się to nawet dobrze, dopóki rozpędzony, nie wbiegł na jedną ze ścieżek, których miał zamiar unikać jak kontaktu z plazmą Szczerbatka. Praktycznie natychmiast wpadł na kogoś i wspólnie przewalili się na drugą stronę zwalonego pnia. Kiedy wódz Berk poczuł twardą fakturę peleryny charakterystycznej dla wyższych dowódców Łupieżców wręcz zamarł z przerażenia. Wiedział jednak, że nie może dać się złapać. Kiedy tylko opadli na ścieżkę, z całej siły chwycił za poły płaszcza potencjalnego wroga i odwrócił go twarzą ku sobie unosząc zaciśniętą pięść do ciosu. Już miał zadać go z pełnego rozpędu, kiedy usłyszał cichy głos.
-Czkawka?
Zdezorientowany spojrzał w dół. Kiedy pod sobą ujrzał przerażoną twarz ukochanej natychmiast przesunął się w bok, całkowicie zaszokowany tym co mógł jej zrobić. Natychmiast przyciągnął leżącą dziewczynę do siebie i mocno objął.
-Na Odyna, Astrid! Jak ja się martwiłem-westchnął głęboko i wtulił twarz w jej potargane włosy.
Dziewczyna objęła go za szyję.
-Wiedziałam-szepnęła-Wiedziałam, że mnie nie zostawisz.
-Nigdy-odparł Czkawka, po czym lekko się odsunął chcąc spojrzeć jej w oczy. Wtedy właśnie zobaczył krew na jej twarzy. W jednej chwili przeraził się, że to on mógł jej coś takiego zrobić.
-Astrid co ci się stało w twarz? To...to ja..?
Blondynka natychmiast pokiwała przecząco głową.
-Nie, nie Czkawka-mówiąc to pogłaskała go po twarzy- To nie przez ciebie. To nic...
-Kto ci to zrobił?-spytał chłopak z nagłą stanowczością w głosie.-I błagam cię nie mów, że to nic takiego. Ktoś cię pobił.
-Berserkowie-wyznała-Szukali cię, a przyłapali mnie na ucieczce.
-Skąd?-zdziwił się chłopak-Myślałem, że będziesz w twierdzy.
-Bo byłam...ale ta sytuacja...Wilhelm, matka mojego zastępcy, ci wszyscy ludzie...Matko, Czkawka miałam już po prostu dość tego wszystkiego. Wzięłam Wichurę i poleciałyśmy, a wtedy ta sieć.-blondynka nagle zamilkła. Zrobiła wielkie oczy i podniosła się natychmiast z ziemi.-Na Thora, Wichurka!
-Co, gdzie ona jest?- Czkawka nie zrozumiał praktycznie nic z tłumaczenia ukochanej jednak bardzo zmartwił się tym, że coś mogło się stać smoczycy.
-W tej sieci! Ja nie mogę...ja miałam wrócić..-zaczęła nerwowo iść w stronę powrotną.- Co ja zrobiłam...
-Hej!-Czkawka zastąpił jej drogę i złapał ją za ramiona-Byłyście tam razem? W tej sieci?
Wojowniczka pokiwała głową powstrzymując łzy.
-Więc nie możesz tam teraz iść-stwierdził-Astrid teraz to nie ma sensu. Oni wiedzą, że po nią wrócisz. Ta sieć będzie na celowniku wszystkich łuczników i toporników w okolicy.
-Ale oni jej...
-Nie zrobią jej krzywdy-zapewniał ją brunet-Wiedzą jaka jest cenna. Jeżeli teraz po nią wrócisz zabiją i ciebie i ją. Nie możemy tak ryzykować.
Dziewczyna przez chwilę się nie odzywała po czym kiwnęła głową.
-Masz rację. Nie zrobią jej nic póki tam nie pójdę.-Popatrzyła na niego-Brakowało mi ciebie Czkawka.
-Mi ciebie też-uśmiechnął się po czym nachylił się by pocałować narzeczoną. Wojowniczka z chęcią odwzajemniła pocałunek ukochanego i znów zarzuciła mu ręce na szyję. Dopiero po dłuższej chwili uświadomiła sobie co właściwie wyrabiają. Wichura wisi dalej w metalowej sieci bez szansy na jakikolwiek ruch, rewolucja na wyspie praktycznie stanęła odkąd jej tam nie było, a Berserkowie pod przewodnictwem Dagura i z błogosławieństwem Ingrid i Wilhelma panoszą się na wyspie a oni obściskują się w środku lasu? Astrid opamiętała się i lekko popchnęła Czkawkę w tył. Dopiero kiedy zauważyła jego wykrzywioną w grymasie bólu twarz zaczęła się niepokoić o jego stan.
-Czkawka co się stało? Gdzie ty w ogóle byłeś?
-Nic, kochanie nic. Dagur mnie więził, ale zwiałem...chciałem dojść do wioski.
-Zwariowałeś?-szepnęła.- Tam jest pełno ludzi Wilhelma. Zgarnęliby cię jak tylko postawiłbyś tam stopę.
-Ale przynajmniej byłbym bliżej ciebie-uśmiechnął się i zbliżył do ukochanej.
-Wariat-roześmiała się dziewczyna i już miała znów go pocałować, kiedy narzeczony rozejrzał się szybko po okolicy.
-A propos ludzi Wilhelma.-zaczął i szybko pociągnął ją za pień drzewa, tak by zakrywał ich przed czyimś spojrzeniem.-To nie jest zbyt rozsądne byśmy się tak odkrywali.
-Racja-westchnęła Astrid.-Słuchaj, muszę iść do twierdzy. Czekają tam na mnie, a jak nie pójdę..
-Tak, wiem.-kiwnął głową niechętnie. Wolałby zamknąć się tu przed całym światem lub wziąć Astrid, Wichurę i uciec prosto na Berk. Wiedział jednak, że jego narzeczona jest zbyt honorowa by odpuścić sytuację na wyspie Łupieżców, z czego nawiasem mówiąc był bardzo dumny.-To co, idziemy?
Dziewczyna zagryzła wargę.
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł...Czekają na mnie, ale...
Brunet natychmiast zorientował się o co chodzi Astrid.
-Ale nie na mnie. Rozumiem.-zanim blondynka zdążyła cokolwiek powiedzieć spojrzał na nią-Samej cię nie puszczę. Nie po tym wszystkim.
Wojowniczka westchnęła i podeszła do niego.
-Czkawka ja nie mogę cię tam zabrać. Tam zaraz będzie na prawdę ostro...
-To ja powinienem cię chronić Astrid-uświadomił jej-a nie ty mnie. Nie pójdziesz tam sama.
-Czy ty na prawdę nic nie rozumiesz?-zdenerwowała się.-Muszę tam pójść! Sama! A potem jeszcze wymyślić jak odbić Wichurę. Wróć na Berk, potrzebują cię tam. Posłuchaj mnie.
Odwróciła się by odejść, ale Czkawka złapał ją za rękę i odwrócił ku sobie.
-Teraz to ty posłuchaj mnie. Nie odciągnę cię od ratowania wyspy, nie mam nawet takiego zamiaru. Ale nie mam też zamiaru zostawiać cię  z tym wszystkim samą, rozumiesz? Ja odbiję Wichurę, ty zaczniesz mobilizację. Jak uda mi się z Wichurą przyjdę do ciebie...
-Czkawka...
-Nie Astrid!-spojrzał jej w oczy ze stanowczością wypisaną na twarzy-Tak zrobimy. Nie wylecę stąd bez ciebie. Nie ma takiej możliwości...
-Jak chcesz odbić Wichurę. Kochanie czy ty masz jakiś plan odnośnie odbicia Wichury? Na Odyna, ty nie wiesz co robisz!
-Pierwszy raz w życiu to od ciebie słyszę-rzekł całkiem poważnie-I mam nadzieję, że ostatni.
Po tych słowach odwrócił się i bezszelestnie, skulony ruszył w stronę z której nadbiegła Astrid. Dziewczyna chciała już za nim iść. Wiedziała, że to co powiedziała bardzo ubodło wikinga i długo jeszcze będzie to przeżywał, jednak po tym co Czkawka musiał przeżyć wolałaby żeby wrócił na Berk. Wiedziała też, że narzeczony bardzo się o nią martwi, jednak w dobie zbliżającego się konfliktu martwienie się o siebie nawzajem nie może im przynieść nic dobrego.


         Znalezione obrazy dla zapytania hiccstrid gif

Zgodnie z zapowiedzią <3 Czy tylko ja uważam, że doskonale dobrałam gif?
Mam nadzieję, że next był okej xD Już nie mogłam się doczekać, żeby w końcu się spotkali. Niestety tym razem ich drogi nie prowadzą w tym samym kierunku. Next już w następnym tygodniu, chyba, że niedługo złapie mnie wena i napiszę go jeszcze w środku tygodnia. Wpadajcie i dziękuję, że czytacie, do nna <3
~Pass

wtorek, 2 maja 2017

Kontrolowany pożar

 Astrid rozpaczliwie próbowała złapać oddech jednak przygnieciona ciężarem Wichury nie mogła się nawet ruszyć. Wisiała głową w dół w dużej sieci na smoki. Noc była ciemna i bardzo zimna, a wokół nie było kompletnie nikogo jednak dziewczyna doskonale wiedziała, że została zaciągnięta z powrotem na wyspę Łupieżców. Płuca paliły ją żywym ogniem i wiedziała, że dłużej już nie wytrzyma. Jako, że perspektywa śmierci przez uduszenie ciężarem własnego smoka zbliżała się niebezpiecznie szybko, blondynka zdobyła się na ostatni rozpaczliwy gest i wysilając wszystkie mięśnie postarała się odepchnąć od smoczycy. Wichura zauważając, że jej przyjaciółka ma kłopoty mimo kompletnie skrępowanych skrzydeł maksymalnie przycisnęła się do przeciwległego boku sieci, by dać wojowniczce miejsce na oddech. Astrid rozpaczliwie zaczerpnęła oddechu czując przypływającą falę ulgi. Lekko poprawiła się by móc dalej oddychać i próbowała uspokoić oddech by nie dyszeć jak po przebiegnięciu całego Berk. Wiedziała, że im dłużej siedzi w tej sieci tym mniej czasu jej zostało. Jeśli bez niej mieszkańcy nie zaczną atakować, wojska Dagura oraz Wilhelma zagarną całą wyspę dla siebie bez nawet symbolicznego oporu. A na to jako wódz Łupieżców nie mogła pozwolić. Zebrała myśli i zacisnęła dłoń na sznurze który łączył metalowe kółeczka siatki. Nawet gdyby Wichurka spróbowała go spalić, gęsto rozstawiona siatka zrobiona z ognioodpornego materiału i tak nie pozwoliłaby jej się wydostać. Poza tym równocześnie z siatką spalić mogłyby się także pobliskie drzewa, a wtedy ich życie byłoby dużo bardziej zagrożone niż w tej chwili. Z bólem serca uświadomiła sobie, że na wyciągnięcie Śmiertnika nie ma na razie szans. Siatka była za mocna, a niedaleko pewnie czaili się strażnicy, gotowi na interwencje w razie ucieczki smoczycy. Wobec tego blondynka musiała najpierw sama się uwolnić, następnie zlikwidować strażników i wrócić po przyjaciółkę. Pytanie było tylko jedno.
Jak tego dokonać?
Blondynka wysilając wszystkie myśli, które bezskutecznie wirowały wśród różnych mniej lub bardziej wartych uwagi sposobów na wydostanie się, kiedy Wichura lekko ruszyła łapą znajdującą się koło jej nogi. Odruchowo lekko ugięła nogę robiąc miejsce smoczycy, gdy poczuła, że coś otarło jej się o kostkę. W jednej chwili rozwiązanie problemu spadło na nią jak grom z jasnego nieba. 
Sztylet! Ten sztylet który dał jej Ian jeszcze na Berk!
Tyle razy zastanawiała się czy nie zostawić go w szafie ze względu na niewygodę jaką jej sprawiał. Jednak w tej chwili, gdy straciła miecz w odmętach oceanu, a resztę broni pewnie zabrali jej gdy była nieprzytomna, dziękowała Odynowi, że jednak tego nie zrobiła. Następne pół godziny wraz z Wichurą wysilały wszystkie siły, by w tak ciasnej przestrzeni zdołać dosięgnąć sztyletu. Kiedy w końcu wyszarpnęła z mocowań odetchnęły  ulgą. Astrid wystawiła rękę poza siatkę i zajęła się przecinaniem sznurów, które były najbliżej niej. Siatka z metalu miała na tyle duże przerwy, że dziewczyna powinna dać radę się wydostać. W niewygodnej pozycji uparcie cięła sznury aż w końcu udało jej  się wyciąć odpowiedni otwór. Lewą ręką dotknęła pyska smoka.
-Wrócę po ciebie malutka. Daj mi chwilkę. 
Smoczyca zamruczała cicho i rozszerzyła pysk w lekkim uśmiechu. Blondynka roześmiała się cicho i kiwnęła głową. Jeszcze raz głęboko odetchnęła po czym opierając się stopami na przyjaciółce zaczęła wyswobadzać się z siatki. w końcu cała znalazła się już poza nią i opierała się o metalowe fragmenty siatki. z nożem w zębach spojrzała w dół i aż zakręciło jej się w głowie. Pod sobą miała co najmniej 5 metrów do ziemi. Po upadku z takiej wysokości złamanie nogi czy ręki było w zasadzie pewne. A na tego typu obrażenia przed wymagającą walką nie mogła sobie pozwolić. Rozejrzała się po okolicy. Szybko oceniła odległość do najbliższego drzewa wiedząc, że wiszące poniżej sieci sznury nie pozostaną długo niezauważone. Wyjęła sztylet z ust i wetknęła go za pas na biodrach. Ugięła kolana i skupiła się na najbliższej gałęzi. Zebrała się w sobie i wybiła się w kierunku drzewa. Z każdą sekundą gałąź zbliżała się do jej wyciągniętych dłoni. Niestety w ostateczności zabrakło wojowniczce kilku centymetrów. Przygotowała się na wielkie uderzenie w znajdujące się poniżej gałęzie, jednak zdołała unikając uderzenia złapać się jedną ręką jednej z nich. Zawisła całym ciężarem ciała na jednej ręce, jednak nie puściła. Dysząc ciężko rozbujała się, żeby zaczepić się drugą. Satysfakcja z dokonanego czynu nie trwała jednak długo, bo gdy zdołała już zejść na prawie 3 metry nad ziemię rozległ się czyjś krzyk.
-Tam jest!!
Chwilę później zauważyła mknącą w jej kierunku strzałę. W pełnym przerażeniu zdecydowała się zeskoczyć na poniższą gałąź. Nie wzięła jednak pod uwagę, że była ona znacznie bardziej wiotka od poprzedniczek. Gdy tylko oparła na niej swój ciężar gałąź złamała się z trzaskiem, a dziewczyna uderzając o kilka gałęzi na raz spadła na ziemię z jękiem. Zdołała jednak tylko podnieść głowę, zanim ktoś chwycił ją za kark i uniósł w górę jak małego kotka. Ujrzała przed sobą rozwścieczonego Berserka.
-To nie on!-wrzasnął, jednak nie puścił jej i szybko wykręcił jej rękę za plecami.-To ta blondyna.
Niewidoczny wcześniej wśród drzew wysoki strażnik wyszedł na światło księżyca i splunął
-Zwiążcie ją i zaprowadźcie do celi. Skoro i tak już wie gdzie jesteśmy nie ma sensu trzymać jej z tym smokiem.
-A co dowódca na to?
-Ja jestem twoim dowódcą!-wrzasnął ten wyższy-Wracaj natychmiast do poszukiwań zbiega! Ja mam tu swoją brygadę. 
Kilkunastu strażników jakby na zawołanie wbiegło na polankę. Ten który trzymał Astrid za kark pchnął ją na ziemię niczym worek mąki, po czym odszedł nerwowym krokiem. Wysoki Berserk podszedł i chwycił ją za włosy.
-Uciekać się zachciało co? Dagur nie będzie zachwycony-wyszeptał, po czym szarpnął ją za włosy nakazując wstać. Blondynka syknęła z bólu-Twój narzeczony pewnie też, o ile dalej żyje...
-Żyje-warknęła-Uciekł wam.
Strażnik nie odezwał się tylko jeszcze boleśniej chwycił jej włosy
-Nie jestem głupia-odezwała się.-Nie tak jak wy.
Mężczyzna rozluźnił nieco uścisk, żeby dać jej w twarz. Właśnie na to blondynka liczyła. Jednym ruchem oswobodziła się z jego uścisku i wyszarpnęła sztylet zza pasa. Zamachnęła się nim na strażnika i rozcięła mu policzek. Już miała kontynuować atak, jednak jeden z jego brygadzistów zorientował się o jej zamiarach zanim zdążyła uciec i chwycił ją za ramiona odciągając od swojego dowódcy. Kolejny strażnik wytrącił jej nóż i ściągnął jej kark do ziemi. Wtedy też dowódca wstał i trzymając się za policzek podszedł do dziewczyny. Z ostatniego pobytu na tej wyspie Astrid doskonale pamiętała co może się teraz stać i odruchowo skuliła się jak najbardziej mogła, by chronić głowę i brzuch. Dowódca jednak chwycił ją za włosy i zmusił do ukazania twarzy. W tym samym momencie wziął zamach i uderzył ją z całej siły pięścią w noc. Dziewczyna krzyknęła z bólu a mroczki wstąpiły jej przed oczy. Równocześnie z jej krzykiem Wichura wydała z siebie najgłośniejszy ryk jaki kiedykolwiek Astrid słyszała. Strażnicy puścili dziewczynę i zaczęli okładać ją pięściami i kopać z całej siły. Blondynka skuliła się i krzyczała z bólu z każdym mocniejszym uderzeniem jej oprawców. W końcu spojrzała w górę i widząc rozwścieczony wzrok smoczycy wrzasnęła.
-Wichura teraz!!
Odwracając się tyłem usłyszała przeraźliwy krzyk strażników zmieszany z falą gorąca. Obolała dziewczyna wstała i pobiegła przed siebie zerkając przez ramię. Kilkoro strażników biegało bez opamiętania po polance usiłując ugasić płonące ubrania. Pozostali, cali poparzeni albo zwijali się z bólu albo biegli po broń przeciwko Wichurze.
-Wrócę!!!-wrzasnęła Astrid do smoka, który ryknął w odpowiedzi. Blondynka ominęła płonące krzaki i drzewa gnając przed siebie z każdym krokiem czując jakby bąbelki bólu pękały w jej ciele. Z nosa ciekła jej krew, a rosnące siniaki bolały jak po wizycie jej wyrodnej matki. Mimo wszystko gnała przed siebie pochylona nad ziemią by żaden ze strażników szukających tajemniczego zbiega, który w jej podświadomości mógł być Czkawką jej nie zauważył. Chociaż wiedziała, że to aby jej narzeczony faktycznie pojawił się na wyspie jest prawie niemożliwe, usilnie trzymała się tej napawającej nadzieją myśli. Gnała przed siebie aż do dróżki zastawionej upadłym drzewem. Zagryzła zęby i wdrapała się na przewrócony pień, a jej płaszcz powiewał za nią niczym peleryna Thora. Już miała zeskoczyć na dalszą drogę, gdy ktoś wpadł w nią od tyłu, po czym oboje upadli z drugiej strony drzewa.


                                                Podobny obraz

Spóźnienie. Znowu.
Jednak na swoją obronę mogę powiedzieć, że tym razem to serio nie moja wina. Blogger postanowił odmówić posłuszeństwa i nie opublikował tego nexta w tamtym tygodniu. Byłam przekonana, że rozdział już dawno wyszedł jednak kiedy dzisiaj weszłam na bloggera aż mnie zamurowało. Przepraszam kochani za to, że nie sprawdziłam wcześniej ale przyzwyczaiłam się, że z reguły nexty się dodają xDDD
DO NNA KOCHANI <3
No to co, może w tym tygodniu?
~Pass

piątek, 14 kwietnia 2017

Ucieczka

 Czkawka nie czekał długo po wizycie Liriany. Wiedział, że dziewczyna zdawała sobie doskonale sprawę z tego, jak dużo mu powiedziała, co może oznaczać tylko jedno. Zwiększoną straż przy jego celi. Gdzie ta cela była? Co zastanie na zewnątrz? Tego wódz Berk nie wiedział. Miał natomiast pewność, że jest już całkiem blisko ukochanej, a myśl, że mogłoby jej się coś stać napędzała go do działania jeszcze bardziej. Obmyślenie planu nie zajęło mu zbyt dużo czasu. Założył, że prędzej czy później ktoś w końcu musi przynieść mu coś do jedzenia, bądź spróbować z nim porozmawiać. Zazwyczaj jeśli ma się wysoko postawionego jeńca, należy jak najlepiej to wykorzystać. Czkawka wiedział, że Dagur nie oprze się jak najszybszej próbie zmieszania wodza Wandali z błotem i jednocześnie zastanawiał się gdzie domniemany przywódca Berserków jest. Nie miał jednak dużo czasu. Jedyne co stało mu na przeszkodzie poza bólem na całym ciele, było mocne i solidne wiązanie które pętało jego ręce do słupa za jego plecami, takie same wiązanie w kostkach, no i oczywiście knebel na ustach, chociaż to był jego najmniejszy problem. Ręce. Najważniejsze były ręce. Smoczy jeździec zaczął rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiegokolwiek ostrego przedmiotu. Te poszukiwania okazały się bezowocne, a Czkawka już spuścił głowę w gorączkowym poszukiwaniu innego rozwiązania, gdy nagle jego wzrok padł na postawioną na wysokiej szafce lampę naftową. Wpatrując się w jej płomień w jego myślach zrodził się pewien plan. Może i głupi, ale zawsze jakiś. Nie czekał długo z jego zrealizowaniem. Wysilając wszystkie mięśnie i stękając z bólu. Zdołał odwrócić się na bok boleśnie wyginając plecy. Poruszał nogami w taki sposób by znajdowały się jak najbliżej szafy. Kiedy wiedział, że już więcej nie wytrzyma zdobył się na ostatni wysiłek, Zamachnął się związanymi nogami i z całej siły kopnął w szafę. Zatrzęsła się i pękła w miejscu w którym kopnął. Stojąca na górze lampa przysunęła się bliżej krawędzi, jednak nie spadła. Czkawka jęknął i kopnął jeszcze raz, choć z mniejszym nieco impetem. Ten mały impuls jednak wystarczył do uzyskania pożądanego przez wikinga efektu. Lampa zsunęła się z półki i z hukiem spadła na podłogę. Pomimo wiatru jaki wytworzył się gdy spadała, płomień nie zgasł do końca. Brunet odetchnął głęboko i zmienił pozycję, tym razem opierając się jak najbardziej o słup do którego był przywiązany, jednocześnie odchylił ręce tak daleko w tył jak tylko zdołał. Kiedy poczuł przeraźliwe gorąco w knykciach prawej ręki syknął przez knebel i na chwilę odsunął ręce. Poparzone dłonie bolały przeraźliwie, jednak Czkawka nie poddawał się. Jeszcze raz odchylił ręce w tył i ustawił je tak by płomień lampy spalał sznur wiążący jego dłonie. Nie było to jednak takie łatwe, biorąc pod uwagę to, że pęta splatały jego nadgarstki bardzo ciasno. Przez cały czas czuł niemiłosierny ból w całych dłoniach, od nadgarstków w górę. Zagryzając zęby na kneblu miał ochotę wrzasnąć przeraźliwie i odskoczyć. Wiedział jednak, że nie może tego zrobić. Nie teraz. Nie gdy Astrid go potrzebuje. W chwili gdy więzy się spaliły, natychmiast oderwał dłonie od ognia i uderzył nimi kilka razy o spodnie gorączkowo gasząc płomienie i pozbywając się resztek wciąż palącego się sznura. Popatrzył na swoje dłonie i nie mógł powstrzymać jęku na widok osmalonych nadgarstków i oszałamiająco czerwonej skóry dłoni. Mimo palącego dosłownie bólu, krzywiąc się zdołał odplątać misternie zawiązany węzeł z nóg i wyjąć knebel z ust. 
-Może palenie sobie dłoni to nie był zbyt dobry pomysł-powiedział cicho sam do siebie zerkając na poparzenia. Wstał tak cicho jak tylko mógł i podszedł szybko do dzbana z wodą w rogu pomieszczenia. Kiedy wsadził tam ręce poczuł tak niewysłowioną ulgę, że w tamtej chwili mógłby zostać gdziekolwiek, byleby z tym właśnie dzbanem. Zaraz! Chwila! Astrid!
Wódz Berk otrząsnął się i zaciskając zęby oderwał dwa kawałki materiału od dołu tuniki. Namoczył je następnie w zimnej wodzie i nie wyciskając ich oplótł sobie niedbale dłonie. Czuł, że gdy tylko wrócą na Berk Gothi zużyje na jego ręce połowę zapasów ziołowej maści na oparzenia. Stłumił kaszel i słysząc zbliżające się kroki natychmiast przylgnął do ściany obok. Jako, że nic innego nie było pod jego oparzoną ręką z grymasem bólu na twarzy chwycił dzban z wodą. Kiedy jakaś odziana w czarną szatę postać przekroczyła próg brunet wziął zamach i z całej siły uderzył delikwenta w tył głowy pozbawiając go przytomności. Głuchy odgłos z jakim rąbnął całym ciałem o ziemię z pewnością przyciągnie strażników. Wobec tego Czkawka zrobił jedyną rozsądną jak mu się wydawało rzecz. Zdarł z leżącego ciemną szatę i zarzucił na siebie okrywając się kapturem tak by nie było widać twarzy. Oblicze mężczyzny leżącego na posadzce nie mówiło mu nic więc nie poświęcał mu większej uwagi. Jedyne co w tej chwili było dla niego wartościowe to krótki miecz, który przybyły miał przypasany do pasa. Czkawka nie zwracając już uwagi na ból szybko zabrał mu ostrze i okrywając się kapturem i usilnie starając się nie utykać i jak najbardziej zakrywać metalową nogę opuścił pomieszczenie. Od razu zlustrował wzrokiem korytarz przed nim i strażników po oby stronach wejścia do jego lochu. Dość żwawym krokiem starając się nie ściągać ich spojrzeń ruszył przed siebie.
 Uśmiechnął się pod nosem. Wykiwanie pilnujących go Berserków okazało się wręcz dziecinnie ,proste. Szedł dalej plątaniną korytarzy i z rosnącą euforią mijał kolejnych strażników dopóki zza rogu nie wyłoniły się dwie najbardziej znienawidzone przez niego ostatnimi czasy osoby. A mianowicie Dagur i Liriana. Ciemnowłosa szła pewnym krokiem obok berserka i zdawała relację z ich rozmowy w grocie.
-I on wtedy mnie tak jakby sprowokował i ja...
-Sprowokował?!-Dagur zatrzymał się a Czkawka skręcił w bok i zatrzymał się przy ścianie bocznego korytarza by móc usłyszeć jak najwięcej.-Jak to cię sprowokował!?
-Nie wiem-Liriana zdawała się być bardzo speszona-Po prostu powiedział coś...
-Liriana!-Dagur był wściekły a jego donośny krzyk odbijał się echem od ścian korytarza-Jak nasz WIĘZIEŃ mógł cię sprowokować na Odyna Wszechmogącego?!
Liriana najwyraźniej nie wiedziała już co ma powiedzieć, gdyż chwilę później berserk wyraźnie zdenerwowany odwrócił się na pięcie i zagrzmiał
-Już ja mu zaraz pokażę prowokację!
Po odgłosie kroków poznał, że Liriana również się oddaliła. Wiedział, że musi stąd uciec jak najszybciej to tylko możliwe. Odwrócił się do głównego korytarza, gdy nagle na ramieniu zacisnęła mu się czyjaś ręka.
-Co ty tu robisz?!-barczysty mężczyzna jednym ruchem odwrócił go ku sobie i zawołał-Kazałem ci iść po tego chłystka! Mam do niego kilka pytań-oczy zaświeciły mu się gdy to powiedział.
Czkawka pierwszy raz w życiu dosłownie zamarł z przerażenia. Nie wiedział jaki głos miał tamten mężczyzna który leżał aktualnie w jego lochu, więc nie mógł nawet próbować go odwzorować. Niestety jego prawdopodobny szef był bardzo niecierpliwy.
-Gadaj!-wrzasnął, po czym jednym ruchem ręki zdarł kaptur z jego głowy.
Wódz Berk i jeden z Berserków stanęli oko w oko. Czkawka ku swojemu przerażeniu doskonale wiedział kim był ten mężczyzna. Nie znał co prawda jego imienia jednak widział go przy boku Dagura dostatecznie dużą ilość razy by stwierdzić, że jest on jego bliskim współpracownikiem. Po kompletnym szoku i wybrzmiewającej z jego oblicza wściekłości wódz Berk zdążył zauważyć, że został zidentyfikowany. Nie mając chwili do stracenia, szybkim ruchem pomimo oszałamiającego bólu zacisnął rękę na zabranym mieczu i uniósł go do ciosu. Berserk zareagował równie gwałtownie jednak jego topór był zawieszony na plecach, w bardziej niedostępnym miejscu niż miecz Czkawki. Wobec tego wojownik odskoczył w głąb korytarza. Brunet wiedząc, że musi się teraz wyjątkowo spieszyć. Zamachnął się mieczem na przeciwnika i wbił mu go w brzuch. Berserk wrzasnął i obrzucił go wściekłym spojrzeniem. Pomimo rany wstał i zdjął topór, jednak Czkawka nie mógł marnować więcej czasu. Nie zawracając sobie głowy kapturem ruszył pędem przez korytarz. Nie musiał biec daleko by znaleźć wyjście. Pilnowali go dwaj zaspani strażnicy, których minął bez dania im szansy większego rozeznania w sytuacji. Widząc przed sobą gigantyczny obóz Berserków sięgający doliny, owiany chłodnym powiewem nocy natychmiast skręcił w stronę lasu. Wolał nie wyobrażać sobie ilu żądnych jego krwi żołnierzy śpi teraz w tych prowizorycznych namiotach. Zanim wbiegł do lasu zdążył jeszcze usłyszeć ogłuszający krzyk Dagura.
-Więzień na wolności!

                                  Znalezione obrazy dla zapytania dagur szalony gif

Wybaczcie za kolejną nieobecność.
Powinniście mnie teraz zgnoić za to w komentarzach i skazać na potępieniu u Odyna ;) Tak na prawdę nie mam tłumaczenia dlaczego nie pisałam. Po części przez szkołę a po części brak weny. Mam jednak nadzieję, że wybaczycie mi to i do końca roku szkolnego pomęczycie się z moim nieterminowym dodawaniem. Nie martwcie się jednak xD Postaram się by next pojawiał się w odstępach max 2 tygodniowych. Tym razem na prawdę ;)
Wesołych świąt kochani!!! <3
~Pass

niedziela, 19 marca 2017

Dość

 Blondynka stanęła jak wryta w drzwiach. Jej myśli nagle nabrały zawrotnego tempa. Nie potrzebowała jednak wiele czasu by się otrząsnąć i przywołać na zaskoczoną widokiem naczelnego dowódcy twarz, wymuszony uśmiech. Tym razem bez zawahania przekroczyła próg gospody. Równocześnie minęła się z wychodzącym mężczyzną, który jakby usilnie starając się na nią nie spojrzeć trącił ją ramieniem tak, że aż się zachwiała. Zignorowała jednak to i szybko rozejrzała się po karczmie. Była w miarę wypełniona, jednak z większej ilości ludzi tak na prawdę tylko kilka osób skinęło jej głową lub uśmiechnęło się przyjaźnie. "No tak...-pomyślała- Czyli w tej okolicy już jestem spalona". Wiedziała doskonale, że powodem takiego a nie innego zachowania mieszkańców tej okolicy była właśnie wizyta Wilhelma. W panice zdała sobie sprawę, że jak na przygotowania do wojny potencjalne gromadzenie poparcia zaczęła dość późno. Wolała nawet się nie zastanawiać ile podobnych miejsc na dobrą sprawę zdołał już zaliczyć jej polityczny konkurent. Nie chcąc stać jak idiotka na środku gospody podeszła do lady z zamiarem poproszenia o wodę. Właściciel karczmy uśmiechnął się do niej współczująco po czym wskazał głową idącego w jej kierunku naczelnego. Patrząc na jego pełen satysfakcji uśmiech miała ochotę rozwalić mu zęby, jednak powstrzymała się. Miała co prawda przeczucie, że on wie, że ona wie, jakkolwiek by to nie brzmiało...Jednak wolała się z takową wiedzą zbytnio nie afiszować. W końcu nie wiadomo kiedy może zadziałać na jej korzyść.
-Witamy, a cóż naszego wspaniałego wodza sprowadza w takie ustronne miejsce?-jego pytanie, które zasadniczo pytaniem nie było aż ociekało sarkazmem. -Myślałem, że zajmuje się pani tym co zawsze...-rozglądając się i nabierając pewności, że wszyscy słuchają dodał- Przesiadywaniem w pokoju swojego zastępcy jak mniemam...
Aż zazgrzytała zębami. Nie ważne co teraz powie, dla wszystkich ludzi zgromadzonych w tej sali przesłanie było jasne. Wilhelm dobrze wiedział, że ziarno zostało zasiane i jakichkolwiek by nie miała dowodów, nie uda jej się wytłumaczyć z jego słów. Bo co miała zrobić? Powszechnie przecież wiadomo...ludzie są jacy są i łatwiej im jest wmówić, że się coś ma nisz dowodzić, że się czegoś nie ma. Z rozmysłem zignorowała jego uszczypliwość i przeszła do słownego kontrataku uważając jednak by nie zdradzić za wiele.
-Za to pana, panie...naczelny...coraz częściej można zobaczyć w parze z mamą Fabiena. Wie pan...uważam, że na dobrą sprawę, rzeczy prywatne powinien pan załatwiać kiedy skończą się pana obowiązki, na których brak nie można narzekać.
-Z uszanowaniem dla panienki-specjalnie użył tego też zwrotu by jeszcze bardziej podkreślić jej młody jak na bycie wodzem wiek.-Jednak pani również w godzinach pracy przesiaduje z pewnymi osobami....
-W celach służbowych. W końcu jest to mój zastępca czyż nie? A nie wyłapałam by Ingrid ostatnio awansowała ze swojego wdowiego statusu.-odgryzła się.
-Nic dziwnego. Przecież teraz by choć odrobinę poprawić swoją pozycję społeczną trzeba spełniać...-zjechał ją spojrzeniem od góry do dołu i z pogardą w głosie dokończył-określone wymagania...W końcu o co może chodzić jak nie o pieniądze, skoro taki młody...niedoświadczony, zwykły szeregowiec jak Fabien z dnia na dzień staje się drugą najważniejszą względem funkcji osobą na wyspie?
-Na przykład o honor.-odparła Astrid bez skrupułów patrząc mu prosto w oczy.-Którego niektórym jak widać brakuje...
-To już jest bezczelność-oburzył się Wilhelm i rozejrzał się po pomieszczeniu wskazując ręką na blondynkę-Widzicie ludzie?! Tak się teraz traktuje starszych i bardziej doświadczonych!-wbił świdrujące spojrzenie w dziewczynę i powiedział-Za czasów Albrechta takie coś byłoby nie do pomyślenia.
Po tych słowach zostawił opróżniony do połowy kufel miodu i mierząc ją zimnym spojrzeniem wyszedł z karczmy głośno trzaskając drzwiami. Nastała nieporuszona niczym cisza pełna wyczekującego napięcia. Po dłuższej chwili kilkanaście osób dosłownie w jednym momencie wstało z miejsc i nie spoglądając w jej stronę wyszło w ślad za naczelnym. Astrid zagryzła wargę ledwo powstrzymując płacz. Po przepełnionej sali nie pozostał nawet ślad. Zostało kilka osób kończących jeść oraz kilkoro wikingów którzy wcześniej patrzyli na nią dość przychylnie. Blondynka potarła czoło i usiadła przy ladzie popijając wodę. Właściciel który podał jej picie po raz kolejny uśmiechnął się do niej współczująco lecz nie odezwał się słowem. Dziewczyna po raz milionowy w tym dniu pomyślała jak bardzo brakuje jej ukochanego. Czkawka na pewno znalazłby jakiś sposób, zrobiłby...cokolwiek, ale na pewno byłoby to najlepsze możliwe wyjście. On przynajmniej budził respekt. Swoim wyglądem, może i nie zbyt muskularnym ale na pewno nie żałosnym, i poważnym wyrazem twarzy natychmiast przywodził na myśl rozważnego i przemyślnego wodza, którego ludzie nawet jeśli go nie znali, lubili i szanowali. Za to ona....może i była stanowcza i uparta jednak jej wygląd w ogóle tego nie okazywał. Ze zbyt dużym wodzowskim futrem ciągnącym się z nią po ziemi i drobną figurą na pewno wyglądała zupełnie nie jak wódz, wręcz śmiesznie. Odegnała tego typu myśli, zapłaciła i podziękowała za wodę po czym wyszła. Miała ochotę powłóczyć nogami przez całą drogę i najchętniej wybuchnąć płaczem. Jednak wiedząc, że każdy jej krok przez wioskę jest obserwowany powstrzymała się od tego zachowania aż do wejścia do głównej części wyspy. Miała zamiar iść wprost do twierdzy jednak w połowie drogi zatrzymała się i poszła do dużego zadaszonego wybiegu na którym znajdowała się Wichura. Zostawiła ją właśnie tam ze względu na nieufność mieszkańców wobec smoków. Zdała sobie sprawę, że właściwie nie odwiedzała smoczycy od czasu rozpoczęcia się kłopotów. Czyli od bardzo dawna...Nie mogąc sobie wyobrazić jak mogła tak zaniedbać przyjaciółkę, przyspieszyła kroku i weszła na arenę prawie w biegu. Wichura praktycznie rzuciła się na nią rycząc z radości. Wtedy właśnie wszystkie emocje puściły. Pierwsze łzy poleciały po policzkach blondynki kiedy objęła ramionami szyję smoczycy.
-Przepraszam kochana-szepnęła wciąż obejmując przyjaciółkę. Śmiertnik Zębacz przyłożył głowę do pleców Astrid i lekko trącił ją, zupełnie jakby smoczyca chciała dodać jej otuchy. Dziewczyna podniosła głowę i rozejrzała się nigdzie nie widząc siodła smoka. Nie myśląc za wiele i gnając za tęsknotą latania jednym ruchem wskoczyła na nieopatrzony siodłem niebiesko żółty grzbiet. Ścisnęła się udami i skuliła na jej plecach po czym dała jej wyraźny znak do lotu. Chciała jak najszybciej opuścić wyspę Łupieżców i być jak najdalej od tych intryg, wzajemnej zazdrości, nienawiści i rzucania sobie kłód pod nogi. Pomimo, że środowisko w jakim żyła, środowisko wikingów polegało właśnie na tym, to czuła, że na wyspie jest to spotęgowane do nowego znacznie większego stopnia. Trzymając się mocno pozwoliła smoczycy rozpędzić się, wybiec z areny, ku na pewno wielkiemu szokowi przechodniów, po czym wzlecieć w powietrze.
-Szybciej Wichurka, szybciej-szeptała, czując jak pęd powietrza strzepuje jej łzy z twarzy.
Przytuliła smoczycę mocno pozwalając jej lecieć gdzie tylko chce. Czuła jak cała niemoc z niej uleciała. Pod koniec wznoszenia się, kiedy ukochana przyjaciółka poziomowała lot, zdołała się nawet uśmiechnąć, kiedy ta ryknęła z radości. Kiedy blondynka uniosła głowę momentalnie zmarszczyła brwi. Na horyzoncie zauważyła kilkanaście punktów, które wyglądały podejrzanie podobnie do statków. Nie widziała dokładnie jednak kiedy próbowała się skoncentrować i rozpoznać barwy jakie widnieją na proporcach, gdy nagle po lewej stronie czaszki usłyszała huk. Odwróciła głowę i nie zdążyła nawet krzyknąć kiedy uderzyło ją w głowę coś twardego. Ostatnie co widziała to sznur oplatający ją i Wichurkę przyciskając je do siebie i jednocześnie pozbawiając tchu. Potem spadły do morza, a powietrze wypełnił przeraźliwy ryk smoczycy.

                                 Znalezione obrazy dla zapytania wichura i astrid gif

Next z poślizgiem, oraz krótki jednak decyzja którą teraz muszę podjąć niestety wymaga czasu i zaważy nad losami większości bohaterów. O jaką decyzję chodzi? Dowiecie się oczywiście w następnym tygodniu xDDD
HAhahah skończyłam to jak prowadząca reality show xDD
Do nna kochani <3
~Pass

czwartek, 23 lutego 2017

Spowiedź

 Czkawka obudził się z głębokim bólem na całym ciele. Chciał rozciągnąć sztywne ramiona, jednak coś stawiło mu opór. Po krótkiej jak mrugnięcie okiem chwili zorientował się, że siedzi w ciemnym pomieszczeniu, które oświetlała małą lampka, odwrócony plecami do czegoś w rodzaju słupa, czy wąskiego mebla z rękami mocno przywiązanymi za tym właśnie przedmiotem. Nogi miał związane w kostkach, a usta zakneblowane czymś w rodzaju kuchennej szmatki. Na raz przypomniał sobie co się stało i niemal zapominając o ograniczeniach szarpnął się w górę. Sznur oplatający mu ręce wytrzymał i boleśnie otarł mu nadgarstki.
-Nie szarp się, to nic nie da -rozległ się dobrze znany wikingowi głos, który gdy tylko się odezwał już wywołał w oczach Czkawki groźny błysk. Z ciemności przed nim wyłoniła się Liriana ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Przeszła obok uważnie obserwującego każdy jej krok wodza Berk i zdjęła lampę z prowizorycznego haczyka i postawiła ją przed chłopakiem. Ku jego zdziwieniu znowu odeszła w cień i wróciła z dwoma kuflami miodu oraz talerzami z jakimś mięsem. Dopiero teraz wiking poczuł dokuczający mu głód.
-Głodny jesteś nie?-popatrzyła na niego kpiąco i zaszła od tyłu. Jedną z jego rąk przywiązała jeszcze mocniej, na granicy porażającego bólu, a drugą ku jego uldze uwolniła. Natychmiast wyjął sobie szmatkę z ust i z szybkością światła rzucił się by rozwiązać węzły na nogach. Liriana jednak nie była głupia. Równie szybkim ruchem wyjęła nóż z pochwy i przyłożyła go do szyi wojownika. Czując lodowate gronkielowe żelazo tuż przy tchawicy odruchowo zastygł w bezruchu. Ciemnowłosa pochyliła się nad nim i szepnęła mu do ucha mocniej przykładając ostrze do jego szyi.
-Jeszcze jeden taki numer i zabiję cie bez najmniejszych obiekcji. 
Uwolniła przełyk wodza i usiadła przed nim podsuwając mu jedzenie.
-Przecież i tak mnie zabijesz, czyż nie?-spytał zgryźliwie.
Liriana z jedzeniem w ustach pokiwała przecząco głową.
-Jeszcze nie teraz, póki co jesteś nam potrzebny.
-Niby do czego?-chłopak powstrzymywał się przed rzuceniem się na jedzenie i na Lirianę przy okazji.
Dziewczyna wzruszyła ramionami z niemalże kpiącą niewinnością. i przełknęła jedzenie. Mimo nienawiści kierowanej do byłej przyjaciółki Czkawka musiał przyznać, że choć nie widział w niej nikogo innego niż tylko wroga, to w półmroku i padającym  dołu świetle lampy wyglądała wyjątkowo pociągająco. Te myśli przerwał mu chytry ton głosu dziewczyny.
-Potrzebujemy zakładnika. Myślisz, że mamy ochotę na walkę z Wandalami? Proszę cię... Nie jesteśmy głupi. Po co mamy tracić ludzi skoro możemy lekko ich postraszyć twoją krzywdą i bez większego oporu zająć Berk?
-Wandale nigdy nie dadzą sobie odebrać wyspy na rzecz jednostki.-stwierdził
-Zależy jaka to jednostka-zwróciła mu uwagę-Myślisz, że Jeźdźcy zaryzykują twoją śmierć?
Po rozważeniu Czkawka stwierdził, że chociaż chciałby odpowiedzieć Tak, to nie mógł. Przyjaźnili się od lat i wiedział, że jeżeli którekolwiek z nich byłoby w niebezpieczeństwie podobnym do jego sytuacji oddałby wszystko by ratować taką osobę.  Liriana uśmiechnęła się z satysfakcją na widok jego zrezygnowanej miny.
-No właśnie-uśmiechnęła się upijając łyk miodu, po czym wskazała na jego nietknięty posiłek-Jedz, nie wiadomo kiedy trafi ci się następny.
-Skąd mam mieć pewność, że nie jest zatruty?-parsknął wódz, czym spowodował wybuch sarkastycznego śmiechu dziewczyny.
-Ruszyłbyś czasem głową. Jesteś związany i właściwie bezbronny. Na prawdę uważasz, że siliłabym się na zdobycie i dodanie do jedzenia trucizny skoro mogę po prostu poderżnąć ci gardło?
Wódz musiał przyznać, że jednak faktycznie coś w tym było. Niepewnym ruchem sięgnął po kawałek chleba i włożył do ust. Jasne miał kwaskowaty posmak, jednak tym charakteryzowało się każde pieczywo na Berk. Choć wysilił wszystkie kubki smakowe do zidentyfikowania trucizny nie znalazł nic poza smakiem zwykłego chleba.
-I co, czujesz się zatruty? Trucizna pulsuje ci w żyłach? Czujesz ja odpływasz?-parsknęła dziewczyna.
Chłopak zignorował to i przełknął jeszcze jeden kęs. Jedli i pili w milczeniu, do póki nie przerwała go Liriana.
-Pewnie zastanawiasz się co teraz z tobą będzie...
-Jakoś nie bardzo....-odparł obrzucając ją złym spojrzeniem- Skupiam się głównie na tym jak pozbawić cię przytomności.
-Nie sądzę by z twojej strony cokolwiek mi zagrażało. -odpowiedziała mu identycznym spojrzeniem- Czy związany, czy nie...nie stanowisz takiego zagrożenia jakiego się spodziewałam.
Owszem, chłopak mógł zareagować, obrzucać ją wyzwiskami, grozić, zaprzeczać, jednak...właściwie po co. Doszło do niego, że gdyby zaprzeczył temu co powiedziała byłby jeszcze bardziej żałosny. Doskonale pamiętał jak Liriana właściwie bez wysiłku doprowadziła go do utraty przytomności w mniej niż pięć minut więc zdecydował się na milczenie. Dziewczyna wobec tego kontynuowała wywód. 
-Właściwie to nikt na tej wyspie nie jest taki jak się spodziewała. Płynęłam tu ze strachem, że nie uda mi się nawet zdobyć księgi. Na szczęście okazało się to dziecinnie proste. Niby wielcy, nieustraszeni, najlepsi w boju Wandale, a jak przychodzi co do czego...ehhh tak samo zresztą Łupieżcy, oczywiście, niektórzy...
-Po co ty mi to właściwie mówisz?-zadał wreszcie nurtujące go pytanie- Opowiadasz wszystkie wasze plany? A może, kłamstwa? Po co to robisz?
-To nie są kłamstwa-prychnęła ciemnowłosa-To nawet nie jest gra. Robię to z nudów...
-Ale przecież....
-Na prawdę łudzisz się, że mógłbyś uciec?-roześmiała się-Błagam...przecież ty nawet nie wiesz gdzie jesteś. Po drugie zanim zdążyłbyś komukolwiek, cokolwiek powiedzieć byłoby już dawno po wszystkim. Jedyne czego ci nie powiem, to miejsce w którym się znajdujemy. Mogłoby to....hmmm zaszkodzić naszym kontaktom.
-Nasze kontakty są już wystarczająco spaczone....Nie wyobrażam sobie, żeby cokolwiek mogło je jeszcze bardziej zepsuć.- dziewczyna roześmiała się i widząc, że skończył jeść podeszła i z powrotem spętała jego obie ręce za plecami. Po chwili wróciła na swoje miejsce i znowu usiadła
-Wracając...o czym to ja...a o Łupieżcach. Jeżeli cię to interesuje...to twoja dziewczyna-to słowo wypowiedziała z pewnym przekąsem-radzi sobie niewiele lepiej niż ty...Jedyna jej przewaga to to, że nie została porwana... Właściwie to nawet nie byłoby to takie złe, jednak doszliśmy do wniosku, że nie będziemy zawracać sobie głowy porwaniami skoro nie ma to sensu. Właściwie nawet zabawniej jest patrzeć jak usiłuje spiskować, zwłaszcza, że w grupie z nią spiskującej mamy całkiem zaufanego informatora. Nie powiem, żebyśmy znali wszystkie jej plany i pomysły ale z tego co wiem nawet nieźle sobie to małpa wymyśliła-Czkawka skrzywił się na obrazę jego dziewczyny, jednak zagryzł zęby i dał dziewczynie rozwinąć wypowiedź mając nadzieję, że uda mu się wyciągnąć od dziewczyny więcej informacji.-Szkoda tylko, że jej pan spali na panewce. Właściwie nawet rozważam czy nie powinniśmy sobie tego oglądnąć. Chciałabym zobaczyć twoją minę na widok ukochanej przebijanej włócznią-chłopak zmroził ją spojrzeniem, jednak zdawała się go nie zauważać- A potem wrócimy sobie na Berk. Będziesz przybity, jak nigdy, a lud Berk z miłą chęcią odda nam wodzostwo w zamian za ciebie. Po kilku publicznych...albo i nie...wyrokach w końcu ktoś z nas obejmie stanowisko wodza.
-Ktoś,...z was? A co ty z tego będziesz mieć?
-Ja? Satysfakcję, pieniądze, własny kąt..wybieraj.
-I robisz to tylko dla satysfakcji?
-Podałam zdaje się jeszcze dwa powody...
-Proszę cię- przewrócił oczami naśladując rozmówczynię- Pieniędzy twoi rodzice mają wystarczająco, własny kąt masz zarówno u siebie jak i właściwie....gdzie tylko chcesz..więc o co tak na prawdę chodzi?
Pierwszy raz podczas tej rozmowy zobaczył w jej oczach przebłysk roztargnienia, idąc tym tropem kontynuował, aż wreszcie nasunął mu się jasny powód dla którego ciemnowłosa może to robić.
-O uznanie? O zastraszanie, o władzę? Czy może o...miłość?-w duchu uśmiechał się coraz szerzej widząc jak wyprowadza dziewczynę z równowagi.-Czyżby Dagur? To on aż tak zawrócił ci w głowie? Przecież nigdy nie zwróci na ciebie uwagi-z premedytacją robił wszystko by dziewczyna wreszcie nie wytrzymała-Jesteś dla niego pionkiem, marnym pionkiem takim samym jak reszta, którego jest gotów poświęcić w każdej nawet najgłupszej sprawie...
-Przestań-zaczęła ostrzegawczo, czym tylko zmotywowała chłopaka do kontynuacji.
-Zrozum wreszcie, że się dla niego nie liczysz. W świecie Dagura liczy się tylko Dagur. Jesteś dla niego warta tyle co stary płaszcz, czyli nic...Nigdy cię nie pokocha...
-Zamknij się w końcu!!!
-Myślisz, że czemu wysłał cię tak daleko od siebie? Żeby nie musieć cię oglądać! I nawet nie przywołał z powrotem do siebie. Dalej jesteś daleko...Nawet z nim nie porozmawiasz....
-Właśnie, że porozmawiam!!-wrzasnęła wyprowadzona z równowagi-Mogę nawet teraz!!
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego co powiedziała. Chwilowy szok na jej twarzy zastąpiła wściekłość, gdy tylko ujrzała uśmiech Czkawki. Wstała i z całej siły kopnęła go w bok, po czym wyszła trzaskając drzwiami. Zdradziła się pod wpływem emocji. To było to na co liczył chłopak. Tym, że w każdej chwili może porozmawiać z Dagurem dała do zrozumienia, że znajdują się tam gdzie on. Czyli bardzo blisko wyspy Łupieżców, co napawało Czkawkę jednocześnie niepokojem, co nadzieją, że zdoła się wyrwać i ostrzec ukochaną na czas. Nie próbując już kryć uśmiechu, wyszczerzył zęby patrząc w ciemność i powiedział w ślad za zdrajczynią.
-Dziękuję za szczerą spowiedź.

           Znalezione obrazy dla zapytania heathera dragon riders gif

Hejo hejo, poślizg czterodniowy był za co przepraszam ale mam nadzieję, że wynagrodziłam ;) Next już niedługo, pewnie nawet w ten weekend. Póki co zastanawia mnie czy domyślacie się już kim może być ten tajemniczy informator znajdujący się w zaufanej (jakby się mogło wydawać) grupie Astrid? Proszę o wasze propozycje i domysły? Ciekawa jestem czy jestem tak nieprzewidywalna jak mi się wydaje xD :DD
DO NNA KOCHANI <3
~Pass