wtorek, 2 maja 2017

Kontrolowany pożar

 Astrid rozpaczliwie próbowała złapać oddech jednak przygnieciona ciężarem Wichury nie mogła się nawet ruszyć. Wisiała głową w dół w dużej sieci na smoki. Noc była ciemna i bardzo zimna, a wokół nie było kompletnie nikogo jednak dziewczyna doskonale wiedziała, że została zaciągnięta z powrotem na wyspę Łupieżców. Płuca paliły ją żywym ogniem i wiedziała, że dłużej już nie wytrzyma. Jako, że perspektywa śmierci przez uduszenie ciężarem własnego smoka zbliżała się niebezpiecznie szybko, blondynka zdobyła się na ostatni rozpaczliwy gest i wysilając wszystkie mięśnie postarała się odepchnąć od smoczycy. Wichura zauważając, że jej przyjaciółka ma kłopoty mimo kompletnie skrępowanych skrzydeł maksymalnie przycisnęła się do przeciwległego boku sieci, by dać wojowniczce miejsce na oddech. Astrid rozpaczliwie zaczerpnęła oddechu czując przypływającą falę ulgi. Lekko poprawiła się by móc dalej oddychać i próbowała uspokoić oddech by nie dyszeć jak po przebiegnięciu całego Berk. Wiedziała, że im dłużej siedzi w tej sieci tym mniej czasu jej zostało. Jeśli bez niej mieszkańcy nie zaczną atakować, wojska Dagura oraz Wilhelma zagarną całą wyspę dla siebie bez nawet symbolicznego oporu. A na to jako wódz Łupieżców nie mogła pozwolić. Zebrała myśli i zacisnęła dłoń na sznurze który łączył metalowe kółeczka siatki. Nawet gdyby Wichurka spróbowała go spalić, gęsto rozstawiona siatka zrobiona z ognioodpornego materiału i tak nie pozwoliłaby jej się wydostać. Poza tym równocześnie z siatką spalić mogłyby się także pobliskie drzewa, a wtedy ich życie byłoby dużo bardziej zagrożone niż w tej chwili. Z bólem serca uświadomiła sobie, że na wyciągnięcie Śmiertnika nie ma na razie szans. Siatka była za mocna, a niedaleko pewnie czaili się strażnicy, gotowi na interwencje w razie ucieczki smoczycy. Wobec tego blondynka musiała najpierw sama się uwolnić, następnie zlikwidować strażników i wrócić po przyjaciółkę. Pytanie było tylko jedno.
Jak tego dokonać?
Blondynka wysilając wszystkie myśli, które bezskutecznie wirowały wśród różnych mniej lub bardziej wartych uwagi sposobów na wydostanie się, kiedy Wichura lekko ruszyła łapą znajdującą się koło jej nogi. Odruchowo lekko ugięła nogę robiąc miejsce smoczycy, gdy poczuła, że coś otarło jej się o kostkę. W jednej chwili rozwiązanie problemu spadło na nią jak grom z jasnego nieba. 
Sztylet! Ten sztylet który dał jej Ian jeszcze na Berk!
Tyle razy zastanawiała się czy nie zostawić go w szafie ze względu na niewygodę jaką jej sprawiał. Jednak w tej chwili, gdy straciła miecz w odmętach oceanu, a resztę broni pewnie zabrali jej gdy była nieprzytomna, dziękowała Odynowi, że jednak tego nie zrobiła. Następne pół godziny wraz z Wichurą wysilały wszystkie siły, by w tak ciasnej przestrzeni zdołać dosięgnąć sztyletu. Kiedy w końcu wyszarpnęła z mocowań odetchnęły  ulgą. Astrid wystawiła rękę poza siatkę i zajęła się przecinaniem sznurów, które były najbliżej niej. Siatka z metalu miała na tyle duże przerwy, że dziewczyna powinna dać radę się wydostać. W niewygodnej pozycji uparcie cięła sznury aż w końcu udało jej  się wyciąć odpowiedni otwór. Lewą ręką dotknęła pyska smoka.
-Wrócę po ciebie malutka. Daj mi chwilkę. 
Smoczyca zamruczała cicho i rozszerzyła pysk w lekkim uśmiechu. Blondynka roześmiała się cicho i kiwnęła głową. Jeszcze raz głęboko odetchnęła po czym opierając się stopami na przyjaciółce zaczęła wyswobadzać się z siatki. w końcu cała znalazła się już poza nią i opierała się o metalowe fragmenty siatki. z nożem w zębach spojrzała w dół i aż zakręciło jej się w głowie. Pod sobą miała co najmniej 5 metrów do ziemi. Po upadku z takiej wysokości złamanie nogi czy ręki było w zasadzie pewne. A na tego typu obrażenia przed wymagającą walką nie mogła sobie pozwolić. Rozejrzała się po okolicy. Szybko oceniła odległość do najbliższego drzewa wiedząc, że wiszące poniżej sieci sznury nie pozostaną długo niezauważone. Wyjęła sztylet z ust i wetknęła go za pas na biodrach. Ugięła kolana i skupiła się na najbliższej gałęzi. Zebrała się w sobie i wybiła się w kierunku drzewa. Z każdą sekundą gałąź zbliżała się do jej wyciągniętych dłoni. Niestety w ostateczności zabrakło wojowniczce kilku centymetrów. Przygotowała się na wielkie uderzenie w znajdujące się poniżej gałęzie, jednak zdołała unikając uderzenia złapać się jedną ręką jednej z nich. Zawisła całym ciężarem ciała na jednej ręce, jednak nie puściła. Dysząc ciężko rozbujała się, żeby zaczepić się drugą. Satysfakcja z dokonanego czynu nie trwała jednak długo, bo gdy zdołała już zejść na prawie 3 metry nad ziemię rozległ się czyjś krzyk.
-Tam jest!!
Chwilę później zauważyła mknącą w jej kierunku strzałę. W pełnym przerażeniu zdecydowała się zeskoczyć na poniższą gałąź. Nie wzięła jednak pod uwagę, że była ona znacznie bardziej wiotka od poprzedniczek. Gdy tylko oparła na niej swój ciężar gałąź złamała się z trzaskiem, a dziewczyna uderzając o kilka gałęzi na raz spadła na ziemię z jękiem. Zdołała jednak tylko podnieść głowę, zanim ktoś chwycił ją za kark i uniósł w górę jak małego kotka. Ujrzała przed sobą rozwścieczonego Berserka.
-To nie on!-wrzasnął, jednak nie puścił jej i szybko wykręcił jej rękę za plecami.-To ta blondyna.
Niewidoczny wcześniej wśród drzew wysoki strażnik wyszedł na światło księżyca i splunął
-Zwiążcie ją i zaprowadźcie do celi. Skoro i tak już wie gdzie jesteśmy nie ma sensu trzymać jej z tym smokiem.
-A co dowódca na to?
-Ja jestem twoim dowódcą!-wrzasnął ten wyższy-Wracaj natychmiast do poszukiwań zbiega! Ja mam tu swoją brygadę. 
Kilkunastu strażników jakby na zawołanie wbiegło na polankę. Ten który trzymał Astrid za kark pchnął ją na ziemię niczym worek mąki, po czym odszedł nerwowym krokiem. Wysoki Berserk podszedł i chwycił ją za włosy.
-Uciekać się zachciało co? Dagur nie będzie zachwycony-wyszeptał, po czym szarpnął ją za włosy nakazując wstać. Blondynka syknęła z bólu-Twój narzeczony pewnie też, o ile dalej żyje...
-Żyje-warknęła-Uciekł wam.
Strażnik nie odezwał się tylko jeszcze boleśniej chwycił jej włosy
-Nie jestem głupia-odezwała się.-Nie tak jak wy.
Mężczyzna rozluźnił nieco uścisk, żeby dać jej w twarz. Właśnie na to blondynka liczyła. Jednym ruchem oswobodziła się z jego uścisku i wyszarpnęła sztylet zza pasa. Zamachnęła się nim na strażnika i rozcięła mu policzek. Już miała kontynuować atak, jednak jeden z jego brygadzistów zorientował się o jej zamiarach zanim zdążyła uciec i chwycił ją za ramiona odciągając od swojego dowódcy. Kolejny strażnik wytrącił jej nóż i ściągnął jej kark do ziemi. Wtedy też dowódca wstał i trzymając się za policzek podszedł do dziewczyny. Z ostatniego pobytu na tej wyspie Astrid doskonale pamiętała co może się teraz stać i odruchowo skuliła się jak najbardziej mogła, by chronić głowę i brzuch. Dowódca jednak chwycił ją za włosy i zmusił do ukazania twarzy. W tym samym momencie wziął zamach i uderzył ją z całej siły pięścią w noc. Dziewczyna krzyknęła z bólu a mroczki wstąpiły jej przed oczy. Równocześnie z jej krzykiem Wichura wydała z siebie najgłośniejszy ryk jaki kiedykolwiek Astrid słyszała. Strażnicy puścili dziewczynę i zaczęli okładać ją pięściami i kopać z całej siły. Blondynka skuliła się i krzyczała z bólu z każdym mocniejszym uderzeniem jej oprawców. W końcu spojrzała w górę i widząc rozwścieczony wzrok smoczycy wrzasnęła.
-Wichura teraz!!
Odwracając się tyłem usłyszała przeraźliwy krzyk strażników zmieszany z falą gorąca. Obolała dziewczyna wstała i pobiegła przed siebie zerkając przez ramię. Kilkoro strażników biegało bez opamiętania po polance usiłując ugasić płonące ubrania. Pozostali, cali poparzeni albo zwijali się z bólu albo biegli po broń przeciwko Wichurze.
-Wrócę!!!-wrzasnęła Astrid do smoka, który ryknął w odpowiedzi. Blondynka ominęła płonące krzaki i drzewa gnając przed siebie z każdym krokiem czując jakby bąbelki bólu pękały w jej ciele. Z nosa ciekła jej krew, a rosnące siniaki bolały jak po wizycie jej wyrodnej matki. Mimo wszystko gnała przed siebie pochylona nad ziemią by żaden ze strażników szukających tajemniczego zbiega, który w jej podświadomości mógł być Czkawką jej nie zauważył. Chociaż wiedziała, że to aby jej narzeczony faktycznie pojawił się na wyspie jest prawie niemożliwe, usilnie trzymała się tej napawającej nadzieją myśli. Gnała przed siebie aż do dróżki zastawionej upadłym drzewem. Zagryzła zęby i wdrapała się na przewrócony pień, a jej płaszcz powiewał za nią niczym peleryna Thora. Już miała zeskoczyć na dalszą drogę, gdy ktoś wpadł w nią od tyłu, po czym oboje upadli z drugiej strony drzewa.


                                                Podobny obraz

Spóźnienie. Znowu.
Jednak na swoją obronę mogę powiedzieć, że tym razem to serio nie moja wina. Blogger postanowił odmówić posłuszeństwa i nie opublikował tego nexta w tamtym tygodniu. Byłam przekonana, że rozdział już dawno wyszedł jednak kiedy dzisiaj weszłam na bloggera aż mnie zamurowało. Przepraszam kochani za to, że nie sprawdziłam wcześniej ale przyzwyczaiłam się, że z reguły nexty się dodają xDDD
DO NNA KOCHANI <3
No to co, może w tym tygodniu?
~Pass

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz