-Może palenie sobie dłoni to nie był zbyt dobry pomysł-powiedział cicho sam do siebie zerkając na poparzenia. Wstał tak cicho jak tylko mógł i podszedł szybko do dzbana z wodą w rogu pomieszczenia. Kiedy wsadził tam ręce poczuł tak niewysłowioną ulgę, że w tamtej chwili mógłby zostać gdziekolwiek, byleby z tym właśnie dzbanem. Zaraz! Chwila! Astrid!
Wódz Berk otrząsnął się i zaciskając zęby oderwał dwa kawałki materiału od dołu tuniki. Namoczył je następnie w zimnej wodzie i nie wyciskając ich oplótł sobie niedbale dłonie. Czuł, że gdy tylko wrócą na Berk Gothi zużyje na jego ręce połowę zapasów ziołowej maści na oparzenia. Stłumił kaszel i słysząc zbliżające się kroki natychmiast przylgnął do ściany obok. Jako, że nic innego nie było pod jego oparzoną ręką z grymasem bólu na twarzy chwycił dzban z wodą. Kiedy jakaś odziana w czarną szatę postać przekroczyła próg brunet wziął zamach i z całej siły uderzył delikwenta w tył głowy pozbawiając go przytomności. Głuchy odgłos z jakim rąbnął całym ciałem o ziemię z pewnością przyciągnie strażników. Wobec tego Czkawka zrobił jedyną rozsądną jak mu się wydawało rzecz. Zdarł z leżącego ciemną szatę i zarzucił na siebie okrywając się kapturem tak by nie było widać twarzy. Oblicze mężczyzny leżącego na posadzce nie mówiło mu nic więc nie poświęcał mu większej uwagi. Jedyne co w tej chwili było dla niego wartościowe to krótki miecz, który przybyły miał przypasany do pasa. Czkawka nie zwracając już uwagi na ból szybko zabrał mu ostrze i okrywając się kapturem i usilnie starając się nie utykać i jak najbardziej zakrywać metalową nogę opuścił pomieszczenie. Od razu zlustrował wzrokiem korytarz przed nim i strażników po oby stronach wejścia do jego lochu. Dość żwawym krokiem starając się nie ściągać ich spojrzeń ruszył przed siebie.
Uśmiechnął się pod nosem. Wykiwanie pilnujących go Berserków okazało się wręcz dziecinnie ,proste. Szedł dalej plątaniną korytarzy i z rosnącą euforią mijał kolejnych strażników dopóki zza rogu nie wyłoniły się dwie najbardziej znienawidzone przez niego ostatnimi czasy osoby. A mianowicie Dagur i Liriana. Ciemnowłosa szła pewnym krokiem obok berserka i zdawała relację z ich rozmowy w grocie.
-I on wtedy mnie tak jakby sprowokował i ja...
-Sprowokował?!-Dagur zatrzymał się a Czkawka skręcił w bok i zatrzymał się przy ścianie bocznego korytarza by móc usłyszeć jak najwięcej.-Jak to cię sprowokował!?
-Nie wiem-Liriana zdawała się być bardzo speszona-Po prostu powiedział coś...
-Liriana!-Dagur był wściekły a jego donośny krzyk odbijał się echem od ścian korytarza-Jak nasz WIĘZIEŃ mógł cię sprowokować na Odyna Wszechmogącego?!
Liriana najwyraźniej nie wiedziała już co ma powiedzieć, gdyż chwilę później berserk wyraźnie zdenerwowany odwrócił się na pięcie i zagrzmiał
-Już ja mu zaraz pokażę prowokację!
Po odgłosie kroków poznał, że Liriana również się oddaliła. Wiedział, że musi stąd uciec jak najszybciej to tylko możliwe. Odwrócił się do głównego korytarza, gdy nagle na ramieniu zacisnęła mu się czyjaś ręka.
-Co ty tu robisz?!-barczysty mężczyzna jednym ruchem odwrócił go ku sobie i zawołał-Kazałem ci iść po tego chłystka! Mam do niego kilka pytań-oczy zaświeciły mu się gdy to powiedział.
Czkawka pierwszy raz w życiu dosłownie zamarł z przerażenia. Nie wiedział jaki głos miał tamten mężczyzna który leżał aktualnie w jego lochu, więc nie mógł nawet próbować go odwzorować. Niestety jego prawdopodobny szef był bardzo niecierpliwy.
-Gadaj!-wrzasnął, po czym jednym ruchem ręki zdarł kaptur z jego głowy.
Wódz Berk i jeden z Berserków stanęli oko w oko. Czkawka ku swojemu przerażeniu doskonale wiedział kim był ten mężczyzna. Nie znał co prawda jego imienia jednak widział go przy boku Dagura dostatecznie dużą ilość razy by stwierdzić, że jest on jego bliskim współpracownikiem. Po kompletnym szoku i wybrzmiewającej z jego oblicza wściekłości wódz Berk zdążył zauważyć, że został zidentyfikowany. Nie mając chwili do stracenia, szybkim ruchem pomimo oszałamiającego bólu zacisnął rękę na zabranym mieczu i uniósł go do ciosu. Berserk zareagował równie gwałtownie jednak jego topór był zawieszony na plecach, w bardziej niedostępnym miejscu niż miecz Czkawki. Wobec tego wojownik odskoczył w głąb korytarza. Brunet wiedząc, że musi się teraz wyjątkowo spieszyć. Zamachnął się mieczem na przeciwnika i wbił mu go w brzuch. Berserk wrzasnął i obrzucił go wściekłym spojrzeniem. Pomimo rany wstał i zdjął topór, jednak Czkawka nie mógł marnować więcej czasu. Nie zawracając sobie głowy kapturem ruszył pędem przez korytarz. Nie musiał biec daleko by znaleźć wyjście. Pilnowali go dwaj zaspani strażnicy, których minął bez dania im szansy większego rozeznania w sytuacji. Widząc przed sobą gigantyczny obóz Berserków sięgający doliny, owiany chłodnym powiewem nocy natychmiast skręcił w stronę lasu. Wolał nie wyobrażać sobie ilu żądnych jego krwi żołnierzy śpi teraz w tych prowizorycznych namiotach. Zanim wbiegł do lasu zdążył jeszcze usłyszeć ogłuszający krzyk Dagura.
-Więzień na wolności!

Wybaczcie za kolejną nieobecność.
Powinniście mnie teraz zgnoić za to w komentarzach i skazać na potępieniu u Odyna ;) Tak na prawdę nie mam tłumaczenia dlaczego nie pisałam. Po części przez szkołę a po części brak weny. Mam jednak nadzieję, że wybaczycie mi to i do końca roku szkolnego pomęczycie się z moim nieterminowym dodawaniem. Nie martwcie się jednak xD Postaram się by next pojawiał się w odstępach max 2 tygodniowych. Tym razem na prawdę ;)
Wesołych świąt kochani!!! <3
~Pass